historia jak wiele innych

Poznalismy sie na majowce. Moj znajomy jest jego wspollokatorem. Wczesniej duzo mi o nim opowiadal a takze jemu o mnie. Nie zrobil na mnie jakiegos wiekszego wrazenia, w sumie mialo mnie tam nie byc ale przez wzglad na kolege poszlam. Poznalismy sie i jakos nawet na poczatku malo rozmawialismy, pozniej on zaczal starac sie o kontakt. Tak nam sie zaczelo dobrze rozmawiac ze kazdy z obecnych wyszedl na impreze do kluby a my zostalismy. Przegadalismy cala noc, czulam sie przy nim taka doceniana. Rano poszedl do pracy a ja wrocilam do domu. Jako ze majowka trawala u nich 3dni na 2dzien poszlysmy z kolezanka. Zachowywal sie w stosunku mnie obojetnie, rozmawial z kazdym tylko nie ze mna. Po czym wieczorem stwierdzilam ze ide to nagle sie tym przejal i poszedl za mna. W niedziele znow tam bylam bo bardzo znajomi chcieli bysmy przyszly. Wrocil wieczorem z pracy i tak wyszlo ze zostalam tam na noc w niedziele i poniedzialek pierwszy raz dk czegos doszlo. Rozmawialismy dlugo, opowiadal mi ze nie wie co sie z nim dzieje jak mnie poznal itp.Potem milczal, chcial sie umowic a w dzien spotkania milczal. Spotkalam go przypadkiem na imprezie. Mowil ze mu zalezy, zebym mu dala szanse. Pozniej znow to zepsul. Znow przeprosil ,spotkalismy sie i juz myslalam ze wszystko sie naprawi. Minal tydzien jak sie nie odzywa. Wiem , ze ta znajomosc nie jest warta zachodu ale dlaczego on mi szczerze nie powie ze nie chce? A nie ciagle skruche udaje ,przeprasza i obiecuje..