Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Do wszystkich matek, tez tak macie???

Polecane posty

Gość gość

Bo wiecie, prawda jest taka, że ja nie tylko nie mam siły bawić się z dziećmi – ja prawie zawsze NIE-NA-WI-DZĘ się z nimi bawić. I nie zrozumcie mnie źle – kocham tych urwipołci i uwielbiam spędzać z nimi czas – rozmawiać, spacerować, tulić się, śmiać. Ba! Lubię im czytać, ścigać się, kotłować, chować, urządzać bitwy na poduszki i konkursy typu kto pierwszy znajdzie masło w Biedrze. Ale kiedy przyłazi Pierworodna i żąda żebym pobawiła się z nią farmą i udawała, że te wszystkie figurki z Lego mówią, zwożą siano albo karmią plastikowe krowy to skręca mi trzewia, a mózg krzyczy „powiedz jej że nie masz teraz czasu!”. Nie słucham jednak tego mózgowego wrzasku – w końcu chcę być dobrą matką, a takie bawią się z dziećmi, prawa? Siadam więc z nimi na podłodze i karmie te cholerne krowy. I cierpię katusze. Ze znudzenia i frustracji bo w głowie łomoczą mi tylko dwie myśli „ile jeszcze będę musiała tak siedzieć??” na zmianę z „co z tobą nie tak kobieto – przecież to są magiczne chwile, weź się chociaż uśmiechnij”. Frustracja sięga zenitu. Wściekam się na siebie za to, że wściekam się na dzieci za to, że chcą się… bawić (sic!). Przyklejam więc sobie na oblicze mój udawany uśmiech numer pięć i się wczuwam. Staram się wykrzesać z siebie odrobinę entuzjazmu. Nawet mi to wychodzi. Jest dobrze – krowy nakarmione, widzę światełko w tunelu i koniec mojej udręki. Teraz pobawią się sami a w najgorszym wypadku pobawimy się w coś innego – puzzle ułożymy – puzzle są nawet spoko, myślę. „To teraz pobawmy się w to jeszcze raz mamo” – słyszę jakby z zaświatów. Jak obuchem w łeb. Będę karmić te parszywe krowy do końca życia. To dziecięce upodobanie do robienia w kółko tego samego badziewia męczy mnie zresztą chyba nawet bardziej niż same zabawy. Bo o ile udawanie, że jestem skrzydlatą wróżką w pewnych okolicznościach przyrody może nawet być zabawne, to jest zabawne góra przez pierwsze 44 razy. Przy czterdziestym piątym przestaje być śmiesznie, a zaczyna być wkurzająco. I nic, a nic nie pomaga mi wiedza o tym, że to normalne i że powtarzanie z uporem maniaka w kółko tego samego jest dla nich formą uczenia się. Nie pomaga mi również świadomość tego, że za 10 lat będę tęsknić za takimi zabawami. Bo ja to przecież wszystko wiem, ale co z tego skoro ostatnie na co mam akurat ochotę to wciskanie siana w plastikowe stado bydła. Nie wiem ilu z was zmaga się na co dzień z podobnymi frustracjami. Nie wiem bo się o tym nie mówi ani się tego nie bada. Dotarłam tylko do jednego artykułu z którego wynika, że choć rodzice „z góry” deklarują, że czas spędzony na zabawie z dzieckiem jest super-ekstra-satysfakcjonujący to kiedy przyjdzie co do czego poziom ekscytacji zabawą zrównują z ekscytacją płynącą ze zmywania garów i pucowania podłogi [1]. Szał. Życie na krawędzi poziom rodzice. Co interesujące według Davida Lancy’ego – jednego z największych światowych ekspertów zajmujących się badaniem relacji rodzic-dziecko w ujęciu antropologiczno-historycznym już sama koncepcja rodzica bawiącego się z bajtlem jest absolutną nowością i to w dodatku obserwowaną prawie wyłącznie w krajach zachodu [2]. Kiedyś dzieci bawiły się z innymi dziećmi, a dorośli dołączali tylko wtedy gdy mieli na to ochotę. Tak było długo, aż do lat 60-70-tych ubiegłego wieku. A potem pozamykaliśmy dzieci w domach, zamykając im tym samym dostęp do najlepszych kompanów do zabawy – innych dzieci, a sami wzięliśmy na siebie to całe bawienie się nie będąc do tego przygotowanymi. I choć bardzo nie lubię tych wszystkich paleofantazji i odwoływania się do tego, że