Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Adam1970

Moj ukochany kroliczek umarl , a ja sie tym obarczam

Polecane posty

Gość Adam1970

Dobry wieczor.Bardzo przezywam smierc mojego kroliczka Fionki: bialej puszustej kuleczki z niebieskimi oczami. 11-go pazdziernika wieczorem otworzylem okno na 2 godziny, zeby sie przewietrzyl pokuj. Na drugi dzien Fionka byla kompletnie osowiala z polprzymknietymi oczkami. Od razu pojeczalem z nia do weterynarza. Dostala tam dwa zastrzyki: antybjotyk i lek wzmacniajacy. Lekarz stwierdzil hypotermie (35,6°C). Dostalem lekarstwa i strzykawki do karmienia. W domu byla lekka poprawa ale wieczorem zauwazylem duze oslabienie. Wtedy ostatni raz wygrzewalem ja pod szflakrokiem i ostatni raz Fionka polizala (pocalowala) moja zone. 13-go rano Fionka byla kompletnie bez sil. Nawet nie mogla sama urzymac swojej glowki - ukladala ja na swojej miseczce na wode :( Zadzwonilem do weterynarza . Powiedziala zebym jak najszybciej ja do niej przywiozl. No i przywiozlem ja o godzinie 9h30.... asystenka weterynarki powiedziala zebym ja zostawil sama, pojechal do domu i czekal na telefon. Mowilem jej ze Fionka jest bardzo delikatna i ze bedzie sie bardzo stresowala jak sie sama znajdzie w obcym dla niej srodowisku. Bez skutku - wtedy po raz ostani Fionka spojzala na mnie. Wrocilem do domu caly roztrzesiony.... chcialem zawiezc do kliniki dla zwierzat jej klatke, zeby bylo jej lzej.....0 godzinie 10h13 dostalem telefon od weterenyrki ze Fionka zmarla na zawal serca po zrobieniu rentgena. Szok!!! Pojechalem caly zaplakany do Fioneczki..... jak ja zobaczylem to bylo nie do opisania. Lezala w jakiejs klatce jak jakis bezpanski pies wsrod innych klatek ze szczekajacymi zwierzakami. Zabralem ja do sekretariatu i plozylem na biurku. Ulozylem ja wtedy w pozycji w jakiej czesto sobie przysypiala - na brzuszku z podkurczonymi lapkami i czekalem az zdretwieje.... Lekarz tlumaczyl mi ze sie zdarzaja takie wypadki i rentgen zdiagnozowal zapalenie pluc i na dodatek byla wyziebiona (34°3C). Przyznala mi, ze gdybym zostam z nia to by moze nie miala zawalu. Dalem ja do kremacji. W piatek dostane moja Fionka - w puszce albo w jakims kartoniku :( :(:( W najgorszych scenariuszach tego sobie niewyobrazalem. Winie sie siebie ze nie bylem w ostanich jej chwilach zycia przy niej i nie sluchalem sie mojej tesciowej. Tesciowa mowila mi ze nie trzeba jechac do lekarza bo to normalne ze antybjotyk ja oslabil....i ze bedzie dobrze Bez niej czuje duza pustke. Za kazdym razem jak widze jej klatke albo pomysleo niej to mam lzy w oczach... Moja zona prosi mnie, zeby sie staral nie myslec o niej ale nie moge..... :( Moje dzieci mysla ze jest w szpitalu dla zwierzatek i nie dlugo wroci do swojego domku... moj syn i corka caly czas z radoscia o niej mowa i nie moga sie doczekac jej powrotu. Za kilka dni mam im powiedziec ze uciekla ze szpitala na wolnosc i jest na pewno szczesliwsza. O to prosila mnie zona zeby niekrzywdzic dzieci. Wierze ze jest szczesliwa na innym, lepszym swiecie i ze sie z nia zobacze. ....zobacze jej ruszajacy nosek i wogole.........brak mi jej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
współczuje CI bardzo :( widać,że wrażliwy jesteś i dla Ciebie była członkiem rodziny a nie tylko zwierzęciem ale nie obwiniaj się o nic,po co dokladac sobie obciążeń i bólu? to nie była twoja wina co się stało,zrobiłeś co mogłeś a ona jest faktycznie na lepszym swiecie teraz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oj az mi sie lza zakrecila w oku.. Nigdy chyba nie widzialam tak wrazliwego faceta jak ty..:( Bardzo wspolczuje. Dlugo ja mieliscie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×