Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość magdaml

Czy któraś z Was poroniła w 19,20 tygodniu?

Polecane posty

Gość gość
Masakra :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja musialam urodzic swoje dziecko w 19 tygodniu a najgresze bylo to ze ono juz nie zylo od 3 tyg a moj organizm nic nie wykazywal.Ktoregos dnia mialam brazowe plamienie i wtedy lekarz stwierdzil na usg brak wod i juz widoczna deformacje plodu . Jeszcze w 14 tyg widzialam je ruszajace sie na usg. Dostalam tabletki dopochwowe i zaczelo sie czekanie na porod.Nigdy nie zapomne tego bolu i widoku mojego dziecka. Uwazam,ze jako mamy tych aniolkow powinnysmy miec prawo do chociaz jakiegos ludzkiego traktowania i srodkow przeciwbolowych. Strasznie chcialabym znow byc mama ale strasznie boje sie znow tej samej sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo mi przykro, ze straciłaś swojego Aniołka. Dokładnie wiem co czujesz..swoje dzieciątko straciłam w 18 tc :( Ból niesamowity, a ze stratą chyba nigdy do końca się nie pogodzę. Mimo tych wszystkich uczuc nadal chcemy mieć dziecko. zdcydowaliśmy się na badania genetyczne. Moj ginekolog powiedziala mi o tym, ze mamy rozne prawa po poronieniu. Nie rozumiem dlaczego o tym prawie sie nie mowi! przeciez to jest tak bardzo waze! juz nie mowie o tej kwestii materialnej, ze mozna dostac 4 tys zasilku pogrzebowego i 8 tyg urlopu macierzynskiego, ale o tym, ze kobieta po poronieniu nie powinna przebywac na sali z kobietami w ciazy lub tymi, ktore juz urodzily zdrowe dziecko! Kobietki, pamietajcie mamy do tego prawo!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hej. strata dziecka w 19/20 tygodniu jest straszna przezylam to na własnej skórze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hej. strata dziecka w 19/20 tyg jest strasznym bólem dla matki przeżywam to na własnej skórze byłam w ciąży z blizniakami ciąża przebiegała prawidłowo wszystko było ok chodziłam do przychodni patolgi ciąży bo to ciąż a wysokiego ryzyka a gdyż to były moje drugie bliźnięta musiałam uważać szczególnie. U mnie whgladalo to tak poszlam do ubigaci i nagle wypadl mi woreczek z woda bylam przerazona maz szybko zadzwonił na pogotowie przyjechali i mnie zabrali do szpitala akurat tam chodziłam do przychodni Pani doktor mnie przyjęła powiedziała że nie jest dobrze i są małe szanse na to że donoszę ciążę do tego tyg w którym dzieci urodza się zdrowe. słowa które usłyszałam były potwornie bolesne przewieziono mnie na odział dostawalam antybiotyki aż któregoś dnia przyszedł lekarz i powiedział że muszą zaprzestać dawania antybiotyków ponieważ gdy zacznie soe robić gorzej nie be da wiedzieć bo antybiotyk zagłuszy. lekarze mnie ciągle namawiali do podania leku i wywołania porodu lecz ja nie potrafiłam lekarz powiedział że muszę podpisać papiery że biorę za swoje życie odpowiedzialność bo może wdac się sepsa nie wiedziałam co robić przyszedł mąż i razem podjęliśmy decyzję ze jednak przerwiemy ciążę bo jeszcze w domu są dzieci co czekają aż wrócę do domu. nadszedł czas kiedy podali mi tabletkę to było straszne leżałam sama na sali d dostałam skurcze były potwornie bolesne co minutę byłam sama nikt nie przychodził aż w końcu zaczęłam rodzić urodziłam pierwsze dziecko w sali z drugim mnie zabrali do sali zabiegowej tam urodziłam drugie dziecko. to czułam po porodzie było straszne nagle poczułam pustkę jeszcze kilka godzin temu czułam jak kopały ruszamy się po wszystkim wyczyscili mi macice i zawieszki na ta sama salę w której urodziłam pierwsze dziecko WGL obok tej sali co ja leżałam była sala z wczesniakami gdzie często bylo słychać płacz dzieci było mi strasznie przykro że to nie moje dzieci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hej. strata dziecka w 19/20 tyg jest strasznym bólem dla matki przeżywam to na własnej skórze byłam w ciąży z blizniakami ciąża przebiegała prawidłowo wszystko było ok chodziłam do przychodni patolgi ciąży bo to ciąż a wysokiego ryzyka a gdyż to były moje drugie bliźnięta musiałam uważać szczególnie. U mnie whgladalo to tak poszlam do ubigaci i nagle wypadl mi woreczek z woda bylam przerazona maz szybko zadzwonił na pogotowie przyjechali i mnie zabrali do szpitala akurat tam chodziłam do przychodni Pani doktor mnie przyjęła powiedziała że nie jest dobrze i są małe szanse na to że donoszę ciążę do tego tyg w którym dzieci urodza się zdrowe. słowa które usłyszałam były potwornie bolesne przewieziono mnie na odział dostawalam antybiotyki aż któregoś dnia przyszedł lekarz i powiedział że muszą zaprzestać dawania antybiotyków ponieważ gdy zacznie soe robić gorzej nie be da wiedzieć bo antybiotyk zagłuszy. lekarze mnie ciągle namawiali do podania leku i wywołania porodu lecz ja nie potrafiłam lekarz powiedział że muszę podpisać papiery że biorę za swoje życie odpowiedzialność bo może wdac się sepsa nie wiedziałam co robić przyszedł mąż i razem podjęliśmy decyzję ze jednak przerwiemy ciążę bo jeszcze w domu są dzieci co czekają aż wrócę do domu. nadszedł czas kiedy podali mi tabletkę to było straszne leżałam sama na sali d dostałam skurcze były potwornie bolesne co minutę byłam sama nikt nie przychodził aż w końcu zaczęłam rodzić urodziłam pierwsze dziecko w sali z drugim mnie zabrali do sali zabiegowej tam urodziłam drugie dziecko. to czułam po porodzie było straszne nagle poczułam pustkę jeszcze kilka godzin temu czułam jak kopały ruszamy się po wszystkim wyczyscili mi macice i zawieszki na ta sama salę w której urodziłam pierwsze dziecko WGL obok tej sali co ja leżałam była sala z wczesniakami gdzie często bylo słychać płacz dzieci było mi strasznie przykro że to nie moje dzieci. WGL na następny dzień wszystko mi minęło stałam się bez uczuciowa tak ja by nic się nie stalo śmiałam sie nie poznawalam siebie. wróciłam do domu jakby nigdy nic. Ale nie minęło kilka dni zaczęłam nie smakowicie się kłócić z mężem zaczęłam wpadać w histerię napady złości zaczęło do mnie wszystko docierać mąż i tak to znosił cierpliwie choć ja byłam straszna bo mam co rzucalam w niego w szystkim Ale po wizycie w prosektorium kiedy poszliśmy zobaczyć i pożegnać dzieci było jeszcze gorzej tak strasznie to przezylam były takie malutkie i takie piękne wyglądały jak by spały nie dawałam sobie ze sobą rady myślałam że już oszalalam Ale gdy pochowalismy dzieci trochę się uspokoilam jeżdżę tam prawie codziennie to Moje miejsce gdzie mogę iść i płakać wiem że tam jest cześć mojego życia zresztą dzieci też tam lubią jeździć mówią że braciszkowie śpią

