Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

przemoc w związku...k***a

Polecane posty

Gość gość

Historia jak zwykle, związek, trwa jakiś czas, kłotnie są (falami, akurat ostatnia fala chyba teraz się skończyła), ale on spokojny, wręcz zamknięty w sobie, nieco zakompleksiony - nigdy w zyciu bym się tego nie spodziewała. Za to jest oślo uparty i rzadko kiedy potrafi przyznac się do błędu. Po raz kolejny było nieporozumienie - z jego winy, miał do mnie fochy, powinno paść "aaa, sory, to się pomyliłem", ale w ramach "wyjaśnienia" obrócił się dupskiem i puścił focha. W****ilam się była awantura..i.. Stało się (rzucił czymś we mnie....bardzo mocno, będę miałą chyba siniaka na cycku) I nie wiem co mam robić bo sytuacja nie jest czarno biała, zwykle tutaj ja jestem tą wybuchową osobą, i tak było dziś, to ja "kręcę awantury" (nawet jak słuszne to daję się ponieść emocjom), to mi się zdarzyło rzucać rzeczami raz czy dwa, raz we wściekłości go popchnęłam (on nawet nie zauważył tego praktycznie...). Jego metodą na kłotnie jest milczenie. Na moje usprawiedliwienie powiem, że bito mnie i wyzywano w dzieciństwie - i z całych sił próbuje się nie zachowywać jak suka, ale czasem to robię. Dlatego staram się rozmawiać i generalnie każdą kłotnię, różnicę zdań mamy przepracowaną - punkty zapalne zostały w naszych charakterach. Od razu podbiegł do mnie przerażony, przepraszał, mówił, że nie wie jak mógł się zachować jak s*******n, mówił, że uderzył kobietę którą kocha.Teraz leży pod kołdrą przy moich stopach. I co teraz? Jest możliwe by dwoje, dorosłych i ukształtowanych jakoś ludzi może się ogarnąć i stworzyć zdrowy związek? Bo mimo wszystko chyba się kochamy i oboje święci nie jestesmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
aaa, no i rzuciłam nigdy czymś czym można zrobić krzywdę, ciuchem rzuciłam czy coś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Według mnie będzie coraz gorzej kłótnie ,wyzwiska i będziecie się czuć upokorzeni i niekochani to będzie wracać jak bumerang.Zróbcie coś z tym teraz jak się da. Zastanówcie się o co te kłótnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak z nim zostaniesz będzie cię lał w dodatku pomyśl jakie będziesz miała życie moi rodzice są kłótliwi oboje uparci więc prawie codziennie jest o coś kłótnia ale się tak nie zachowują jak wy podrą się i zaraz normalnie gadają w sumie to ich pewien sposób rozmowy ale u ciebie to zwyczajna patologia jak facet może czymkolwiek rzucić w swoją kobitę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
szukałam właśnie artykułów o przemocy, jak to na jednym razie się nie kończy itd ale to nie pasuje ani do mnie, ani do niego. Ani ja nie jestem jakimś wiecznie znęcającą się pizdą, ani on agresorem. On po prostu czasem upiera się jak osioł i nie potrafi przepraszać tylko milczy co mnie doprowadza do wściekłości. A ja czasem kłapię jadaczką i zamiast powiedzieć "hej, kochanie, mówiłam Ci że nie tak się robi, choć pokażę ci raz jeszcze" to powiem: "znowu źle to zrobiłeś, naprawdę przestań się tykać tego, sama będe to robić bo nie potrafisz". I właśnie stało się coraz gorzej...tylko gdy pytałam teraz czy on będzie w stanie próbować by jednak rozmawiać zamiast mówić "nieważne", że jednak powiedzenie "aa, no faktycznie ja to zostawiłem, zapomniałem" nie jest takie straszne, a ja w zamian będę lepiej panować nad swoim językiem i nie będę węszyć kłótni to usłyszałam "starałem się zmienić, ale nie potrafię".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i posty giną :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
trzeba walczyc ze soba samym. on milczy,ale mial prawo wybuchnac. ponioslo go. zwroc uwage,ze sie ogarnal, oprzytomnial. popracuj nad soba, bo to ty prowokujesz. ty masz gorszy problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czy mam gorszy problem nie wiem. wszystko jest reakcją na coś.bo też mogę mówić, że jestem prowokowana, i co to zmienia? wiele razy go prosiłam "mów do mnie, o co ci chodzi, co się stało". Mówiłam, że to jego odwracanie się dupą odbieram jako obojętność, bo w poważnych sytuacjach naprawdę dla mnei to tak wygląda. A przez to, że mi nic nie mówi nie wiem jakjest naprawdę. Bo mimo wybuchowego charakteru ogólnie bardzo dużo też rozmawiam i pierwsza wyciagam rękę a sytuacja z wczoraj....Gdy ktoś w żywe oczy Ci wmawia, że coś zrobiłam/połozyłam/myślałam, po dyskusji jednak wychodzi nie i przeprosiny to "no byłem przekonany, że mam rację" nie jest fajne, szczególnie jak zdarza się bardzo często. I mniej więcej tego typu dyskusja była wczoraj - puścił focha i zaczął się burać bo chciałam się uczyć przy stole (gdzie on siedzi ze stacjonarką) i wg niego chciałam go wywalić z 2 osobowej kanapy. argumentem było że zwykle nie korzystam ze stołu i że drugi komp się nie zmieści (gdzie bez problemu da się mieć lapka obok, a notabene nie miałam zamiaru z żadnego kompa korzystać). ja wiem, to brzmi idiotycznie, kiedyś potrafiłam się opanować, ale po 100 razie też mam dość. a mam w domu rodzinnym przykład osoby która zawsze ma racje i nie potrafi przepraszać - boję się że będzie to samo, a wtedy to naprawde mnie kurwica weźmie. Bo jak bez pytania mnie może wiedzieć lepiej co będe robić Tak samo jednak rozumiem, że on po kolejnej kłotni też miał dość. Stąd nie robię afery" raz to zrobil, będzie tak znowu, damski bokser." niby przegadaliśmy to, wiemy co nas irytuje w sobie, ja wierzę, że mi się uda gryźć w język, ale od niego słyszę wciąż "nie wiem czy potrafię, próbowałam i nie wyszło".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
*próbowałem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×