Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

bezczelność małych uczniów w szkole, wina rodziców, nie nauczycieli.

Polecane posty

Gość gość

Jestem początkującym nauczycielem, ale coraz poważniej zastanawiam się nad przekwalifikowaniem się i zmianą zawodu. Jestem osobą, która w nauczaniu zawsze widziała jakiś sens, chciała mieć kontakt z ludźmi, jakoś się przysłużyć, wymieniać 'energię' z ludźmi. Niestety obecnie dzieci w szkole (nie mówię, że wszystkie, ale większa część) to koncert bezczelności, olewatorstwa i tupetu. I to już u najmłodszych dzieci. Pierwsza lekcja w nowej grupie, dziecko rysuje po zeszycie przyrodzenia męskie, dziewczynka 7 lat, ale cóż, to mi tak nie przeszkadza jak chamstwo chłopca, który mówi mi, że on skserowanego materiału do domu nie weźmie "bo do niczego mi się to w życiu nie przyda". Otóż drodzy rodzice czas bić się w piersi, sami nastawiacie dzieci przeciwko nauce, szkole i nauczycielom, sami pewnie w domu mówicie, czy to czy tamto dziecku się w życiu nie przyda. Ale gier to już mu nakupowaliście ze 40. I rośnie taki troglodyta, a kto jest winny? nauczyciele! Za moich czasów dziecko wstydziłoby się, tym bardziej takie małe, kwestionować sens uczenia się mówiąc do nauczyciela: "To nudne i nie przyda się, po co to robimy, po co pani to przyniosła?". Jaki pan taki kram, jakie wychowanie w domu takie potem bydło w szkole. Ja się z tego kramu wypisuję, niech głupszego od siebie nauczyciela rodzice szukają. Ciężko będzie oczko.gif

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zgadzam się-smutna prawda:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to jest bezstresowe wychowanie a raczej jego skutki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tylko się zastanawiam, dlaczego rodzice nie widzą, ze coś jest z ich dzieckiem nie tak? A spróbujcie im uwagę zwrócić, to oczy chcą wydrapa ć, bo przecież to ich niunio.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ta 7 latka moze byc wykorzystywana seksualnie w domu. Ja bym ja zglosila psycholozce szkolnej na rozmowe. A chlopak to pewnie dziecko roboli fizycznych, ktorzy w niego nie wierza, bo w tych rodzinach nikt nie wierzy w mozliwosci swoich dzieci i z gory widzi sie dla nich identyczna robotnicza przyszlosc jak rodzicow. Z takimi dziecmi trzeba rozmawiac indywidualnie i je motywowac, bo one nie widza w niczym sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja kiedys na koncu studiow robilam praktyke w szkole w czwartej klasie. Nie wspomiam tego czasu milo. Mialam wrazenie, ze nikt nie traktuje mnie powaznie, zero autorytetu. Dzieci sie mnie kompletnie nie sluchaly, byly przemadrzale i wszystkowiedzace. Najgorsze bylo to, ze w tym czasie (chyba ze stresu) pojawil sie u mnie tradzik. To nie bylo jakos strasznie widoczne, kilka pryszczy na czole. Ale dzieci to odradzu zauwazyly i zaczely to komentowac. Oczywiscie nie przejmowalam sie tym, ale czasami mnie juz to wscibstwo i ciekawosc denerwowaly. Poza tym niektore dzieci zachowywaly sie jak stare malenkie. Niektore byly ok, jeszcze inne nadpobudliwe. Niektore szukaly uwagi, albo mialy jakies problemy w domu, lub byly w klasie mobingowane. Kiedys chlopiec narysowal konie w trakcie kopulacji. Inny opowiadal o kochance swojego ojca;.) Jeszcze inny nigdy nie mial zrobionych lekcji, bo albo brat mu zniszczyl, albo pies zjadl;.) Niektorzy rodzicie, szczegolnie ci o wielkich aspiracjach czesto cos krytykowali, przychodzili do szkoly, ze to i tamto im sie nie podoba, ze ich dziecko jest malo doceniane, ze jego talenty nie zostaly dostrzezone itp. A w rzeczywistosci dzieci uczyly sie przecietnie i byly leniwe jak diabli. Takze praca nauczyciela w podstawowce jest trudna. Trzeba miec wiele