rozwód i co dalej

Dzisiaj mam sprawę rozwodową. Powiem Wam tylko tyle, ze czuje sie jakbym miala jakis pogrzeb i ciagle chce mi sie plakac. Gdybym mogla cofnac czas, nie rozwodzilabym sie. To tyle. Przestrzegam Was przed tym.

dlaczego nie rozwodziałbys sie?

To przykre kiedy dwoje ludzi kiedyś świata za sobą nie widzieli, a dzis przychodzi im to 20 min spotkaniem na sali sądowej przekreślić. Trudno nie zgodzic się ze stwierdzeniem, że kiedyś jak się coś zepsuło to sie to naprawiało a nie kupowało nowe. Nie da sie ukryć, że dzisiejsze rozwody dotyczą w wiekszości( nie mówie ze wszystkie) małżeństw zawartych "bo tak wypadało". Każdy ma prawo być szcześliwy rozstania się zdarzają... aczkolwiek nie zapominajmy, że mamy być z sobą na dobre i na złe...

Jak to co dalej? Kup dwie sprężyny i przyszyj do majtek - idziesz w obieg!

Ja osobiście nie znam żadnych rozwodów, które były spowodowane błahymi powodami, zawsze to jest przemoc domowa (fizyczna, psychiczna, ekonomiczna) czy zdrady. Trudno tutaj mówic o miłości jak Cię mąż bije codziennie. Sama jestem po rozwodzie i owszem, refleksja jakaś była, ale nie zawahałam się ani przez moment. A jak dalej zyć? Normalnie, przeciez zanim bylismy w związku, żyliśmy też sami i jakoś to było.

Ale jest jakies takie cholerne poczucie osamotnienia. Dokladnie u mnie tez te same powody.

Chłopy was lali? Musicie być ponadprzeciętnie wqrwiające.