Gość gość Napisano Listopad 8, 2014 hej, jak oceniacie zachowanie mojego kolegi i moje? otóż na początku października mieliśmy urodziny (ja 2, on 11). ja nie przywiązuję do tego większej wagi, nie lubię dawać ani dostawać prezentów - dla mnie to zbędne. ale on się uparł i nalegał, byśmy się wymienili prezentami, więc ok. ja nawet nie miałam pomysłu na swój, ale on wprost powiedział co by chciał (chciał prezent za 80, ale ostatecznie kupiłam mu za 50, bo nie było tego za 80). wyszło tak, że na czas naszych urodzin on zachorował (razem pracujemy), więc wrócił do pracy po swoich i moich urodzinach. ja już pierwszego dnia po jego powrocie wręczyłam mu prezent. on miał mnie zabrac do knajpy na hamburgera (w prezencie). w międzyczasie zaczęłam miec problemy z zębem - strasznie mnie bolał i przez jakieś 1,5 tygodnia nie mogłam jesc- więc wypad do knajpy odpadł. kiedy już przestał mnie boleć i powiedziałam, że możemy sie tam wreszcie wybrać, on miał ciągle jakieś wymówki. a to, że mu dzień nie pasuje, a to że w weekend woli jechać ze swoją dziewczyną do spa (a minęły już grubo 3 tygodnie po moich urodzinach...). zaproponowałam znowu innego dnia, to powiedział że go głowa boli. w końcu się pokłóciliśmy. i teraz najlepsze. od naszej kłótni minęły już 2 tygodnie - nie odzywamy się. od moich urodzin minął miesiąc i tydzień, a on nie kwapi się ani wręczyć mi prezentu, ani w żaden sposób uregulować rachunki ze mną. mija mnie codziennie na korytarzu w pracy kilka razy i NIC. rozumiem, że skoro się pokłóciliśmy, to wspólny wypad odpada, ale na litość boską, jakby nie było on prezent ode mnie wziął, a mnie, mimo obietnic, niczego do tej pory nie dał. mimo że się pokłóciliśmy, to jednka dane słowo, obietnica, do czegoś zobowiązuje. mógłby chociaż podejść i powiedzieć "słuchaj, rozliczmy się za tamto, bądźmy kwita i niech każde żyje swoim życiem". a on nic! głupio mi się tak upominać o to, no ale bez przesady, kłótnia nie sprawiła że jego zobowiązanie zniknęło... ja osobiście nie pozwoliłabym nikomu tyle czekać na swoją należność - źle bym się z tym czuła, że komuś coś wiszę i to tyle czasu! mijając kogoś takiego codziennie w pracy spaliłabym się ze wstydu. a on chyba ma kompletnie w sranej d***e to jak ja się z tym czuję i ile czekam na ten durny prezent. no przecież 50 zł to nie majątek, a on, nie wiem, liczy że zapomnę? co sądzicie? upominać się o to czy nie? głupio mi, ale mnie naprawdę nie jest łatwo finansowo (utrzymuję niepracującą mamę, sama nie zarabiam kokosów, za chwilę możemy stracić mieszkanie, bo ojciec chce je zlicytować, niedawno okazało się, że potrzebuję 4200 na aparat na zęby i muszę składać; także nie jest różowo. ale zgodziłam się na ten wydatek bo tak bardzo chciał, ale bez przesady, on się nie wywiązał z obietnicy, a mnie nie stać na pełny sponsoring dla kolegi...) moim zdaniem on się zachowuje jak świnia Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach