Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Sąsiadki sie czepiają że mam bojaźliwe dziecko

Polecane posty

Gość gość
Ja mam bardzo nieśmiała córkę, ma 3,5 fizycznie jest bardzo rozwinieta, silna, winna, odważna. Emocjonalnie za to kiepsko. Chodzi np od roku do przedszkola a zawsze rano wstydzi siw podnieść głowę czy ogólnie zacząć zabawę. Strasznie się wstydzi Jak ktoś obcy o coś ja zapyta. Mam do siebie pretensje o to bo sądzę że to przez wychowanie. Mieszkamy za granicą, nikt nas nie odwiedza, ja z językiem też nie jestem odważna w kontaktach. Za to robimy masę wycieczek, sporo jeździmy tramwajem czy pociągiem i do tego jest przyzwyczajona i zachowuje się wtedy zupełnie inaczej. W autobusie Sama zaczepia ludzi, głośno gada itd. Owszem, każdy ma inny temperament ale nieśmiałość wynika na ogół z wychowania. Dzieci introwertyczne, spokojne ale normalnie śmiałe nie boją się ludzi. Wolą może bawić się same, nie zagaduja innych bo nie mają takiej potrzeby, ale zapytam o coś odpowiedzą. Jak ktoś im weźmie zabawkę lub uderzy to nie reagują płaczem i tuleniem się do mamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu nie chodzi o to, by na siłę dziecko na placu zabaw bawiło się z dziećmi, tylko by często stwarzać dziecku możliwość zabawy z obcymi dziećmi w dogodnych dla niego warunkach. Jeżeli dziecko stresuje zjeżdżanie na zjeżdżalni to nie zmuszajmy go jeszcze, by wchodziło w interakcje z obcymi dziećmi. Lepiej podejmować takie próby na terenie, który zna i czuje się bezpieczniej i pewniej np. w domu. A na place zabaw wybierać się w porach, kiedy jest mniej dzieci, by dziecko miało czas w spokoju opanować zjeżdżanie czy huśtanie. Gdy poczuje się pewniej na tych sprzętach, to i inne dzieci będą go mniej stresowały.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dodam ze jak jedziemy do Polski, to na początku też taka nieśmiała a później zupełnie normalne dziecko. Bo po pierwsze mieszkamy wtedy u rodziców, przyjeżdżają na parę dni jej kuzynowie i moje rodzeństwo, przychodzą sąsiadki i wtedy dla mojego dziecka bliższy i naturalny kontakt z innymi poza mama i tatą staje się norma. Dodatkowo widzi też ze ja się inaczej zachowuje. Jestem naturalna, silna, wygadana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to kwestia charakteru,cech osobowosci,ale musisz synkowi pomoc otworzyc sie na inne dzieci. u mnie w rodzinie jest dziewczynka 2,5 roku ma.nie ma stycznosci wielkiej z dziecmi malymi,a bardzo lgnie do dzieci,czasami nawet na placu zabaw gania za takimi 8-10etni a ci sie tylko wkurzaja,ze taka maluda im przeszkadza w zabawach. na zjezdzalni sie nie boi,wchodzi nawet na te bardzo wysokie mimo,ze ciagle rodzice ja strofuja ,ze ma uwazac bo cos sobie zrobi,a ona tego nie slucha,trzeba miec oczy dookola glowy. taki ma charakter i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No ale autorka nadal nie wytłumaczyła jak to możliwe że 2 i pół letnie dziecko nie rozumie prostych zdań! A tu jest największy problem, a ona jako matka nie widzi w tym nic złego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ,że nie lubi dzieci, jest ostrożny to nic złego, natomiast to,że utrudnia zabawe innym dzioeim to już prblem, nie mozę tak robić. wytłuacz,z ema 3 podejscia, jak nie zjedzie pzrepada szansa, jak zjedzie nagroda.Synek jest mało społeczny, a Ty jeszcze pogarszasz sprawę, ozawlać na cyrkowanie ns śłizgawce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedys bym poparła wymądrzające się tu mamy. Dziś wiem, że nie macie racji... Moje dziecko przechodzi ten sam etap, ma 1,5 roku... Jest duży i silny. Wychowany w stylu "wstawaj i biegnij dalej", nigdy nie płakał jak się przewracał, wszyscy chwalili jaki odważny i w ogóle. Ma kuzyna 1,5 roku starszego, widuje go czesto, ma koleżanke w swoim wieku, która nas odwiedza bądź my ją i to od brzucha, że tak powiem. Codziennie na placu zabaw jesteśmy 2 razy. W tamtym roku jak dziecko nie chodziło samo jeszcze to też wchodziliśmy na place zabaw, głównie na huśtawki. Od miesiąca czy dwóch mam problem - moje dziecko paraliżują inne dzieci! Jak są blisko np za nim na jakimś domku, zjeżdżalni to chce uciec, a że nie ma jak to mnie woła :-( W piaskownicy siedzi z innymi, ale nie lubi jak ktoś za blisko jest..Był zawsze nieśmiały, a sprawę pogorszyła jedna głupia sytuacja. Szliśmy kiedyś z jednego placu zabaw na drugi i szła dziewczynka z babcią, kojarzę tą dziewczynke.Ona ma jakieś problemy z rozwojem, przykre, ale co zrobić. Te jej babcie nie reagują częstobo "chora", ale pewnych rzeczy nie powinna robic - na placu zabaw jest jak taran, zabiera zabawki, wchodzi na inne dzieci jakby nie istniało nic. Szliśmy kiedyś i ona z nienacka podeszła do mojego dziecka i je tak gwałtownie przytuliła (ma takie nieporadne ruchy trochę..). Wiem, ze ona jest chora, ale bavcia, z którą szła nawet nie zareagowała, a moje dziecko zaxzęło krzyczeć. Nie "wyrwałam" go od tej dziewczynki czy coś bo trwało to sekundy, a nie chciałam dawać mu złego przekazu. Poszliśmy dalej jakby nigdy nic. Od tej sekundowej sytuacji jest źle - jakby wszystkie zbliżające się dzieci miały być takie nachalne :-( a prawda taka, że nikt nie lubi być na siłe nawet przytulany. Nawet dziecko 1,5 roku ma już swoje "zdanie", chce decydować o sobie, wchodzi w okres buntu 2latka i tu takie coś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale gościu wyżej zauważ że autorki dziecko jest już dużo starsze a problem nie mija! Zresztą jak ma minąć skoro autorka nawet nie próbuje nic tłumaczyć swojemu dziecku bo "osobiście tak mię zrozumie". Przykre to

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I tak nie zrozumie miało być ( pisze z słownikiem)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gość 4:01 twoje dziecko ma wyraźne zaburzenia sensoryczne skoro nie lubi się przytulać i nie ma jak to się tłumaczyć buntem dwulatka lepiej poczytaj jak mu pomóc. Do autorki sąsiadki mają rację twój syn się dziwnie zachowuje wejdzie na zjeżdżalnie a potem płacze jak ktoś stanie za nim i nie chce zjechać więc jest bojazliwe i też ma.według mnie zaburzenia integracji sensorycznej poczytaj objawy i sama sprawdz. Chociaż ci ciężko to patrząc na to z boku to tak to wygląda ze z małym jest coś nie tak dziwolag,ale z drugiej strony rozumiem ciebie, bo na siłę ho nie zmienisz.może mieć taki charakter i nic z tym nie zrobisz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"No ale autorka nadal nie wytłumaczyła jak to możliwe że 2 i pół letnie dziecko nie rozumie prostych zdań! A tu jest największy problem, a ona jako matka nie widzi w tym nic złego" Dobra to inaczej. Ja do końca nie wiem na ile on rozumie a na ile nie. Mowę ma raczej słabo rozwiniętą, choć cały czas próbuje wypowiadać proste słowa, ale zdań jeszcze nie buduje, od niedawna dopiero takie złożone z dwóch góra trzech słów, ale to już ewenement. Zaraz pewnie ktoś powie że znów moja to wina, że go nie stymuluję czy coś, ale uprzedzę że stymulowaliśmy długo. Synek jeszcze w zeszłym roku uwielbiał czytanie mu książeczek. 