Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość anula260485

depresja czy ona będzie już zawsze ;(

Polecane posty

Gość anula260485

Mam ja od 3 lat chętnie popisze z kimś kto ma ten sam problem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
:( chyba tak,poprostu przyzwyczaj się do niej,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Leczysz sie ? Psychoterapia ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćanula2a
Tak biorę leki antydepresanty tylko chyba problem tkwi ze robie często przerwy i depresja powraca a wy też macie depresja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Psychoterapia jest bardzo pomocna i dobrze dobrane leki ot i co .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja sie nauczylam z nią zyc..i udawac. Wiele osób mnie mocno komplementuje uwazja ze wrecz promienieję...gdyby wiedzieli:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam, ale sie przyzwyczaiłam i nawet widzę plusy. Depresja nie pojawia się z reguły bez powodu, ona Cię przed czymś chroni: spełnianiem cudzych wymagań, przepracowaniem, nadmiernym stresem. Dlatego mnie już to tak nie przeszkadza, bardziej otoczeniu, ale to ich problem. Ja wypoczywam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dedlajn
Ja mam od 25 lat i jakoś żyję, ale ze wskazaniem na JAKOŚ, nie na, żyję. Terapia, jest lepiej, ale długie lata fatalnych nawyków, błędów i trudno wyjść na prostą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do goscia wyzej. Masz 100 %racje. Mam tez poczucie odpoczywania. Jakby mnie pewne sprawy nie dotyczyly, nie męczyły...to duzy plus

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dedlajn
Dlatego mnie już to tak nie przeszkadza, bardziej otoczeniu, ale to ich problem. Ja wypoczywam. Co do genezy, tak, depresja jest reakcją psychiki na coś, co nasz nadmiernie obciąża. Ale jeśli jeszcze jesteś w stanie, skutecznie odpocząć, to nie jest to depresja, może epizod depresyjny, albo obniżony nastrój. Ludzie z depresją nie potrafią odpocząć. Mogą być na dwumiesięcznym urlopie i tak, nie będą wypoczęci. Znam to z autopsji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odpoczywania? To chyba nie pracujecie bo nie musicie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja pracuję. odpoczynek bardziej mentalny. ciezko to wyjasnic. jakby urlop od stresu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dedlajn
Depresja skutkuje dezorganizacją życia, bo nie robimy tego, co powinniśmy dla własnego dobra. Nie rozwijamy się, nie odpoczywamy. Raczej nie macie depresji, być może jej początki. Czego wam nie życzę, bo to jest jak żyć w tunelu, który jest ciemny i brak siły by iść w którąkolwiek ze stron.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To chyba musisz lubic swoja prace i ludzi w niej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ma zdiagnozowaną depresję, miałam też lęk uogólniony i napadowy, więc to nie tak, że sobie wymyśliłam. Po prostu teraz jest już dużo lepiej niż kiedyś, co nie znaczy, że jestem całkiem zdrowa. Nadal są problemy z cyklem snu i czuwania, brak energii i unikanie kontaktu z ludźmi. Ale, jak mówię, staram się tym nie dołować, tylko korzystać. Przeszłam naprawdę długie leczenie i psychoterapię. Nie muszę być idealna, skoro mam takiego "towarzysza", to trudno - na szczęście mam tak poukładane życie, że nie odbija się to za bardzo ani na pracy, ani na bliskich. Dlatego mowię, że wypoczywam. Należy mi się po latach zarzynania się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