kiedyś było inaczej – bo świat się zmienia i trzeba się do tych zmian dostosować to jednak teza Lancy’ego gdzieś mi w duszy gra – te zabawy typowo dziecięce faktycznie przychodzą mi z trudem i wychodzą sztucznie. I tu nie chodzi o to, że mam kiepską wyobraźnię. Wręcz przeciwnie – ja świetnie sobie wyobrażam, że wygrywam w lotto albo że piszę bestsellerową książkę albo że o! Brad Pitt albo inny Ryan Gosling masuje mi właśnie obolałe plecy. Niestety udawanie, że Kubuś Puchatek to mój najlepszy przyjaciel od picia herbaty z plastikowej filiżanki zwyczajnie ryje mi beret i nie potrafię na to nic poradzić. Jasne są dni kiedy tryskam entuzjazmem i bez trudu wygrałabym konkurs na animatora zabaw roku 2015 w Pcimiu Dolnym, ale niestety znakomitą większość stanowią te gorsze dni. Wiem, że wielu z was właśnie stuka się w głowę przygotowując na jutro kreatywne zabawki DIY. Wiem, że wielu z was uwielbia zabawy w wyobraźni. Podziwiam was i bardzo zazdroszczę – bo ja nie cierpię ani jednego ani drugiego. Niemniej to nie dla was jest ten tekst. On jest dla tych, którzy tak jak ja należą do kasty mało zabawowych rodzicieli. Pewnie nie ma nas wielu, ale myślę, że ze trzech takich wśród was znajdę. Jeżeli to czytacie to wiedzcie, że nie jesteście sami. Herbaciane przyjęcia i gospodarzenie na farmie z klocków nie dla wszystkich są frajdogenne. Po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
BRAWO - ŚWIETNIE NAPISANE -powinnaś wydać to w jakichś wysokich obcasach, albo gdzieś tam jeszcze :) podpisuję się rękami i nogami, pod wszystkim co napisałaś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odpowiem krótko na twój wywód: ja tez tego nie lubię i nie robię. Mówię dokladnie to, co można wyczytać gdzieś po drodze: nie będę się bawić żołnierzykami, bo od tego są koledzy albo rodzeństwo, a nie rodzice. I nie obchodzą mnie aktualne trendy wychowawcze. Ze mną tez się rodzice nie bawili, robili to, co należy do rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolorowy kartonowy
Lepiej bym teko dnie ujęła :D Wbrew temu co piszesz ja myślę, ze większość rodziców nie znosi tych zabaw tylko mało kto się do tego przyznaje. Obecna moda na robienie wszystkiego z dzieckiem i dla dziecka na to nie pozwala. A prawda jest taka, ze te zabawy są dla dzieci- uczą je życia, pewnych zachowań. My już to ogarnęliśmy, nie potrzebujemy tego więc nudzi nas to. Zupełnie naturalna rzecz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wow, calkowicie sie podpisuje pod tym. Mam dokladnoe tak samo. Czasem mysle po co mi to. Szkpda ze tak mall osob sie do tego przyznaje, albo milcza tylko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolorowy kartonowy
*tego nie ujęła miało być rzecz jasna :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zacznij dorabiac pisaniem. Zaloz bloga czy cos ;) Troche skroc, delikatnie. Btw. Nienawidzę sie bawic z dzieckiem! Ale dzis mnie rozbroil to uleglam. "Zloziminapól,zloziminapól!","jesce jaz" Pierwsze zdania,serce sie raduje,jak w nagrode tego nie zrobic? Siedzialam jak ta idiotka i kupe kartek skladalam na pol. I jeszcze raz. Bo podobno da sie zlozyc maksymalnie na 8. I on juz to wie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie znosze i nie bawię się tak, dzieci się bawia z sobą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja córka ma już na szczęście 7 lat i wie dobrze, że mogę z nią zagrać w jakąś grę typu uno, monopoly itp ale na zabawę kucykami czy lalkami nie na szans od tego są koleżanki. No ślę jak muszą 2-3 lata to niestety męczyłam się ale bawiłam z dzieckiem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tez nienawidze bawic sie z moim dzieckiem. O wiele