Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kkaa

depresja? zalamanie? pomocy! jak sobie poradzic?

Polecane posty

Gość kkaa

nie wiem po co to pisze. moze poprostu potrzebuje pogadac z kims. nigdy nie potrafilam sie komukolwiek zalic, nie przywyklam tez do proszena nikogo o pomoc bo zawsze udawalam twarda i to ja bylam ta osoba do ktorej ludzie zwracali sie o rady. nawet teraz kiedy jestem tak zalamana i "wypruta" psychicznie staram sie grac przed innymi ze wszystko jest ze mna normalnie bo nie chce widziec litosci w oczach innych. tylko ze od jakiegos czasu ogaarnianie wlasnej psychiki stalo sie na tyle trudne ze nawet udawanie jest juz prawie niemozliwe bo ile razy mozna udawac zapalenie spojowek zeby ukryc ze znowu plakalam. a placze tak czesto ze nawet przy ludziach z byle powodu potrafia puscic mi nerwy a juz nie mowiac o chwilach kiedy jestem sama. kiedys to juz mialam. kilka lat temu na studiach (nie skonczonych nawet bo jak wiekszosc decyzji ktore podejmowalam w zyciu okazaly sie pomylka - w tym jestem mistrzem - dokonywanie zlych wyborów) ale jakos powoli udalo mi sie z tego wyjsc nawet nie wiem jak ale chyba przez zmiane otoczenia i nowych ludzi. teraz jest trudniej. teoretycznie nie jestem sama ale w praktyce jestem samotna. przez moj strach w dzieleniu sie uczuciami chyba zaczynam dostawac jakiejs paranoi a mysli prawie nigdy nie bywaja w rzeczywistosci nawet odrobine pozytywne choc nadal podtrzymuje bliskich na duchu w ciezkich sytuacjach ze skutkiem pozytywnym ale ze soba nie potrafie sobie poradzic. o co tak naprawde chodzi? o wszystko.bojak siewali to na raz. to trwa dopiero kilka miesiecy a juz jest ze mna tak fatalnie to co bedzie potem... niby mam cudownego faceta zakochanego we mnie do szalenstwa ( z wzajemnoscia zreszta) ale co z tego? on ma swoje problemy i to sporo ktore odbijaja sie tez na mnie ale wspieram go na tyle na ile moge i daje rade. pewnie tez po czesci przez to nie mam serca powiedziec mu jak bardzo zle jest teraz ze mna. bo jest wrecz tragicznie. co chwile msle jak wygladalby swiat beze mnie i kto by sie przejalgdybym nagle zniknela. przed odebraniem sobie zycia powstrzymuje mnie ylko fakt ze panicznie boje sie smierci. pluje sobie w brode ze kilka miesiecy temu rzucilam znienawidzona i slaboplatna prace bo moj facet przekonal mnie ze jestem wartosciowa i stac mnie na wiecej. g****o prawda. nie jestem. jeszcze z poczatku w akcie manifestu wscieklosci ze mnie do tego zmusil wrecz olewalam wszystkie fajne oferty ktore pojawialy sie na rynku a potem jak miprzeszlo to przestaly sie pojawiac. zaczelam tracic zapal, motywacje i checi juz nie tylko do szukania ale i do zycia.zapuscilam sie totalnie, utylam, stracilam ochote na sex (momentami mam wrazenie ze sie zmuszam do tego dla niego)przestalam wychodzic z domu do ludzi a na zaproszenia roznego rodzaju ciaglemialam wymowki ktore w koncuzaczely sie konczyc wiec przestalamodbierac telefony az w koncu bliscy dotad mi ludzie sami zrezygnowali. ostatnio mialam uroziny to wylaczylam tel udajc ze sie zepsul na wypadek gdyby ktos ze znajomych zaproponowal spotkanie skladajac zyczenia. przez jakis czas stralam sie skupic na pracy partnera bo nawet dalo mito przezkilka dnie odczuc ze jestem do czegospotrzebna ale to tez szybko minelo jak tylko sie okazalo ze mimo moja pomoc wplywalana wszystko pozytywnie to jednak przeciez to nie moja branza wiec sluchanie moich rad stalo sie niepotrzebne. i znowu olalam wszystko.siebie, swoja prace, motywacjje do czegokolwiek bo przeciez i tak wszystko czego sie dotkne so spi...ze albo nie dokoncze. tylko leze, siedze czasem na necie spie i tyje. wygladam jak potwor i przestalam o siebie dbac. dzis przede mna kolejny straszny dzien. swieta i spotkania rodzinne i te moje sztucznie przyklejone usmiechy i te gory pytan co u mnie z ktorych nie bede umiala wybrnac bo juz mam to chyba gdzies i potem ta litosc w ich oczach i swietne rady co powinnam a co nie mimo iz nikt naprawde nie wie co we mnie siedzi. i jeszcze te klutnie z ukochanym... czasem jest swietnie a czasem glupie niporozumienie pzeradza sie w wojne w ktorej to ja zawsze jestem przegrana bo okazuje slabosc placzem. czasem glupie niepowodzenie w pracy odbija sie na jego nastroju a tym samym na mnie. juz nawet nie mam sily upominac sie o swoje i mowic co mi nie pasuje i przeszkadza tylko ze strachu ze i tak nie mam sily przebicia w takiej konwersacji wiec sila rzeczy godze sie na wszystko i na kazde traktowanie po czym trace do siebie reszte szacunku a wszystkodlatego ze nawet mimo mojego stanu czuje sie w obowiazku wspierac partnera w ciezkich dla niego sytuacjach bo wiem ze niedlugo skonczy sie wazne zlecenie i duzo klopotow zejdzie mu z glowy. zastanawiam sie co wtedy? nasze relacje poprawia sie? bo teraz nawet rozwazam rozstanie bo bywa az tak zle. z drugiej strony wiem ze anie ja ani on nie poradzimy sobie bez siebie tak bardzo jestesmy sobie bliscy ale co jesli nic sie nie poprawi? zawsze powtarzalam ze jestem w stanie duzo wytrzymac jesli tylko istnieje szansa i wiem ze to w koncu minie. jesli skonza sie zle dni ktore obecnie mamy a sytuacja nadal sie nie poprawi to moze powinnam znalezc sile i odejsc? wiem ze cierpialabym wtedy jeszcze bardziej. i on tez by sie znowu stoczyl. i jeszczemusialabym znosic kolejne komentarze ze nawet facet mnie nie chce. przeciez jestem do niczego. taka prawda. i nawet nie wiem po co tp pisze bo wyszlo tak dlugie ze i tak nikt tego nie przeczyta. choc tak z drugiej strony wlasnie zdalam sobie sprawe ze piszac to lzy przestaly mi leciec i mysli mniej szaleja. mozeto jakas metoda... okaze sie na jak dlugo bomam wrazenie ze w tym stanie to jyz tylko prochy uszczesliwiajace od psychiatry mi pozostaja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeczytalam. Rozumiem cie. Mam podobnie. Latem mam lepiej. No i czasami jak spotkam kogos wyjatkowego i to spotkanie dodaje mi +60 do humoru na kilka dni ;) Ogolnie wszystko zaczyna sie w glowie. Znam metode ktorej moze nie probowalas ale to jak z rzucaniem nalogu. Raz rzucisz nie ma opcji powrotu. Tzn jest ale to oznacza powrot do stanu kleski. Jest to metoda surowa, wymagajaca, skrajnie bezkompromisowa, nie uznajaca powtarzania tych samych bledow i szkodliwych przyzwyczajen. Po prostu latwo jest byc zlym. Trudno jest byc dobrym. Ale widocznie potrzebujesz swiatla w swoim zyciu. A skoro wpadlas w nalog klesk i niepowodzen to wydostac sie z niego bedzie trudno. Ja sie przymierzam ale... Podobnie jak ty chyba, nie wierze w siebie, ze mi sie to uda. Bo chociaz to jest proste to jednak realia w jakich sie znajdujemy moga nam w tym baaaardzo przeszkadzac przez co zadanie staje sie duuuzo trudniejsze a to wiadomo... Strach i obawa rzadzi zyciem. Trzeba kiedys podjac jednoznaczna decyzje. Po prostu. Najlepiej tu i teraz :) Dlaczego ja tego nie zrobie tu i teraz? Sama nie wiem. Powinnam a jednak packam sie w marazmie. Sama sobie robie kuku. O ty tez.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kkaa
Jestem słaba w podejmowaniu decyzji. Zawsze źle wybieram. Teraz bronię się przed tym tak bardzo chyba dlatego że podejrzewam że cokolwiek wybiorę to będzie złe. Co w takim razie proponujesz? Co wg Ciebie powinnam zrobić? A może czas poprostu na przyznanie się komuś co mi jest? Może facetowi? Tylko jak skoro jak go poznałam sam był w ciężkim stanie i wtedy to ja go wyciągnęłam z dna. Mam go dobić swoimi problemami skoro już teraz ma dużo swoich? A może poprostu go zostawić żeby się nie musiał mną męczyć? Ale jak? Nie potrafię

