Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Idril

"nawiedzony" dom

Polecane posty

Gość Idril

Opiszę pokrótce historię moją i mojej mamy. W moim otoczeniu mało kto w nią wierzy, ale niech mnie ręka boska, jeśli to co opisuję jest nieprawdą. Nigdy nie byłam przesadnie religijna, w duchy nie bardzo wierzyłam (chociaz za dzieciaka z podekscytowaniem słuchało się podobnych historii). Wszystko zaczęło się od rozwodu rodziców. Z mamą nie miałyśmy gdzie się podziać - podratował nas znajomy, którego rodzice umarli zostawiając dom. Niezbyt duży, trochę zagracony, właściciel na stałe w innym mieście. Krótko: w zamian za pomieszkanie tam przez jakiś czas trzeba było dbać o nieruchomość i pomóc trochę przy remoncie. Została dla nas uprzątnięta dolna część domu i jeden pokój na górze. Resztę zajmowały rzeczy po zmarłych. Początkowo wszystko było w porządku, rozgościłyśmy się, zaadoptowałyśmy psa, zaczynałyśmy nowe życie. Po jakimś czasie zaczęły się przytrafiać różne "przypadki". Miały miejsce w odstępie od kilku dni do kilku tygodni i nie są uporządkowane chronologicznie. 1. "Gęste" powietrze: Mama spała na górze, ja na dole. W środku nocy obudziłam się i leżałam jak sparaliżowana ze strachu - nie wiem, czego się bałam, ale atmosfera gęstniała tak mocno, że bałam się wziąć głębszy oddech. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam czegoś takiego - takiego osaczenia. Podłoga skrzypiała jakby siadało na niej coś ciężkiego, powietrze dało się kroić nożem... W końcu po kolejnym skrzypnięciu zapaliło się automatycznie ur*******ne światło na tyle domu i zmagazynowany tam styropian się przewrócił i rozsypał. Z wrzaskiem poleciałam na górę do mamy. No, ale ok - kot sąsiadów, wiatr, to mogło być cokolwiek. Ale tego paskudnego uczucia gęstości i osaczenia nie zapomnę do końca życia. Podobna rzecz przytrafiła się mamie: spała na dole, w nocy obudziło ją "coś" i czuła się jak sparaliżowana, nie mogła się ruszyć. Powiedziała później (ja byłam poza domem), że powietrze zrobiło się takie jak przed burzą... z tym, że burzy nie było. Napięcie rosło do granic niemożliwości, aż w końcu usłyszała jak ktoś zbiega ze schodów przeskakując po kilka stopni. W tej sekundzie zeszło napięcie i mama zerwała się zapalając światło. 2. "Karanie" ciekawskich. Moja rodzicielka należy do ciekawskich osób, a jako że nie miała żadnego powodu obawiać się gniewu wlaściciela domu (a wręcz mając jego przyzwolenie i zachętę) "myszkowała" w starych rzeczach po jego rodzicach, które mogły nam się przydać. Pewnego dnia przeglądała zdjęcia (również z pogrzebu). Kilka minut później pod miejscem w którym siedziała oglądając te fotki zapadł się tynk. Cóż - budownictwo ani nowe, ani stare - zrzuciłyśmy na karb fuszerki. Szczęściem nikomu nic się nie stało. Innym razem przed wyjściem z domu sprawdzała po kolei, czy zamknięte są okna i drzwi. Przechodziła z pokoju do pokoju, zamykając je za sobą. W momencie, kiedy już schodziła po schodach na dół "ktoś" za jej plecami "spapugował" gest. Drzwi otworzyły się i zamknęły z hukiem. Dodam, że mama przysięgala, że wszystkie drzwi były mocno zamknięte na zamki, nie miały szans same otworzyć się i trzasnąc, nawet od mocnego przeciągu, którego zresztą nie było... 3. Pies i jego "przygoda". Sytuacja miała miejsce po południu w niedzielę. Pies dostał jeść w kuchni, ja i mama siedziałyśmy w dużym pokoju i oglądałyśmy telewizję. W pewnym momencie pies dosłownie wybiegł z kuchni z podkulonym ogonem i wskoczył do nas do łóżka. Sekundę później usłyszalyśmy, jak na kuchenkę spadają wazówki (były zawieszone nad nią). Hałas nieziemski! Spojrzałyśmy po sobie i powiedziałyśmy, że widocznie zawieszka z wazówkami odpadła (już raz tak się zdarzyło), a była swieżo przykręcona. Podniosłam się i poszłam to pozbierać, ale kiedy weszłam do kuchni zmroziło mnie - wazówki wisały sobie nadal. Nic innego nie spadło... a obie słyszałysmy to bardzo wyraźnie. 4. Pukania i odgłosy. Do innych "dziwnych" rzeczy można zaliczyć także stukania w okno w środku nocy. Nie jestem pewna, ale pamiętam, że była to jakaś rocznica, ale czy smierci, to nie dam głowy. W każdym razie stukanie w okno, które było w stanie obudzić mamę. Dodam, że było kilkukrotne, pod oknem nie roslo żadne drzewo, żeby zwalić winę na gałęzie etc. 5. "Nawiedzenia" albo wykończenie nerwowe. Pod sam koniec pobytu w tym domu zdarzyło się także coś, co do tej pory wspominam jako jedno z najbardziej traumatycznych. Po szkole poszłam na górę położyć się - i od tamtego momentu nic nie pamiętam. Mama zrelacjonowała, że zeszłam po schodach płacząc, wyjąc jak we śnie. Zaprowadzila mnie przed lusto i mówiła "zobacz, to przecież ty, . Pamiętam, że patrzyłam w lustro i powtarzałam, że to nie jestem ja, to nie jest moja twarz. Płakałam dalej, mama nie wiedziała już, co ma zrobić. Po jakimś czasie się ocknęłam. 6. Sny Wiele było też snów, w których powtarzał się jeden motyw - ktoś ciągal po całym domu i szarpał mnie lub mamę. We śnie walczłyśmy z czymś niewidzialnym o powrót "do siebie". W każdym przypadku "ta druga" spała i była jakby "poza zasięgiem". Po obudzeniu standardowo spocone, przerażone, zmęczone. Pierwszym moim w ogóle snem w tym domu było: poszłam na górę do tych zamkniętych pokojów i bawiłam się jakimiś rzeczami, które tam były. Zapytałam starszej kobiety, która była ze mną w tym pokoju, czy mogę - ona odpowiedziała "zostaw to!". Finał miał miejsce już po przeprowadzce do nowego mieszkania. Meblowałyśmy je, ale na wiele rzeczy brakowało. Znajomy mamy, po raz kolejny okazując serce "pożyczył" nam do czasu, aż mama nie kupi własnego, żyrandol. Został zawieszony w sypialni mamy. Nasze sypialnie leżały na przeciwko siebie i miałyśmy otwarte drzwi. Powiedziałysmy sobie "dobranoc" i w tym momencie usłyszałyśmy "pstrykanie" włącznikiem od światła. Był środek nocy, absolutna cisza, a dźwięku ani jego lokalizaci absolutnie nie dało się pomylić z czymkolwiek innym. Następnego dnia został spakowany i odwieziony. Mineło od tamtego momentu dobrych parę lat. Wiele jestem w stanie przypisać "zbiorowej panice" albo bujnej wyobraźni. Wielu nie jestem w stanie wytłumaczyć. Od tamtego czasu (ani wcześniej) osobiście nie miałam podobnych doświadczeń ani przeżyć. Opisuję to, poniewaz całkiem niedawno przy spotkaniu znajomych opowiadali sobie takie różne "historie", ale ta została zbyta śmiechem. Sama już nie wiem, co o tym myśleć - z jednej strony dobrze pamiętam dziesiątki takich "przypadków" i dzwinych zdarzeń w tamtym domu, z drugiej, jestem baardzo sceptyczna jeśli chodzi o duchy i spirytyzm w ogóle. Jeśli ktos miał podobne doświadczenia z jakimś miejscem, może się odezwie? Tak czy inaczej, w życiu bym tam nie wróciła i mam nadzieję, że nigdy juz mnie nic takiego nie spotka. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciekawa i straszna za razem historia - ja Ci wierzę. Jak pisał Szekspir w "Hamlecie" - "Są na niebie i ziemi rzeczy o których się filozofom nie śniło..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To jest jak z chorbą, jak sobie wmówisz to w końcu zachorujesz. Duchów ani czegoś podobnego. Tylko w Twojej głowie. Ja byłam, spałam, chodziłam w różne "nawiedzone"miejsca i nic się nie przydarzało. Bzdura zapamiętana z historyjek ale jak kto woli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Daniel 24