lepiej robi to moj maz. I fakt, ja w latach 80-tych bawilam sie swietnie z kolezankami przed blokiem. Rodzice mieli z glowy, nie mowiac juz o telewizorze, w nim nic procz dobranocki lub tez teleranku, nie bylo dla dzieci. A.teraz...okupacja tv, potajemne podbieranie telefonu, mieszkam w domu a tu ciezko o tak liczne towarzystwo. Poza tym wszedzie zboczency i pedofile, trza uwazac:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dokładnie, też uważam to za świętą prawdę, dodam że moi rodzice się ze mną nigdy nie bawili i dziwi mnie ten chory przykry obowiązek zabawy z dzieckiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
niestety nie dalam rady przeczytac nawet polowy tych wypocin. nie chcesz sie bawic zwierzatkami to sie nie baw i tak robisz wiele innych rzeczy z dziecmi( kotlowanie, czytanie, spacery....)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
fajnie napisane. Ja tez nie lubie tego... Spacery, rozmowy, rysowanie, gry-owszem. Ale ostatnio syn ma etap na dwa ludziki lego duplo - ' ja jestem Jonek, a Ty mamo Monek' :D i nie da rady, nawet jak mysle ze znalazlam moment zeby sie urwac, to znowu jest 'mamo, no baw sie prosze'. Syn nie ma rodzenstwa, sasiadow w jego wieku, kuzyni daleko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie mam tak, bo mówię wprost "nie lubię takich zabaw, proponuję to i to albo bawisz się sam". Mąż lubi długaśne spacery ze wspinaczkami na murki, skałki itd? To tylko życzyć ładnej pogody... Lubi bitwy na miecze? Super... Potrafi narysować najwspanialsze dinozaury i potwory? Ekstra... Miłej zabawy, chłopcy. Ale i mąż widząc farbki ucieka i woła "zajmij się swoim dzieckiem" i ma taaaakie ziewnięcie widząc po raz tysięczny w rękach dziecka bajeczki o Misiu i Tygrysku które MUSZĄ koniecznie być czytane na dobranoc. Generalnie- dzielimy się zabawami, a to czego nie lubimy dziecko robi samo, tak samo jak wtedy kiedy nie mamy ochoty na zabawy. Nie jestem czterolatkiem, nie bawi mnie ratowanie plastikowym helikopterem rannego dinozaura, a dziecko fenomenalnie rozwija kreatywność wchodząc w trzy role w jednej historii zamiast tylko w jedną. Ba, doszliśmy do magicznego momentu w którym słysząc komunikat "poczekaj, teraz kończę śniadanie" synu rozumie że należy poczekać, bo kończę śniadanie. I NIE, nie przerwę żeby dolepić ciastolinowe roślinki do jego świata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam podobnie do autorki choć sa zabawy które lubię Moja córcia ma 2,5 roku zaraz rodze drugą i mam nadzieje że po czasie zajmą się sobą w zabawie a ja będę ewentualnie rozjemcą Od zawsze wolałam przytulanie dawanie czułości towarzyszenie w codziennych obowiązkach z zabaw to rysowanie czasem potanczenie, może puzle no i najbardziej spacery Był czas że córa non stop siedziała mi na głowie teraz jest już bardzo samodzielna bawi się sama i nie chce mojego towarzystwa To dla mnie nowość zawsze staram się być przy niej i jak najwięcej rozmawiać Pewnie zmieni się to jeszcze z milion razy ale doceniam każdy etap przez jaki jako rodzina przechodzimy bo wiem że za kilka lat będę do tego tęskniła więc chwilo trwaj :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matkaniepolka
ja tez tego nie lubie. Lubie z moja mala rysowac, malowac, pogrywac na pianinie i takie tam artystyczne po.pier.dolki, ale tych udawanych zabaw nie znosze. "Mamo, a pobawmy sie w kotki (tak nawiasem, to do kotow nic nie mam i bardzo je lubie - ba, jestem nawet dumna posiadaczka 2 puchatych siersciuchow); mamo, a udawaj ze mna, ze motyle maja bal ; mamo, a sro, a dv.po". Tak swoja droga to chyba znam autorke wpisu ;) Jesli sie myle i to calkiem inna osoba, to gratuluje poczucia humoru i dobrego piora :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matkaniepolka
