Anon1234 0 Napisano Luty 11, 2015 Witam, Tak, wiem, że jest to strona stworzona z myślą (głównie) o kobietach, nie widzę jednak większych przeszkód ku temu, byśmy my - faceci - też mogli się tutaj (od czasu do czasu) udzielać. Mam nadzieję, że Wasze odpowiedzi rozwieją moje wątpliwości co do tematu, który chcę pokrótce przedstawić poniżej i pozwolą mi na podjęcie właściwych kroków w dalszym postępowaniu. Przejdę zatem do rzeczy: Kilka miesięcy temu, będąc już na I. roku studiów, poznałem pewną dziewczynę. Nie od razu zwróciłem na nią uwagę; z początku to ona bardziej zabiegała o moje towarzystwo aniżeli odwrotnie. Dodam, iż wówczas na dniach dowiedziałem się, że od ponad roku ma chłopaka (wspominały o tym jej koleżanki). Później - tak naprawdę sam nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy dokładnie i z czego to wynikło - zaczęliśmy ze sobą przebywać coraz częściej. I nie mówię tutaj o jakichś spotkaniach w gronie wspólnych znajomych z uczelni (na zajęciach, w przerwach między nimi, itd.), ale o rozmowach sam na sam, wypadach na miasto po wykładach, itp. Szczerze mówiąc, nie miałem wobec niej jakichkolwiek poważniejszych planów - traktowałem ją po prostu jak dobrą koleżankę. Jej zachowanie także świadczyło o tym, że czuje do mnie dużą sympatię, lubi ze mną spędzać czas, rozmawiać, śmiać się i dowcipkować. Z czasem jednak nasza relacja zyskała bardziej znaczący wymiar; zaczęło pomalutku "iskrzyć" - zalotne spojrzenia, kontakt fizyczny poprzez przytulanie, zabawy z włosami, itp.. To ona raczej wychodziła z taką inicjatywą, ja natomiast nieśmiało odwzajemniałem jej zachowania. I o ile na początku znajomości gadaliśmy głównie o tematach aktualnie dotyczących życia studenckiego, o tyle po pewnym czasie ona zaczęła opowiadać mi niemal o wszystkim, co dotyczy jej życia osobistego (wspomnienia dzieciństwa, szkolne niepokoje i troski, zmienne odczucia i nastroje, napomykała nawet o dość "nieciekawych" relacjach ze swoim byłym chłopakiem). Mój stosunek do niej też się zmienił (głównie za sprawą zaufania, jakim mnie obdarzyła), choć nie o całe sto osiemdziesiąt stopni - chciałem po prostu nadal być dla niej miły, okazywać wsparcie, gdy tego potrzebuje, sprawiać, by była szczęśliwa i otaczać opieką, aby czuła się przy mnie bezpieczna. Podświadomie być kimś więcej, niż tylko "kolegą". Tak jest zresztą do dnia dzisiejszego. Chcę jednak zachowywać się fair w stosunku do niej i do samego siebie, zważywszy na fakt, że przecież ma kogoś. Ona zresztą w swoich zachowaniach jest trochę powściągliwa, widać, że też nie wie do końca, co o tym wszystkim myśleć - i ja to rozumiem. Sam czuję się nie do końca komfortowo w tej sytuacji. Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Co mam robić, żeby tego - za przeproszeniem - nie spieprzyć? Będę wdzięczny za odpowiedź. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach