Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość gość14132

Mąż, ciąża i samotność.

Polecane posty

Gość gość14132

Jestem w 9 miesiącu ciąży, a mąż ma to w dalekim poważaniu. Dziecko udało się przy pierwszej próbie i było zaskoczeniem, że tak szybko zaszłam. Wszyscy znajomi po roku albo i dłużej się starali. Finansowo stoimy dobrze. Wyprawką zajęłam się ja bo męża to nie interesuje. Badania, wybór szpitala i wszytko inne też robię sama- mąż pracuje nie ma czasu, więc nie nalegałam. Ale ostatnio mnie ta obojętność już dobija. Nie pomaga mi szczególnie- przy noszeniu ciężkich rzeczy, przestawianiu mebli, sprzątaniu, gotowaniu, praniu, nie interesuje się czy wyniki mam dobre czy złe. Moje samopoczucie tez go nie interesuje, bolą mnie plecy "ale z czego przecież nic nie robię, o masażu mogę zapomnieć". Codziennie na wieczór sobie piwko wypija, jak bym zaczęła rodzić to do szpitala (30 km) chyba się sama będę musiała zawieść. Przyzwyczaiłam się już do wszystkiego,poradzę sobie z obowiązkami ale psychicznie źle się czuje. Jestem samotna, porozmawiać mogę tylko z mamą. Ale nawet jej nie powiem o swoich obawach, o tym że nie lubię jak mały kopie,że po 9 miesiącach nadal jest to dla mnie dziwne i nie naturalne, ze wstydzę się porodu i ta cała fizjologia mnie brzydzi. Nie wiem czy poradzę sobie z dzieckiem, nigdy nie miałam doczynienia z dziećmi poniżej 8 roku życia. Gdy mówię mężowi o tym o nie odpowiada nic, ba już drugie dziecko planuje, chociaż jeszcze pierwszego nie urodziłam. Wyjść z domu na spacer, pizze czy gdzieś też nie chce- chyba , że na piwo do kolegi. Kolejnym problemem jest jego nie odcięta pępowina. Jego rodzice i szwagier stoją w hierarchii przedrzemaną, najpierw trzeba zrobić co oni chcą,potrzebują dopiero później ja. Gdy jesteśmy u nich na wsi praktycznie cały dzień go nie widzę. Nie wolno mi obiadów gotować bo teściowa się oburza, że mamy jeść to co ona gotuje. Więc jak na obiad jest coś co nie lubię bądź mi odrzuciło - jem kanapki, dużo kanapek. Mogła bym wrócić do domu rodzinnego, ale nie odejdę od niego bo w gruncie rzeczy jest dobrym człowiekiem i kocham go, przysięgałam mu przecież. Rozmowy nic nie dają, do poradni on nie pójdzie bo on nie czuje potrzeby. Ostatnio kłótnia była pół roku temu ale poddałam się. Po nim wszytko spływa jak po kaczce. Jedyne co mogę to poczekać może mnie wkońcu zauważy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×