Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czemu chciałabym żyć wreszcie na swoim

Polecane posty

Gość gość

Do tej pory mieszkałam najpierw z rodzicami, potem ze współlokatorami w wynajętych mieszkaniach. Teraz mam serdecznie dość, nie mogę się doczekać żeby kupić coś swojego i tam zamieszkać. Czemu? Mam dość bałaganu, miliona rzeczy poniewierających się wszędzie. Chciałabym żyć na swoim bo to dla mnie synonim wolności. Można pomalować ściany jak się chce, mieć meble takie jak się chce i rzeczy - tylko to co się chce. Jestem taką "umiarkowaną minimalistką" i chciałabym móc NIE POSIADAĆ miliona rzeczy, które teraz mam, bo "były jak się wprowadzałam", "mogą się przydać w następnym mieszkaniu", "głupio wyrzucać". I mam dość dubli, bo i ja i 2 współlokatorów mamy toster. Więc mamy 3, bo nikt nie wyrzuci - przecież później może się okazać że zamieszka w mieszkaniu bez tostera... Powiedzcie, że też tak macie? Czuję się tak zmęczona ilością rupieci z którymi żyję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rozumiem ciebie. Ja mam "swoje" duże mieszkanie, jednak jest to rodzinna kamienica. Byłam głupia, bo myślałam, że zrobię remont, wyposażę i będzie git. Niestety. Jestem rozczarowana swoją decyzją, dobija mnie świadomość, że moje zdanie w kwestii gospodarowania wspólnymi zasobami, mój spokój, komfort nikogo nie obchodzi, a rzekomo miało się wszystko uzgadniać wspólnie. Dzielę budynek z osobami niereformowalnymi, a jeszcze niedawno się łudziłam, że uda mi się na to przymknąć oko. Nie ma osobnych liczników, więc co z tego, że ja oszczędzam, skoro reszta ma to w duszy. Kiedyś człowiekowi się ulewa, zwłaszcza gdy widzi, że może być tylko gorzej. W przyszłym roku kupuję swoje mieszkanie, mniejsze, bo 40m góra, może w gorszej dzielnicy od obecnej, ale przynajmniej będę wiedzieć, że jak dbam o swoje rachunki, to na tym korzystam, a nie tracę, że jak chcę, by mi było ciepło, to jest, a nie "nie da się", że jak mi przeszkadzają, to obcy ludzie, a nie tzw. "bliscy", z którymi teoretycznie powinnam się dogadać. Mam dosyć zginania karku. I tez jestem minimalistką, moje obecne mieszkanie przypomina gościom cele zakonne, ale mnie to pasuje. Lubię przestrzeń, światło i skromne, proste umeblowanie bez dziwactw i zbytecznych bibelotów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzięki za odpowiedź, miałam nadzieję, że nie tylko mi dolega taki brak wolności. Co do rodziny, to wiesz - dobrze się wychodzi na zdjęciu. I powiem Wam, o ironio!, że dla mnie jako przedstawiciela "dorabiającej się" klasy średniej z niezbyt zamożnymi rodzicami synonimem wolności i sukcesu w życiu nie jest posiadanie tylko możliwość NIE POSIADANIA. Bo wychowałam się w warunkach, gdzie wszystko trzeba zostawiać bo "może się jeszcze przydać i co wtedy? Kupić nowe? Pieniądze wyrzucone w błoto..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też marzę o tym żeby wreszcie pójsć na swoje. Właściwie myślę o tym odkad 6 lat temu przyjechałam na studia do Wrocławia. Od 2 lat mam stałą pracę i jeszcze ze 2 latka i myślę wziąć kredyt. Bardzo bym chciała kupić na Zielonej Klecinie mieszkanie dwupokojowe. 3 pokoje póki co mi nie są potrzebne :) Osiedle świetnie wygląda na wizualizacjach.... mam nadzieję, że zdąże dozbierać wkład własny zanim wykupią wszystko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×