Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gambibambi

Czy można udawać, że nie ma mnie w domu, gdy pojawia się nieproszony gość?

Polecane posty

Gość gambibambi

Czy to totalna siara, udawać, że nikogo nie ma w domu, jak przychodzi wybitnie nieproszony i męczący gość? Mam wujka, starszego pana, który od czasu do czasu lubił wpaść - zawsze bez zapowiedzi. Nie jest to osoba samotna, ma full bliższych krewnych, mieszka z rodziną. Ale od czasu do czasu jednak robił sobie spacer do sąsiedniej dzielnicy, nogi rozprostować, odwiedzić kuzynkę z rodziną - czyli moją mamę. Najczęściej z uporem maniaka wpadał w sobotnie przedpołudnia, doskonale orientując się, że tego dnia o tej porze sprzątamy mieszkanie, wszystko rozbebeszone, pobrane do góry, odkurzacz i mop w ruchu. A on zawsze wpadał z rozbrajającym uśmiechem, rozsiadał się na ściągniętym naprędce krześle i gadał, gadał, gadał... Rodzice nigdy nie dali mu do zrozumienia, że przeszkadza, że może w innym terminie by wpadł. Parę razy może usłyszał napomknięcie, że zawsze jak wpada, to u nas sprzątanie. Nic, jak grochem o ścianę. Potem mama najpierw była chora, nie pracowała, poszła na emeryturę. Więc wujo stwierdził "hulaj dusza, piekła nie ma", można wpadać, kiedy się chce. Traf chciał, że któregoś dnia mama poszła na zakupy czy do lekarza, tata spał, bo akurat pracował na nocki. Na nogach w domu byłam tylko ja, przy czym pracuję zdalnie od 8 do 16, nie mogę się odrywać wuja częstować herbatkami, kawkami i plotkami. Zadzwonił domofon, myślałam, że to listonosz. Podeszłam, mówię "halo", a tam w słuchawce dźwięczny głos "Władek!". Palnęłam bez zastanowienia, że chyba pomylił pan numery mieszkań, domofon odwiesiłam i wuja nie wpuściłam. Rodzice turlali się ze śmiechu, jak im opowiadałam. Od tamtego dnia (już ponad 2 lata) wuj nie zajrzał ani razu. Chamka ze mnie czy ofiara głupoty/niedomyślności ludzkiej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JasnowidzXXL
Najprościej byłoby, bez zawoalowanych subtelności, powiedzieć wujowi, że nie życzycie sobie niezapowiedzianych wizyt. Że chętnie przyjmujecie gości zapraszanych i takich, którzy nawet się wpraszają, ale po uzgodnieniu. Nie uznaję subtelności, które dezorganizują moje życie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gambibambi
Sama pamiętam takie sytuacje jeszcze z dzieciństwa. Przychodziła matka mojej koleżanki, dzieciaki w szkole, mąż w pracy, ona co robić nie miała, więc siedziała po pół dnia. Mama i babcia ani razu jej nie wyprosiły, w końcu przestała przyłazić. Potem sąsiadka - zawsze przychodziła, jak była u nas pora obiadowa, ojciec wracał z pracy, dzieciaki ze szkoły. A tak przylazła i siedzi jak zaklęta. Kiedyś też jej drzwi nie otworzyłam, jak byłam sama w domu tylko z chorą na demencję babcią. Babcia była spokojna, oglądała tv, ja sobie czytałam. I stwierdziłam, że mam gdzieś zabawianie baby, która u nas codziennie (!) siedziała. Chyba jestem chamką, niestety. Kiedyś powiedziałam bratu mojej mamy, jego żonie, córce i zięciowi, że wpadli nie w porę, bo idziemy na pogrzeb sąsiadki (nie tej nachodzącej :P ). Rodzice prawie mnie zjedli wtedy, miałam 18-19 lat. Nie lubię niezapowiedzianych gości, mam w domu kilka zwierzaków, jestem bałaganiarą, rodzice także. A nie mam ochoty, żeby ktoś oglądał moje rozbebeszone ciuchy na kupie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie mam problemu z nie otwieraniem drzwi, jeśli nie spodziewam się gości. Po prostu nie otwieram, bo takie moje prawo. I nie udaję, że mnie nie ma w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jasnowidz, niektórym nawet 'prosto z mostu' nie pomaga. Po śmierci mojego taty jego kuzyn ubzdurał sobie że należy nas /mnie i mamę/wspierać swoimi codziennymi wizytami żebyśmy się nie załamały czy coś w tym stylu. W związku z powyższym każdego popołudnia pakował swoją żonę z małym synkiem w samochód i zajeżdzali na wizytę. Mama zmęczona po pracy, ja się muszę uczyć, a tu 3 rozgadane osoby do obsługi. Ten mały nie dość że zadawał setki pytań to jeszcze właził wszędzie i trzeba go było pilnować, a jego rodzice siedzieli przy kolejnej kawce i nadawali o wydarzeniach dnia. Nie docierało jak mama mówiła że jest zmęczona i chce się położyć, a ja mam następnego dnia ważny egzamin i muszę się pouczyć w spokoju. Jak kiedyś z całkowitym spokojem poprosiła żeby już poszli, to się kuzyn roześmiał rubasznie i powiedział że jeszcze młoda godzina i dalej siedzieli. Nic do faceta nie docierało, chociaż już ta jego żona co chwilę mówiła, to my już się zbieramy i tak się zbierali kolejną godzinę. Po paru miesiącach takiej mordęgi mama powiedziała koniec i nie wpuszczałyśmy ich więcej do domu, udawałyśmy że nas nie ma a oni potrafili 2-3 godziny siedzieć w samochodzie pod blokiem i co jakiś czas maltretować domofon. W końcu się obrazili bo przecież zaoferowali nam swoją pomoc w trudnych chwilach a my tu jakieś fochy stroimy. No cóż, nie prosiłyśmy o żadną pomoc, a już na pewno nie taką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×