Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Mam już dość takiego zycia

Polecane posty

Gość gircia
jak to czytam to mnie głowa boli .... wiec dla czemu nie możesz spróbować się przełamać ? jeśli masz problem z facetami się dogadać to polecam wejdz na czat masz tu link ... http://www.wyluzowany.pl fajny czat i jeszcze jest oczat.pl to są takie czaty co można sobie popisać ;) ale radziła bym w realu niz w internecie :) wiec głowa do góry a nie ma co się użalać nad sobą bo to nic nie da :) ja osobiście też miałam problemy i do dziś mam, ale nie użalam się bo wiem że to nic nie da :) a takie pisanie jak inni piszą "odbieranie sobie życia" no proszę was ogarnijcie się w końcu bo życie jest dobre , inni maja zle inni lepiej, ja np: mam średnio wkurza to bo jak było ok to znowu coś jest nie tak pożniej dobrze, a raptem zle i tak ciagle ale to nie oznacza ze cale nasze zycie ma byc z*****.ne dla tego ze mam cos nie idzie :) wiec nie ma co się nad sobą użalać.;););)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość terridia
Heh. Też byłam "szarą myszą", którą dręczyła fobia społeczna. W niektórych przypadkach (śmiem twierdzić na podstawie własnych przeżyć), "wyleczenie się" z tego to skomplikowany proces... Przyznam, że zawsze miałam kompleks odnośnie swojego wysokiego wzrostu. Nie wspominając faktu, że wyglądałam ohydnie przez całą podstawówkę i gimnazjum (aparat na zębach, byle jaki ubiór i fryzura). Na dodatek znaleźli się "dobrodzieje", którzy to wszystko zauważali i mnie wyśmiewali, w ciągu paru lat przyzwyczaiłam się do nieustannych docinek i przezwisk. :-) Popadłam w samotność i uzależniłam się od pewnej gry internetowej... Dopiero jakoś w połowie pierwszej klasy liceum powiedziałam sobie dość. Miałam naprawdę dosyć stresu towarzyszącego mi w czasie poruszania się po szkole (na każdej przerwie wbijałam się w kąt i starałam się nie istnieć, by po dzwonku móc udać się do klasy), stronienia od ludzi i wytykania palcem. Zmieniłam wygląd. Wszystkie pieniądze, które miałam wydałam na ubrania i kosmetyki. Wpadłam w manię dbania o siebie i wygląd zewnętrzny stał się moim największym priorytetem. Moje otoczenie zareagowało dosyć pozytywnie. Nadal nie miałam pewności siebie i np. bałam się jeść publicznie, ale nie pozwalałam sobie tego nikomu okazywać. Zaczęłam grać pewną siebie, co nieraz dawało innym wrażenie, że bywam arogancka, zarozumiała. Codziennie toczyłam ze sobą walkę, by móc nawiązać jakąkolwiek głębszą więź z inną osobą, by chociażby mieć jedną dobrą koleżankę. Wszelkie starania kończyły się moją dezercją. Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że bałam się odrzucenia, kolejnego skrzywdzenia. Zaczęłam imprezować, nadużywać alkoholu. Bycie pijaną pozwalało mi uwalniać emocje, których na codzień się bałam. pozwalało mi mówić prawdę, pokazywać, że tak na prawdę mi zależy. No cóż, jednak w pewnym momencie straciłam nad wszystkim kontrolę. Po skończeniu LO, wyjechałam za granicę. Każdy wolny weekend spędzałam w klubach z "koleżankami" - osobami, których w sumie nie znałam, bo je odtrącałam, gdy już nie były mi potrzebne. Wykorzystywałam też wtedy mężczyzn, by móc później tylko zdeptać ich dumę. Żyłam rozwiąźle i nawet się z tym nie kryłam. Może i pod tą skorupą była gdzieś ta świadomość, że z moim wzrostem i typem urody mogłabym mieć większość z nich. Sądzę, że raczej nie chciałam. Wolałam grać silną, niezależną, samodzielną, chociaż w głębi duszy coś we mnie pękało za każdym razem, gdy opuszczałam kolejne mieszkanie, w którym nocowałam po imprezie. Dobra, piszę niby w czasie przeszłym, ale problem trwa nadal. Wciąż mam fobię społeczną, zaniżone poczucie własnej wartości. Walczę by być samotna, stronię od ludzi mimo, że tak naprawdę ich potrzebuję. Myśli w mojej głowie prowadzą nieustanną walkę... Coraz częściej śnią mi się obrazy związane ze śmiercią, nieszczęściem lub poznanymi przelotnie mężczyznami, którzy mnie krzywdzą. Boję się zasypiać. Boję się żyć. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wszystko zaczyna się w dzieciństwie. To jacy jesteśmy jako dorośli zależy od tego jak wychowuje nas rodzina,koledzy i koleżanki, oraz szkoła.W okresie dorosłości Są tego efekty. Jeśli w dzieciństwie miało się mało kolegów i koleżanek, to jako dorosły człowiek raczej będzie się miało kłopoty z komunikacją międzyludzką. Jak możesz poznać kogoś skoro nie potrafisz rozmawiać? Gorzej jest jeśli osoba którą chcesz poznać bliżej też tak ma, lub co gorsza, nie potrafi Cię zrozumieć. Często jesteś postrzegana jako osoba "zakręcona" z którą trudno nawiązać jakiś kontakt. Jeszcze gorsze jest domyślanie się o co komuś chodzi. Często prowadzi do pomyłek. Dobrym pomysłem jest terapia zajęciowa, ale trzeba przy niej wytrwać. A jeszcze lepszym pomysłem jest wygadanie się szczere co Ci leży na tzw. wątrobie. Może być to psycholog, a może być to ktoś całkiem obcy, mający inne spojrzenie na świat i życie. Na koniec mała rada. Jeśli to możliwe staraj się uczyć od innych ludzi, obserwuj i analizuj, po jakimś czasie sama zrozumiesz co i jak robisz nie tak. Pozdrawiam, i życzę wielu przyjaciół. ( takich prawdziwych)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NieTakiZły
Terr... Po pierwsze, ty sobie starasz się coś udowodnić, twoje życie, to tylko pozory, nie zaznasz szczęścia udając kogoś innego niż sama w głebi ducha jesteś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do Terridii-ile masz lat i skąd jesteś? Czym się zajmujesz na codzień?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wybacz, ale skoro masz pracę to tak źle nie jest jak opisujesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość terridia
@Gość 05:31 Masz rację, obserwacja to podstawa. Tylko w przypadku bycia introwertykiem, wszystko się jeszcze bardziej komplikuje... Ja również wierzę, że dzieciństwo oraz nasze relacje z bliskimi mają ogromny wpływ na to jak w przyszłości będzie wyglądało nasze życie. Mój przykład to potwierdza. Mając niecałe 4 lata zachorowałam na białaczkę i zostałam odizolowana od rodziców, bo musieli pracować i nie zawsze byli w stanie mnie odwiedzać... Wróciłam do domu po ponad 3 latach, ale nawet i wtedy żadne z moich rodziców nie naprawiło tego, co już było zepsute... Ojciec pracował przez parę lat za granicą i rzadko kiedy bywał w domu. Matka w Polsce, na pełen etat. Zawsze wracała do domu zmęczona i poirytowana naszym towarzystwem (mam rodzeństwo). Kochała nas na swój sposób, dla mnieto jednak nie było odczuwalne... W szpitalu i po powrocie do domu najwięcej czasu ze mną spędzały obie babcie i dzisiaj widzę jak to zaowocowało, bo zdecydowanie bardziej jestem przywiązana do nich niż do własnych rodziców. Mimo wszystko, nie zmienia to faktu, że nie potrafię mówić o uczuciach i okazywać, że mi zależy... Rodziców traktuję jak znajomych, na nic więcej mnie nie stać. Jestem pewna, że pierwsze lata życia w szpitalu oraz problemy z rówieśnikami w podstawówce i gimnazjum wpłynęły na moją psychikę, ba, stały się podłożem wielu zaistniałych później sytuacji. @NieTakiZly Wiem, mam tego świadomość. Nie umiem się jednak przełamać. Może pewne rzeczy w psychice człowieka nigdy nie będą w stanie ulec zmianie... :( @Gość 11:36 Mam 21 lat i obecnie jestem asystentką dyrektora pewnej firmy. Jak wspominałam, nie mieszkam w Polsce. Wiem, że to niby z zewnątrz może nie wyglądać tak źle, jednak samo posiadanie dosyć dobrej pracy może być jedynie blichtrem. Praca daje mi tylko dobry zarobek. Nie czuję się szczęśliwa, ot problem. Nie umiem być sobą w towarzystwie. No i muszę też przyznać, że ludzie, których poznaję są zazwyczaj pewni, że jestem starsza niż im mówię... Nie poszłam po ogólniaku na studia, bo zachciało mi się uciec (wpływ "Wolnych ptaków" Varius Manx i "Fast car" Tracy Chapman? ;-) ), spróbować diametralnie zmienić otoczenie, zacząć na nowo. Wierzyłam, że to mi pomoże. Nadzieja matką głupich, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
powiedz mi czy masz jakies bolesne doswiadczenia z dziecinstwa? moze to jest tego powodem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Robinio
Do Terridia... "Nadzieja umiera ostatnia" Ja też w dzieciństwie miałem kłopoty zdrowotne i nie było mnie z rodzicami, ( a właściwie tylko z matką bo "tatuś" został usunięty siłą) przez 4 lata. Miałem nieco lepsza sytuację bo ja dwa razy leżałem w śpiączce. raz jak miałem 2 lata i raz jak miałem 6 lat. Ale w nagrodę do 15 roku życia jeździłem po szpitalach . Trochę wiem o tym jak się wyśmiewają rówieśnicy w szkole i nie tylko. Jak widzę jesteś młodą kobietą, i z tego co napisałaś nie nabroiłaś sobie za bardzo. Jesteś za granicą 3 lata i tylko poznałaś trochę rozrywki. @NieTakiZły ma chyba rację starasz się być kimś kim nie jesteś. Uchodzić za kogoś innego. Może kilka podpowiedzi