kompetencji, umiec przeforsowac swoje zdanie, wiedziec kiedy powiedziec stop i za bardzo sie nie angazowac (trudne dla idealistow kochajacych swoj zawod). Czesto jest to wyczerpujace zajecie, mi czasami odbieralo energie. Po kilku godzinach czulam sie jakbym przekopala pol tony wegla. Trzeba miec duza pewnosc siebie, bo jak jest cos nie tak to dzieci to odrazu wyczuja. Jednym slowem- trzeba miec do tego zawodu predyspozycje. Ale jest to tez bardzo ciekawe zajecia, kreatywne, roznorodne. Mozna wiec wplyw na wiele rzeczy (przynajmniej pozornie;.). No i niektore dzieci sa w ciebie zapatrzone ;.) Czesto tez byly mile, zabawne i zaskakujace sytuacje. No jak to z dziecmi bywa.... W sumie kazdy zawod ma wady i zalety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Współczuję. Właśnie dlatego wybrałam pracę w indywidualnym kontakcie z dzieckiem, grupa często zachowuje się jak bydło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oiy
A ja z tego powodu musiałam szukać dla córy jakiejś szkoły innej niż publiczna. Na prywatne mnie nie stać. Wybrałam więc dzienną artystyczną gdzie dzieci są od początku przyzwyczajane do pracy, gdzie wymagania są wysokie i nie ma miejsca dla rozpuszczonych lub tępych jednostek. Ale przyczyna jest jedna: system niszczy nam szkolnictwo. Pamiętacie czasy gdzie ze złą oceną z zachowania nie zdawało się do następnej klasy a od rodziców dostawało się manto? To niestety przeszłość. Teraz z najgorszym skurwysynem cacka się psycholog, dyrektor a nauczyciele mogą tylko starać się wypchnąć takie ścierwo jak najszybciej ze szkoły. Inne dzieci uczą się że kultura i chęć nauki nie popłaca. Rodzice rozwijają postawę roszczeniową i zapominają o własnej odpowiedzialności. Ale to oni są ofiarami a system nam to zafundował. Bo po co krajowi dzieci z wykorzystanym potencjałem? Lepiej żeby szło to-to myć gary jak najszybciej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Teraz wprowadzili jeszcze dodatkowo, że gowniarz może przejśc do następnej klasy z jedna oceną niedostateczną, fajnie nie? Podstawówka to jeszcze ujdzie, ale gimnazjum to jest dopiero syf. Liceum obecnie nie istnieje, to co oni zrobili po reformie to jest przedszkole a nie liceum. Nauczycieli dobrych tez coraz mniej, bo pensje niskie, wymagania ogromne, dzieci wredne i głupie, jednym słowem nie ma z kim pracowac, bo nikomu się nie chce uczyc w tych czasach. Program tez celowo przygotowany tak, aby robić coraz głupszych tych ludzi, takie roboty. Ktos ma w tym interes, bo głupimi ludźmi się lepiej rządzi. Znam mnóstwo nauczycieli, dobrych nauczycieli, którzy odeszli z zawodu, bo szkoda nerwów. Sama tez niedługo odejdę, tylko na razie wygodniej mi jest pracowac od 8-16, bo mam małe dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wiesz, każda historia ma wiele odcieni. 1. nauczyciele coraz mniej jest nauczycieli z powołania, niestety do szkół publicznych trafiają takie "odpady", które nie znalazły zadnej ciekawej pracy i rykoszetem lub po znajomosci (tu głównie prowincja) dostały pracę w szkolnictwie. i zaczyna sie dramat, bo nie mają podejscia, nie mają cierpliwości, dzieci ich nie lubią i to demonstrują na różne sposoby i takie masz potem efekty dzikiej bandy. nauczyciel jest uprzedzony do dziecka, dziec ko się skarzy rodzicowi a ten ingeruje w najlepiej sobie znany sposób czyli roszczeniowo.... 