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poroniłam w 19tc. Rano bolał mnie brzuch jak na okres plus bóle krzyża. W szpitalu coraz częstsze i bolesne skurcze, normalne bóle jak przy porodzie,poczułam, że coś ze mnie wypływa, zabrali mnie na fotel (wcześniej dostałam jakiś zastrzyk, nawet nie wiem co to było), "proszę przeć", potem czyszczenie macicy. Wyszłam na drugi dzień, fizycznie czułam się dobrze, powrót do równowagi psychicznej zajął mi jakieś pół roku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15.27, to jeszcze raz ja. Jak zeszłam z fotela to natychmiast lekarz robiący zabieg zapytał mnie czy chcę pochówek. Po konsultacji z partnerem stwierdziłam, że nie. Dziś, na szczęście, jestem mamą, o tamtej stracie myślę coraz mniej, ale jak słyszę, że po 12tc "jest już bezpiecznie" to mnie szlag trafia. Nie ma bezpiecznego czasu w ciąży. Ja miałam prawdopodobieństwo, według testów, 1 do 4000, że poronię i poroniłam. Jak urodziłam dziecko to na sali leżała ze mną kobieta, która urodziła skrajnego wcześniaka w 28tc. Ordynator ze szpitala gdzie poroniłam powiedział mi, że nawet w 37 tc zdarza się obumarcie płodu. Nie wierzcie w to, że jak poronić to tylko przez pierwsze trzy miesiące, bo to brednia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja współczuję wszystkim, którym zdarzyło się poronienie. A jednak zawsze będę zdania, że to co przeżyły mamy w tak zaawansowanej ciąży jest znacznie gorsze niż poronienie np.w 6 tyg. Wczesne poronienie to pogrzeb marzeń i planów. To późne to także pogrzeb dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co do cesarki to jedno wam powiem. Straciłam dziecko w 19tc (zmarło w 16tc, ale nie wiedziałam). Nie miałam cesarki i uważam, że to dobrze, bo dzięki temu fizycznie byłam na chodzie już na drugi dzień i mogłam szybciej starać się o drugie. Dziś mam synka po cesarce i wiem, że dłużej dochodzi się do siebie, a i z kolejną ciążą trzeba dłużej czekać. Po wysokim poronieniu lekarze zalecają pół roku przerwy ze względów także psychicznych, kobieta musi dojść do siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja ciąża była zagrożona od początku. Już w 5tc miałam plamienia, cukrzyca ciążowa wykryta na dzień dobry w 6tc. Restrykcyjna dieta, diabetolog idiota lekceważący wysokie cukry i twierdzący, że insulina mi nie jest potrzebna, schudłam w ciąży 15kg (68kg na początku ciąży i 53 po poronieniu w 19tc), lekarze uważali, że na dziecko nie ma to wpływu i histeryzuję, dziecko zmarło wcześniej i jak dziś o tym myślę to chyba sobie wmawiałam, że jest ok, a podświadomie czułam kilka dni wcześniej, że nie żyje. Pamiętam uczucie jakby dziecko "zeszło niżej", wszyscy mi wmawiali, że histeryzuję i zaczęłam w to wierzyć, a chodziłam z martwym dzieckiem ponad dwa tygodnie, omal nie doszło do zakrzepicy. Do tego z jednego szpitala mnie odesłali, bo brak miejsc, w drugim też brak miejsc i pytają się mnie czy jestem samochodem, a ja im na to, że sorry, ale nie pojadę do trzeciego szpitala, bo boli coraz bardziej. Oni do mnie z wielką łaską, że muszę poczekać na wolne łóżko, jakbym miała inne wyjście. Dziecka nie widziałam, pogrzebu nie robiłam i, jak znam siebie, to z perspektywy czasu uważam, że postąpiłam słusznie. Nie chciałam się jeszcze bardziej nurzać w żałobie, ale to jest indywidualna sprawa każdego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też poroniłam pod koniec 19 tygodnia przypadek niewyjaśniony pojechałam na usg 4d obejrzeć synka i cisza na usg... serduszko stanęło w fazie rozkurczu kilka dni wcześniej zero objawów czułam się super zbliża się termin planowanego porodu i wszystkie wspomnienia wracają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mija 3 tydzień, kiedy umarł we mnie mój synek. Stało się to w 18 tyg ciąży. Ciąża przebiegała idealnie, badania genetyczne idealnie, serduszko w 13 tyg biło idealnie. Od tego momentu przestałam się bać, że poronię. Zaczęłam cieszyć się, że wszystko jest super i niedługo będę mamą cudownego chłopczyka. Ze względu że to moja trzecia ciąża, ruchy maluszka czułam już w 15 tyg. W 18 tyg poszłam na rutynową wizytę, wszystko było dobrze tyle, że na usg nie było widać pracy serca. Rano jeszcze czułam swoje dziecko a wieczorem byłam już dla niego trumną. Urodziłam go kolejnego dnia, moje 160 gr szczęścia. Razem z porodem umarły moje marzenia, plany, cząstka mnie. Teraz pozostał mi cmentarz i zdjęcie powiększającego się brzucha, które zrobiłam dzień przed moją osobistą tragedią. I też teraz wiem, że nie ma momentu kiedy można czuć, że ciąża jest już bezpieczna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Strata dziecka dla każdej matki jest ciosem. Wiem bo sama tego doświadczyłam. 8 grudzień 2017r tej daty nie zapomne chyba do końca życia. Jade na drugie badania prenatalne 19 tc podekscytowana ze w końcu dowiem się czy bedzie chłopiec czy dziewczynka. Wchodze do gabinetu, lekarz po chwili zaczyna robić USG widze że jest zaniepokojony patrzy w monitor i mówi że nie ma dla mnie dobrych wiadomości. Okazuje się że dziecko jest całe w obrzęku (głowa, płuca, nogi, ręce) do tego dochodzi wodogłowie, wodniak karku i inne wady. W dodatku nawet nie jest w stanie określić płci.Mówi mi tylko po badaniu że zaleca zrobienie amniopunkcji i echo pracy serca dziecka na co się zgadzam. Dodatkowo informuje mnie, że przy takich złych wynikach mogę już przerwać ciążę. Ja w szoku i niedowieżaniu mówie mu że nie wiadomo jak lepiej postąpić a on mówi że to prawda ale jeśli urodze to nie ma pewności że dziecko bedzie żyło i ile wogóle dożyje do porodu. Wracam do domu i ciągle płacze rodzice i mąż próbują mnie uspokoic wszyscy są w totalnym szoku. Zastanawiamy się jak to możliwe dlaczego tak się stało przecież wszystko było niby ok (tylko na pierwszych badaniach prenatalnych wyszło że dziecko ma lekko podwyższone przepływy w żyłach ale lekarz powiedział że nie mam się co martwić na zapas i zlecił wykonanie badania Pappa po którym niby nie wykryto rzadnych wad chromosomalnych). Po dwóch dniach jade na amniopunkcje zaniepokojona ale z nadzieją że może zdarzy się jakiś cud i będzię dobrze. Okazuje się jednak że obrzęk się powiększył a serce już ma tylko pojedyńcze uderzenia więc nie ma sensu robić echa serca ale decyduje się na amniopukcje żeby poznać przyczynę czy dziecko nie miało wad. Lekarz każe mi się zgłosić do mojego ginekologa a ten decyduje żebym jak najszybciej przyszła do szpitala by zakończyć ciąże (sama też chciałam to mieć już za sobą ). 