Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Lustro94

Lublin. Poród w szpitalu na Lubartowskiej, aktualne opinie

Polecane posty

Gość Lustro94

Witam. Chciałabym zaktualizować obecne w internetach informacje i opinie na temat tego szpitala i rodzenia w nim. Obiecałam sobie, że jeśli przeżyję, to się wypowiem na ten temat ;) Rodziłam w kwietniu 2015 i ze zdziwieniem - po wcześniejszym przeczytaniu tyyylu stron negatywnych opinii- stwierdziłam, że było dobrze! W żadnym razie nie powiem że to szpital z piekła rodem, ani nawet że kiepski, ale postaram się być obiektywna. A więc: Izba Przyjęć - czekałam ze skurczami kilkanaście minut aż się mną zajmą, nie było nikogo więcej z rodzących, ale lekarz dyżurny musiał dotrzeć z innego oddziału. Wiem że niektóre kobiety nie życzą sobie czekać, ale ja rozumiem i to nie był żaden problem, zresztą potem zajęto się mną bardzo troskliwie. Pierwsze badania - W miłej atmosferze, traktowano mnie delikatnie i z szacunkiem, wszystko poszło sprawnie (akcja jeszcze się nie rozkręciła i spokojnie zostałam odprowadzona na oddział przedporodowy, bardzo ładny i komfortowo urządzony zresztą). Na sali przedporodowej- jak już napisałam, bardzo fajnie, 6 łóżek na sali ale to nie wczasy w hotelu, co chwila jakaś dziewczyna szła rodzić. Łazienka z prysznicem w każdej sali. Pomieszczenia odnowione, przytulne. Spędziłam tam około doby, poród postępował, ale powoli i statecznie ;) W każdej chwili mogłam pójść do położnych i o wszystko zapytać, służyły też pomocą w kwestii metod łagodzenia bólu, dostałam też leki delikatnie znieczulające i przyspieszające poród, kiedy poprosiłam o to. Jedzenie nawet dobre, porównywalne do tanich jadłodajni, ale och dziewczyny, to nie restauracja i tu się przychodzi rodzić. Sala porodowa: Kiedy nad ranem odeszły mi wody i już nie mogłam wytrzymać z bólu, postanowiłam że idę rodzić. Położna zabrała mnie na trakt, to taka długa sala poprzedzielana ściankami, ale nie widziałam osobnych, zamkniętych sal do rodzenia. Tu nie spodobały mi się dwie rzeczy: Nie było jeszcze skurczy partych a mimo to nie pozwolono mi wstać (wtedy wiedziałam że by mniej bolało). Leżałam pod ktg przez jakieś 40 minut choć wszystko z dzieckiem było ok. Druga rzecz to taka, że gdy spytałam kiedy mogę zadzwonić po osobę towarzyszącą, usłyszałam że "I tak nikogo tu nie wpuścimy". Trochę się przeraziłam ale już było mi wszystko jedno. Może trzeba było się bardziej domagać. Dostałam ponadto gaz znieczulający (niezbyt pomagał, za to wysuszył mi gardło na 2 dni). W końcu poszłam na osławiony Samolot. Strasznie wrzeszczałam i ale nikt mi w tym nie przeszkadzał, a położna dodawała otuchy (pokazywała gdzie już jest główka, i mówiła że już widzi włoski dziecka, co było bardzo motywujące). Pod sam koniec przyszedł lekarz. Znów się przeraziłam bo to był jedyny lekarz o którym czytałam praktycznie same negatywne opinie (kto się interesuje na pewno wie o którego mi chodzi), jednak znów okazało się to mocno wybujałą fantazją internetów. Jego konkretne podejście pomogło mi wziąć się w garść i jakoś to dziecko wydusić. A że używał słów "dupsko", "cipka" itp, no cóż, taki typ humoru, wiem że nie każdej odpowiada. Odebrałam to jako wprowadzanie swojskiej atmosfery (podczas szycia śpiewał jakieś piosenki nawet). Dostałam dziecko na brzuch od razu po urodzeniu (położne tylko je wytarły wstępnie i zabezpieczyły pępowinę). Kontakt trwał może kilkanaście minut, ale to dobrze bo przy zaszywaniu rany mimowolnie "uciekałam" spod igły i mogłabym je upuścić. Położono je potem tak żebym cały czas mogła je widzieć. Pokazano mi opaski z nazwiskiem dla dziecka, mogłam sprawdzić czy dane się zgadzają i widziałam jak je zakładają, więc nie stresowałam się że potem dostanę nie swoje ;) Po skończeniu ze mną pojechaliśmy z bobasem na jakąś samotną salę nie wiem gdzie, i mogłam się nim nacieszyć przez ponad godzinę, zanim przewieziono mnie na 2 piętro, czyli oddział położniczy z noworodkowym. Pobyt na położnictwie: Tu było najfajniej. Położne cuudowne, naprawdę. Pomocne we wszystkim, zaangażowane, same proponowały różne rzeczy, przynosiły wszystko o co się poprosiło, i to było widać, że im się chce a nie że muszą. Lekarki dziecięce również wspaniałe, wszystko tłumaczyły i doradzały. Kiedy jedna z mam miała problemy z karmieniem, położne specjalnie sprowadziły specjalistkę od laktacji. Ogólnie przyjazna, ciepła atmosfera (również dosłownie, bo w salach było niesamowicie duszno ;) ) I teraz podsumowanie: Piszę to wszystko, bo uważam za niesprawiedliwe, kiedy w internecie wypowiadają się tylko sfrustrowane, roszczeniowe babsztyle, których nie potraktowano jak w "Na Dobre i Na Złe" i koniecznie muszą się tym podzielić, bo są takie nieszczęśliwe. Żadna z kobiet na mojej sali nie była niezadowolona z pobytu w tym szpitalu. Kto z nich coś o tym powie? Założę się, że wolą się teraz cieszyć swoimi bobasami a nie walić w klawiatury. Bo tak, cieszą się, są zadowolone, i tak powinno być, ale ja o tym piszę i niech się świat dowiaduje. Szpital jest od tego żeby w nim urodzić i pójść do domu, i ten akurat spełnia swoje zadanie bardzo dobrze, bez potrzeby udawania dodatkowo 5 gwiazdkowego hotelu z restauracją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
super, że jesteś zadowolona, ale mocno bym się zastanowiła, pisząc o kimś "roszczeniowe babsztyle", co prawda nie rodziłam na Lubartowskiej, ale po przeżyciach na patologii ciąży, prędzej urodziłabym na ulicy, niż tam i żeby nie było- do roszczeniowych nie należę, ale Karta Praw Pacjenta zabrania informowania o moim stanie zdrowia drąc mordę na korytarzu przy innych pacjentkach, jak i odwiedzających, ubliżaniu pacjentkom i traktowaniu ich jak bydło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja odradzam stanowczo opieka dla matek tragedia !!!!!! Obchody lekarzy wyglądają tak dobrze sie pani czuje to dobrze i koniec nawet nie sprawdzi czy się wszystko dobrze goi!!!!!!!!!!!!!! DRODZY LEKARZE Z LUBARTOWA TYLKO U WAS TAK TO WYGLADA W INNYCH SZPITALACH JEST ZUPELNIE INACZEJ LEKARZ ZAWSZE MUSI PACJETKE ZBADAĆ!!!!!! A TU TOTALNA AROGACJA!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja już nie długo złoże skarge na ten szpital do NFZ i wszystkim radze zrobić to samo jeśli nie są zadowoleni !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja miałam cesarkę, więc cały poród trwał krótko, a mój lekarz prowadzący spisał się na medal, próbował też robić to, jak leżałam na patologii, dosłownie walczył o mnie, mimo jasnego sprzeciwu personelu tam rządzącego, za to jestem wdzieczna, a to co przeżyłam na patologii, to moje, wyryło na mojej psychice konkretną traumę, z resztą już nie raz o tym pisałam. Ciekawe, czy na patologii nadal jest rzeźnia, a pacjentki nadal są traktowane, jak przenośne inkubatory?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W Lubartowie jest chyba najgorszy oddział porodowy a ludzie ktozy tam pracuja nie maja zadnej empati!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie polecam nikomu to co tam przeszłam to koszmar

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tam rodzilam rok temu. Na oddziale noworodkowym było w porządku. Ale poród tragedia. Jest taka jedna położna beznadziejna. To był mój pierwszy poród i nie wiedziałam co i jak to tylko stanela, oparła się o parapet i się patrzyła. Nic nie pomagała, nawet nie rozmawiała ze mną. Potem przyszła inna i w ciągu dwóch minut urodziłam bo była ardo pomocna ale nie chciałabym tam więcej rodzic. Nie polecam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×