Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość lukkkkrecccja

wymuszanie częstowania?

Polecane posty

Gość lukkkkrecccja

Moja siostrzenica chodzi do podstawówki. Siostra stara się codziennie dawać jej do szkoły coś słodkiego, czekoladkę kinder, lizaka. Jednak ostatnio mała się przyznała, że czasami ona daje słodycze koleżance, przy czym to nie jest na zasadzie "ja nie mam ochoty, może ty chcesz?", ale pod wpływem przymawiania się i naciskania ze strony tej drugiej dziewczynki. Rozumiem, jak dzieciaki się wymieniają, ty masz batona, ja gumy, może się wymienimy? Ale tak, bo ona CHCE i masz mi dać?! Koleżanka jest na tyle bezczelna, że grzebie w pudełkach śniadaniowych innych dzieci w poszukiwaniu słodyczy. Siostrzenica czasami bierze do szkoły np. parę lizaków, żeby poczęstować koleżanki. Ale jej rodzice nie są milionerami, żeby fundować cudzym dzieciom słodycze codziennie czy nawet 2-3 razy w tygodniu. Mówiłam siostrze, żeby porozmawiała z matką małej, bo moim zdaniem coś tu jest nie tak. Może rodzice nie pozwalają dziewczynce jeść słodyczy albo ma do nich bardzo ograniczony dostęp, a braki nadrabia sobie w szkole? Z tego, co się orientuję, nie jest to rodzina biedna czy patologiczna, gdzie po prostu ludzi na takie rzeczy nie stać. Dziewczynka jest adoptowana, może w ten sposób sprawdza, na ile może sobie pozwolić (taka moja hipoteza)?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dobrze,ze jej zabiera,bo slodycze sa niezdrowe. Niech siostra daje jej jablko lub marchewke to tamta przestanie sępic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tasmanska
a już nie wiem na kogo te dzieci wyrastają. To co piszesz to jest bardzo częste zjawisko. Namolnosc, nachalność, brak respektowania sprzeciwu czyjegoś Mi się w pale nie miesci do czego te współczesne wychowanie doprowadzilo. Od zawsze uczy się dzieci ,ze wszystko jest tak jak one sobie zechcą, odmowy nie przyjmują, bo nie znają słowa nie i tez w szkole tacy despotyczni. Odmówisz to jeszcze ci przywali Moja nie chciała pożyczyć linijki pewnego koledze z klasy, bo wiele rzeczy poniszczył innym dzieciakom, to ją uderzy, bo jak ona śmiała wielce hrabiemu odmówić? przecież nikt mu nie odmawia, no ale cale szczęście moja wie co w takich sytuacjach robi i pogratulowałam jej reakcji Oczywiście wychowawczyni była zbulwersowana ze dziecko przemocą odpowiada na przemoc, lecz ja mam inny pogląd, worka bokserskiego z siebie robic nie będzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tasmanska
Po drugie twoja siostrzenica może wstrzmac się z braniem do szkoły łakoci, tym bardziej ze jest objadana . Niech w domu je , w szkole wytrzyma bez słodkiego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na początek może warto pakować te słodycze nie do pudełka śniadaniowego, ale np. do zamykanej kieszonki w plecaku? I naucz dziecko mówić: nie. Uprzejmie, ale stanowczo. I tłumaczyć dlaczego. Np. bardzo mi przykro, ale mama mi zabroniła. Optymalnie byłoby pogadać z rodzicami innych dzieci i ustalić wspólny front.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tasmanska