13.12.2017 r zgłaszam się na oddział gdzie położne widząc w jakim jestem stanie i jaka jestem załamana dają mnie na salę gdzie nie ma innych pacjętek jestem im za to wdzięczna bo nie byłabym w stanie patrzeć na szczęśliwe mamy które za chwilę przywitają swoje dzieci na świecie. Po badaniach okazuje się że serduszko już wogóle nie bije i decydują że wywołują poród. Po podaniu tabletek zaczyna się lekki ból brzucha ale czuję sie sama z tym wszystkim brakuje mi męża przy boku żeby potrzymał mnie chociaż za rękę niestety nie może być ze mną gdyż sam jest po operacji ale cały czas piszemy do siebie. Nadchodzi wieczór próbuję zasnąć i w końcu nadchodzi moment gdy dostaję silnych bóli położna daje mi zastrzyk przeciwbólowy i czekać aż wystąpi krwawienie albo odejdą wody. Mija parę minut łapie mnie silny skurcz i po chwili ból przechodzi odeszły wody i urodziłam w łóżku. Położna przewozi mnie do zabiegówki mówi żebym nie patrzyła i wzywa lekarza pytam jej czy był to chłopiec czy dzieczynka a ona głaszcze mnie, przytula , całuje w głowe i mówi że nie sprawdzała ale mówi tylko dziecko było bardzo opuchnięte a teraz już jest w niebie z aniołkami. Dopiero rano dowiaduję się że to była dziewczynka. Dopiero teraz po wynikach z amnio dowiedziałam się że moja Zuzia miała zespoł Downa i inne wady chociaż jeszcze nie wiem co było powodem obrzęku. Od powrotu ze szpitala próbuję się jokoś trzymać ale jest cały czas ciężko. Po prostu nie umiem się jakoś pozbierać po tym wszystkim co chwilę płaczę zastanawiam się czy szło by coś zrobić? czy to była moja wina? Czuję się z tym trochę sama wszyscy chcą jak najszybciej o tym zapomnieć nawet mój mąż. Złości się trochę na mnie jak widzi kiedy płaczę gdyż boli go jak widzi kiedy ja cierpie. Wiem po prostu że nie zapomnę mojej córeczki do końca życia i ciężko będzie mi się pozbierać po jej stracie ale będę musiała jakoś z tym sobie poradzić. Teraz skupiam się na tym żeby z moim mężem było wszystko wporządku i wyzdrowiał jak najszybciej. Mam tylko nadzię że następnym razem w końcu się uda i zostanę szczęśliwą mamą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15:58 Przykro mi. Test pappa nie "wykrywa " nieprawidłowości tylko szacuje (!) ryzyko ich wystąpienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nigdy nie ma bezpiecznego tc. Moja znajoma kilka dni przed terminem porodu dowiedziala sie, ze dziecko nie zyje. Tu na kafe tez pisalam na temacie z dziewczynami i bodajze jednej dziecko umarlo w 7mcu ciazy... A w zasadzie nie zapomne mojej gin jak na wizycie w 16tc mowila ze juz nic zlego nie moze sie stac... Na kazda wizyte jednak szlam pelna obaw, choc lekarka z politowaniem krecila gliwa, ze czym ja sie tak stresuje...No u mnie na szczescie bylo ok choc dziecko urodzilam miesiac za szybko, byl wezel na pepowinie. Ale moj szkrab zaraz konczy roczek i JEST, po prostu ze mna jest... Tak bardzo wspolczuje Wam strat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja, w 37 tygodniu, urodziłam martwą córkę. Ciąża książkowa, dziecko rozwijało się idealnie. I nagle przestało się ruszać. Pojechałam do szpitala, usg wykazało brak akcji serca. Córka nie była owinięta pępowiną więc nie udusiła się. Jako przyczynę śmieci wpisali nagłe zatrzymanie akcji serca o nieznanej etymologii. Rodziłam 22 godziny. Nikomu tego nie życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak strasznie mi przykro czytając najnowsze wątki :( Nie wiem dlaczego nas jest tu tak dużo i ciągle przybywa. Chodząc na cmentarz do mojego synka widzę, że przynajmniej raz w tygodniu pojawia się nowy grób małego aniołka. Bardzo to przykre

