kolega z pracy zaprasza mnie na wino

mimo że wie, że sie z kims spotykam. wiem, ze mu sie podobam, czasami daje mi do zrozumienia. czy to randka? czy jest sens pójść, pogadać (życie ma ciekawe) czy lepiej sobie odpuścić? z góry zastrzegam - ja nic nie chcę, ale lubię go jako człowieka i jestem towarzyska osobą.

Może lepiej nie robić mu nadziei.

ale jak odmawiam po raz, powiedzmy, trzeci w ciagu pół roku, to chyba mu przykro. pyta "dlaczego", a ja wymyslam, dlaczego mam zajete popołudnie.

powiem mu to, a on na to może odpowiedzieć: ale ja cie koleżeńsko zapraszam. i bedzie mi głupio, bo przecież faktycznie....nie zaprasza mnie do łóżka.

Nawet jeśli pojdziesz tylko pogadać to w pracy będziesz miała opinie nielojalnej wobec partnera, natomiast ten co cie zaprasza ma prawo liczyc na cos więcej jeśli przyjmiesz zaproszenie. On nie zaprasza cie bezinteresownie skoro mu się podobasz i skoro odebralas właściwie jego sygnały.

Ty glupia jestes bo go trochd wodzisz za nos. Pewnie podoba ci sie swiadomosc adoracji z jego strony. Odpowiedz jedna- bardzo mi milo ale mojemu partnerowi zdecydowanie nie spodobalby sie fakt ze pije wino w towarzystwie ciekawego mezczyny. Odprawa z klasa

ok, tak zrobię. a Ty ostatni nie nazywaj mnie głupią, skoro mnie nie znasz. chodzę z wieloma ludźmi na wino/piwo/kawę i nie szukam w tym adoracji.