Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

dałam życie umrę z głodu

Polecane posty

Gość gość

Słyszałyście o tej akcji w geście protestu przeciwko żenującej jakości posiłkom serwowanym na polskich oddziałach położniczych?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
często taka dieta jest ze względu na karmienie piersią, czy się mylę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie slyszałam o tej akcji, ale popieram w 100%. rodziłam w państwowym szpitalu, pomimo, ze opieka i warunki rewelacja, bo świeżo po remoncie, jedzienie było tragiczne. Urodziłam o 1 w nocy, jak mnie przewieziono na salę, ok 4 dostałam piętkę suchego chleba z kolacji i coś co cgyba miało być wędliną. Po 12h porodu byłam wygłodniała jak zwierzę. zadzwoniłam rano do męża, żeby mi przywiózł jedzenie. Pamiętam jak wpierdzielałam buły, nigdy nie byłam taka głodna jak po porodzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja również rodziłam w szpitalu państwowym i byłam mile zaskoczona zarówno jedzeniem, które było bardzo urozmaicone i smaczne, jak i porcjami- ja część zostawiałam, co prawda wędlina szału nie robiła, ale akurat w tej kwestii jestem bardzo wybredna, było to dla mnie miłą odmianą po 2 tygodniach spędzonych przed porodem na patologii ciąży w innym szpitalu, w którym dieta ciężarnych faktycznie wołała o pomstę do nieba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś , mylisz się. Karmienie piersią nie potrzebuje żadnej specjalnej diety, a już na pewno nie takiej, gdzie jako jedzenie podają ci coś co wygląda jak przeżuta sowia wypluwka czy niedojedzone przez świnię pomyje (jak to smakuje to nawet nie odważyłam się spróbować).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też nigdy w życiu nie byłam tak glodna, jak po porodzie. Na szczęście rodziła za granicą i o 4 rano dostałam kolację z dnia poprzedniego- ryż, fasolkę i stek, chleb z masłem, karton soku, banana, jogurt i deser. Zjadłam wszystko. W Polsce miałam okazję leżeć na patologii ciąży i to jest skandal. Nie wiem, jak oni układają jadłospisu, ale to na pewno nie wypełnia norm żywieniowych co do porcji warzyw i owoców na dzień. Pół ogórka na kolację i podeschla surówka na obiad...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czy tylko w naszym pieknym skądinąd kraju panuje przekonanie, ze jak matka karmiąca,to na sucharkach, wodzie i biszkoptach? no, rarytasem jest kura gotowana z ryżem :D ehh.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja w swoim szpitalu leżałam najpierw na patologii ciąży w 5. m-cu, i byłam wtedy naprawdę zadowolona, smaczne śniadania, świeże, dobre pieczywo, estetyczne, dobrze przyprawione i urozmaicone obiady, wędliny wyglądały przyzwoicie. Niestety z końcem roku szpital zmienił dostawcę, i kiedy wylądowałam tam 2 tyg. przed porodem było naprawdę niefajnie... zeschnięte pieczywo najgorszej jakości, ciągle jakieś parówki, pasztetowe niewiadomego pochodzenia, miminalny kawałek masła śmierdzącego margaryną, na obiad wiecznie jedna i ta sama breja która smakowała tak paskudnie jak wyglądała, rozsypujące się pastewne ziemniaki, rozgotowana marchewka, mięso na którego widok odrzucało, zupy też wszystkie na jedno kopyto... Nie wiem czy jadłam tam jakiś obiad bo nawet z zamkniętymi oczami od zapachu wszystko podchodziło do gardła. Mąż przywoził mi obiady z domu albo kupowałam w bufecie- nie mogłam wstawać ale zawsze ktoś z odwiedzających poratował. O dziwo w bufecie, poza fast foodami, można było kupić normalny obiad, mięso w smacznym sosie, często pieczone- a nie koniecznie gotowane, różne ryby, świeże surówki, smaczne ziemniaki do tego, lekarze również się tam stołowali. Kanapki też kupowałam albo miałam domowe. O herbacie nie mówiąc, dla mnie to jakiś absurd że w szpitalu nie ma dystrybutora z wodą i dziennie dwa kubki czarnej herbaty i jeden