Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Laura1304

JEGO mama mnie nie akceptuje

Polecane posty

Gość Laura1304

Witajcie, mam problem... ręce mi już opadają. Troszkę długa historia, ale postaram się skrócić do minimum. Jestem z chłopakiem 2 lata, (dodam, że jestem od niego 2 starsza). Ogólnie jego rodzice do nie dawna nie wiedzieli, że jesteśmy razem. Przyjeżdżał do mnie (godzina jazdy w jedną stronę)tak często jak tylko mógł co drugą lub trzecią niedziele (oficjalnie jeździł do kolegów). Samochód i paliwo wypracowuje swoja pracą, ale mimo wszystko gdyby oficjalnie jeździłby do mnie to miałby problem w domu. Jeśli chodzi o moje przyjazdy "tam" to można policzyć na palcach. Jak dowiedziała się o moim istnieniu to od początku chciała jakoś go zniechęcić do angażowania się w jakąkolwiek relację ze mną.. bo jestem starsza, bo jestem chora (muszę być m.in na specjalnej diecie, brać leki itp.), bo mieszkam daleko.. itd - on twierdzi, że mnie bronił (ok, pozostaje mi mu wierzyć). Od początku jak przyjeżdżałam tak jako zwykła koleżanka to nie byłam jakoś specjalnie mile traktowana (nie zrozumcie mnie źle nie oczekuje jakiegoś super wyjątkowego traktowania, ale jeśli widzę, że ktoś EWIDENTNIE nie chce ze mną rozmawiać to jakoś słabo się tam czuje). Mówiłam mojemu narzeczonemu jak się czuje i nibyś coś tam jej powiedział i później zaczęła być jakaś.. milsza. Myślałam głupia, że zaczęła się "godzić" z tym, że powiedzmy... kręcę się koło jej syna (bo niby dalej nie byliśmy razem..). W ostatnim czasie narzeczony powiedział jej, że się zaręczyliśmy, ale myślę że potraktowała to jakbym dostała jakiś plastikowy pierścionek w McDonald's.. Na święta Bożego Narodzenia zaręczyliśmy się i we wrześniu tego roku mamy zaplanowany ślub. Wszystko pięknie.. ale jego mama w zasadzie dalej prawie nic nie wie, on kończy w czerwcu szkołę..i nie chce jej mówić tego wcześniej niż po wszystkich egzaminach bo będzie w domu awantura, bo wg niej NAJPIERW szkoła - potem ewentualna dziewczyna. W ciągu ostatniego czasu raczej można powiedzieć, że było spokojnie i myślałam, że jego rodzice jakoś akceptują, to że już zaczyna oficjalnie przejeżdżać, częściej przyjeżdżać, zostawać dłużej nawet na noc... ale nie... Jego bratu urodziło się dzieciątko i w związku z tym, że mają problem z matką chrzestną (w wiem, że bardzo mnie polubił z żoną - ze wzajemnością), miałam zostać poproszona o zostanie właśnie chrzestną dzieciątka (wiedziałam to nieoficjalnie). Niestety moja przyszła teściowa tuż przed oficjalnym poproszeniem mnie zapytała kim będą rodzice chrzestni. Jak dowiedziała się, że matką mam być ja... tak się ZDENERWOWAŁA .. bo przecież ja nie jestem z rodziny i (dosłownie tak powiedziała) NIE WIADOMO CZY BĘDĘ... Uroczystości jeszcze nie było i chrzestna nie zostanę.. (nie żebym jakoś bardzo chciała bo mam już 2 dzieci i u siostry będę zaraz trzeci raz matką, ale tak smutno mi się robiło). Nie wiem czego mam się teraz po niej spodziewać, narzeczony jej powiedział, że za pół roku bierzemy ślub.. ale chyba nie potraktowała tego poważnie i nie wraca w ogóle do tematu. Nie wiem co mam robić..wiem, że ona potrafi nim manipulować emocjonalnie.. bo się źle czuje, bo ją coś tam boli.. i w ogóle.. ale do lekarza nie pójdzie tylko si użala - a wiem, że na większość jej "dolegliwości" jest jakiś sposób, tylko wtedy nie miałaby powodu do narzekań i żeby ktoś ją w niektórych pracach wyręczał.. Jeśli chodzi o ślub, niektórzy uważają, że jestem w ciąży, ale to nie jest prawda. Naprawdę się kochamy i bardzo nam zależy żeby narzeczony znalazł pracę u mnie bo tutaj chcemy mieszkać. Ja go do ślubu nie zmuszałam, ale tak zaczynam się zastanawiać czy jego matka nie będzie chciała czegoś wymyślić żeby mi utrudnić życie :( Przepraszam, może moja wypowiedz jest trochę chaotyczna.. ale mam nadzieję, że złapiecie ogólny zarys.. musiałam się komuś wygadać, może ktoś przechodził coś podobnego i będzie miał jakieś rady/doświadczenia. Dziękuję za przeczytanie i Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie bardzo rozumiem dlaczego to ukrywaliscie? Sądzę że było by zupełnie inaczej gdyby jego mama wiedziała wszystko na bieżąco.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam serdecznie, Jestem właśnie w trakcie poszukiwania gości do programu o relacjach teściowa-synowa. Wszystkie zainteresowane szczegółami Panie proszę o wiadomość na adres m.dalaszynska@tvn.pl Pozdrawiam serdecznie, Monika

