Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nananananaNAN

Odrzucenie w szkole a wyrzucenie z pracy

Polecane posty

Gość nananananaNAN

Serię najdotkliwszych ciosów moja psychika otrzymała w gimnazjum. Na poziomie rozsądkowym wiem, że drastyczne odrzucenie w gronie rówieśniczym wynikało z tego, że byłam: 1.nierozmowna, 2.nudna (nie piłam, nie paliłam, nie wagarowałam), 3.nieogarnięta w kwestii obcowania z drugim człowiekiem (polecam książkę "Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi" Dale Carnegie). Jednym słowem - nie potrafiłam się socjalizować. Ale na poziomie emocjonalnym wciąż pokutuje u mnie błędne przekonanie, że zostałam odrzucona, ponieważ byłam/ jestem OBIEKTYWNIE GORSZA. I znów konflikt rozumu i serca: rozsądek podpowiada, że nie jestem gorsza - jestem przeciętna, mądra i nie szkaradna z wyglądu (wygląd przeciętniary). Zaś emocje mówią, że skoro zostałam odrzucona (więcej niż raz!!! ludzie zawsze woleli innych niż mnie. Byłam przeciwieństwem gwiazdy socjometrycznej, socjometryczną czarną dziurą hehhe) to znaczy, że muszę być gorsza. Od czasów gimnazjum minęło 10- 15 lat (jak ten czas leci!). Dziś jestem dorosłą kobietą i oto wstępuję w życie zawodowe. Ale piekielne życie [nie]towarzyskie sprzed lat ma swoje reperkusje. Meritum: Jeśli zespół u mnie w pracy ma 10 osób, a szef chce go wyszczuplić do 8., to znaczy, że trzeba zwolnić 2 osoby. Kogo zwolnią? MNIE! mnie mnie mnie mnie mnie. Bo to właśnie ja byłam zawsze "zwalniana" = "odrzucana". Zarówno w klasie jak i na obozie sportowym, jak i na obozie harcerskim, jak i na kolonii letniej. W każdej z grup inny zestaw ludzi, a jednak wszyscy konsekwentni w odrzucaniu własnie MNIE. Staram się mantrować, eksperymentować i jakoś z tego wyjść. Socjalizuję się, uczę się obsługi drugiego człowieka i nieźle mi idzie. Ale jednak zawsze pozostają w pamięci tamte koszmarne lata. Przeszło z 10 ich minęło, a dalej to we mnie tkwi... Chciałam tylko zarysować mój problem i poprosić o praktyczne wskazówki. Jeśli chodzi o wmówienie sobie, że nie jestem gorsza - odpada, ponieważ obiektywnie jestem przeciętna z wyglądu (niektórzy twierdzą że wręcz brzydka) więc nimbu wyjątkowej królewny sobie nie zbuduję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1906
Bo gimnazjum to najgorsze guano jakie mogli wymyślić w naszym szkolnictwie. Rozdzielają zżyte klasy (podstawowe) i umieszczają cię w jakiejś patologii dla przeciętniaków. Nie ty jedna, nie ostatnia przechodziłaś piekło szkolne, więc nie rób z siebie ofiary losu. Ja miałam 3 lata piekła za niewinność w gimie. Za to, że byłam normalna, ułożona, miałam i mam normalną rodzinę, ale nie potrafiłam się bronić. W podstawówce nikt mnie nie odtrącał. Odtrącać to pół biedy, ale maltretować psychicznie. Do tego samotność. Nie wiem jak to zrobiłam, że nic sobie nie zrobiłam wtedy, bo nie jedna osoba by pewnie w tym wieku próbowała ze sobą skończyć, albo rzuciła by się w nałóg. A miałam poważne problemy psychiczne i rozstrój, którymi jednak nie zadręczałam wtedy otoczenia. Później odje*ało mi na tle anoreksji, z której wyszłam sama. Pewnie sytuacja w szkole też się do tego przyczyniła. Gdybym wtedy była taka jak teraz... Do teraz pałam rządzą skatowania moich oprawców. To nie są miłe wspomnienia, ale trzeba iść dalej. Do czego ci ludzie są tobie potrzebni? Nie patrz na nich i idź przed siebie nawet po trupach. Pora uwierzyć w siebie i walczyć o swoje. To było X lat temu. Sama pracuję zespołowo na cały etat w firmie dosyć restrykcyjnej, w której musisz się wykazać i pokazać swoje zaangażowanie. Mogę napisać taki banał, że szef przecież zachowa osoby wartościowe i rokujące. Nie ma miejsca na słabe ogniwa. Nie ma "nie wiem, nie umiem, nie mogę". Dlatego zamiast się rozczulać zaangażuj się i pokaż od najlepszej strony, bo może sama wysyłasz sygnał, że nie chcesz. Takie rzeczy widać, serio. ALE już nie raz na własnej skórze doświadczyłam tego, że osoby olewające sobie pracę wychodzą lepiej od tych zaangażowanych. W mojej pracy są częste rotacje. Nie raz trzęsłam portkami, że teraz czas na mnie. Nawet po spięciu z przełożonym, który pozbywał się ludzi niewygodnych. Jakoś nie. Ja sama wiem, że jestem dobrym pracownikiem i wyrzucenie mnie i osób do mnie podobnych to strzał do własnej bramki. Trudno powiedzieć kogo wybierze szef, bo nie wiem co to za firma i co za typek. Może sobie cenić pracę, ale równie dobrze może woli blondynki z nogami do nieba. Nie uprzedzaj faktów i nie zwalniaj tempa. Pora dorosnąć i rozpocząć nowy rozdział i nie wchodzić w jakieś dywagacje psycho i socjologiczne i wierzyć w jakieś gwiazdy i dziury socjometryczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×