kompotu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś czy tylko w naszym pieknym skądinąd kraju panuje przekonanie, ze jak matka karmiąca,to na sucharkach, wodzie i biszkoptach? no, rarytasem jest kura gotowana z ryżem smiech.gif ehh. xxxxxxxxx życie zweryfikuje co wolno, a co nie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam się z tym, mi po porodzie strasznie chciało się pić, a dystrybutora z wodą niestety w ogóle nie było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja rodzilam w państwowym szpitalu i jedzenie było pyszne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja myślę że to temat szerszy niż tylko oddział położniczy ale ogólnie szpitale tak mają. Nie wybrzydzałabym jednak. Uważam że księżniczki z was są i oczekujecie domowego jedzonka a może nawet momentami mam wrażenie że jakichś artystycznie przyrządzonych dań niczym z drogiej restauracji. Śmieszne, rozkapryszone i wręcz chełpiące się tym faktem dziunie. Ja byłam w ciągu ostatnich kilku lat dwa razy w szpitalu. No było jak było ale ogólnie dałabym sobie spokój z robieniem larum w tym temacie. Jedyne czego bym się czepiała to że powinni mieć jakieś jedzenie dla kobiet które urodziły dziecko w porze wieczornej/nocnej. Tu faktycznie uważam że jest źle. Po parunastu godzinach utargania sie porodem, zszokowana i nie mogąca ustać na nogach z powodu zalewającej szarości przed oczami i ryzyka omdlenia z osłabienia. No bo wiadomo taka kobieta jak rodzi nawet wg standardów krótko bo te kilkanaście godzin to i wiadomo że i nie je przez te kilkanaście godzin to organizm jest wyczerpany. To w nocy powinni mieć coś do jedzenia. Tymczasem jest polityka taka że kucharki na noc idą do domu i jak sie trafi nieszczęśnica rodząca w nocy to żadna pielęgniarka ich nie zastąpi i głupiej kanapki nie da. Jedyne co to chyba herbate dali. Mąż musiał jechać na stację benzynową po kanapki. A jakby rodziła kobieta samotna która nie ma nikogo bliskiego ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W takim razie jestem księżniczką, bo będąc w szpitalu w Polsce wybrzydzałam i byłam w szoku:O Owszem nie spodziewałam się jedzenia na takim poziomie jak za grnaicą w szpitalu, ale to co dostałam wprawiło mnie w przerażenie. Za granicą każdy jest chyba księciem i księżniczką, bo w szpitalu masz 4 posiłki: śniadanie, obiad ( wybór mięso czy ryba, z jakim dodatkiem, z jaką surówką), podwieczorek i kolacja. Oprócz tego cały czas dostępne jogurty, napoje ( kawa, herbata, soki, woda, kompoty, a nawet i cola się znalazła jak miałam ochotę:D ), owoce. Jak nie możesz bądź nie chcesz wstać to ci bez żadnej łaski do łóżka podadzą. Aha dodam, ze do obiadu zawsze tez były dwie zupy do wyboru i deser. Pobyt w szpitalu za granicą wspominamałabym gdyby nie ból jako wczasy wypoczynkowe. Jedyne co mnie pociesza to to, że mama ostatnio leżała w małym szpitalu powiatowym i tam też dbali o jedzenie, ale nie wiem czy to nie dlatego, ze ojciec dał im łapę:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sama widzisz- dno I 7 metrow mulu ostatnio bylam na zwiedzaniu porodowki w moim, uk szpitalu I chyba byla pora kolacji- bo wjechal wozek z jedzeniem I pachnialo nieziemsko skomentowalam do innej pani na wycieczce, ze chociaz dobrze wiedziec ze nas tu dobrze nakarmia I nikt mi nie powie ze potem wszystkie dzieci dadza concert z powodu bolu brzucha bo zle dobrane jedzenie bylo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, jestem zdecydowanie księżniczkowatą dziunią, bo kręcę nosem na białe, gumowate pieczywo, kurczaki zapewne na hormonach, zupę która składa się głównie z wody i śmietany, pangę w mącznym sosie, i wędlinę która chyba nawet koło mięsa nie leżała a wygląda jakby ktoś już ją przeżuł i zwrócił... Jeżeli Ty się tym żywisz na co dzień i nie zwracasz uwagi na jakość produktów które jesz- twoja sprawa, ja bym nie