Dlaczego jak ktoś mi się podoba to rzadko mnie podnieca

Zabrzmialo dziwnie, więc wyjaśniam: nieraz ktoś mi się podoba, i to nawet bardzo; wygląd, charakter, nawet jego głos na mnie działa, ale nie mam ochoty uprawiać z nim seksu.. czyli nie łączy się to z tzn chcicą i podnieceniem. Kiedyś nawet byłam w kimś zakochana, ale nie miałam myśli o tym, by się z nim całować czy co dopiero iść do łóżka. Nie wiem z czego to wynika, nie jestem zablokowana seksualnie (ani też np wierząca etc), masturbuję się...

Bo jestes k****arz albo nimfomanka. Innej drogi niema' tem gdziie my "tam granice normalnosci ludzkiej. Reszta? Pies ich traca.

P****le ostatnio rzadziej, bo wszystkie są dla mnie nudne i na jedno kopyto. Często po prostu używam własnej wyobraźni :). Ale też nie masturbuję się bardzo często, najczęściej mam ochotę w okolicach owulacji, co do reszty dni to mogę dosłownie o tym zapomnieć, chyba że coś mnie pobudzi albo sama się nakręcę

No ja tego nie rozumiem. Ludzie gadaja 'mokro masz w majtkach' jak ktoś mówi że się zakochał etc. a ja czegoś takiego nie mam. Rzadko mi się podobają jacyś faceci nawet na ulicy tak, żebym myślała o seksie z nimi. Nie chodzi o wymagania co do wyglądu, bo przecież podobają mi się różni mężczyźni.. ale właśnie, podobają, lubię ich, ich charakter, jestem zauroczona, chciałabym z nimi być, ale nie w celu uprawiania seksu.

Po prostu w ogóle nie myślę o seksie w ich przypadku. Też nie czuję potrzeby uprawiania go z kimkolwiek na żywca, ja nawet masturbować się nie muszę, bo ta potrzeba rozładowania nie jest jakaś bardzo silna i czasem to ignoruję, bo mija za chwilę

ktoś też tak miał?

?

up

up

up