2. rodzice temat rzeka. przekrój jest tak duży jak przekrój społeczeństwa. Masz niziny społeczne, które cokolwiek powiesz to zrozumieją 2 zdania i to jeszcze nie tak jak brzmiały, masz typy przemadrzałe, najczęściej bezrobotne, masz normalnych rodziców i masz fąfą elyte na którą musisz uważać bo np. jest kims ważnym. i musisz uważać bo jak nie to cię dyrektor wezwie na rozmowę... bardzo szkoda mi w tym wszystkim dzieci, bo one sa niewinne. rodzą sie czyste jak kartka, trudniejsze lub łatwiejsze, grzeczniejsze lub nie, ale dziecko jest jak plastelina podatna na modelowanie wedle załozenia rodzica. i tu zaczyna sie zycie: żłobki po 5 m-cu , przedszkola od 6 rano do 17 a potem podrzucanie komu sie da, bo rodzic najzwyczajniej nie ma czasu dla tego dziecka. musi pracować, zeby wyzywić rodzine, zapewnić byt. to realia zycia w pl. rodzice są sami pokrzywieni i zasługujacy na terapię. jak maja więc wychowac normalne dziecko? ja mam taką historię: do mojej 2 letniej córki przychodzi chłopczyk dalekiej sąsiadki, zeby sie pobawic jak sie nudzi sam w domu. Chłopiec ma 7 lat i przyprowadza czasem swojego 4 letniego brata. na początku nie podobały mi sie te wizyty, bo chłopcy jak to hlopcy, niegrzeczni i nieokiełznani zupelnie i z rodziny patologicznej: matka klnie jak pijak pod sklepem a ojciec pijakiem jest. ale z czasem (a jestem osoba bardzo spokojną i pedagogiem - tylko z wykształcenia) pokazałam im jakie zasady u nas w domu panują, jak sie do siebie odnosimy, ze grzecznie, spokojnie, bez przekleństw, ja swojego dziecka slucham kiedy mówi generalnie słucham dzieci. ostatnio obserwowałam ich troje w trakcie zabawy: wszytko ok, 7 latek w trakcie zabawy na tyle sie zapomniał, ze poprawiał zagięta bluzkę mojej córce, nie wiem jak to opisać, był taki uważny i łagodny dla niej, taki normalny chłopczyk. a kilka dni póniej dowiaduję się od mamy jednej z dziewczynek, która chodzi z nim do klasy, ze jest najgorszy pod wzgledem zachowania, ze powiedział do innej 7-latki "bym cię wyr**ał w usta". bylam w szoku!!! 7 latek! którego znam, którego obserwuje i wiem, po prostu wiem, że jest dobrym dzieckiem. a co to był za tekst? z domu! z jego popieprzonego patologicznego domu jaki mu funduja rodzice. matka, która co niedziela chodzi do koscioła...i tak mi go szkoda....szkoda mi tych dzieci...i pytam sie, gdzie są też nauczyciele...powinni cos z tym zrobic. zgłosić do pedagoga, zainteresować sie, co sie dzieje z tym dzieckiem, że tak sie odnosi do innych. mają przeciez przeslanki...ale nic nie robią...no bo po co... do ciebie autorko.... by być świadomym nauczycielem musisz miec skórę jak pancerz, bo to nie jest tylko wycieranie nosków, jak mawiala jedna z moich "koleżanek na roku" o świadomosci swistaka. poza tym, ze będziesz uczyła, doswiadczysz calego szeregu maleńkich dzieciecych dramatów, bedziesz widziała dobre dzieci, które na twoich oczach przeobrażą sie w małe potwory, które wejdą ci na psychike jeśli im na to pozwolisz. musisz znaleć w sobie jakis sposób by opanować grupę, moze spróbuj indywidualnie? bo jeśli nie to obawiam sie jednak, że podążajac utartym szlakiem staniesz się typowym nauczycielem, który przyjdzie, odwali i pójdzie do domu, zapominając o kolejnym dniu. wbrew pozorom nauczyciel to jeden z najbardziej wymagajacych zawodów. jeśli sie go wykonuje odpowiedzalnie i swiadomie, a nie tak jak - niestety - wieksza część belfrów obecnie. ja nauczycielem nie jestem :) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do 16:44 " bo jeśli nie to obawiam sie jednak, że podążajac utartym szlakiem staniesz się typowym nauczycielem, który przyjdzie, odwali i pójdzie do domu, zapominając o kolejnym dniu." Wybacz, ale wychowaniem dzieci ma sie zajac rodzina, a nie nauczyciel. Szkola ma ksztalcic i jedynie zwrocic uwage na pewne wzorce. Nauczyciel nie jest misjonarzem, a poswiecenie uwagi kazdemu dziecku w klasie jest niewykonalne. Tym bardziej przy tak niskiej pensji i natloku obowiazkow. Caly twoj wpis to jedna wielka krytyka - poprzez kontrasty dajesz caly czas do zrozumienia jaka to ty jestes wspaniala i jak dobrze wychowujesz