długo mam depresję. Najpierw było uczucie prenamentego zmeczenia, wycienczenia wręcz. Sen, wakacje nie pomagały. Sama depresja stała się zrodłem stresu, ze trzeba ją pokonac, wyleczyc, bo to zle bo to choroba. W pewnym momencie bylam juz tak zmeczona ze odpusciałam sobię walkę. Postanowilam pracowac i zyc na tyle niezbednego minimum zeby sie utrzymac, kontakty z ludzmi na tyle zeby nie odsuneli sie na dobre...i się okazało ze w sumie odpoczywam...bez przemeczania sie, bez presji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przez te lata dowiedziałam sie duzo o sobie..wiecej wartosciowych rzeczy niz jak byłam zdrowa i pędziłam przed siebie ..zapewne zbyt szybko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mamy inne doświadczenia. Ja i moja depresja to śmierć wszystkich moich marzeń. To śmierć za życia. W tym moim składnik nerwicowy jest bardzo silny. I w dużej mierze na skutek depresji, nerwicy, fobii społecznej, moje życie jest zdezorganizowane. Wyjaśnienia przyjmuję, teraz rozumiem, jest to spójne. Ja nigdy, nigdzie nie pędziłem, zazdroszczę ci, ja zawsze wlokłem się, lub stałem, a nie jestem osobą flegmatyczną. Dla mnie depresja to śmierć, niczego jej nie zawdzięczam, no chyba, że rozwój autoanalitycznego myślenia, to mój wielki życiowy sukces. Gdy nie masz wymarzonej, dobrej pracy, bo nie potrafiłaś/łeś zdobyć wykształcenia, bo depresja, bo brak sił, bo fobia. Gdy nie masz pracy jakiejkolwiek, lub masz bardzo złą, gdzie relacje z ludźmi są fatalne, to jak można wypoczywać, gdy widzi się, że życie się wali, bo nie stać cię na czynsz? Takie mniej więcej, bez szczegółów było i w znacznej mierze jest, moje życie. Porażka na całej linii. Tylko, że po terapii, już tak się tym nie przejmuję, mam do tego dystans, ale nadal nie mam punktu zaczepienia, bo stare nawyki, braki, procentują ujemnie, czyli, zaczynam prawie od zera, jakbym miał 19 lat, a mam 40. Miło, że są ludzie, którym depresja nie zdewastowała całego życia, nie naznaczyła go pasmem niepowodzeń, które, wiem to dzisiaj, sam sobie organizowałem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ha, wyszedł nam ciekawy wątek pt. co dobrego jest w depresji :) Czas dla siebie - to na pewno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gościu 00:06 - ja też mam 40 i też zaczynam od nowa, bo wiele starych rzeczy zawaliłam. Niemal wszystko. I niemal wszystko już odbudowałam. Tak że da się w każdym wieku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też nie mam czasu dla siebie. Dlaczego? Bo gdy go mam, to i tak nie należy on do mnie, tylko do depresji, nerwicy i fobii. Owszem, jest lepiej, dużo lepiej, ale nadal moja chęć do życia jest mizerna. Mam czas dla siebie i gdybym się nie kontrolował, to przespałbym pół dnia, drugie pół spędził na błahych rozrywkach, typu Kafe. Upływu czasu nie zauważam i nigdy nie zauważałem. Wychodzi na to, że jestem z gruntu zdemoralizowany. Zamiast robić coś co nawet lubię, robię cokolwiek, byle oderwać się od siebie, swoich pragnień, marzeń, bo... No bo, to jest ten cholerny brak wiary w siebie. Trudno mi powiedzieć o sobie, coś dobrego. Nie, żebym nie miał zalet, ale tak samemu sobie w twarz, bardzo trudno. Czas wolny, to spanie i oddawanie się temu, co sprawia, że zapominam, jak wszystko mnie boli. Teraz staram się stosować samokontrolę, bo gdybym tego nie robił, to tydzień minąłby mi, a ja nie zauważyłbym tego. Jakie ja mam z depresji, nerwicy korzyści? Prawdę mówiąc, aż się tym zbulwersowałem? Nawet kiedyś porzuciłem pracę, bo już nie byłem w stanie wytrzymać, ośmiu, dziewięciu godzin, chociaż wcale tam, tak bardzo źle nie było. Jestem, tym kim jestem, bo napiłem się jako dziecko smutku, goryczy i braku woli życia. Nie ma w tym niczego dobrego. Dobra jest tylko walka z tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I niemal wszystko już odbudowałam. Tak