Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Muszę to z siebie wszystko wyrzucić :)

Polecane posty

Gość gość

Czytajcie, ku pokrzepiekniu! ;) Wchodzę na to forum raz na jakiś czas i widzę tyle smutnych albo zwyczajnie durnych tematów. Że ten zdradził, tamten uderzył, że nieczuły, że niemiły, że że że. I, słowo, sama kilka takich założyłam. Ale też kiedy rozstałam się z mężczyzną, którego bardzo kochałam, a było to dwa lata temu, to myślałam, że zostanę już sama. Bo po pierwsze - naprawdę go kochałam. Po drugie - bo samej mi dobrze. Bo lubię moich przyjaciół, ale i lubię swoje własne towarzystwo. Lubię oglądać seriale i jeść w łóżku pomarańcze, lubię malować na białej kanapie paznokcie i nikt nie krzyczy na mnie, że rozleję lakier, który stawiam na oparciu. Lubię wejść do wanny i siedzieć w niej 1,5h, aż moje palce są pomarszczone jak suszone morele. Lubię pić kawę i palić papierosa nie wychodząc z wyra, a później stawiam kubek i popielniczkę na podłodze i nikomu to nie przeszkadza. I nikt w to nie wejdzie. Nie lubię zmywać. Nie lubię iść na c*****e kompromisy, bo chcę być do czegoś przekonana z głębi siebie, a nie przekonana przez kogoś, dla jego satysfakcji, jeśli już to robię. Lubię sama podróżować, ogólnie pobyć czasem sama, poczytać książkę też lubię, albo gazetę. I wreszcie: lubię moją pracę i siedzę w niej tak dużo, lubię wyjść na babską kolację, albo na gorzkie piwo i przepić z dwie stówy. I nikt mnie z tego nie rozlicza. A pół roku temu, kiedy tak przepijałam pierwszą stówę, poznałam mężczyznę. Znajomy znajomych. Przegadaliśmy pół nocy, nie mogłam przestać go słuchać. I przez te pół roku on się pojawiał z większą i większą częstotliwością, a to na jakimś koncercie, a to na domówce, a to na otwarciu restauracji znajomych. A później zaprosił mnie do siebie na whisky, i przyznaję się - piliśmy je z colą, posypcie mi głowę popiołem, ale jak można pić to bez czegoś, co zagłuszy smak drewna i spirytu - bo tym mi to właśnie smakuje? I później zasnęliśmy zwyczajnie, przytuleni i to było tak miłe i niewinne. A przecież ja jestem cyniczką, co to się dopatruje seksizmu, oszustwa, interesowności czy podstępu w każdej niemal relacji. I wiedziałam od pierwszego spotkania, że go kocham. Nie wiem - czy to w ogóle możliwe? Taka bzdurka z filmu z Sandrą Bullock, czy inną Julią Roberts? Ale nie zamierzałam naciskać, czy inicjować. Bo naprawdę świetnie mi było samej. Pomyślałam, że dobrze nam w swoim towarzystwie i jeśli coś ma z tego być, to rozwinie się naturalnie, z koleżeństwa, a później przyjaźni. Po prostu będąc obok siebie. I kochałam na niego patrzeć. Był spokojny, inteligentny, dobry, mądry i przystojny. I wiecie co? Po tamtym wieczorze, w czasie którego przecież do nieczego nie doszło, powiedział, że mnie kocha. Że chce ze mną być, że nie wyobraża sobie beze mnie życia. Od trzech tygodni jesteśmy razem. Ja po prostu wariuję ze szczęścia. Czuję się, jakbym zdobyła całe możliwe do zdobycia radości, kosztowności i złoto. To nawet nie tak, że się zakochałam. No pewnie, że się zakochałam, ale ponad to - ja go też kocham. Dojrzałą miłością, rozumiejącą, że on jest dla mnie najzwyczajniej w świecie odpowiedni. Że jest partnerem, jakiego zawsze chciałam. O jakim zawsze myślałam "NAPRAWDĘ wysokie wymagania". Myślę, że już z nim będę. Że weźmiemy ślub, urządzimy wspólnie mieszkanie, będziemy razem podróżować, a może czasem osobno, jeśli tak będziemy mieli ochotę. On niczym mnie nie drażni, nic mi w nim nie przeszkadza. I widzę, że ja też go niczym nie wkurzam, że po prostu dobrze się przy mnie czuje. Że nie chce, żebym od niego wychodziła, ani też on nie chce ode mnie wyjść. Mogę z nim godzinami leżeć i rozmawiać, możemy przeańczyć pół nocy, albo po prostu włóczyć się po mieście. Możemy grać na gitarze i śpiewać. Możemy razem robić pranie, albo zmywać brudne gary. Ja mogę siekać pieruszkę, a on obierać czosnek i jak mijamy się w kuchni, to każde wie w którą stronę się przesunąć, żeby na siebie nie wpaść. Po prostu razem "działamy". Ten związek "działa". Czy Wy znacie w ogóle kogoś, w kim nic Wam nie przeszkadza? Kto jest po prostu czystą formą ludzkiego piękna? Mam ochotę wyć ze szczęścia. Udało mi się. Jestem szczęśliwa. Pełna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cold_showerr
