Nie mam już sił...

Mam 17 lat. Zaczęłam miesiączkować w wieku 13 lat i już odkąd pamiętam miesiączkowanie kojarzy mi się z niewyobrażalnym bólem...Na 4 dni praktycznie się wyłączam i przestaje funkcjonować. Zwykłe leki przeciwbólowe w ogóle nie pomagają i przeważnie kończy się na Ketonalu. Wszyscy mi mówią, że to normalne i że nie tylko ja mam z tym problem, ale ja uważam, że coś jest bardzo nie w porządku...Ból jest nie do wytrzymania i doprowadza mnie do płaczu. Mogłabym powiedzieć, że mam regularne miesiączki aż nagle spóźnia mi się najpierw tydzień a potem jej nie ma w ogóle, aby w końcu powrócić jak gdyby nigdy nic i potem wywinąć mi taki sam numer. Dodatkowo jakieś dwa lata temu zaczęłam mieć ogromne problemy z pęcherzem. Pogorszyło się do tego stopnia, że zapalenie pęcherza były dla mnie przykrą rutyną i pojawiały się średnio dwa razy w miesiącu... Mocz był koloru wręcz bordowego lub nawet brązowego do raz tego pojawiły się małe ilości białka. Leżałam tydzień na oddziale nefrologicznym ale powiedzieli że z ich strony nie widać żadnego problemu i odesłali mnie w takim samym stanie. Prosiłam mamę żeby wmówiła mnie do swojego ginekologa ale ona powiedziała tylko że z nim rozmawiała i powiedział że nic nie da się z tym zrobić i jedyne co mi może zaproponować to tabletki antykoncepcyjne. Pomóżcie bo już nie wiem co mam ze sobą zrobić... Nie wiem czy tak po prostu ma być i że faktycznie wszyscy tak mają czy jest ze mną coś nie tak. Nie chcę już na ten temat rozmawiać z mamą bo ona i tak ma mnie za symulantkę i hipochondryczkę.