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja rowniez stracilam dziecko (lub dzieci - widziala prawdopodobnie 2 zarodki), ale rozwoj zatrzymal sie na 6.tygodniu...To byl rok 2006. Cierpialam bardzo. Przez 3 lata nie moglam zajsc. Juz myslalam, ze nigdy nie zostane mama. Zostalam. Mam dwoje, ale kazde po zbiciu hormonow i z trudem donoszone (ciaze zagrozone z pobytami w szpitalu). Dzieci sa zdrowe i kocham je nad zycie. Ale pamiec zostaje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
Dnia 13.07.2015 o 01:07, Gość gość napisał:

wkazdymkraju kaza rodzic takie dziecko??naturalnie?

Ja w Anglii tez musialam rodzic w 17 tc. I tak jak autorka wyzwj caly czas zaluje,, ze nie wzielam mojego synka na rece a jedynie obejrzalam. Byl taki malutki. 😞

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
Dnia 3.06.2016 o 19:32, Gość gość napisał:

Tak, a durny pis chce kobietom odebrać prawo do decydowania o sobie, nawet do badań prenatalnych. Absurd. Żyjemy w chorym kraju!!!! Kto zapłaci za cesarkę ten ma, tak samo badania prenatalne, które za granicą są normą dla każdej kobiety u nas koszt 1500zł. Skandal.

Tak, ale sa kraje gdzie za zadna kase nie zrobia cesarki na zyczenie.Albo lekarz zadecyduje albo wcale "dla dobra matki i dziecka".Kolezanka tak popekala ze pare miesiecy nie wychodzila z domu i potem miala rozne komplikacje dlugo, bo zdecydowali ze ogromne i przenoszone dziecko to nie powod do cesarki.Rowniez nie nacinaja, a to blad, bo moze odbyt peknac i sra sie w gacie, a przy nacieciu tylko c..ka bedzie brzydsza.Nic tylko jechac rodzic do Pl, powaznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
Dnia 2.06.2016 o 16:41, Gość Yumi M napisał:

Ja, urodzilam w 20 tygodniu i raz w 23 tygodniu tygodniu ciazy. Dziewczynka w 23 tygodniu byla chora miala translokacje miedzy chromosomen 9 a 16. Dzienczynka w 20 tygodnu byla zupelnie zdrowa. Wody odeszly nagle i musialam urodzic. Badano mnie, nie mialam zadnej infekcji. Badania nic nie wykazaly. Do tej pory jest misterium dlaczego tak sie stalao. Mialam kolo siebie sztab najlepszych lekarzy specjalistow. Pierwsza dziewczynke urodzilam w kwietniu 2015 a druga w grudniu 2015. Kiedy szybko zaszlam w ciaze po pierwszej stracie, radosc trwala tylko przez krotki czas. Rok byl wstretny. Obie dziewczynki widzialam i cie bardzo z tego powodu ciesze. Wygladaly ja mini baby. Jenda byla bardzo podobna do mojego meza, a druga bardziej do mnie. To bylo bardzo specjalne przezycie zobaczyc wlasne dziecko. A teraz taki krotki komentrz: Poronienie w 5/6 tygodniu ciazy jest zupelnie normalne. Organizm sam reguluje wady i pozbywa sie chorego zarodka. Niestety czasem sie zdarza,ze organizm nie wykryje tego (jak w mojej pierwszej ciazy) i plod dalej sie rozwija z powaznymi wadami. Gdybym poronila w 6 tygodniu to byl by tylko obfity okres a nie 600 gramowe dziecko. Denerwuje mnie strasznie jak czytam o stracie/zalobie po poronieniu w 6 tygodniu. Ludzie wezcie sie w garsc!!! No cuz nie da sie wszystkich wyedukowac...

Może właśnie dlatego nie jest ci dane donosić ciąży bo nie jesteś w stanie pojąć że dla matki dziecko to dziecko?

z mojej strony zapewniam cię że tak samo boli utrata 6tyg jak i 30tyg ciąży 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ....
1 godzinę temu, Gość Gosc napisał:

Może właśnie dlatego nie jest ci dane donosić ciąży bo nie jesteś w stanie pojąć że dla matki dziecko to dziecko?

z mojej strony zapewniam cię że tak samo boli utrata 6tyg jak i 30tyg ciąży 

A ja zgadzam sie jednak z tamta Pania. Masa kobiet roni w 6 tyg i nawet nie wiedza, ze w ciazy byly tylko o... okres sie spoznial ale juz juz 😉 to jest roznica. Jesli ginie tak maly zarodek to znaczy, ze cos bylo nie tak i organizm sam eliminuje ciaze, ktora jest slaba albo z wadami genetycznymi itp. I to zadna strata. Wrecz szczescie, ze mozna po paru tygodniach zaczac starac sie o kolejna ciaze i tym razem moze zdrowa a nie rodzic dziecko powaznie chore , ktore zyje pare godzin lub dni. 

Tragedia to jak rodzisz tak jak te panie... malutkie dziecko, wyksztalcone, wszytsko bylp dobrze a nagle szok. To jest dramat... wyrazy wspolczucia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×