dziecko, a inni sa be. Twoja corka jest wspaniala dla ciebie, ale dla obcych niekoniecznie. I nie dziw sie nauczycielowi, ze w pewnym momencie w jego prace wkrada sie rutyna i czesto nie daje sobie rady z rozbrykanymi i rozpuszczonymi dzieciakami. I przestan krytykowac nauczycieli, ze sa tacy i owacy, ze brakuje im wiedzy i kompetencji, ze dostali prace tak a nie inaczej. Musieli skonczyc studia i zdac wszystkie egzaminy i stale musza sie doksztalcac, podczas gdy ty pewnie siedzisz na d***e w domu i sie wymadrzasz. I prosze odczep sie od rodzicow, ktorzy z przymusu(praca) musza oddac dziecko do przedszkola na wiele godzin. Twoje doskonale dziecko tez moze sie wykoleic, bo wychowanie nie polega na pilnowaniu go 24/7.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam te same odczucia co autorka, dlatego nauczycielka w szkole panstwowej bylam tylko rok. wpominam to jako moja najgorsza prace - codzienne pyskowki, obelgi (zarowno od uczniow jak i rodzicow), zerowa reakcja dyrekcji. szkola w polsce jest patologiczna bo uczniom i rodzicom wolno praktycznie wszystko, tylko nauczyciel ma ograniczenia. ucznia nie mozna ukarac dzis w zaden sposob, bo to swieta krowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tasmanska
a to proszę mi racjonalnie wytlumaczyc jaki np. ja mam wpływ na dziecko jak ono się zachowuje w szkole pod moją nieobecność? Przeciez nie mam możliwości nawte natrzeć uszów bezczelnemu smakrkaczowi gdy zachowuje się skandalicznie, bo mnie przy tym nie ma!! awantura w domu? ok, przytaknie ze już więcej nie będzie,ale przecież wiadomo ,ze sa takie dzieci ,ze gdy rodzica nie ma w pobliżu to sobie pozawalają za wiele bo wiedzą, ze przysłowiowo nie ma komu wciry dac w danym momencie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tasmanska
My osobiście z nasza nie dajemy sobie rady ,ani nie potrafimy wplynać na nia na tyle skutecznie ,aby nie biegala na przerwach, bo regilarnie sa skargi o to na nią, przynosi notorycznie uwagi ,ze biega na przerwie. jest dzieckiem nadpobudliwym, bardzo zywym i ona nie potrafi usiąść pod scianą jak myszka pod miotla, tak, biega, skacze, non stop po całej szkole biega, zbiera przez to uwagi . Jka my mamy wplynąc na dziecko ? nie ma nas w szkole. Nic nie dociera, prośby, grozby, kary , nagrody, nakzazy, zakazy niic. Uwagi za uwagą ze biega na przerwie, taka jest . Nie mamy już na to wpływu bo taki jej urok . Za bujanie się na krzeskle na lekcji wielokrotnie stala cale lekcje w kącie, trochę przystopowała ,ale nadal zdarza jej się bujac. Lecz nie chodzi po klasie bez pozwolenia, resztkami sil wytrzymuje 45 min na tylku i za to na przerwie biega caly czas, o to sa skargi za jej bieganie na przerwach. Już sami nie wiemy czy aby czasem to nauczyciele nie przesadzają. to dziecko, zywe dziecko. A ze biega na przerwach szkolnych to taka już jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W klasie mojego syna ( zerowka) jest mega niegrzeczny chłopczyk który jak cos zbroi to jego matka się z tego smieje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do 17.28 rozumiem twoja frustrację po przeczytaniu mojego posta. niestety nie zrozumiałaś go zupełnie. wiec jeszcze raz powtórzę: dzieci są dobre. z załozenia. niszczy je niewłaściwe wychowanie np.rodziców (stad przykald z 7 latkiem), rodzice czasem nie potrafią po prostu właściwie odnieść się do dziecka które moze być np. nadpobudliwe lub flegmatyczne. rozumiesz? dziecko jest dobre. to jest załozenie. szukanie w małym dziecku problemu należy zacząć od sprawdzenia rodziny. niestety mało jest rodziców, którzy podejdą do tego stwierdzenia normalnie, bo przecież trudno jest sie przyznać do problemów ze sobą... bardzo tendencyjnie podeszłaś do mojego