Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość K120

Wiara w miłość i życie wbrew "naturze"...

Polecane posty

Gość K120

Wczoraj powiedziałem swojej dotychczasowej kobiecie że to jest koniec naszego związku. Doznała szoku, ataku paniki, było mi jej strasznie żal. Byliśmy od 3 lat razem, nasz związek zawsze był mieszanką silnych uczuć. Ona wiedziała od samego początku że jestem biseksualistą z nakierunkowaniem na mężczyzn. Te silne, być może toksyczne uczucia nigdy nie pozwalały nam od siebie odejść. I przysięgam wam, że nie zaznaliście nigdy tak silnej "reakcji chemicznej" pomiędzy dwojgiem ludzi co my. Kiedy wyobrażam sobie życie bez niej, również mnie dopada panika. Poza nią nie mam niczego, nikogo, żadnego oparcia, pustka i czarna dziura - Muszę zacząć budować życie od nowa, dodatkowo brzydzi mnie otoczka świata homo. Ona nawet wiedząc jaki jestem, była ze mną i nie chciała puścić, to zawsze ja pierwszy odchodziłem, najdłuższa przerwa miesiąc! I zaczynały się telefony, i w sumie nasze życie było tak puste bez siebie, a potem wielkie szczęście gdy godziliśmy i wracaliśmy do siebie. Zrobiłem to z rozsądku, bo przecież powinno się żyć w zgodzie ze swoją naturą... Wolałbym żeby nasze dzieci nie miały tatusia który robi skoki w bok. To jest moment w którym nasze życie może jeszcze potoczyć się zupełnie inaczej. Dodam że jestem osobą dosyć aktywną seksualnie, kiedyś ją zdradzałem, i wtedy zazwyczaj stwierdzałem że odchodzę bo widziałem jak bardzo nie ma to sensu. W naszym seksie nie było problemów, był tak częsty jak tego chcieliśmy i tak samo satysfakcjonujący. Czy w takim przypadku tak silna więź jest w stanie przełamać barierę orientacji seksualnej? Czy dało się pójść na jakieś ustępstwa, lub po prostu powstrzymywać się całe życie od popędu homo i kierunkować go tylko na moją kobietę? A może zacisnąć pięści, odejść i cierpieć aż przejdzie, a potem zacząć nowe życie w ciemno? Proszę o empatię, jest to naprawdę trudny moment w naszym życiu. Szczerze mówiąc chyba jeszcze do mnie nie doszło jak mógłbym nie mieć jej u boku :) Pozdrawiam, piszcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie wiem co powiedzieć... na pewno jesteś bi? czy ona jest jakimś cholernym wyjątkiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość K120
Właśnie cholera, może jest takim cholernym wyjątkiem... Po prostu skręca mnie że nagle przestanie istnieć w moim życiu, a z drugiej strony może to mieć poważne konsekwencje na przyszłość, jest to kuuuuurewsko trudne, nie życzę wam nigdy być w takiej sytuacji, myśleć trochę bo można wpaść jak śliwka w kompot, chyba że ktoś chce polubić kompot ze śliwek. Sprostowanie: Nie mamy jeszcze dzieci, jesteśmy młodzi - Ja mam 20 a ona 21 lat :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zona1988
Nie wiadomo komu bardziej współczuć. Nie wygląda to na zwierzenia 20latka. Gdybym byla na jej miejscu to bym cie rzucila przy pierwszej takiej rewelacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość K120
A jednak. Przecież to ja pierwszy powiedziałem jej że powinna ode mnie uciekać i zostawić mnie przy pierwszej okazji. Ona jest inna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
też myślałam że pisze jakiś 30 latek, jesteście bardzo młodzi, zostaw ją tak będzie lepiej, nie obraź się, nie mam nic do cb ale po co jej za przeproszeniem pedał?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zona1988
Inna bo jeszcze młoda ale z czasem pozna kogoś kim nie będzie musiała sie dzielić. Rozstanie w tym wieku to zawsze tragedia ale czas leczy rany. Okaz sie dojrzalszy i daj jej spokój.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×