z dzieciństwa Ci pomogą. Małe dziecko zadaje dużo pytań , jednym z nich jest ... ( moim prywatnym zdaniem najważniejsze pytanie) DLACZEGO? Może zadaj je sobie samej i postaraj się szczerze sobie na nie odpowiedzieć. A jak już uda Ci się z tym pytaniem to następny krok to są priorytety. Co jest ważne? Co mniej ważne? co wcale nie ważne? A co jest najważniejsze? Na to ostatnie pytanie mogę odpowiedzieć za Ciebie już dzisiaj...i jeśli się pomylę oznaczać to będzie że z Tobą jest naprawdę kiepsko.Otóż najważniejsza Dla Ciebie jesteś Ty sama.Nikt i nic nie jest tak ważne. Więc zacznij myśleć o sobie jako o kimś najważniejsiejszym dla Ciebie. Reszta to tylko małe poprawki i błędy... Zyczę powodzenia. Robert

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no cóż, każdy jest kowalem swojego losu...jeśli chcesz coś zmienić zacznij od siebie, nic samo nie przyjdzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ty nie masz zadnej fobii spolecznej skoro pracujesz i to jeszcze jako asystentka dyrektora

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość terridia
Praca pracą, psychika psychiką...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Terrida Mam tak samo jak Ty. Jestem starsza mam 35 lat. Prace na eksponowanym stanowisku, a i tak boje sie ludzi. Dzieciństwo jako odludek do końca liceum. Na studiach praktycznie zero znajomych. Zawsze z zazdrością patrzyłam na innych a sama nie umiałam sie odezwać. Obecnie mam męża i dziecko, kolejne w drodze a nadal lakne towarzystwa, zazwyczaj zamykam sie w czterech ścianach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rittoo
Ja dziwnie czuję się w sklepie dostaje stresu przy kasie że mi ręce latają nie mogę się spakować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W takiej sytuacjii fajnie mieć kogoś z rodziny lub zwierzaka nie jesteś sama ale nie wierz pierwszemu lepszemu może pójść na wolontariat Kiedyś moja koleżanka miała ten problem byłam jej jedyną bliską osobą mama jej zmarła ojciec był alkoholikiem poznałyśmy się w schronisku dla zwierząt kochała zwierzęta ale nie potrawiła zaufać ludziom tak jak ja byłam jej bliska byłyśmy prawie takie same jak dwa dwie krople wody ale żadna z nas zz początku sobie nie ufała bałyśmy się namówiła nas na schronisko ale się nie znałyśmy a raczej myślałyśmy że się nie znamy Oto historia znjamości do schroniska namówiła nasza jedyna jedyna bliska osoba (już zmarła) była nianią mojej koleżanki a moją mamą zastepczą (niania nie miała męża )Mama mojej koleżanki podrzucała ją ponieważ jej ojciec był niezbytnormalną osobą ,zostawił jej matkę w ciąży ,a potem gdu jej matka zmarła powróciła choć zwyczaj przychodziła do nasz aż wreszcie jej ojciec stracił prawo do opieki i gdy obie miałyśmy 19 lat nasz opiekunka zmarła . W schronisku gdy po roku wolontariatu rozpoznałyśmy się byłyśmy szczęśliwe,choć zanim rozpaznałam kim ona jest poczułam w niej bratnią duszę . ja zaczęłam być otwarta Ona bała sie ludzi ale teraz ma pasję jest szczęśliwa. Obie jesteśmy otwarte i wieże że ty też znajdziesz kogoś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przede wszystkim terapia i jeszcze raz terapia. Pól roku to za mało. Mój znajomy uczęszcza na terapię od kilku lat. Efekty przychodzą, ale powoli. Jeśli nic nie zrobisz ze swoim stanem i nie zasięgniesz profesjonalnej pomocy, zmarnujesz sobie życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Życie mnie nie oszczędzało i nadal nie oszczędza. Postanowiłam coś dla siebie zrobić... To coś w moim przypadku, to było zainteresowanie się sobą i zaprzestanie uszczęśliwiania wszystkich na siłę, ratowania małżeństwa z alkoholikiem, zwyczajnie poświęcenie sobie trochę uwagi, dzięki czemu dzieci poczuły się szczęśliwsze widząc że mama odzyskuje radość życia. Początek zmian jest w nas, trzeba tylko w to uwierzyć. Wszystkim Kobietom, które chcą zmienić swoje życie gorąco polecam to co mi pomogło i pomaga. Pozdrawiam http://psychorada.pl/aff/carmen676/lepsze_zycie/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Takie lęki to schematy tkwiące w naszych głowach, zdania które bardzo często kiedyś słyszeliśmy od bliskich nam ludzi. A jeśli to schemat, to zawsze daje się go zmienić na inny - pozytywny i dążący do zadowolenia z siebie... pomyśl o wsparciu ze strony psychoterapeuty. www.psychoterapeutabielsko.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×