jestem przed okresem i zaraz wybuchnę nienawidzę tego stanu.

Zawsze mi skacze ciśnienie, irytuje mnie wszystko, nie moge normalnie wytrzymać, a jak broń boże ktoś mi coś zrobi w tych dniach tooooo foch na całego. Czemu tak jest? Czy natura nie mogła jakoś tego załatwić w spokojniejszy sposób? Ja nad tym nie panuję, mnie samą to denerwuję, czuję się jak chora psychicznie, nie umiem kontrolować, walczę ciągle z samą sobą.....

dzięki za radę, zacznę to praktykować może nie dojdzie wtedy do tych wszystkich monologów sms'owych i żali które w takich momentach wysyłam do mojego faceta :P Na szczęście on wie o co chodzi