Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Nienawidzę tego uczucia, znowu się dołuję swoją samotnością

Polecane posty

Gość gość

Cześć wszystkim tu zgromadzonym, postanowiłem tu założyć temat, może ktoś mi tu coś doradzi kto jest/był w podobnej sytuacji. Ostatnio coraz bardziej się pogłębiam w nastroju depresyjnym. Problem tkwi w mojej osobie, jestem człowiekiem lubiącym samotność, z małą ilością znajomych jak i przyjaciół. Z każdym etapem w moim życiu staję się coraz mniej towarzyski. W podstawówce i gimnazjum miałem swoją stałą paczkę i z każdym z klasy miałem dobry kontakt, w liceum miałem już inną paczkę, ale gorszy kontakt z innymi osobami z klasy. Teraz na studiach mam chyba tylko jedną w miarę bliską osobę - koleżankę. Nie mam swojej stałej paczki, z innymi średnio albo słabo się znam, nie mamy wspólnych tematów, nie nadajemy na wspólnych falach. Czuję się najgorszy na całym roku przez to. Innym dołującym mnie czynnikiem jest również brak ukochanej osoby. Tak bardzo chciałbym z dziewczyną spędzić razem czas, przytulić ją i nie tylko... tak, nie robiłem jeszcze tego jak się nietrudno domyślić. Do jeszcze całkiem niedawna lubiłem swoją samotność, wmawiałem sobie jaki to jestem ponad wszystkich silny psychicznie, że inni dawno nie daliby sobie rady będąc tak często samemu. Ale prawda jest taka, że jestem słaby, bo nie potrafię się odnaleźć i dostosować do społeczeństwa. Będąc na studiach dobił mnie fakt, że inni świetnie się ze sobą bawią, każdy ma jakiś przyjaciół tylko ja jakoś tak zostałem sam. W prawdzie czasem się widzę ze starymi kumplami, ale oni mają już swoich nowych kumpli i głupio mi trochę się wcinać w ich nowe życie. Mam zawsze wrażenie, że się narzucam. Gdybym miał przy sobie osobę, którą bym kochał to myślę, że reszta nie miałaby znaczenia (to moje gdybanie, ale jestem prawie tego pewien). Ale jak miałbym kogoś poznać skoro nigdzie raczej nie wychodzę, bo nie mam z kim. Jeżeli z jakimś człowiekiem nadaję na tych samych falach to się z tym kimś kumpluję/przyjaźnię, ale będąc na studiach rzadko się takie osoby trafiały. Zawsze było tak w moim życiu, że ci z najbliższego otoczenia (szkoła/klasa) byli mi najbliżsi (masło maślane mi wyszło). Coraz częściej myślę, że w przyszłości popełnię samobójstwo (ale na pewno nie teraz, nie chcę krzywdzić mojej matki, która mnie kocha). Niby mam wszystko czego mi potrzeba, ale nie mam silnej woli i towarzyskiej smykałki. Nie wiem co ze sobą zrobić. Chyba się wybiorę do jakiegoś specjalisty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wiele mamy wspólnego. Na początku też wmawiałam sobie, że tak wolę..że lubię samotność. Z jednej strony specjalnie odsuwam się od innych ale to i tak boli. Nie wychodziłam z domu od lat, boję się kontaktów z ludźmi, mam wrażenie, że urodziłam się nie na tym świecie. Nie jesteś jedyny, nie tylko Tobie brakuje bliskiej osoby. Też jestem nieszczęśliwa. Też myślałam o samobójstwie, bo do tego jestem pewna - wszystkim byłoby łatwiej i lepiej gdyby mnie tu nie było. Mimo, że naprawdę chciałabym coś osiągnąć, być szczęśliwą, dzielącą się radością z innymi osobą wiem, że w moim przypadku nie jest to możliwe. Nie dołuj się. Wierzę, że znajdziesz kiedyś osobę przy której poczujesz jakby wasze dusze były ze sobą związane. Myślę, że każdy ma taką osobę i spotka ją w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Trzymaj się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miło usłyszeć, że ktoś jeszcze ma podobne problemy co ja, dzięki Katonnie. Ale nie wiem czy poznanie kogoś w nieoczekiwanym momencie jest możliwe u każdego. Raz przypadkiem poznałem dziewczynę na ulicy, zapytała mnie o drogę, więc ją odprowadziłem do tego miejsca. Spotkaliśmy się tylko raz, przegadaliśmy ze sobą jakieś 6-7 godzin! Myślałem, że mamy tyle wspólnego, że nadajemy na tych samych falach. Ale spartoliłem sprawę w późniejszych smsach i więcej się nie spotkaliśmy. Niby to tylko jeden przypadek, ale jakoś dał mi do zrozumienia, że coś ze mną nie tak, że żadna normalna dziewczyna nie zechce kogoś takiego jak ja. Od długiego czasu jestem zauroczony w jednej koleżance z roku, ale to osobny temat... Tak bardzo chciałbym narodzić się jako ktoś inny, jako ktoś kto ma lepiej poukładane w głowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najważniejsze - nie udawaj kogoś kim nie jesteś. Nie dopasowuj się do ludzi, jeśli ktoś ma Cię pokochać to lepiej, kiedy ktoś pokocha Cię takiego jakim jesteś. Wtedy uczucie będzie szczere. Co do tej dziewczyny..to tylko jedna sytuacja, to, że z nią nie wyszło nie znaczy, że nie wyjdzie z inną. Pewnie widzisz po tym znak z napisem "Już nigdy nikogo nie znajdziesz!" ale tak nie jest, w związku według mnie powinna być jakaś magia, siła, która nas przyciąga do tej osoby i intuicja która podpowiada "Tak, to ta osoba..niepowtarzalna" Ha, mówię to ja, osoba, która nie ma zielonego pojęcia o związkach i uczuciach, bo nigdy ich nie doświadczyła. Ale piszę to co myślę, to moje zdanie, staram się tylko pomóc, niekoniecznie mi to wychodzi. Jeśli będziemy pracowali nad sobą..może jakoś się uda? Najpierw bądźmy ideałem dla siebie a później go szukajmy ^^

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie martw się, nie jesteś jedyny. Też nigdy nie byłam w związku. Nieco mnie to dołuje gdy patrzę na znajomych,którzy nie mają problemów ze znalezieniem swojej drugiej połówki. Czasem sobie myślę,że najwyraźniej ktoś taki jak ja nie zasługuje na miłość ale potem przychodzi nadzieja,że może jednak kiedyś ktoś mnie kiedyś zauważy i zaakceptuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×