1,5 roku trwała jego fascynacja książeczkami, miał ich całą półkę, dzień w dzień sie domagał wielokrotnego czytania mu książeczek, interesował się, ale nie widzę żeby to wpływało na jego rozwój mowy. Gdzieś tu pisano że chłopczyki tak mają. Może coś w tym jest. Nie wiem. Tak czy owak to nie jest tak że ja mu nic nie tłumaczę, ja mu cały czas tłumaczę na tej zjeżdżalni zachecam, żeby zjeżdżał że inny chłopczyk za nim też będzie zjeżdżał, ale on na to reaguje tylko płaczem, krzykiem blokadą. W sumie to za każdym razem jest to samo. Ja może i wyrażam swoje wątpliwości na to co mi sugerujecie ale to nie znaczy że ja to całkiem odrzucam, ja się tu dokładnie zastanawiam nad każdym napisanym zdaniem, bo co innego mi zostało ? Chodzi o to że ja widzę po prostu że niektórzy ludzie myślą że to wszystko takie proste, rzucią jakieś hasło a ja widzę właśnie że nie jest proste. Przykład. Inne dziecko znajomych jest dzieckiem mega pewnym siebie, robi psikusy innym dzieciom które potem przez niego płaczą, zabiera sobie to co chce, wszędzie się rządzi, robi co chce, matki nie słucha praktycznie nigdy, widzę że ona w każdej sekundzie obserwuje co on wyrabia, nieustająco usiłuje go okiełznać, powstrzymuje przed jego zapędami, tłumaczy cały czas na non stopie, tłumaczy, tłumaczy... stosuje kary, z czasem coraz grubsze kary... I... nic to nie daje. Nic a nic. Dziecko jakie było takie jest. Mijają miesiące, lata i każdego dnia jest to samo. To każde mi przypuszczać że to wszystko to nie jest takie hop siup. Jednak tak jak napisałam ja też wiem że będę musieć coś w tej sprawie robić, dlatego każda rada to dla mnie zawsze coś i nie odrzucam jej mimo że może sie wydawać inaczej. Szczególnie są dla mnie ważne wpisy kobiet które miały takie dziecko i udało im się wyjść z tego problemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam takie dziecko może nie plakalo na zjeżdżalni ale nie potrafiło znaleźć wspólnego języka z innymi dziećmi.to była masakra a z czasem te różnice widać bardziej teraz ma 7lat jest dużo w tyle za innymi,nie umie się bawić z kimś tzn umie i chce ale jak ktoś zabierze zabawkę to jest poddanie się i płacz! Nie walczy o swoje.spotyka je wiele przykrości i jest gorzej niż jak miało 2,5roku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zmień plac zabaw i po problemie twoje dziecko samo sobie dobierze towarzystwo w odpowiednim czasie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oczywiście, że zachowanie matki ma wpływ na dziecko a w kwestii nieśmiałości jestem pewna, że nigdy nie zamierzony. Dziecko to niesamowicie bystry obserwator. Moje ma dopiero rok i cztery miesiące ale widzę w nim swoje odbicie. Nie lubi ludzi których ja nie lubię (wyczuwa dystans i sama go zachowuje). Nie uśmiechnie się do obcej osoby, nie lubi jak ktoś obcy ją zagaduje, a zdarza się to praktycznie codziennie na spacerach ("o jaka śliczna dziewczynka i takie tam). Mieszkam w obcym mieście- nie mam tu znajomych. Nikt do nas nie przychodzi. Zresztą ja tez do śmiałych nie należę. Wiec skąd córka ma brać przykład? Tez nie jest otwarta osobą.( Aczkolwiek córka ma dwie zupełnie obce dla nas osoby przy których się ożywia i gada jak do mnie (bo do mnie non stop coś mówi). Jest bardzo odważna jeżeli chodzi o sprzęty na placu zabaw, bieganie, skakanie po łóżku i takie tam. Ale to dlatego, ze jak się uderzy czy spadnie, to mówię "nic się nie stało" ewentualnie jak jest duży płacz to przytulam i nie wracam do tematu. Natomiast jeżeli chodzi o dzieci ( takie do pięciu lat) to lubi i lgnie do nich. Oczywiście jeszcze się z nimi nie bawi, bo nie potrafi ale wykazuje ogromną ciekawość. Dlaczego? Bo ja bardzo lubię dzieci i mam do nich pozytywne nastawienie. Tak wiec chciał nie chciał dziecko bierze z nas przykład. Ja odkąd sobie to uświadomiłam , staram się być bardziej otwarta na ludzi, sama zagaduje np. inne matki na placu zabaw czy w sklepie, żeby córka widziała, że kontakt z innymi ludźmi to coś naturalnego. Co z tego wyjdzie- zobaczymy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×