przykładu: absolutnie nigdzie nie napisalam, ze mam cudowne dziecko. bo to nie był poemat o moich walorach wychowawczych. z przykroscia muszę ci czyteniku wyznać, ze w najblizszej mi podstawówce na 10 pedagogów tylko 2 skończyło szkołę dzienną, historyk, polonistka, matematyk, cała reszta to osoby, które przekwalifikowały się i kończyły szkoły zaoczne i nie bedę dalej ciagnać tego tematu....... a to właśnie są KOMPETENCJE :) muszę cię również zmartwić, jestem mamą pracujacą ;) nie zarzucaj mi bezkrytycznośći wobec siebie, bo z mojej wypowiedzi nie jesteś w stanie wyłapać zadnych elementów dotyczących mnie. i wiesz co, w życiu poznałam kilku wspaniałych nauczycieli, którzy wyróżniali sie właśnie tym, ze byli idealistami. i potrafili tak zyc, by nie zatracić tej wartości. to sie nazywa powołanie. tak samo jest z lekarzami. albo sie "to " ma albo nie. i nie rozśmieszaj mnie tekstem o NISKICH zarobkach....niskie to są zarobki w np.biedronce gdzie ludzie po jednej zmianie ledwo patrza na oczy i nie maja wolnych wakacji i ferii i świat...nie rozśmieszaj mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przepraszam 3 pedagogów miało być ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do mamy córki biegajacej i nadpobudliwej: masz wpływ, może powinnaś obserwować córkę, skoro widzisz, ze jest zywa moze dodaj jej jakieś zajecia sportowe, ale pogadaj o tym z nauczycielka, że wiesz, ze robisz coś z tym. nauczyciel też człowiek. inna sprawa, ze być moze uczyniono z twojego dzecka koziolka ofiarnego, jak ktoś biegnie to wiadomo ze ona, bo przyzwyczajono sie, ze tak jest. jeśli nie dajesz rady to na pewno jest w szkole pedagog lub w twoim mieście: osrodek, wystarczy isć po poradę, nie trzeba od razu ciągać dziecka i diagnozować, jesli - byc moze nie ma czego. to, ze jest żywa to nie grzech, lecz - czasem - atut, bo energetyczne osoby świetnie sobie w życiu radzą... myslę, ze współpraca z nauczycielem da efekty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tasmanska
regularnie uczęszcza na treningi mające charakter ogromnego wysiłku fizycznego. Po treningach trochę odsapnie po poworcie i zarz i tak wystrzela biegac na podwórko najczęściej z psiakami, ona w domu nie usiedzi .Dla niej to nie lada wyzwania podczas odrabiania lekcji przy biurku wysiedzieć na tylku w spokoju, bo ma napad owsików po 3 minutach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie mam dziecka z nadpobudliwością ale jakby mi biegal i przynosil uwagi to bysmy to jakoś zalatwili, normalne zdrowe dziecko da rade byc grzeczne w szkole ale nauczyciel tez musi sie postarać, nie musi trzymac tak malych dzieci od przerwy do przerwy w lawce :/ nauczyciele tez maja swoje za uszami, swieci nie są ale to jacy są teraz rodzice to juz przekracza wszelkie pojecie. Niektórzy to maja niezle zwichrowane pod kopula a dzieci potem są jakie są. Druga rzecz, mam znajomych których córa chodzi z moim synem do zerówki i ta dziewczynka wraca do domu i siedzi przed kompem lub tv. Mama twierdzi ze ma grube kosci ale wg mnie to juz nadwaga wiec to dziecko nie ma sie kiedy wyszaleć, nie dziwne ze co kilka godzin dostaje jakichs napadów nadpobudliwości i potem skacze jak glupie a wszyscy ja uspokajają. To ja sie pytam kiedy te dzieci maja sie wyszaleć? Wszędzie jezdza autem, basen od swieta... A program nauczania to żenada ale dobry nauczyciel moze cos do niego przemycić tylko musi mieć podejście do grupy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tasmanska