że da się w każdym wieku. Gratuluję i cieszę się :) Wiem, że się da, że jest to możliwe. Bez żadnego ale. Ale :D ja od kilku lat leczę się, dość intensywnie z sukcesami, ale te sukcesy nie przełożyły się na razie, na taką moją dynamikę życiową, abym wymiernie i skutecznie radził sobie z życiem. Jestem jak nastolatek, który uczy się żyć. Albo w czasie najbliższym przekroczę jakąś granicę w sobie, albo należy już raczej zwijać żagle. Wstaję rano i nie bardzo chcę mi się żyć. Kiedyś, było wielkie KOOORFA ZNOWU DZIEŃ! Także jest postęp :D To koooorfa znowu dzień, to trwało przez kilkanaście, może więcej lat. Teraz, już tylko muszę zmuszać się do realizacji planu, ale chęci, radości, w tym jest niewiele. I nie jest to pretensja, już nawet nie do samego siebie, bo zawsze byłem mistrzem w samooskarżaniu się. Po prostu taki jest kształt mojej depresji, jej skutków, taki jestem w tej chwili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
p.s. Ja nie mam za bardzo, czego odbudowywać :D bo nigdy niczego nie zbudowałem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co jest złego w przespaniu pół dnia? Ktoś nam wpoił, że należy być dynamicznym, działać, zdobywać dobra materialne, odnosić sukcesy, rozwijać się itp. Ale może to nie jest to, czego potrzebujesz Ty? Może to są cudze cele? Może próbowałeś budować coś, co Ci w rzeczywistości wcale nie odpowiadało? Może Twój organizm właśnie potrzebuje pospać? Nie warto czuć się winnym z powodu, że psychika domaga się tego, co jest jej niezbędne. A już na pewno nie dlatego, że ktoś inny uważa, że należy żyć inaczej. Sukces jest przereklamowany. To mówię ja, o której znajomi mogliby powiedzieć, że mi się w pupie poprzewracało od sukcesów i nie mam żadnego powodu do depresji. Tyle że większość tego, co w życiu robiłam, nie była dla mnie. Teraz mam depresję i świat musi się sam zająć swoimi problemami, bo ja już ich dźwigać nie zamierzam. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co jest złego w przespaniu pół dnia? x Nic pod warunkiem, że tak nie dzieje się każdego dnia, przez cały wolny czas, przez kawał życia. Ktoś nam wpoił, że należy być dynamicznym, działać, zdobywać dobra materialne, odnosić sukcesy, rozwijać się itp. x Nie jestem materialistą, który żyje nabywaniem i posiadaniem przedmiotów. Mam jakieś potrzeby, lubię mieć samochód i nim jeździć, ale nie muszę go wymieniać co 3 lata, mogę mieć stary, byle mi się podobał. Moje oczekiwania materialne nie są duże. Sukcesy, to ja chciałem jakieś tam odnosić od dziecka, bo mam w sobie pewną dynamikę. Nikt mi nie wmówił, że chcę coś osiągnąć, czymś się cieszyć. Ja zawsze siedziałem jakby okrakiem, pomiędzy blokadą moich naturalnych pragnień, a brakiem energii, woli, odwagi, by spróbować. Ktoś mi mówił, szczerze, że masz taki a taki talent, spróbuj. A ja? Uciekałem, żeby tego nie słyszeć. Żeby tkwić w sobie i nie żyć. x Ale może to nie jest to, czego potrzebujesz Ty? Może to są cudze cele? Może próbowałeś budować coś, co Ci w rzeczywistości wcale nie odpowiadało? Może Twój organizm właśnie potrzebuje pospać? Nie warto czuć się winnym z powodu, że psychika domaga się tego, co jest jej niezbędne. A już na pewno nie dlatego, że ktoś inny uważa, że należy żyć inaczej. x Ale ja nadal, pomimo terapii mógłbym spać całymi dniami :D Ja mógłbym nie widywać się z ludźmi przez całe miesiące, nie wychodzić i tak dalej, ale widzę, że to do niczego nie prowadzi i jest, co może wydać się dziwne, sprzeczne z moją naturą, która jakby uśpiona wymaga pewnej skali aktywności. Nie masz pojęcia o skali mojego spania :D Odwrócenia od życia. Nie znasz mnie, więc skąd? Niestety mój przypadek, to przypadek na pozór, gdybyś mnie po