podała po takim posiłku własnego mleka noworodkowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie widziałam w szpitalu na oczy maślanki, kefiru, jogurtu naturalnego (raz dostałam jeden z najbardziej syfiastych jogurtów "o smaku owocowym" do śniadania, nie wspomnę o zupie mlecznej- rozgotowany biały makaron na mleku UHT). Nie widziałam świeżych owoców (ani razu!) A świeżych warzyw jak na lekarstwo, czasami ćwiartka pomidora do śniadania czy kolacji, albo kilka plasterków ogórka. Nawet do obiadu nie dostałam świeżej marchewki, tylko wiecznie marchewkowa paćka. Żadnej ciemnej mąki- biały chleb, białe bułki, biały makaron...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak bylam w szpitalu to jedzenie bylo bardzo dobre. Wedliny ..rewelacja . Maslo tez pyszne z pobliskiej mleczarni . Zupy mleczne bardzo dobre. Pieczywo jedna bułka i 4 kromki chleba (kazdy inny rodzaj ) . Do tego salata , pomidor , ogórek i bardzo często sałatki . Obiady tez dobre. Aleee byly takie paniusie którym wszytko wiecznie coś bylo źle . Takie księżniczki które zawsze grymaszą tak dla zasady .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
", ja bym nie podała po takim posiłku własnego mleka noworodkowi." ojej nie posraj sie z wrażenia . Ja jadłam wszystko jak leci łącznie z pizza , cola, sałatki z majonezem, ciasto UWAGA z cukierni . Zawsze malam duzo sily , humor i żadnych problemow z karmieniem . Moje dziecko ma 5 lat i nigdy nie miało zadnych alergii ,kolek .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale moment, jaka księżniczka? Mam się zadowolić 2 malutkimi kromkami niekoniecznie świeżego pieczywa i połową jajka na śniadanie???? Dla porównania: 6 lat temu rodziłam w Polsce, w państwowym szpitalu. Jedzenie było fatalne; paradoksalnie danie,któego nie lubię,czyli makaron z serem na słodko był jedynym zjadliwym obiadem. Mąż chodził do sklepiku szpitalnego po coś normalnego do jedzenia dla mnie albo przywoził z domu; leżałam zarówno na patologii,jak i później na porodówce. Jeszcze raz salowa mnie opieprzyła dlaczego nie mam własnego kubka czy sztućców... ŻE CO PROSZĘ????? Ogólnie żywienie tragiczne, byłam wiecznie głodna,a jakość jedzenia... bez komentarza. Niedawno natomiast miałam okazję rodzić drugie dziecko,tym razem w Niemczech (mieszkam tu od paru lat); niebo a ziemia! Jedzonko przepyszne, na śniadanie i kolację chodziło się do kuchni i było tam coś w rodzaju mini szwedzkiego stołu,do wyboru różne bułki,chleby,wędliny,sery. Do tego owoce,jogurty, sałatki.. plus oczywiście herbata,mleko (i musli) i sok pomarańczowy. Na obiad zawsze było do wyboru i też było smaczne; zupa,drugie danie, plus jakiś budyń albo jogurt czy owoc. Dostęp do wody,kawy,herbaty był nieograniczony przez całą dobę. Po pierwszym porodzie bardzo długo dochodziłam do siebie, po drugim było lepiej. Myślę,że jedzenie szpitalne ma tu jednak znaczenie. Więc tak,rozumiem,że osoba głodna nie pogardzi żadnym jedzeniem,byle zjeść - ale ten syf w polskich szpitalach woła o pomstę do nieba. I nie,nie ma to nic wspólnego z dietą matki karmiącej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś jaki syf? to ze twoim szpitalu jedzenie bylo kiepskie nie znaczy ze w każdym tak jest .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W każdym może nie,ale w zdecydowanej większości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przesadzacie, ja bylam w szpitalu w sumie 8 dni i szału nie bylo, zwlaszcza ze nie jem miesa wcale, wiec czasem z obiadu zjadlam jedynie ziemniaki. Ale poszlam do szpitala urodzić dziecko a nie na degustacje, mąż zawsze cośtam mi przyniosl i było ok, szczerze mówiąc zdarzylo mi sie na śniadanie zjesc sam chleb z maslem czy tam margaryna ale nie wspominam tego jako jakas traumę, przecież to tylko parę dni, da sie przezyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gościu