Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy prowadzcie domy podobnie do Waszych matek

Polecane posty

Gość gość

? chodzi mi o podejscie do mieszkania, wystroju, wychowania dzieci itd. Moja mama zawsze stawiala na prace, spedzala w niej cale dnie.W domu zawsze byl balagan , obiady byle jakie, dzieci w kluczem na szyi.Nigdy nie przywiazywala wagi do wnetrza, nie upiekszala nam pokoi, nie robila zadnego klimatu. I widze po sobie, ze robie niestety podobnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tzn traktuje dom jako noclegownie, przechowalnie, miejsce praktyczne... u sasiadki widze piekne pokoje , zawsze udekorowane na rozne okazje ( andrzejki, halloween, awdent), swiece pozapalane. Stara sie stworzyc klimat, milo sie u Niej przebywa. A sama nie umiem tego wprowadzic do domu. czesto mam balagan , pokoje dzieci od lat niezmiennie takie same..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja mama tez była typem kobiety która od poniedziałku do piątku w domu robiła po łebkach co tam było na widoku obiad na szybko bo szła do pracy na 14 do 21 my zawsze z kluczem to fakt a ojciec spał w domu po nocnej zmianie wiec nawet palcem nie kiwnął. Szybko staliśmy sie samoobsługowi nawet nie pamietam przeczytanej książeczki, spaceru wspólnego czy pomocy w nauce. W domu było jak u kazdego/meblościanki fotele wersalki dywany itd. Bez zycia. Pozniej zaczęło sie jak zobaczyła u kolezanki i starała sie cos dekorować ale za wiele pieniedzy nie miała wiec i bez większego polotu. Teraz wiem ze da sie bez kasy cos stworzyć fajnego ale wtedy internetu tak nie było i wszystko raczkowało. Ja staram sie dekorować mieszkanie-na swieta póki co juz nawet szyszki z córka w lesie pozbierałam i bedziemy je malować. Robimy pierniczki razem, lukrujemy ozdabiamy. Łańcuch na Choinkę ;) mam mało jakis durnostojek a jak juz to dwie latarnie jedna drewniana a druga metalowa, świeczniki azurkowe, fajne poduchy na krzesła i pod kolor podkladki oraz poduszki na sofie tez takie same. Tu fajna girlanda świetlna u córki itd. Nie wiem jak to bedzie jak do pracy wrócę póki co jeszcze rok a pozniej sie zobaczy. Wiem ze to wszystko jak wyglada nasze zycie zalezy od czasu jaki mamy i nie oceniam mamy ale uwazam ze gdyby systematycznie robiła pewne rzeczy to sobota by była dniem dla nas choć na godzine a tak wiecznie jej nie bylo....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja tez mamy nie winie za nic, tylko mysle ze pewne rzeczy wynosi sie z domu. Mam mase czasu, sporo funduszy a zwyczajnie nie robie tych rzeczy, bo nie umiem i nie czuje potrzeby.. dziwne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie mam dzieci, ale w samym prowadzeniu domu jestem inna. Charakterek niestety trochę mam po niej, ale staram się hamować i pracować nad sobą. x Moja matka była pedantką i choleryczką, wszystko musiało być jak ona sobie zażyczyła. Dom musiał być idealny, jak z obrazka czy gazety. Podobnie potrawy musiały być perfekcyjne. Każda serwetka, każdy chodniczek miał swoje miejsce i nie mógł być przesuwany. kolorystycznie wszystko musiało pasować (kilka razy w roku zmiana kolorystyki). Podczas gotowania powinien panować porządek żadna tam mąka rozsypana. Zniszczenie czegokolwiek albo uszkodzenie było zbrodnią... I wg niej to przedmioty i otoczenie tworzy nastrój/klimat. Nawet świateczne przygotowania przestały być zabawne im starsza byłam, stawały się musztrą bo pierniki na choinkę miały być takie, bo pieczeń sraka, bo ciasto owakie. x ja jestem bałaganiarą, gotować lubię, ale potrafię też żyć na zamówionym żarciu. Jak już na serio serio sprzatam to faktycznie jestem