Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Obiekt westchnień i sympatii

Polecane posty

Gość gość

Ogólnie moje życie nie jest za ciekawe, zawsze miałem pod górkę. Może dlatego chęć odnalezienia swojej drugiej połówki, z którą mógłbym spędzać mroźne, jesienne wieczory jest tak wielka. Zawsze marzyłem o przygodach z nią spędzanych, o wspólnych szalonych wspomnieniach - w mojej głowie tworzyły się te wszystkie historie, mnożąc się i trojąc. Chora ludzka wyobraźnia, która daje znać o sobie właściwie do dzisiaj. Najgorsze są wieczory, gdy jestem sam i nie potrafią zająć myśli czymś neutralnym. Wszystko zaczęło się jakieś 10 miesięcy temu - w sylwestra. Pojawiła się na wspólnej imprezie, wtedy po raz pierwszy ją ujrzałem. Zauroczywszy się jej nieziemską urodą, jak przystało na prawdziwego faceta, postanowiłem napisać do niej. Do dziś żałuję, że odważyłem się na ten ruch. Początkowo było świetnie, wspólne rozmowy, spacery, wymiana spojrzeń na szkolnych przerwach itp. Czas późniejszy jest to seria rozczarowań, cholernego bólu, która przeszywa całego człowieka od środka i bezradności. Nie potrafię określić tego uczucia, bowiem było to dla mnie czymś nowym. Możliwe że do tego czasu nie przeżywałem prawdziwej miłości i dlatego tak mocno to przeżywam. Robiłem naprawdę szalone rzeczy, których nie potrafię wytłumaczyć. Często wracając nocą z imprez nadrabiałem kilometrów, zrywając jakieś chaszcze z pola i kładąc je po jej drzwiami. Tak było prawie zawsze. Siadałem przed jej furtką ciesząc się, że jestem bliżej do obiektu moich westchnień. Wybrała innego chłopaka, z którym była bodajże miesiąc. Aktualnie jest sama. Przez ten cały czas rozmawialiśmy ze sobą, ale postanowiłem, że to nie może trwać wiecznie. Cały czas coś do niej czuję, nawet więcej niż coś. Postanowiłem przestać z nią pisać i ograniczając naszą znajomość do cotygodniowej wizycie w kościele. Jakie to romantyczne. Cały tydzień czekam na tą chwilę, by zerkać na nią kątem oka. Nie oczekuję od Was porady, bo wiem, że to nie jest łatwe. Kiedyś całkiem miły ksiądz powiedz na katechezie pewną frazę, która zapadła mi w pamięci i myślę, że będzie odpowiednim epilogiem do tego tematu. "Wzburzona wodą przez wrzucony kamień nie potrzebuje wyławiania go. Potrzebuję czasu, aby się uspokoiła..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no i co dalej ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
po co ta rozpiska,jak to sie ma do całości ,skoro sprawe rozwiazałeś !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Prawdziwy facet nie mówi takich rzeczy, szczególnie kolegom. Właściwie to nie powinien ogólnie tak myśleć, ale jestem chyba inaczej zbudowany, więc była to raczej forma wyżalenia się. Ogólnie myślałem, że dacie jakieś wskazówki z podobnych przeżyć lub coś podobnego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
epilog

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×