od ciasta z cukierni i majonezu- ależ jedz sobie co chcesz, karm dziecko czym chcesz i bądź szczęśliwa, temat jest o czym innym. O tym że jedzenie w polskich szpitalach bywa tragiczne. Bywa- bo sama pisałam wcześniej że u mnie przy pierwszym pobycie było naprawdę ok, ale po zmianie firmy cateringowej- tragedia. Są szpitale z normalnym, strawnym żywieniem- da się? Da... Spora część posiłków w szpitalach nie spełnia żadnych zaleceń, ani tych dotyczących kaloryczności, ani dotyczących składników odżywczych. Serdelki, parówki, mielonki, kotlety z mortadeli. Czasami 80-90% kolacji i śniadania to białe pieczywo. ' Też mi się zdarza jeść różne rzeczy, mniej zdrowe, zdarza się- to znaczy zjem coś raz na tydzień, dwa, a nie trzy razy dziennie przez miesiąc (tyle trwał mój pobyt na patologii ciąży). Z dziewczyn które były ze mną na sali tylko jedna zjadała pełne posiłki, bo nie miała pieniędzy na te z bufetu (a tam można było sobie kupić pełnoziarnistą bułkę z dobrą szynką, sałatą, pomidorem i ogórkiem), ani nikt jej nie odwiedzał... Co do tekstów że szpital to nie restauracja- pewnie że nie, ale szpital wydaje pieniądze- nasze pieniądze z naszych składek. Wydaje je bez żadnej kontroli, jedynym kryterium wyboru dostawcy jest cena, kto za mniej wyżywi pacjenta- ten wygrywa. I nikt nie zwraca uwagi na to jaki jest w tym koszt samych produktów. Wolałabym dostawać o połowę mniejsze porcje (bo na obfitość obiadów nie mogłam narzekać) ale lepsze jakościowo. Nie oczekuję cudów na kiju, suszonego mięsa z renifera w sosie truflowym, a jedynie czegoś co ma wartości odżywcze. Jakie mają serdelki z mom albo biały makaron z sosem z torebki- poza pustymi kaloriami- nie wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bylam na 2tyg na patologii ciazy zaraz przed porodem i jedzenie bylo moze nie najgorsze w smaku ale bylo go strasznie malo-np na sniadanie 2kromki chleba, pol lyzeczki masla i jeden plastrek jakiejs wedliny, obiad-lyzka kaszy i jedna (doslownie) kostka 1cmx1cm miesa z odrobina sosu, kolacja podobna do sniadania i to o godzinie 16, do rana mozna bylo niezle zglodniec, wszystko fajnie jak ktos z okolicy i ma rodzine blisko co moze dowiesc, albo jak moze sobie dokupic w jakims barku, u mnie w szpitalu zadnego platnego bufetu nie bylo, a sporo dziewczyn lezala calymi miesiacami a rodzine mialy daleko, ja na szczescie mialam bliskich blisko i codziennie cos dowozili wiec sie dzielilysmy z innymi dziewczynami, inaczej byloby im ciezko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a dodam, ze pisze o duzym warszawskim szpitalu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sn - zupa mleczna , 1 bułka , 3 kromki chleba . masło , wedlina , kawek białego sera , 2 liście salaty obiad - zupa , ziemniaki mięso mizeria ,kompot z jabłek zupa , leniwe z masłem , utarta marchewka z jabłkiem kolacja - 4 kromki chleba , masło , sałatka jarzynowa albo kurczak w galarecie , Taki jedzenie (mniej wiecej )miałam przez 7 dni w szpitalu (byłam po cc) . Wielkopolska ,miasto 70 000 mieszk .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak ktoś nie wierzy i uważa, że wymaganie NORMALNEGO jedzenia to księżniczkowatość, to niech zajrzy na profil "Posiłki w szpitalach" na FB. I po przejrzeniu zdjęć tam niech wróci, i z taką samą pewnością pisze, że to co tam ludzie pokazują to jest jedzenie i że takie coś powinno być podawane pacjentom w szpitalach (bo ja wielu z tych rzeczy psu bym nie dała nawet). I jeszcze w takich godzinach jak tam podają (kolacja w szpitalu, gdzie ostatnio leżała moja mama była o godzinie 16, tak, szesnastej! i były to np. 2 cieniutkie kromki chleba, jedno jajko, 2 plasterki pomidora i coś margarynopodobnego do smarowania. Zjesz to o 16 i potem do rana wytrzymasz? a na śniadanie tyle samo "jedzenia").

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×