mój facet wypija prawie codziennie wieczorem 200 ml wódki.

nigdy go nie widziałam pijanego. nawet na weselach czy imprezach pije z umiarem. mówi, że go to relaksuje i że taka ilość alkoholu nie jest szkodliwa, a nawet służy zdrowiu. jest bardzo rozsądnym, inteligentnym człowiekiem, nigdy nie podnosi głosu, świetnie sobie radzi w stresujących sytuacjach, ale to picie... no właśnie, co o tym myśleć? rozmawiałam z lekarzem i powiedział, że to choroba alkoholowa i powinnam go nakłonić, żeby się leczył, ale jak? i czy to w ogóle ma sens? no bo niby codziennie rano zostaje pusta buteleczka i jakoś mnie to razi, ale z drugiej strony nie widzę żadnych objawów nałogu, poza tym, że jednak wiem, że to jest picie...ale też zdarza się, że nie pije tydzień i nic się nie dzieje, jest zupełnie taki sam. co byście zrobiły na moim miejscu?

Ja piję 6-7 litrów miesięcznie czyli podobnie jak ten Pan.Robię rano 10km na rowerze i 200-250 pompek i 200 brzuchów.Nic mnie nie boli i czuję się świetnie.Nie jem fast i nie oglądam tv.Myślę,że to lepsze niż siedzenie na kanapie .Robię tak od ponad 15 lat.Cukier w normie ,ciśnienie podwyższone.Nigdy nie mam kaca.15 jajek na tydzień.1 kilo papryki.7 cytryn..Zero agresji.Polecam.