a czy bieganie po holu szkolnym NA PRZERWACH przez dziecko w szkole podstawowej to takie faktycznie okropnie NIEGRZECZNE zachowanie? Fakt, bryka , nie siedzi pod scianą ale gania się z innymi dziecmi, skacze, biega, nie chodzi a biega, ona chodzic nie umie, wszystkow biegu. Na lekcjach nie chodzi po klasie , ale czasami buja się na krześle z racjo nadmiaru ekspesjii . Nie siedzi z nikm w lawce tylko sama bo chciała sama, nie chciała z kimkolwiek siedzieć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No, jak zawsze najwygodniej jest zrzucić winę na rodziców, jakby tylko oni mieli jedyny wpływ na wychowanie. Jesli nauczyciel tak twierdzi, to jest jakaś fatalna pomyłka, bo on również jest odpowiedzialny za wychowanie indywidualne i w grupie. Do wychowania i bezpośredniego wpływu na wychowanie należałoby zaliczyć wszystko, co nas otacza, trendy spoleczne, trudności rodzin borykajacych się z problemami finanasowymi, brak czasu dla dzieci, bo rodzice pracują nie 4 czy 5, a nawet 8 godzin, tylko 10 godzin za marne pieniądze, wzorce niedoścignione afiszowane wszędzie wokół, program edukacyjny w szkole, wymagania i sposób podejscia nauczycieli i wiee, wiele innych bodźców. Rodzic nigdy nie może mieć wyłącznego wpływu na wychowanie dziecka, chyba, że będzie mieszkał daleko na odludziu, bez żadnych tego typu zewnętrznych bodźców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A mnie denerwuje coś innego, denerwuje mnie pewna "roszczeniowość" nauczycieli. Sama pochodzę z nauczycielskiej rodziny i też kształcę się na nauczyciela wczesnoszkolnego, moja mama uczy w gimnazjum a tato uczył w technikum a teraz w zawodówce. Czyli teoretycznie "najgorszy" sort. Już wyjaśniam na czym polega roszczeniowość: dzieci maja być takie, jakie sobie wymarzyłyście. Grzeczne, posłuszne, uczące sie, bez własnego zdania, abyście wy mogły w pocie czoła przekazywac im swoją wiedzę, kształcic je, chcecie być autorytetami a nie potraficie nimi być... i nie mówcie, że przesadzam bo ja czytam pierwszy post i dziewczynę, która jako największy problem wychowawczy traktuje: a) dziewczynkę rysującą męskie przyrodzenia i ja to oburza (straszne!) zamiast sie tym zainteresować jako pedagog(!!!) oraz chłopca, który odburknął, że mu się jakiś materiał nie przyda do życia (nie wiem czy miała kiedykolwiek do czynienia z chamstwem bo to chamstwem nie jest, to jest normalny bunt u dzieci zaczynajacy się już w podstawówce). Uważacie za swoją największą "misję" nauczyć dzieciaki mnożenia, dodawania, pisania literek, odróżniania roślinek i innych takich rzeczy... co wcale nie jest najważniejsze. Jest tylko elementem, zwłaszcza w tych najmłodszych klasach w podstawówce, bo taki nauczyciel nie jest tylko "nauczycielem" od podstaw matematyki czy polskiego, ale pedagogiem PRZEDE WSZYSTKIM. Mądrze się, aż mi z tym głupio, ale niektóre nauczycielki chyba tego nie rozumieją... że ich zadaniem jest również rozmowa z dzieckiem, kontrola nad jego rozwojem, zainteresowanie jego osobą, pomoc gdy tego potrzebuje. A większośc idzie na te studia bo są "łatwe do zrobienia" są łatwe, przyznaję, jestem na 4 roku i specjalnie się nie namęczyłam z wkuwaniem, ale za to mam świadomość, ze nie będę tylko belfrem od "przekazania materiału" jak nauczyciel biologii w liceum tylko - tak, drugą matką tych dzieci. Bo dzieciom z klas I-III się matkuje i poniekąd wychowuje, jeżeli sie ma podejście to dzieci są wpatrzone jak w obrazek... i nie piszcie tu o małych pensjach bo nie są takie małe (przeciętne bym powiedziała) po drugie... no nauczyciel tak jak lekarz, jak już ktoś tutaj wspomniał. Powinien mieć przede wszystkim powołanie, spokój w sobie, szacunek do swoich uczniów, nawet jeżeli idealni nie są. To się da zrobić, sama nie tak dawno chodziłam do szkoły, pamiętam czasy gimnazjum i pamiętam, ze były lekcje, gdzie nauczyciel darł się na klasę a klasa tylko zachowywała się coraz gorzej, były też takie, gdzie nauczyciel nie musiał podnosić głosu, ani