a po co codziennie dziecku cos słodkie w szkole? rozumiem od czasu do czasu jeśli nie ma problemów z jedzeniem ,ale codziennie to takie szkodliwe przyzwyczajanie do nałogi łakociowego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niech siostrzenica nie bierze słodyczy do szkoły. Niech wezmie jabłko, jakies owoce. To tmta nie bedzie sepic. A co do sępienia to pytań nie mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uczę w szkole podstawowej, na przerwie sniadaniowej dzieci biegiem pędzą do sklepiku szkolnego, z 2-3 chłopców ma pieniążki to kupują chipsy, a ta reszta krąży nad nimi jak sępy i wyjada większość z paczki. Wiem, ze to niezdrowe, ale dzieciaki, które sobie mają coś kupic w zasadzie tego nie zjadają, bo cała reszta częstuje się bez pytania. Druga sytuacja to mało popularne dziecko w klasie w ten sposób próbuje sobie zaskarbić czestowaniem przyjazn rowieśników.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W szkole mojej corki jest zabronione przynoszenie slodyczy do szkoly.moim zdaniem to swietny pomysl. Dziecko twojej siostry chyba wytrzyma kilka godzin bez slodyczy, w szkole nie ma mozliwosci po zjedzeniu np czekolady umyc zeby i tak dzieciak kilka goszin chodzi z tym cukrem miedzy i zębami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a po co jej te słodycze w szkole? no i może trochę empatii? to są małe dzieci, nie mają takiej samokontroli jak dorośli- ich rodzice mogą im nie pozwalać albo być biedni- więc muszą patrzeć na małych obżartuchów i się slinić, a nie oszukujmy się- wbrew bajkom matek z kafe, ze ich dzieciory wolą brokuła na parze od ptasiego mleczka, większość dzieci słodycze lubi.. ucz dzieciaka albo asertywności albo kultury- ze jednak nie wypada objadać się na oczach "głodnego", czyli albo się dzielę albo jem w domu jak nie mam ochoty nikogo obdarowywać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lukkkrecccja
Cóż, nawyki żywieniowe małej to osobny temat :( Jak dla mnie dawanie dziecku do szkoły słodyczy zamiast owoca/marchewki to paranoja (wytłumaczenie "bo ona nie lubi..." powala na kolana). Jednak tutaj chodzi głownie o sytuację z drugą dziewczynką. Teraz podbiera batonika z chlebaczka, za 2-3 lata wyjmie kasę z portfela koleżanki. Moim zdaniem siostra powinna czym prędzej porozmawiać z matką koleżanki, aby uciąć takie zachowanie, bo to niedopuszczalne. Swoją drogą - pamiętam, jak 20 lat temu mama dawała mi marchewkę do szkoły. Po tygodniu nosiłam już dwie marchewki - dla siebie i przyjaciółki. A i tak zawsze stała kolejka sępiących "daj gryza", "daj kawałek"! To były czasy, kiedy chipsy dopiero zaczynały być popularne, zaś kupowanie słodyczy w sklepiku szkolnym było trendem, rodzice zachłysnęli się świadomością, że dadzą dziecku 2 zł na drożdżówkę i mają szkolne śniadanie z głowy. A moje marchewki biły rekordy popularności :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Siostra stara się codziennie dawać jej do szkoły coś słodkiego, czekoladkę kinder, lizaka. x moim zdaniem to nie jest normalne, po szkole pewnie też słodycz. Coś niesamowitego ile dzieci dziś jedza cukru. w moich czasach do szkoły dostawało się kanapkę i jabłko. Niech sie lepiej twoja siostrunia zastanowi jakie nawyki przekazuje swojemu dziecku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja dostawalm kanapke z serem i kielbasa i nie bylo zadnego picia w szkole. sklepik byl ale nawet raz nie dostalam na gofra:( az sprzedalam ksiazke na koniec roku i wydalam wszystko na gofry i lody. rodzice byli zli ale nigdy nie dali mi na te lakocie. moim zdaniem powinno byc tak, ze raz powiedzmy na 2 tyg dziecko powinno dostac 5 zl na takiego gofra. a jak ludzi nie stac to w domu upiec i poczestowac dziecko i kolezanki dziecka. takie gofry to 