Moi rodzice nie bawili sie w ten sposob ani ze mna, a ni z moim bratem. Spacery, gry, lazenie po gorach, po lesie itp. itd. - owszem, to robilismy razem, cala rodzina. W "udawanie" musialam bawic sie sama, lub z bratem, i koniec dyskusji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Proponuję wzbogacić zabawę z krowami. Wywożeniu gnoju, dojenie, zapładnianie, porody i takie tam atrakcje z pewnością umilą zabawę z naszym milusińskim. Ostatecznie można wyprowadzić krówki na zaminowaną łączkę i definitywnie zakończyć ten cyrk.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie pamietam aby moja mama sie ze mną tak bawiła, chyba ze bylam wtedy zbyt mała aby to pamiętać. Ja narazie mam roczne dziecko... więc jeszcze jest w miarę spokój, ale co będzie potem to nie wiem.... Fakt f aktem, ze basenie sie w udawanie robienia czegos juz teraz mnie nie zachęca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też nie lubię bawić się z dziećmi w inscenizowanie i udawanie. Na szczęście mam dziewczynki z dwuletnią różnicą wieku i nie muszę tego robić, bo same świetnie sobie dają radę :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
BRAWO - ŚWIETNIE NAPISANE -powinnaś wydać to w jakichś wysokich obcasach, albo gdzieś tam jeszcze xxx TO NIE JEST SAMODZIELNY TEKST, ona to SKOPIOWAŁA!!!w dodatku nieudolnie, bo nie usuneła przypisów w nawiasach, to ją zdradziło... a te, które się tym tekstem podniecały, chyba nigdy nie przeczytały nic poza art. na kafe i "Panią domu"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ciekawe na co liczyła kopiujac to i łamiąc prawo autorskie, mam nadzieję, że prawdziwa autorka wyciągnie z tego konsekwencje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy gdzies jest napisane ze to mój tekst???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
10:34 haha, uderz w stół a nożyce się odezwa, kopiując coś zawsze trzeba było podać zródło, ale czego wymagać od kogoś, kto nawet szkoły średniej nie skończył, nie mówiąc o pisaniu pracy mgr czy dr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A to trzeba znac cala blogosfere?? Sorry ale ja na blogach nie przesiaduje i ich nie czytuje to skad mam wiedzieć skad ten tekst jest? Na kafe zagladam sporadycznie. A czytam cos takiego jak książki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bo to prawda że dziś dzieci siedzą pozamykane w domach. Ja nie pamiętam aby moja matka się ze mna bawiła, miała swoją robotę ale ja caly dzień siedziałam na podwórku, miałam brata rok młodszego więc do zabawy był super kumplem, przychodziły dzieic sąsiadów, kuzyni, wciąz było pełno dzieciaków. Nie wołałam mamo nudzi mi się bo miałam wciąż do towarzystwa jakieś dzieciaki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a co to za różnica czy kopiowała czy nie? przecież nie wpisała tam swojego nazwiska, pod nikogo sie nie podszyła. Wy to zawsze szukacie tutaj zeby się do czegoś przyczepić i komus dokopać. Fajny tekst i tyle, chodziło o przekazanie go dalej i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Brawo, świetnie skopiowany i wklejony stary artykuł z serwisu Mataja... A głupie kafeterianki wieżą, że ktoś z takim "piórem" przesiaduje na tak dennym forum na poziomie zaocznej szkoły zasadniczej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a co to za różnica czy kopiowała czy nie? przecież nie wpisała tam swojego nazwiska, pod nikogo sie nie podszyła. xxxx nie musiała wpisywać swojego nazwiska, to ze nie użyła cudzysłowu wystarczy, aby uznać to za podszywanie sie pod autorkę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×