Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Kasik77

Kolejny wątek o zaręczynach

Polecane posty

Przyszłam się wygadać. A może ktoś mi pomoże odnaleźć się w tej sytuacji. Mam 37 lat. W związku od prawie 2 lat. Zanim poznałam M. miałam spokojne, poukładane życie. Grono dobrych znajomych i małą grupa przyjaciół. Od strony finansowo-zaowodwej: dobrą pracę, własną kawalerkę, niezależność finansową. Jakoś odnalazłam się w życiu, które zaskoczyło mnie wyjątkowo dobrym obrotem spraw zawodowych i kiepskim prywatnych. Powolutku (co nie znaczy łatwo) oswajałam się z myślą, że nie będę miała dzieci. I myślałam, że się z tym pogodziłam (a może tak było, może wtedy byłam z tym pogodzona). Brakowało mi jednak miłości, brakowało osoby, która będzie przy mnie, będzie mnie kochać i wspierać (wszystko z wzajemnością). Miałam kilka związków, ale bardzo krótkich, z poczuciem całkowitej niekompatybilności z partnerem... pewnie dlatego bardzo szybko się kończyły... Przed 2 latami poznałam M. Wspaniały człowiek. Obudziły się we mnie takie pokłady uczuć, o których nie miałam pojęcia. Nie mogłam spać, pracować... pierwsze tygodnie były jak w jakiejś kompletnie innej rzeczywistości. Mój M. zapytał kiedyś (w pierwszych tygodniach związku) o moje podejście do rodziny, dzieci, czy chciałabym kiedyś... otworzyło to we mnie wcześniej zamknięte drzwi. Pojawiły się nadzieje. Kochaliśmy się i wiedzieliśmy, że chcemy być razem. To M. pierwszy (już po kilku tygodniach związku) wyznał mi miłość. Związek się rozwijał, poznawaliśmy się dalej, rodziny, znajomi, wakacje... Półtora roku później podczas wspólnego wieczornego leniuchowania M. zapytał, czy mam jakieś marzenia odnośnie zaręczyn, pierścionka. Zaskoczyła mnie ta rozmowa. Powiedziałam zgodnie z prawdą, że nie mam określonego marzenia odnośnie zaręczyn, że raczej we dwoje niż przed rodziną, raczej może jakoś inaczej niż w domu na kanapie, powiedziałam, jaką biżuterię lubię... ale poza tym nie mam żadnej wymarzonej wizji... (dodam, że to nie był mój monolog, M. dopytywał się o wszystko co wyżej wymieniłam). Poczułam, że przechodzimy do kolejnego etapu związku. Rozpoczyna się czas wspólnego planowania przyszłości. Za jakiś wyjechaliśmy na wakacje nad morze. Po takich przedbiegach byłam pewna, że wciągu najbliższych 2 tygodni będą romantyczne zaręczyny nad morzem. Jakżeby mógł nie wykorzystać takiej okazji, takich okoliczności, krajobrazów. Nie było romantycznie. Nie było zaręczyn. Za jakiś czas wyjazd na romantyczny weekend w góry. Nie było romantycznie. Nie było zaręczyn. Mijają kolejne miesiące, nie było zaręczyn. Nasze wyjazdy pozbawione są romantyzmu (trochę tak jakby M. obawiał się, że jak pódziemy na spacer o zachodzie słońca, to będę oczekiwała zaręczyn). Pewnie ma rację. Nie umiem się w tym odnaleźć. Jestem wściekła na to, że jestem kobietą, że mój zegar biologiczny tyka, że hormony nami rządzą, śmieję się z zażenowaniem, gdy dziewczyny spieszą się z ciążą przed 30-tką, mają przecież czas. Przed 30-tką!! Ja mam marne szanse, że przed 40-tką .... Podejmowałam kilka razy w rozmowach z M. temat przyszłości. Twierdzi, że jest gotowy na kolejny krok, na zaręczyny, ale potrzebuje czasu (rozumiem, że zbiera się do tego). Regularnie co miesiąc zgodnie z cyklem przeżywam tragedię bo: - powątpiewam w jego uczucia; rozpaczam, bo on mnie chyba nie kocha, tylko jest mu ze mną wygodnie, - może wcale nie jest gotowy i pewnie nigdy nie będzie na założenie rodziny, - przeżywam, że M. bawi się mną i moimi uczuciami, nie liczy się z tym, co czuję, - po godzinach płaczu podejmuję decyzję, że dam mu ultimatum, że albo do jakiejś daty oświadczyny a na wiosnę wesele, albo koniec z nami (dzięki Bogu nie powiedziałam mu nic takiego) - w apogeum emocji chcę zakończyć związek. Och jak ja nienawidzę tego uczucia, dałabym wiele, żeby wziąć jakąś szczepionkę ze znieczulicą na to co czuję. Wiem, że każde podjęcie tego tematu odsuwa nas od zaręczyn, stawia M pod presją, która opóźnia decyzję o