Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość werona1993

Piętno dziecinstwa, odcisniete na moim zyciu.

Polecane posty

Gość werona1993

Byłam w związku prawie 5 lat. Niestety tylko przez rok było między nami dobrze. Nagle zaczęłam czuć się samotna w tym związku, nie czułam wsparcia emocjonalnego, nie słyszałam pochwał, ciągłe coś mu we mnie nie pasowało. Dla mnie okazywanie sobie uczuć i czułości, było w związku bardzo ważne, on natomiast czułość okazywał tylko podczas sexu. Dbał o moje zachcianki, robił wszystko, żebym żyła jak najlepiej. Niczego mi nie żałował, wszystko było wspólne. Czuł się za mnie odpowiedzialny, ponieważ na rodziców nie mogłam nigdy liczyć finansowo. Kiedy miałam 20 lat rodzice wyjechali za granicę, a ja opiekowalam się młodszym rodzeństwem. Spadła na mnie wielka odpowiedzialnosc, chociaż nigdy nie miałam dzieciństwa, bo wiecznie musiałam sprzatac i opiekować się rodzeństwem. Jednak to nie to samo kiedy 20 latka zostaje nagle matka czwórki rodzeństwa. Cała odpowiezialnosc spadła na mnie. Nie miałam w nikim wsparcia, rodzice traktowali to jako mój obowiązek, zawsze mówili, że muszę być odpowiedzialna, bo jestem najstarsza. Po dwóch latach miałam wszystkiego dość. Byłam załamana, że nie mam czasu dla siebie, że nie mogę kontynuować nauki, że nie pracuje i jestem zależna od swojego faceta, który po czasie zaczął to wykorzystywac. Wiedziałam, że nie powinnam, aż tak poświęcać swoich najlepszych lat, nie wyszalalam się i nigdy nie miałam beztroskiego życia, jak moje koleżanki. Ale nie potrafiłam odmówić rodzicom, bo wiem, że wyjechali zarabiać pieniądze i ciężko tam pracowali. Czułam obowiązek wobec najmłodszych braci, bardzo tesknili za rodzicami, a ja nie mogłam ich tak zostawić. Nie potrafilabym. Chodź były chwile, że czułam się bezradna na wszystkie problemy, jakie mnie otaczaly. Potrzebowalam wsparcia w swoim partnerze, ale on w ogóle się do tego nie poczuwal. Byłam sama jak palec...Zaczęłam zauważać, że on wcale się nie zmienił, tylko był taki zawsze Potem zaczęły sie kłótnie o głupoty, awantury z trzaskajacymi drzwiami, płacz, ciągłe rozstania i powroty. Przestaliśmy się słuchać, rozumieć, czasem była w naszych oczach nienawiść, a czasem miłość. Było jak w brazylijskiej telenoweli. Znajomi coraz rzadziej chcieli się z nami spotykać, gdy byliśmy razem( osobno bardzo nas lubili). Brak swojego życia, ciągłe obowiązki wobec innych i ciągłe kłótnie z partnerem zaczęły mnie niszczyć, przechodzilam depresję. Nienawidzilam swojego życia. Mimo te wszystkie żale do niego, kochałam go i wyobrażałam sobie bez niego życia. Jakiś czas później poznałam pewnego mężczyznę, lubiłam go bardzo, był inteligentny, a co najważniejsze czułam, że mnie rozumie. Jakiś miesiąc od naszej znajomości, zaczelam coraz częściej o nim myśleć, a nawet marzyłam o związku z nim, zapominalam wtedy o swoim obecnym partnerze. Ten mężczyzna miał w sobie to coś. Czułam się przy nim świetnie. Doszło do tego, że zaczęłam myśleć o romansie z nim. Sama byłam tym zszokowana. Nigdy nie zdradzilam swojego partnera, nie przeszło mi to nawet przez myśl! A tu nagle zaczynam fantazjowac o mężczyźnie, którego znam tak krótko. On kilkakrotnie chciał się ze mną spotkać, ale ja odmawialam. Chciałam tego bardzo, ale bałam się konsekwencji moich fantazji. Po pewnym czasie jednak zdecydowałam się na romans z nowo poznanym znajomym. Po prawie 5 latach nieudawego związku, było mi już wszystko jedno. Chciałam chodź raz zrobić coś szalonego, pomijając fakt, że on coraz bardziej podbijal moje serce. Spotykaliśmy się potajemnie w jego mieszkaniu. Sama wmawialam sobie, że nic nas nie łączy, prócz zabawy i dobrego sexu. Oczywiście myliłam się. Dla niego zostawiłam swojego partnera i nie miałam żadnych wyrzutów sumienia. On natomiast bardzo przeżył nasze rozstanie, załamał się. I długo nie mógł się pozbierać, wiem, że to co zrobiłam było okropne i podłe z mojej strony. Nie powinnam dopuścić do zdrady. Powinnam rozstać się z nim, jak należy. Do tej pory czuje się z tym okropnie! Ale są też myśli w mojej głowie, które mówią, że po tylu latach walki o lepszy związek, bez rezultatu, to był dość przewidywalny tok zdarzeń. Przy kochanku, zaczęłam na nowo czuć się szczęśliwa. Ciągłe gdzieś wyjezdzalismy i zawsze tylko we dwoje, mogliśmy być sami, odseparowani od ludzi przez tydzień i nigdy nie było nudno. Spotykaliśmy się już codziennie, w końcu zakochalismy się w sobie. Weszłam w nowy związek, chodź powtarzalam sobie, że chcę być w końcu sama, że chcę odzyc i posmakować życia. Ale ja chyba nie potrafię być sama, myślę, że powodem tego jest moje dzieciństwo, które polegało tylko na dbaniu o młodsze rodzeństwo, dla mnie nie było czasu, zawsze byłam traktowana, jako dużo starsze dziecko niż w rzeczywistości byłam. Brakowało mi ciepła ze strony matki i poświęcenia czasu. Zbyt szybko musiałam dorosnąć, co odcisnelo się na ciągłej potrzebie miłości. Teraz zastanawiam się, czy i tym razem wszystko nie zakończy się podobnie. Choć jestem bardzo szczęśliwa, boje sie, że tak naprawdę może to być tylko mój strach przed samotnością, a nie prawdziwa miłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja niestety też tak miałam, mnie rodzice w ogóle nie kochali i nie okazywali żadnych pozytywnych uczuć tylko negatywne, wypominali mi życie, mam 5 młodszego rodzeństwa i zawsze byłam tą gorszą, tą niechcianą która sama pchała się na świat. Często mnie tłukli czym popadło i za winy których nawet nie było, byle pretekst był dobry do uderzenia mnie. Poznałam wspaniałego chłopaka, który też był tym najgorszym i razem się rozumiemy i wspieramy. Nie mieliśmy miłości w dzieciństwie to teraz mamy siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×