Przejdzie... uwierz mi :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co przejdzie, to, że czuję się przy nim szczęśliwa, spokojna i bezpieczna? Ja już byłam w związku trwającym sześć lat, znam te etapy. Nie jestem roztrzęsioną neurotycznie zakochaną nastolatką ;) Ale też widzę, że tu jest z czego budować, podczas gdy nic nie mam ochoty wyburzać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no i musiałaś się pochwalić:) Istnieje możliwość, że ten aspekt twojego manifestowania radości przyczyni się do rozpadu związku;) wydajesz się w miarę inteligentna więc mam nadzieje, że masz również wyobraźnie aby to sobie zwizualizować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zaczniesz go idealizować na babskich rautach, facet stanie się częścią twojego imagu, trofeum świadczące o twoim sukcesie z czasem przerodzi się to w instrumentalne traktowanie. Uzależnisz się od podziwu swoich zapewne dozgonnych przyjaciółek (co zresztą popsuje relacje między wami) a wtedy jedna czy dwie sprawy w zachowaniu twojego ideału zburzą całe poczucie twojej wartości i zaczniesz miez do niego pretensje. On też wyczuje, że wywierasz na niego presje i traktujesz jako ozdobę i zacznie walczyć o swoją niezależność:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no ale powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mimo, że absolutnie "rzygam tęczą" ( ;) ) BARDZO staram się w ogóle o nim nie mówić, oczywiście, że jestem pytana, ale ograniczam się, jak tylko mogę, po pierwsze dlatego, że właśnie nie chcę traktować go jak trofeum, bo to żywy człowiek, po drugie jednak - i chyba ważniejsze - to nie ma nic bardziej nudnego, niż zakochany człowiek. Moje koleżanki nie muszą słuchać jaki to jest wspaniały, wiedzą tylko, że mi dobrze i że jestem przeszczęśliwa. Dlatego przyszłam się tą tęczą wyrzygać tutaj, no kurde, gdzieś muszę :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie lepiej było mu zrobić lodzika z połykiem?;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jeszcze jedno. Jak pije whisky i nie daj boże pali cygara z kolegami to mozesz być pewna, że cie zdradzi:) Nie pytaj skąd wiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Swoją drogą bardzo rozsądny komentarz zwracający uwagę na coś, o czym się zwykle nie myśli, i chociaż mężczyzna nie jest dla mnie częścią mojego imagu, to fajnie, że ktoś przed czymś takim przestrzega, zamiast głupiego "zakochałaś się, minie" - dzięki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie ma za co. ile masz lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie pali cygar, a whisky pije z colą, czy to mnie ochroni przed zdradą? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak pracuje w banku i ma duże libdo to nie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
26 lat. Luz, ja też mam duże libido :D i nie - nie pracuje w banku ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak pije to będzie pił coraz więcej, a może już jest alkoholikiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a on w jakim jest wieku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to o alkoholiku to inny gosc:) tzn inny niż ja ale tekst całkowicie normalny jak na tutejsze standardy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Faktycznie lepiej nigdzie ta tecza nie rzygac :) ale powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Haha, no dajże spokój, nie jest alkoholikiem, nie "puści się z młodszą", w ogóle się nie puści, bo nie umie kłamać i ma tego świadomość. Zanim się jeszcze z nim związałam, bardzo dużo rozmawialiśmy, w tym o naszym podejściu do zdrady i oboje uważamy, że ludzie mają pełne prawo się rozstać, jeśli nie udaje się czegoś naprawić, ale robi się to "za porozumieniem stron", zamiast trwać w czymś, co nie działa, mając kochankę/kochanka dla zabicia goryczy na boku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No coz... Z szczesliwie zakochanymi osoby zakochane zrownane z ziemia nie znajda porozumienia. Ale powodzenia ;) Cuda sie zdarzaja! Alleluya

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
...i do przodu! ;) Dzięki. I dobranoc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to zrównane z ziemią to było odnośnie moich postów czy pokrótce przedstawiłaś swoje osiągnięcia ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zwróciłem tylko uwagę na aspekt tej sprawy a szczęśliwie zakochani dosyć często się rozwodzą w ciągu kilku lat Natomiast wysnuwanie z tego wniosku, że ktoś mający świadomosć tych danych jest zrównany z ziemią to typowe zachowanie kafeteryjnych troli, które to raczyłaś mi przypisac tepa peeezdo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dobranoc i c****j ci dooope

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pokrotce swoje :) coz... Przez chwile bylam blisko nieba :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam dosyć tej zabawy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×