zaręczynach. Jakiś miesiąc temu powiedziałam M, że przegapił ten moment, że nigdy mnie zaręczynami nie zaskoczy, gdyby to miało miejsce pół roku temu to byłaby niespodzianka, teraz to już po ptakach... W tych moich "hormonalnych rozterkach" dochodzę do punktu, w którym wszystko podważam, nie wiem, czy powinnam być z M. i za wszelką cenę zahamować to masakryczne ciśnienie czy może nie powinnam z nim być bo tylko rozbudzone marzenie uwicia gniazda mnie przy nim trzyma... Młyn emocjonalny, na który nie mam siły! Ciśnienie we mnie rośnie do eksremum, robię co mogę, ale nie umiem, nie wiem jak to powstrzymać. Wiem, że jedynym rozwiązaniem byłoby odłożenie "tematu" na kilka miesięcy, pozbycie się tego okrutnego napięcia, zapomnienie o nim i nie podejmowanie rozmowy na ten temat. Teraz każde podjęcie tamatu sprawia, że M. momentalnie się stresuje, widać, jak nagle staje się spięty, zestresowany ... i wycofany. Z drugiej strony pomijanie tematów trudnych, które odbijają się na związku nie jest dobre. Może wszystko zburzyć. Dałabym bardzo dużo, żeby umieć zapanować nad swoimi emocjami. Nie umiem. To jest silniejsze niż ja. Nie umiem. Panowie, apel do Was. Wasze kobiety są bardzo emocjonalnymi istotami. Choćby chciały to pewnych emocji nie przeskoczą. Nie puszczajcie za wcześnie tej tzw. "próbnej bańki" czy "próbnego balonu". Nie pytajcie o zaręczyny, nie poruszajcie tematu, dopóki nie jesteście gotowi się zaręczyć. Jeżeli macie przy sobie kobietę swojego życia i jesteście pewni, że chcecie z nia spędzić życie, nie ryzykujcie, że przez Wasze odkładanie na później związek może się popsuć. Odłożenie na później stresującego wydarzenia (jakim dla każdego faceta są zaręczyny) nie ułatwi Wam decyzji, (raz odłożone odkłada się samo), stres Wam nie minie a będzie tylko narastał, ramantyczna chwila sama się nie pojawi, trzeba ją stworzyć. Wszystkich, którzy mają konstruktywne komentarze serdecznie zapraszam do podzielenia się nimi. Mam nadzieję, że koszystając z Waszego doświadczenia będzie mi łatwiej odnaleźć się na tym etapie życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anastasia94
Noo ja też czekam. Od jakichś 3 lat. Jestem w związku od 5 lat. Zaręczyn jak nie było tak nie ma. Trzeba czekać... Nie można przecież powiedzieć masz mi się oświadczyć i tyle. Chociaż w Twoim przypadku należy jednak zasugerować, że czasu na założenie rodziny jest niewiele...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
konstruktywne komentarze?? współczuję, Ci z całego serca bo nie wiem co innego mogłabym Ci napisac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też czekałam i też miałam tak jak ty. Nerwy, stres, złość i w końcu obojętność. Kiedy stwierdził, że może już (po 3 latach moich oczekiwań, i dodatkowo 5 latach związku), stwierdziłam że coś we mnie się wypaliło i umarło. Odeszłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To sie nazywa "parcie" na slub, haa ha - kiedys to mezczazna chcial poslubic kobiete a dzisiaj ? - jessssuuu ... coo za czasy ! - i ty tak sobie myslisz kiedy ? kiedy, kiedy,kiedy ... a czy ty pomyslalas o milosci kiedys ? bo ja nie zauwazylam ani jednego slowa MILOSC ! nie tylko parcie na "zwierza" upolowac , zlapac i miec w garsci ! - widocznie sie zorientowal kim jest i dal se na luz , nie glupi ! buhaaa ha !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, tylko, że kiedyś mężczyźni oświadczali się w przeciągu np roku, a nie 3,4,5 lat. To różnica. Zresztą u autorki to wyjątkowa sytuacja, bo jest przed 40, a chciałaby jeszcze urodzić dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No wlasnie - jak piszesz , chciala by urodzic dziecko , czyli chce sie dac zaplodnic - tak ? - a jeszcze do tego chetnie skozysta z utrzymania takowego bezmuzgowego JELONKA !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A i nadal mezczyzni sie oswiadczaja w ciagu pol roku ,albo roku, tyle ze z wartosciowa kobieta, nie ze zbiornikiem na sperme ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie rozumiem tylko co ma chęć urodzenia dziecka do oświadczyn faceta. Jeśli kobieta ma dobrą sytuacje materialną, wie że poradzi sobie sama to do posiadania dziecka nie potrzeba mieć pierścionka. Autorka jest dojrzałą kobietą i moim zdaniem jeśli pragnie dziecka nie powinna z tym czekać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kobiecie życia mężczyzna oświadcza się bardzo szybko! Jeśli tego nie robi, to nie jest pewien, że to właśnie "ta"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niekoniecznie mój jest po rozwodzie i od początku mówił że na ślub nie powinnam liczyć bo on już to przerabiał i się bardzo zraził. Mi to odpowiada jeśli przestanie zacznę się martwić czy zastanawiać co dalej, A jesteśmy razem już 5 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie każda kobieta chce urodzić dziecko bez męża :o Dosyć bękartów jest juz w Polsce . Autorko, szkoda ze masz taka sytuacje i szczerze Ci współczuje . Myśle ,ze powinniście porozmawiać poważnie " wóz albo przewóz" Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam się że lepiej żeby dziecko miało pełną rodzinę ale tylko jak jest kochająca i oboje rodziców właśnie tego chcieli. Śmieszy mnie że dorosłe dojrzałe kobiety ze stabilną sytuacją materialną uzależniają posiadanie dziecka od tego czy jej się facet oświadczy. Dziecko czuje czy jest kochane czy chciane. Lepiej żeby taki facet co nie chciał ślubu później swoje żale wylewał na kobiecie zdradzając, nie szanując, bijąc czy na dziecku nie okazując uczuć czy też bijąc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Porozmawiaj z facetem , i zdecyduj ostatecznie szkoda czasu na pierdoły:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wspolczuje Ci tej sytuacji. Uwazam, ze powinnas z nim na spokojnie porozmawiac na temat przyszlosci i tego jak on widzi dalsze zycie, najlepiej na jakims neutralnym gruncie, moze przy lampce wina. Tylko nie urzadzaj zadnych scen, nie placz - to ma byc racjonalna rozmowa o wasz oczekiwaniach i planach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak facet nie chce się żenić z tobą to żadna rozmowa go do tego nie przekona pozna tę jedyną i ożeni się w pół roku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zbliżasz się kobieto do czterdziestki i jeszcze zadajesz sobie tyle trudu żeby pisać o swoim życiu na forum? Do końca swoich dni będziesz taka nieporadna? Kto cię skonstruował? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ja mysle, ze tego juz z twojej strony nie da sie zatrzymac.To tak , jak wodospad , woda leci cala kaskada :-D. Chocbys nie wiem , jak ukladala sobie w glowie -prawa jest jedna .To sa twoje oczekiwania , pragnienia , chec posiadania dziecka tak wielka , ze az boli . Mysle, ze to jest juz koniec zwiazku, mimo nie wypowiedzianych jeszcze slow.Rozczarowanie bedzie coraz wieksze z kazdym dniem, az do znienawidzenia tego czlowieka. Mogl nie mowic, nie dawac przekazow , nie ur******** calej wyobrazni i oczekiwan, ktore gdzies w zakamarkach serca tkwily. Piszesz , ze jest spiety , wycofany.Bo juz wie , ze z tego nici beda.On nie chce tradycyjnej rodziny.Moze jeszcze jakis czas z toba pobedzie , a pozniej popedzi do innej , ktora jest bez cisnienia .Znow bedzie rozdawal karty w grze . Bycie z nim uwazam za strate czasu ,nieskuteczna walke ze swoimi emocjami . Nie trzeba byc moherem , jak ktos mi tu ciagle pisze , by nie chciec miec dziecka , jako matka samotnie wychowujaca.Dziecku potrzebny jest ojciec , a nie wiem, czy on chce dziecko nawet i czy trwalby przy tobie dalej .On tego nie chce .To byla tylko "gra" , by toba zakrecic , jak mlynkiem . Doskonale rozumiem twoj stan emocjonalny i uwazam w tym konkretnym przypadku rozmowy z nim na ten temat -BEZCELOWE.On nie chce absolutnie tradycyjnej rodziny.Bawi sie w malzenstwo , w momencie przyparcia do muru , zwyczajnie zdezerteruje . Przykro mi -ale przegralas na calej lini z NIM . Elena.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zizzu
Zgadzam sie z Eleną. Bardzo lubie czytać Twoje posty Elen :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja powiem to, co zawsze mówię w takich sytuacjach! Chcesz z nim spędzić reszte życia, mieć dziecko a w prostych tematach nie umiesz rozmawiać. CHORE! Usiadź i porozmawiaj jak on widzi Wasz związek dalej. PO PROSTU.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak bedziesz czekac to nie zostaniesz mama.Nie szkoda ci macierzynstwa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też czekałam na te zaręczyny, tak jak Ty…mijały kolejne miesiące, lata i N I C, wielkie nic. Kiedy sobie odpuściłam (4 lata związku) przyszedł pokaz fajerwerków dla rodziców z okazji rocznicy który razem organizowaliśmy z firmą ( www.fajerwerkigorzow.pl ). Wiedział, że włożyłam w niego wiele serca, ze jest dla mnie mega wzruszający. No i kiedy już był, oświadczył mi się przy rodzicach. Zupełnie nieoczekiwanie. Więc…może uzbrój się w cierpliwość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witaj. Jestem w bardzo podobnej sytuacji. Ja 26 on 29, od 2 lat razem mieszkamy. Na początku związku była wymiana poglądów na temat miejsca na ślub, tego kogo zaprosimy, kto będzie świadkiem itp. Cieszyłam się, bo dał mi jasny sygnał że chce tego tak jak ja. Jakiś czas później w rozmowie wyszło jednak, że nie koniecznie chce ślubu, ale wie jakie to dla mnie ważne więc to zrobi. Zabolało mnie to mimo wszystko, z drugiej strony nie powiedział nie. Rok temu podpytywał mnie o różne rzeczy, sugerując że ma zamiar się oświadczyć. Kiedy do stycznia nic się nie wydarzyło, pękłam i zapytałam o co chodzi. Powiedział że źle go zrozumiałam i że wcale nie myśli o zaręczynach, jeszcze nie ten czas itp. Pytając jaki w takim razie czas jest dobry, uzyskałam odp: "nie teraz". W sierpniu poprosił żebym mu pokazała jakie pierścionki mi się podobają (przez witrynę u jubilera). Jak miałam to zrozumieć? Dalej nic się nie działo. 3 tygodnie temu bardzo się o to pokłóciliśmy. Była okropna awantura. Powiedział że czuje się naciskany i że dopóki tak będzie to nici z zaręczyn. Ja natomiast uważam, że miłość leczy wszelkie obawy, strach przed stabilizacją i odpowiedzialnością itp. Jak człowiek kocha prawdziwie nigdy nie powie że to nie jest odpowiedni czas. Na miłość zawsze jest dobry czas. A ludzie zaręczali się i pobierali w najmniej sprzyjających okolicznościach. Czuję się paskudnie, nie umiem normalnie funkcjonować, odbiera mi to rozum. Bynajmniej nie chodzi teraz o ślub. Ja w tym momencie nie wiem czy on mnie tak naprawdę kocha i czy to nie jest przyczyna odwlekania decyzji. Poza tym zaręczyny i ślub dla mnie straciły swoją magię i czar. To już nie będzie piękne, wzruszające wydarzenie. O ile w ogóle do nich dojdzie, a zaczynam w to coraz bardziej wątpić... Asia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, nie wiem co Ci poradzić. To jest sytuacja bez dobrego wyjścia. Jakkolwiek postąpisz to będzie źle. Jeśli będziesz dalej czekać, napięcie między wami będzie rosnąć, a ilość niedopowiedzeń i problemów eskaluje. A nawet jeśli się doczekasz pierścionka, odpowiedź sobie: Czy takiego "pierścionka" chcesz? Jeśli z kolei odejdziesz, będziesz sobie pluła w brodę że straciłaś faceta którego kochasz, że może by się oświadczył i byłoby dobrze...to jest sytuacja beznadziejna, prawdziwy złodziej emocji. Kiedy sytuacja była już na ostrzu noża, zadałam mu pytanie: "czy wyobrażasz sobie nasze dalsze życie w takiej sytuacji? Co powinniśmy teraz zrobić i czy da się to naprawić?". Poprosiłam go również żeby szczerze zapytał sam siebie dlaczego ze mną jest, co tak naprawdę czuje i czy pamięta co czuł kiedy chciał się oświadczyć. Może też powinnaś? Powiedz mu szczerze co czujesz, powiedz że nie rozumiesz jego zachowania i z tego powodu czujesz się niepewnie. Może przemyśli sprawę i się ogarnie. Zwłaszcza że nie jest już gówniarzem, tylko dojrzałym facetem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś - c.d. Asia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×