Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość81

Umierający (naprawdę) facet poznany on line. Co z tym zrobić?

Polecane posty

Gość gość81

Nigdy nie miałam do czynienia z taka sytuacją. Wskoczyłam wczoraj na taką stronę czat ruletka gdzie można pogadać z kamerką. W sumie sobie przełączałam ludzi, aż jedna osoba przykuła uwagę. Słuchawki na uszach, leżący, głowa zabandażowana. Po sekundzie zorientowałam się, że ma wystające rurki z nosa i do ust włożoną taką tube do oddychania. Gość zaczął dziękować, że go nie wyłączyłam, był wdzięczny bo wszyscy go odrzucali. Okazało się, że ma nowotwór w stanie terminalnym. Maksimum dwa miesiące życia. Stracił głos, tylko pisał. Leżał w szpitalu choc nie wiem czy to nie było hospicjum (pokój taki po domowemu, akurat oboje w Anglii więc nie wiem jak to jest tutaj z takim czymś). Okazało się, że nikogo nie ma. Nikt nie odwiedza. Wychowywali go dziadkowie, ale babcia mu zmarła rok temu. Żona zostawiła gdy zachorował. Samotny totalnie od 9 miesięcy w szpitalu. Powiedział, że ja to najlepsza rzecz jaka go spotkała od kiedy znalazł się w szpitalu. Dziękował, płakał, komplementował. Pokazał foty nieżyjących dziadków (ojciec się nad nim znęcał). Zdjęcia mózgu (przerzuty do wszystkich części ciała). Ciężka sprawa ale rozmawialiśmy. Dał mi namiar, chciałam jakoś mu "umilić" ten czas, ale po jakiejś nie wiem godzinie totalnie się załamał jakby. Był problem bo nie chciał tej tuby trzymać w ustach (by źle przy mnie nie wyglądał) i się dusił, nie dochodziło powietrze. Prosiłam to chwila i wyjmował. Dostawał drgawek. Może za dużo emocji na jeden wieczór? Nie wiem i tu problem bo nie wiem jak jest z człowiekiem w takim stanie. Mówił że jesli chce to bym poszła. Chciałam jeszcze pogadać, ale już nie dawałam psychicznie rady. Wiem, że w tym stanie ludzie się różnie zachowują. Ale w końcu się pożegnałam, mówiąc, że muszę iść spać (dzis praca). Mam na niego namiary, ale to jest cholernie cieżka sytuacja. Pokazywał foty z wakacji, wyjazdów. A teraz 30-lat i umiera. Morfina w dużych ilościach. Zero odwiedzających. Co tu robić. Napisać maila? Miał ktoś doświadczenie z człowiekiem chorym w tym stanie? Odezwać się np tylko pisemnie? Jest mi go cholernie szkoda, ale też stawiał mnie później w fatalnej sytuacji. Myślałam, że umrze w pewnych momentach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To już zależy od Ciebie. Ja chyba bym się wplątała w to i chciała mu osłodzić zwykłą rozmową te ostatnie dni - ale taką mam naturę po prostu. I z biegiem czasu człowiek sie przyzwyczaja, hartuje i nie daje się aż tak psychicznie obciążać. W tym jego ośrodku jest jakiś psycholog? Może w Twojej okolicy jest hospicjum itp i możesz zasięgnąć porady u kogoś doświadczonego? Bo tutaj chyba nie ma bezbolesnego wyjścia - musisz się zastanowić czy będziesz w stanie te kilka tygodni trwać w podjętej decyzji. Na pewno nie możesz dać mu nadziei, że jest ktoś kto chciałby z nim rozmawiać a tu BUM, znikasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gadaj z nim bez tej kamerki,bez obrazu ,proste

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hahahah nieźle się uśmiałam z samego tematu :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czego szczerzysz głupi ryj suko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Problem zaczął się od tego, że nie chciał pisać ze mną, mając tę rurkę w ustach. Prosiłam by nie wyjmował, wtedy widocznie dostawał wystarczającą ilość powietrza do płuc i było ok. A potem nie chciał jej trzymać, aż zaczynał się dusić. Był moment, że myślałam że zejdzie. To była jedyna rzecz ta rurka o którą prosiłam, a on nic. Ja rozmawiałam z nim może z 1,5 godz. Chciałam mieć kontakt, umilić te chwile co zostały ale też musiałby mi wyjść choćby z tą rurą naprzeciw. A nie robił tego. Wiem, że w takim stanie postępuje się nieracjonalnie. Ja też nie chciałam prowadzić rozmowy i kręcić się tylko wokół choroby, więc nie wiem dokładnie gdzie leży i jakie to warunki. Niby mówił, że nikogo nie ma pielegniarki czy cos co było dziwne, ale też była 2 w nocy, więc moze tak było, że nikt nie był dostępny. Nie znam procedur. Nazywał mnie przyjaciółką itd. Może się załamał, ze ani już nigdzie nie wyjdzie, ani nic. Mam jego nr tel, Skype i mail.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znajac siebie,pewnie bym sie odzywala. Niestety,albo i stety, miekne bardzo szybko. Pisz do niego maile. Nie wchodzcie na kamerki. Jesli zostalo mu niewiele czasu,to zrobisz COS dobrego,a mu umilisz troche ostatnie dni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gorzej jak sie przywiazesz . Samotni zazwyczaj maja mase uczuc w sobie i jak cie nimi zaleja to koniec..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość81
Zobaczymy jak to będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja znam takiego który powiedział do rodziny że nie chce snikogo widzieć w szpitalu! Wiec takich mi nie żal!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja znam takiego który powiedział do rodziny że nie chce nikogo widzieć w szpitalu! Wiec takich mi nie żal!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ta historia jest niesamowicie smutna. Szczególnie boli samotność chorego. Uszy do góry. Poradzisz sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
on cierpi a ty mozesz dac mu wiele radosci,ciesze sie ze masz litość niech dobry Bóg Tobie błogosławi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja z nie moim tez cierpie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×