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chyba jednak powinnas skorzystać z pomocy lekarza specjalisty bo jeśli jest aż tak źle to naprawdę fachowa pomoc będzie duża ulga. Tak i poprzez rozmowę i radę jak również przez farmaceutyki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chodzi o to, ze umiesz ale wkrecilas sobie, ze nie i jestes zniechecona, uprzedzona. To nie jest latwe ale wykonalne. To tak jakby ktos mial dwie lewe rece i chcial rysowac. Dluuugo bedzie szlo slabo. Ale wytrwaloscia w koncu sie nauczy. Moze nie bedzie talentu ale wyrobi technike. Osiagnie cel. Ty potrzebujesz celu w zyciu bo go nie masz. Cel sam bedzie Cie napedzal i motywowal. Musi Ci sie naprawde zachciec. Musisz p******ic swoje negatywne myslenie, nabrac dystansu do porazek, smiac sie z nich. Smiac sie ze swoich wad. Akceptowac je. I nie czuc sie gorsza przez nie bo kazdy je ma. Brakuje Ci odwagi. Musisz zdjac kajdany strachu. Nie bac sie ludzi, kompromitacji, tego co sobie pomysla. To ma byc cos Twojego na przekor wszystkim i wszystkiemu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kkaa
http://psychologiasprzedazy.biz/rzeczy-ktorych-nie-robia-ludzie-silni-psychicznie/ Przeczytałam to dziś. Rzeczy których nie robią ludzie silni psychicznie. I co? Robię je. Wszystkie. Mogłam się tego domyślić. Łatwo jest mowic że mam się przestawić z myśleniem. Jak? Jestem za słaba żeby sobie z tym sama poradzić a nie mam nikogo kto mógłby mnie wspierać. Nikogo. Więc jak? Postawisz się na moim miejscu? Potrafisz? Wiesz jak to jest byc w takiej sytuacji? Nie życzę ci tego bo to cholernie ciężkie. Jestem na dnie. Nie pierwszy raz tylko wcześniej jakoś udało mi się z tego wyjść a teraz nie widzę sposobu. Przegrałam kolejny raz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przeczytałam całe, wnioski ?! masz jakiś dziwny kołowrotek myśli w głowie z jednej strony piszesz że masz kochającego faceta, a z drugiej że on wyżywa się na Tobie piszesz że go wspierasz i równocześnie zastanawiasz się nad odejściem czarnowidztwo, czarnowidztwo, wycofanie z życia masz za mało zajęć a za dużo czasu na dziwne przemyślenia moja rada: ogarnij się, załóż wygodne buty i idź na spacer codziennie rano zaplanuj jakąś czynność i zrealizuj ją a potem pochwal siebie za osiągnięcie celu każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku !!! i na Boga przestań za dużo myśleć !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jeden cel dziennie, to na początek a potem będzie już prościej z każdym dniem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×