Mnie to , jak mieszkałem w Łodzi śnił mi się jakiś duch , czułem we śnie jak mnie dotykał i ja go odganiałem , był taki okres , że śnił mi się co trzy dni , i mówiłem we śnie , wszelki duch Pana Boga swego chwali , i to skutkowało , ale scenę na żywo miałem , widziałem raz ciemną postać , jak stała mi przy łóżku , wziąłem koc i machałem , i wtedy w kierunku okna uciekł , ale wiecie co serce mi waliło .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gość 19:48 - Nie zgodzę się z Tobą. To, że Ty tego nie doświadczyłaś wcale nie znaczy, że nie istnieje. Niektórzy ludzie są bardzo wrażliwi, mają tak zwany szósty zmysł. W mojej rodzinie zdarzały się przypadki właśnie takich mega wrażliwych osób. Siostra mojej babci - obydwie już świętej pamięci - całe życie byłą gospodynią na plebaniach. Na jednej z nich dawał o sobie znać duch księdza. Za życia podobno nie stronił od alkoholu i kart. Być może po śmierci musiał za to odpokutować. Zdarzało się np., że wiszące na ścianie skrzypce same zaczynały grać, skrzypiała podłoga, słychać było jego człapanie nocą po domu, otwieranie szaf. Moja ciocia pojechała kiedyś pomóc tamtej bo zbliżała się jakaś uroczystość i było dużo pracy w kuchni. Wieczorem wracając ze spaceru minęła zakonnicę wracającą z plebanii. Gdy spytała o nią proboszcza po powrocie - ten się zdziwił bo żadnej tu nie było a zresztą najbliższy zakon był oddalony o ponad 100 km. Gdy zbliżała się śmierć kogoś z mojej rodziny, często "coś" dawało o tym znać. A to brzęczała pokrywka na garnku - tak sama z siebie, a to załomotał ktoś w drzwi jakby się paliło. Sama pamiętam jedno, jedyne zdarzenie które miało miejsce u mnie w domu. Mieszkamy w bloku, jako pierwsi lokatorzy. Miała wtedy ze 12 lat, wieczorem oglądałam z rodzicami i siostrą film. drzwi od łazienki zawsze są u nas otwarte, po prostu zawsze. Była zima, okna pozamykane a tu nagle jak nie walną drzwi od łazienki! Wszyscy się poderwaliśmy na równe nogi nie wiedząc co się dzieje. Szyba w drzwiach poszła w drobny mak..następnego dnia dowiedzieliśmy się o śmierci kuzynki... Ja sama mam w sobie tyle z szóstego zmysłu, że sprawdzają mi się sny, zupełnie jak mojej cioci. Zawsze gdy ma się wydarzyć coś istotnego mam tzw. proroczy sen. czasem są to złe a czasem dobre rzeczy. Nie przeszkadza mi to w życiu a wręcz przeciwnie, gdy śniło mi się coś złego, dziwnego - jestem bardziej ostrożna. Tak więc autorko - wszystko z Tobą w porządku, takie rzeczy się zdarzają. Po prostu nie opowiadaj o tym wszystkim bo możesz narazić się na wyśmianie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
lavendermoon dziś gość 19:48 - Nie zgodzę się z Tobą. To, że Ty tego nie doświadczyłaś wcale nie znaczy, że nie istnieje. Niektórzy ludzie są bardzo wrażliwi, mają tak zwany szósty zmysł. X Nie doświadczyłam bo wierzę w fakty. Potwierdzone naukowo. Tak jak urojenia są oznaką że z mózgiem jest coś nie tak. 6-sty zmysł nie istnieje. Intuicję posiada każdy. Wrażliwi ludzie to ludzie strachliwi i wierzący we szystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Teraz sobie przypomniałam, że chyba potem, już po wyprowadzce było za tych zmarłych rodziców dawane na mszę, ale dokładnie nie pamiętam. Teraz traktuję to trochę z przymrużeniem oka, ale dziś przy opisywaniu musiałam sama przed sobą przyznać, że niektórych rzeczy wyjaśnić się tam nie dało. Zwłaszcza, że niektórych zdarzeń (tak jak spadanie wazówek) doświadczyłyśmy z mamą dokładnie w tym samym czasie. Staram się zawsze u do wszystkiego podchodzić z rezerwą i dystansem, nie udowadniać nic na siłę. Po prostu opisałam jak było, a każdy interpretuje według swoich przekonań :]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziwne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie, opisałam tak jak było, bez ubarwiania nawet (czasem mnie "pióro" ponosi). Pisałam dlatego, że opowiadałam o tym moim znajomym w ostatnim czasie - właściwie nikt nie uwierzył, a teraz pewnie jeszcze patrzą jak na wariatkę. Niech mnie ręka boska, jeśli skłamałam w tej historii. Zastanawiam się tylko, czy o ile to sprawka tych nieżyjących rodziców - dlaczego takie rzeczy się dzieją. Tak bardzo nas tam nie chcieli? Nie mogli zaznać spokoju? Nie dowiedziałam się i pewnie tego nie dowiem. Nie mam nawet w tym momencie możliwości sprawdzić czy zapytać, czy ktoś tam mieszka i co się z domem dzieje. Zastanawiałam się po prostu czy ktoś miał podobne doświadczenia z takimi "nieprzyjemnymi" miejscami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×