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1. Nie dziw się, że nie poproszono Cię na matkę chrzestną. Sama byłam w takiej sytuacji, że siostra narzeczonego chciała, żebym ja była, a ja odmówiłam, bo jeszcze małżeństwem nie byliśmy. No i się rozstaliśmy tak na marginesie (więc dobrze się stało) 2. Ukrywaliście się, oficjalnie Cię nie przedstawił, nie przyjechaliście do jego rodziców po zaręczynach z kwiatami, więc co się dziwisz? 3. Nie sądzisz, że lepiej byłoby poczekać ze ślubem? Pomieszkać razem, zobaczyć jak będzie? Widujecie się co 2-3 tygodnie, to chyba za mało, żeby poznać człowieka i wiedzieć jaki będzie na co dzień. 4. No i twój facet jest bardzo młody... 5. Skąd pieniądze na ślub? Z czego będziecie żyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Laura1304
1.) Dlaczego się ukrywaliśmy? Moja odpowiedz może nie będzie zrozumiana przez kogoś kto nie znalazł się w podobnej sytuacji.. otóż ja bardzo lubię jasne sytuacje(przez pierwszy rok bycia razem to był główny powód nieporozumień w naszym związku), ale niestety mój narzeczony ma dość skomplikowane relacje i wolał "taki sposób". Myślę, że chciał także uniknąć nieprzyjemnych sytuacji, ponieważ jak pisałam wcześniej - "ona" jak tylko mnie zobaczyła to myślę, że wyrobiła sobie zdanie na mój temat. Wiem, że takie "uciekanie" od problemu to nie jest sposób, ale...naprawdę sama nie wiem jak to rozwiązać. Brałam także pod uwagę rozstanie, ale stwierdziłam, że za bardzo mi na nim zależy (i troszkę pracy włożyłam w szlifowanie tegoż niesfornego charakteru.. więc nie oddam mojej ciężkiej pracy jakiejś innej pannie :D ) Jeśli chodzi o moją rodzinę to jest na bieżąco i bardzo nam pomaga. 2.) Jeśli chodzi o zostanie matką chrzestną.. Zdziwiło mnie w ogóle wzięcie mojej osoby pod uwagę... Nie mniej jednak brat (mojego narzeczonego) z żoną podjęli taką decyzję i ich mama miała jakiś wpływ żeby najprawdopodobniej zmienić zdanie (jeszcze nie wiem na 100%) i jeszcze sugeruje, że ten związek nie jest pewny (tym bardziej, że już mogła domyślać się ślubu). 3.) Ślub zbyt szybko? Tak, może jest troszkę szybciej niż wcześniej planowaliśmy, ale odnoszę się do relacji w (jego) rodzinie - w każdej chwili może nadejść chwila, że będzie musiał się spakować (przez ojca), więc i tak przyjedzie do mnie. Miałam zalążek tego jak on się zachowuje m.in. byliśmy razem na wakacjach z jego znajomymi (tak, tak wiem, że to nie to samo co życie na co dzień we dwójkę, ale szczerze powiedziawszy patrząc na wiele przykładów osób, które weszły w związek małżeński - one tak naprawdę wtedy się poznają, mam starsze rodzeństwo z kilkuletnim "stażem", kuzynostwo..). Znam jego znajomych, rodzeństwo (mam z nimi bardzo dobry kontakt) - widziałam jak on się zachowuje wobec nich i innych ludzi. Ufam także "intuicji" dzieci - uwielbiają go. Moje małe siostrzenice naprawdę lgną do niego, a obserwuje je i widzę, że nie do każdego czują taką sympatię. Miałam nie jednokrotnie okazję przekonać się, że to naprawdę dobry człowiek, a przecież o to generalnie chodzi - nikt nie jest idealny, on też nie. Znam jego wady (ma ich sporo), pewnie jeszcze o wielu nie wiem, ale mimo to akceptuje je. Nie będę wymieniać jego zalet, chociaż też jakieś tam posiada. 4.) Jest młody To jest kwestia sporna.. znam przykłady małżeństw, które były zawierane przez ludzi bardzo zbliżonych wiekowo i są bardzo szczęśliwe (ze stażem 20-30 lat); znam pary, które znały się zaledwie 2 tygodnie i po tym czasie stwierdziły, że chcą spędzić ze sobą całe życie.. znam także pary, które mieszkały razem po kilka lat - wzięły ślub i po roku czasu nastąpił rozwód - co najśmieszniejsze z powodu "niezgodności charakterów". To są przykłady autentyczne, mogłabym podać jeszcze wiele podobnych. Tak ON jest młody, ale naprawdę znam trochę ludzi - moi rówieśnicy i często starsi mężczyźni mogą się schować. Nie jest urodziwy, ale... sama jestem zaskoczona, że to powiem - jest naprawdę (jak na swoje lata) dojrzały emocjonalnie. 5.) Finanse Jeśli chodzi o sprawy finansowe to dla mnie nie jest to jakiś problem - nie, nie chodzi o to, że śpię na pieniądzach. Zaczęłam pracować dorywczo jeszcze w podstawówce, on tak samo. Pieniądze nigdy nie przychodziły mi łatwo, jemu zresztą też nie - tutaj mamy podobne sytuacje. "Wesele" ma być bardzo skromne, dlatego wole określenie - przyjęcie. Chcemy zaprosić 30 - 40 osób max (licząc wszystkich), taki skromny poczęstunek. Oczywiście za wszystko płacimy sami z naszych oszczędności, więc bierzemy siły na zamiary. Aktualnie mieszkam u rodziców, pracuje - razem na początku mamy w dalszym ciągu mieszkać w domu z moimi rodzicami (zgodzili się i nie mają nic przeciwko) - to jest okres przejściowy wstępnie 2 lata, żebyśmy poprawili nasze finanse.Narzeczony szuka w mojej okolicy stałej pracy. Podsumowując troszkę znowu się rozpisałam, ale chciałam chociaż trochę przybliżyć moją historię. Ciekawostką może być fakt, że dopóki nie poznałam JEGO, nie brałam nawet pod uwagę opcji, że mogę wyjść za mąż. Kilku amantów dało mi lekcje żeby lepiej nie wchodzić w takie coś. Nie chciałam być nawet w żadnym związku. Nie czułam nawet potrzeby posiadania kogoś, dlatego ON musiał się trochę postarać żeby jakoś do mnie dotrzeć, a później żebym weszła z nim jakieś bliższe relacje. Być może ktoś odbiera mnie jako zakochaną romantyczkę (w głębi troszkę taka jestem), ale naprawdę znam realia i wiem jak życie może wyglądać. Ludzie bardzo często niepotrzebnie uprzykrzają sobie życie. Myślę na dzień dzisiejszy, że małżeństwo to bycie z kimś na kim nam naprawdę zależy i nie ma znaczenia wiek, staż związku, sytuacja materialna czy odległość. Jeśli jest miłość i poczucie oddania się drugiemu to (JA) nie widzę przeszkód żeby spędzić ze sobą życie, ponieważ znam także przykłady osób które straciły swoją szansę i teraz u kresu swojego życia dalej są samotne.. niestety czasu nie da się cofnąć i czasami jednak lepiej złamać swoje zasady i zaufać swojemu wewnętrznemu głosowi niż później żałować całe życie, że się nie "spróbowało". Pozdrawiam cieplutko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×