obrażać uczniów a uczniowie lubili go i szanowali... sami sobie odpowiedzcie. Moi rodzice bardzo lubią swoją pracę a uczniowie też ich lubią i szanują (dziwne, nie?) tak, ta "patologiczna gimbaza" i ""tępaki z zawodówek" jak to się potocznie mówi. Do nich też da się dotrzeć, ale trzeba mieć podejscie i być człowiekiem przede wszystkim a nie zarozumiałym, dumnym, oburzonym belfrem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moja przedmówczyni: bardzo dobre i - niestety - trafne podsumowanie nauczycieli. do kogoś kto się wypowiadał o tym co ma wpływ na dziecko: tak, oczywiscie, ze trendy społeczne maja wpływ, rodzeństwo, otoczenie, ale generalnie pewne elementy są wpajane dziecku w wieku 1-3 np. wymuszanie placzem, respektowanie słowa "nie, nie wolno"a to akurat ma gigantyczny wpływ na póniejsze respektowanie rodzica, nastepnie nauczyciela, szefa itd. dziecko trzeba wychowywać a nie hodować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ehh ale co np ja mam zrobić ? samotnie wychowuję syna - 2 klasa podstawówki 3/4 dzieci jest z rodzin po rozwodzie, gdzie wychowuje dziecko albo samotna matka albo drugi "tatus", są nawet porzucone przez matki dziewczynki.... klasa jest trudna, bardzo, mój syn też dokazuje, zapisałam go na dodatkowe zajęcia - ale nie wiem czy to rozwiązuje problem staram się z nim rozmawiać, ma różne zakazy jak jest źle ale problem się nie rozwiązuje, myślę że po prostu brakuje mu taty i choćbym na głowie stanęła to on i tak będzie dokazywał nie chodzi o przekleństwa, ale o takie zwykłe niesłuchanie, kłamanie w różnych sytuacjach, krzyczenie na mnie syna nie biję, ale ma swoje kary - np zakaz komputera - siedzi średnio 2-3 razy w tygodniu po ok godz, sama długo pracuję - duża korporacja - bank i co poradzić ? brak taty, brak czasu- to napewno wpływa na jego zachowanie, ale co mam zrobić ? zwolnić się z pracy ? :-/ ciężkie czasy nastały dla nas matek - tak uważam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
droga mamo, masz rację. nastały straszne czasy, bo ludzie bez wahania decyduja się na rozwody, nie myśląc co dalej, a dzieci cierpia. zastanawiam się jednak, czy czasem rachunek nie wyrównuje się, bo "kiedyś" ludzie trwaliby w takim toksycznym zwiazku, gdzie była np. przemoc domowa, wyzwiska, lub przemoc psychiczna, a dzieci na to patrzyły...wic nie ma reguły, nie mozna powiedzieć gdzie tkwi przyczyna problemu. wiesz, ja myślę, że ludzie za rzadko staraja się znaleźć pomoc u psychologa, a w twojej sytuacji to mogłoby pomóc. myślę, że powinnaś iść na wizytę i powiedzieć w czym tkwi problem, moze to podsunie ci jakieś rozwiazanie... zauważyłam, żeludzie często myślą: boooze co za problem, ale właśnie psycholog jest od tego by podsunąć rozzwiazanie i to co dla człowieka wydaje sie niesamowite to psycholog widzial ne raz i nie dwa... a gdzie - jeśli chcesz odp - jest tatus? czy uczestniczy w wychowaniu syna? czy jesteście w dobrych kontaktach czy raczej nie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo ciekawy temat i wpisy jak na Kafeterie. Niektore osoby wyjazaly bardzo wysoki poziom i kulture. Wy jestescie stalymi bywalczyniami tego dzialu? Az mi sie wierzyc nie chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wifigdańsk
