Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Jestem zwykłą ćpunką. Nie widzę wyjścia, nie ma ratunku

Polecane posty

Gość gość

Z góry zaznaczę, że nie oczekuję od Was wybawienia, czy też wspaniałej rady, która rozwiąże wszystkie problemy. Potrzebuję po prostu gdzieś, anonimowo, wyrzucić wszystko z siebie. Biorę narkotyki od kwietnia 2013 r. Najpierw sporadycznie mefedron, później ciągi amfetaminowe (nie potrzebowałam, nie byłam w nałogu, po prostu tak ładnie po tym chudłam...). Skończył mi się dostęp do amfetaminy, miałam przerwę ok. dwóch miesięcy od wszystkiego, aż do minionych wakacji. Zaczęłam przyjaźnić się z dawną znajomą, która brała już w liceum (obecnie jestem na drugim roku studiów). Zaczęłam brać z nią. Coraz częściej, co weekend. Skończyły się wakacje, nadeszła jesień, potem zima, a my dalej, w każdy weekend. Na początku stycznia 2015, jej rodzice, którzy widzieli problem, zaproponowali jej ośrodek prywatny. Ona na początku zarzekała się im, że nie bierze, że zwariowali, jednak oni ciągle przystawali przy swoim i bezstresowo, delikatnie, nasuwali jej pomysł tego ośrodka. W końcu przyszła do nich, powiedziała, że bierze, że chce sie leczyć. Dwa dni później (ok. 20 dni temu), pojechała do ośrodka pod miasto. Rodzice zapłacili 16 tysiecy na 2 miesiące (Boże, jak ja jej zazdroszcze takiego wsparcia). Odkąd ona wyjechała, ja biorę codziennie, lub co drugi dzień. Kupuję sama, siadam przed komputerem i ćpam. Zapisałam się na terapię. Byłam dopiero na wywiadzie u terapeuty i psychiatry, stwierdzono u mnie uzaleznienie mieszane. Jak jadę na terapię, czuję w sobie taką ogromną siłę, że rzucę to. Myślę sobię, że to nic wielkiego, że wystarczy przestać. Jednak chwilę później już mam głód. Taki głód, że nawet jak nie mam na to kasy, to zawsze tą kasę w jakiś sposób zdobywam (czy to pożyczę, czy coś sprzedam). Studiuję finanse z dobrymi stopniami, mam dobrą pracę w banku, wiele marzeń i perspektyw. Terapeuta powiedział mi, że zasługuję na dobre życie, że mam głowę na karku i mimo, że wyglądam schludnie, elegancko i pięknie, to w środku spadłam gdzieś na dno. Od ostatniej wizyty u psychiatry, miałam zachować abstynencje, by można było podać mi leki, które pomogą mi utrzymać czystość od narko. Jednak nie umiem. Kupuję codziennie. W pracy jestem nacpana, jednak perfekcyjnie to maskuję. Za każdym razem, obiecuję sobię, że to ostatni raz. Jednak ta obietnica brzmi dla mnie samej tak, jakbym perfidnie śmiała się w twarz samej sobie. Czuję się bezsilna. Terapia jest zbyt rzadko (raz w tygodniu), o zamkniętej placówce nie ma mowy. Po pierwsze nie stać mnie na dobry ośrodek, a nawet jeśli znalazłabym coś refundowanego przez nfz, nie uda mi się ukryć tego przez mamą, z którą mieszkam. Która nie ma pojęcia o tym co się dzieje. Jestem dla niej przykładną córką, którą miałaby za śmiecia i wyrzuciła z domu, na wieść o narkotykach. Moi drodzy, piszę do Was, bo nie wiem do kogo zwrócić się po ratunek. Czuję, że jak nie przystopuję, to długo nie pociągnę. Ale to trudniejsze niz cokolwiek innego. Odkąd zapisałam się na leczenie i uświadomiłam sobie o mojej chorobie, jest mi jeszcze trudniej się powstrzymać. Pokazałam samej sobie, czarno na bałym, że to nie jest zabawa, że nie robisz tego dla rozrywki na imprezach, Ty po prostu musisz! Potrzebujesz tego tak, jak zdrowy czlowiek potrzebuje powietrza. To prawda, mam głowę na karku, idę przed siebię, nie staczam się całą sobą jak stereotypowy cpun. Idę, lecz psychicznie czuje sie coraz gorzej. Leki które mam dostać to antydepresanty, dzieki ktorym mam czuć się szczęśliwa w czasie wczesnej abstynencji. Potem czeka mnie kurs zapobiegania nawrotom i kurs asertywności. Ale do tego taka dluga droga... Co jeśli nie dotrwam, albo spadnę do tego czasu? Wstyd mi przed sama soba, ze moglam dopuscic sie do takiego stanu. Przykro mi, że zawodzę moją mamę. Wstyd mi przed Bogiem, że łamię każą powiedzianą w kościele obietnicę. Jeśli przeczytaliście całość- dziękuję. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak ci wstyd, to już rozgrzeszona się czujesz? P********i ćpuni, niszczą wszystko, swoich najbliższych, rodziców, partnerów, dzieci. Ale ona się k***a nie stacza i jest jej wstyd, klękajcie narody.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz rację, jeszcze chwila i zniszczę siebie i bliskich. Zmarnuję szansę na życie i szczęście. Boże, ile bym dała, żeby cofnąć czas i nigdy w życiu tego nie próbować pierwszy raz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozyczkarozaliaroza
Potrzebujesz wsparcia i zrozumienia... Najlepiej zrobiłby dla ciebie osrodek w ktorym terapia trwa 24h/dobe. Przemyśl to. Pamietaj ze lepiej zaczac intensywne leczenie wczesniej, niz za pozno... Wszystkiego dobrego!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×