prostu poznała, gdzieś na ulicy, całkiem rokujący, wcale nie taki trudny, gdy w rzeczywistości skala moich zahamowań, trudności, braku energii, jest tak duża, tak ograniczająca mnie , że grozi spaniem pod mostem. Ja już nie mówię tutaj o jakimkolwiek sukcesie, ale o przeżyciu. I najśmieszniejsze w tym jest to, że mam w głowie bardzo dużo, bo dużo czytałem, mam zainteresowania, mam swoje zdanie, ale nie mam umiejętności, by to przekuć w jakiś tam swój kawałek świata. Taki to mój problem. x Sukces jest przereklamowany. To mówię ja, o której znajomi mogliby powiedzieć, że mi się w pupie poprzewracało od sukcesów i nie mam żadnego powodu do depresji. Tyle że większość tego, co w życiu robiłam, nie była dla mnie. Teraz mam depresję i świat musi się sam zająć swoimi problemami, bo ja już ich dźwigać nie zamierzam. x I nawet nie wiesz, jak wiele masz, pomimo że, trafiłaś na pewien istotny feler w swoim życiu. Czego ja nie kwestionuję, bo mam na tyle wyobraźni, aby zrozumieć, wiedzieć, że sukces jak sama mówisz, to nie jest ani szczęście, ani równowaga, ani spełnienie. Ale jak napisałem nie wiesz, co posiadasz, jaki skarb, czyli siebie, która coś osiągnęła. Ja, gdyby nie pomoc bliskich, zdechłbym. Po prostu skończyłbym ze sobą. Nie miałem siły ani już pracować (a nie jestem jakimś typem, który całe życie nic nie robił, pracowałem! szukałem pracy, starałem się na miarę moich skromnych możliwości). x I jeszcze jedno. Chciałabyś takiego mężczyznę, który nie potrafi zarobić na siebie, bo śpi całymi dniami? :D Owszem nawet posprząta co jakiś czas, poleci o każdej porze zrobić zakupy, stanie na wysokości zadania, gdy będziesz chora, gdy będziesz w pilnej potrzebie, naprawi to i owo, pogada i zrozumie, ale tak się tym zmęczy, że pójdzie spać. No co? Chciałabyś? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak by Ci to powiedzieć - mam prawie dokładnie takiego :) Właśnie chrapie obok. Zarabiał do niedawna tyle co na przeżycie od biedy, teraz jest chyba lepiej (jak inwestycje się udadzą), cała reszta się zgadza, a nawet jest gorzej w kwestii naprawiania rzeczy, bo generalnie nie umie :D To, co wymieniłeś, jest dla mnie więcej warte niż kasa. On mi tworzy bezstresowe warunki do życia, bo kasę zarabiam sama wystarczającą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
:D no to mnie rozbawiłaś, w sensie pozytywnym, sympatycznym. Tylko, że jest jeszcze jeden problem. Nie trafiłem na taką kobietę, raczej na kobiety z wymaganiami, może nie tak wielkimi, ale dla mnie to były już himalaje. I drugi problem, że ja nie bardzo jestem z siebie zadowolony, taki jaki jestem. Ja nie jestem, bliscy też nie bardzo, bo tak się żyć nie da. Kobiety też nie były. To jest konflikt wewnętrzny, bardzo splątany. Wiesz, nie będę tu pisał historii swojego życia, ale prawdopodobnie, gdyby w moim życiu, nie nastąpiły pewne traumatyczne wydarzenia, to byłbym spójny, żyłbym w pewnej zgodzie ze sobą, pomiędzy trochę spaniem i zlewaniem i trochę stawaniem na wysokości zadania, gdy tego naprawdę chciałbym. Powiem ci jeszcze, że może najgorsza ze wszystkiego była fobia społeczna. Ona mnie wyautowała z życia w stopniu maksymalnym, już od liceum, nawet wcześniej. Jesteś bardzo miłą i myślącą kobietą :) Masz chyba wiele empatii i zrozumienia, ale takich osób, jak ty jest niewiele. Wzruszyłem się nawet, możesz mi nie wierzyć, ale po tym wszystkim co usłyszałem, co nie zostało dopowiedziane, ale zawisło, od mojej kobiety, to jest mi przykro. No cóż, nie spełniam jej oczekiwań. Nie spełniam swoich, ale przynajmniej nie czuję już presji, że mam być taki, czy siaki. Dziękuję CI za rozmowę :) Chyba mi pomogłaś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×