szczerze,nauczycielu? to ja ci dam inny przyklad. znajomej corka chodzila do gimnazjum(czy do ogolniaka? niewiem bo to w tym samym budynku) i panią od angielskiego a rok wczesniej inną panią od angielskiego,zupełnie inna ktora cała klasa lubila. a ta "nowa " pani coż to był chodzacy przyklad tego ze nauczyciel nie nadaje się do swojej pracy(chyba pomyliła powolania,powinna być moze pania katechetką lub jakas cwiczącą jogę) poniewaz byla absolutnie : cicha,bojąca się , strachliwa (jak spłoszone zwierzę ktore złapane w sidla traci samokomntrole i rzuca się na oślep) tak... jednoczesnie byla strachliwa oraz nie radzac sobie z klasą-czesto stawiala jedynki a to za np pyskowanie a to przynosilo odwrotny efekt gdyz ona nie miala wogle autorytetu u klasy i te jedynki to nie były za brak wiedzy tylko za jakies pyskówki czy ignorowanie jej ale za te jedynki czy czeste wysylanie do dyrektorki lub wyrzucanie z klasy-ona nie budowala swojego autorytetu tylko jeszcze bardziej klasa miala ją za nic. prze 1 semestr niektorzy mieli po 15 jedynek a dobrzy z angielskiego,przy czym te same osoby miały u tej poprzedniej pani na koniec szóstki albo piątki z tego przedmiotu. tak wiec ewidentnie nie nadawala sie na ten zawód i nie radzila sobie. potem wiem,ze na zebraniu padł wniosek ze stronyu rodzicow zeby zmienic nauczycielke i takj się stało ona poszla na jakis urlop? czy zwolnienie? i juz nie wrocila. tak wiec widzisz-jedna klasa i dwoch jakze róznych nauczycieli. tamta poprzednia babka-fajna,mila usmiechnieta,owszem na jje lekchjach tez ktos tam napyskował czy nieodpowiednio sie zachował ale ona to jakos umiala obrócic w zart i przede wszystkim szanowala kazdego ucznia,nie ponizala,jak tamta,nie robila wyjatkow,kazdy u niej miał wsparcie i akceptację. a dzieci jak to dzieci-jak zobaczą ze ktos w srodku trzęsie gaciami to nie darują. oczywiscie surowosci tez nie zniosa. najlepiej wyposrodkowac i uznawac kazdego ucznia jak kogos bliskiego,miec oprócz zdanych studiow i dyplomow tez i serce do takiej pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do 21:15 ...... nie wierzę, że wychowanie dziecka w wieku 1- 3 r.ż. decyduje o jego wychowaniu, może raczej rzutowac na nie. W takim wieku to rodzcice faktycznie ponoszą odpowiedzialność wychowawczą, bo dziecko jest małe i nie przesiąknięte wpływami życia, dla takiego dziecka jedynie rodzice są autorytetem. Niestety później życie rządzi się swoimi prawami, na co rodzice do końca wpływu nie mają. W szkole dziecko przebywa 5-7 godz. dziennie, zajęcia pozalekcyjne 2 godz. Choćby nie wiem, jak rodzice się starali, nie sa w stanie wszystkiego kontrolować. Zdaje sobie sprawę, że praca z w szkole nie jest łatwa i mam tą świadomość i nigdy nie uwaźałam inaczej. Tylko wkurza mnie zwalanie winy na rodziców, zamiast szukać przyczyn u źródła. Dzisiejsza żywność w wiekim stopniu odbija się na zdrowiu dzieci, na ich zachowaniu, przeładowane szkoły, w których nie zawsze są warunki, a przede wszystkim zbyt liczne klasy, w których panuje chaos. Nauczyciel nie moźe dotrzeć do kaźdego dziecka, bo poprostu jest ich za dużo. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy, a jak coś nie tak, to zaraz wina rodziców. Trafia mnie, jak slyszę taki tekst. ............ Do autorki nazywanie dziecka gówniarzem, świadczy źle nie o tym dziecku, tylko o tobie. Twoje podejście pedagogiczne ma wiele do życzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A mnie drażni, gdy rodzice rozgrzeszają się z odpowiedzialności za nieodpowiednie zachowanie swojego dziecka, a przecież to oni mają największy wpływ na wychowanie dziecka. Tłumaczenie, że klasy są za duże też bezsensowne. Oczywiście lepiej by było, aby w klasach było mniej dzieci. Ale kiedyś klasy liczyły po 30 uczniów i nauczyciele nie mieli takich problemów. Kiedyś rodzice jakoś lepiej radzili sobie z wychowaniem dziecka. Nie było takiego chamstwa. A z moich obserwacji wynika, że kiedyś nauczyciele mniej przykładali się do swojej pracy niż teraz. Kiedyś jednak młody człowiek czuł respekt przed starszą osobą. Teraz patrząc na dzieci nawet do pani w sklepie czy na ulicy czy do cioci potrafią się brzydko odezwać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×