2jajka mleko i maka. 5 zl za 20sztuk.grosze. nie dawalabym kinder jajka codziennie. porabalo was? potem taki na komunie dostaje laptopa a majac 12 lat nie ma prezentu w tesco na jego miare. wiem bo mam dzieci w rodzinie jak maja 5 lat dostaja kinder jajka, 8 laptopy i rodziny nie stac na prezent dla rozpieszczanego dziecka. kinder jajko? razna tydzien. w reeszte dni porządna bułka z ogórkiem i wędliną starczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja nosiłam 8 jabłek dla koleżanek z klasy, jedna mieszkała koło mnie pomagała mi rwać we wrześniu z naszego drzewa oczywiście nie z pachty :) chipsy byly sporadycznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Marchewkę Ci dawała do szkoły? Hahahahahahahaha już w to uwierzę, marchewkę to się podjadało w domu gdy mama robiła sorówkę, albo kroiła do zupy, to samo kaczan z kapusty. A do szkoły ja przynajmniej dostawałam jabłko, banana, albo mandarynki, pomarańczę, kanapki z zieleniną i herbatę w butelce albo termosie albo kompot:) Co do dziewczynki to fakt, że podbieranie z czyjegoś pudełka jest niegrzeczne, ale to sa dzieci i nie wiesz dokłądnie jakie mają relacje. JEsli to sa bliskie koleżanki to może grzebią w swoich rzeczach wzajemnie, nie mają tajemnic, a rzeczy traktują jak wspólne często tak jest. Jeśli jednak ta koleżanka podbiera innym bez pytania to nie wiem, może po prostu warto porozmawiać z nauczycielka zanim, pójdzie się do rodziców bo to delikatna sprawa. Niech nauczycielka zrobi ogólny wykłąd na temat dobrego wychowania żeby po prostu nikogo nie zawsztydzać. Albo niech poruszy ten temat ogólnie na wywiadówce? Często też jest tak że dzieci nie móią nam wszystkiego mówią co ktoś robi ale nie mówią o sobie dają obraz że ktoś coś robi, ale może one same w jakis sposób się do tego przyczyniają albo robią dokładnie to samo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lukkkrecccja
Oj, ludzie, ludzie... dziw, że jadłam marchewkę w szkole... normalnie szczęka spada, tak to świadczy o autorce ostatniego komentarza. Pomarańczę - życzę powodzenia przy obieraniu, to mandarynkę prędzej. Herbatę w termosie? No, tu już skarbie pojechałaś... A do tej mądrej inaczej trochę powyżej - wyraźnie napisałam CZEKOLADKĘ KINDER, a nie KINDER NIESPODZIANKĘ. Czekoladka to takie coś z dzieciakiem na opakowaniu, prezentów w tym nie ma... A kinder jajko to zupełnie inna sprawa, czytaj ze zrozumieniem. Też uważam, że dzieciak powinien sobie na słodkie zasłużyć, dawanie do szkoły słodyczy albo kasy na słodycze to przesada. Potem się dziwić, że dzieciaki obiadów na stołówce nie jedzą. Sama w sklepiku szkolnym nie kupowałam, bo mi na to kasy nie dawali, zresztą ceny zawrotne, a i nie lubiłam nigdy jak mi sępiło 10 osób nad malutką paczką chipsów "daj jednegooooo......." :P Mi się wydaje, że rodzice tej małej po prostu nie uznają karmienia słodyczami, może dziecko dostaje od wielkiego dzwonu - i stąd się bierze chore podejście dziecka, inni mają, a ja nie, to im zabiorę. A co do tych wszystkich zachwalających bułeczki z szyneczką - pamiętam po dziś dzień, jak moja koleżanka otwierała bułeczki, patrzyła, krzywiła się "znowu szynka", po czym pierdut kanapkę do kosza na śmieci. Ciekawe, czy jej mama, szkolna pani sprzątająca, kiedyś jedną z tych wyrzuconych bułek znalazła. Bułek, na które zarabiała ciężką pracą, myjąc kible po bandzie rozwydrzonych dzieciaków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×