Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Problemy w pracy. Musze sie wyzalic

Polecane posty

Gość gość

Mieszkam za granica, tutaj tez skonczylam kierunek humanistyczny, ale niestety mam problemy ze znalezieniem pracy. Mieszkam w malym miescie i lepsze oferty sa w wiekszych miastach, a ja na razie nie moge sobie pozwolic ze wzgl. finansowych na przeprowadzke. Dlatego znalazlam sobie prace w instytucji, ktora zajmuje sie przelewami fiansowymi. Nie chce podawac nazwy firmy, ale kazdy kto dostawal /przelewal pieniadze pewnie wie o jaka firme chodzi. Pracuje jako kasjerka i do moich obowiazku nalezy miedzy innymi wymiana obcej waluty i przekazy finansowe. Od poczatku chcialam na pol etatu, bo za caly placa tak zle (ponizej przecietnej), ze bardziej oplaca mi sie praca na pol etatu i dorabianie tlumaczeniami. Ale niestety pojawily sie problemy i nie za bardzo wiem jak mam reagowac. Nie zgadzam sie z moja przelozona (z europy wschodniej), ktora stale sie przyczepia. Moglaby zabijac wzrokiem, staram sie zachowac zimna krew i wykonywac moje obowiazki,ale czasami mam juz dosyc. Za nadgodziny nie chca placic, ale za kazdym razem mam zostawac dluzej (20, 30, 40 minut), bo przeciez sa klienci i nie mozna ich zostawic! Dzisiaj tez byla taka sytuacja. Rozliczenie kasy trwa maksymalnie 5-10 minut, ale ta baba robi wszystko, zebym zostala jak najdluzej. Przyszla klientka i gadala sobie z nia po rusku, pogaduszki, plotki itp. Stoje jak glupia obok, postawilam przy kasie szyld, ze kasa zamknieta i mowie do niej "Sluchaj jest 14:30 (koniec pracy mialam miec o 14) czy moglabys policzyc kase? A ona na to: Czy nie widzisz, ze jestem zajeta? Tak jest za kazdym razem, a jak powiedzialam jej, ze chetnie zostane dluzej, ale chce miec placone za nadgodziny to ona na to, ze za nadgodziny mi nie zaplaca, ale moge sobie pozniej wziasc urlop. A ja nie chce urlopu (ktorego i tak i tak nie dostane) bo ciagle jest ******* potrzebuja ludzi. Nie ma zero przerwy, czasami przez 5 godzin nawet nie mam czasu zeby cos zjesc, albo wypic. W sobote jak jestem sama 8 godzin to tez tak jest. A jak sie poskarzylam to ona na to, ze ona pracuje po 10 i nie potrzebuje przerwy :(Do tego mecza mnie klienci, ktorzy czesto sa hamscy i nieprzyjemni. Nie znaja zadnego obcego jezyka, same zrozumienie ich graniczy niemalze z cudem. Jestem z natury spokojna i zawsze zyczliwie nastawiona do ludzi, ale nie dam siebie stale obrazac. A ona na to, ze klient jest naszym panem i mam siedziec cicho i dawac soba pomiatac etc. Bo to moja praca :( Ludzie, czuje sie czesto jak zwykly niewolnik. Ona moze sie mylic, mi nic nie wolno, ja mam byc robotem na kazde jej wezwanie :( Co chwile dzwoni do glownego menagera i zdaje mu ze wszystkiego relacje. Jak by mogla to za te pare centow weszlaby mu w du.e. Kontrola jak cholera, jak usiade nie tak, spojrze nie tak to dostaje upomnienie. Dlatego zastanawiam sie czy moze mam za duze wymagania, ze to normalne zachowanie szefowej, czy moze to juz graniczy z praca niewolnicza. Sorry za dlugi post, ale musialam sie wyzalic :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
takie.k.....wskie czasy mamy :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×