nieznośna - jestem bardzo dokładna. Ale no czasami mam tylko taką fazę. Ogólnie nie przywiązuję wielkiej wagi do przedmiotów, jak coś się zniszczy to staram sie nie robić afery. Skarpetka na podłodze też mnie nie wkurza. Chciałabym być nieco bardziej solidna i mniej chaotyczna, jednak chyba po prostu wyrosłam w takim swoistym "buncie". x O klimat nie potrafię niestety dbać, łatwo wrzucam się w tryb "jakoś to jest" i nie poświęcam partnerowi tyle czasu ile bym chciała. Przy zwierzęciu mam podobnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aalicja
Ja jeszcze nie mam własnej rodziny ale chcę stworzyć taki dom w jakim się wychowywałam :) U mnie zawsze było głośno i wesoło. Mieszkaliśmy na kupie w 6 osób na 2 pokojowym mieszkaniu ale dobrze to wspominam. Z dzieciństwa pamiętam, że w moim domu zawsze były pozapalane wszędzie światła :), było ciepło i bardzo czysto, w kuchni zawsze coś się piekło lub gotowało. Dziadka pamiętam jak oglądał mecze piłkarskie i bardzo się tym zawsze ekscytował, babcia w kuchni na przemian z mamą, tata zawsze coś majsterkował i przerabiał w domu a my z bratem szaleliśmy :D. Kilka razy w tygodniu przychodzili goście, głównie rodzeństwo mojej mamy. Pamiętam wspólne podwieczorki i kolacje. Siadaliśmy z całą rodziną przy stole i graliśmy w karty albo układaliśmy puzzle. Mama odrabiała z nami lekcje i pilnowała żebyśmy uczyli się na sprawdziany. Na święta co roku piekliśmy pierniki, ubieraliśmy wspólnie choinkę i puszczaliśmy kolędy. Teraz mieszkam sama i jak tylko mi brakuje tego ciepła to wsiadam w samochód i jadę w odwiedziny :). Rodzina mojego chłopaka jest podobna więc jeżeli zdecydujemy się założyć rodzinę to czuję, że u nas będzie tak samo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jahoda111
aalicja twoj post udowadnia, że jednak można wspominać takie dzieciństwo szczesliwie nie raz czytalam ka kafeterii wpisy apropo malego metrazu i mieszkania z tesciami-na kobietach psy wieszano, za to, że krzywdza dzieci jak widac nie wszystkie dzieci w takich domach sa krzywdzone:) super opinia-ciesze sie ze ją napisalas sama nie mam takiej sytuacji i nie bede miec bo tesciowie niezyja-mieszkam z mezem i dziecmi sama, ale mimo wszystko strasznie pozytywny twoj wpis mi sie wydal:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aalicja
jahoda111 dziękuję :). Fakt, że czasem jak czytam to forum to czuję się jak kosmitka, że takie życie dobrze wspominam ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja mam tez jest pedantką. Potrafiła np. nie pozwalać korzystać z pokoju z telewizorem latem, bo był posprzątany… Porządki na święta zaczynała w październiku, wszystko z każdej szafy (mimo panującego w nich super porządku) było wyjmowane, myte, itp., kilka tygodni mordęgi, ostatnio tydzień przed świętami robiła do 1-2 w nocy, nie mówię już o napiętej atmosferze, w święta…zasypiała na siedząco. W swoim domu staram się, żeby dom była dla nas, a nie my dla niego, ale nie powiem, że czasami nie włącza mi się np. coś takiego, że skończę sprzątać, a mąż proponuje zaraz robienie wypasionej kolacji…wtedy czasami warczę, a mąż mnie hamuje i mówi, że „przecież od tego jest kuchnia”. Może ja mam lepiej, bo mąż jest moim partnerem i domem zajmuje się 50 na 50 procent ze mą, więc mam pomoc, no i też mamy lepsza sytuację materialną, więc nie muszę drzeć o wszystko, że jak się coś popsuję, to nie będę tego miała… Ale obserwuję, że pomimo buntu, jednak wracam do pewnych rzeczy, np. sama zaczęłam teraz sprzątać na święta, przez pierwsze lata na swoim totalnie to olewałam, a teraz powyciągałam już parę gratów z szafek w kuchni ;) np. w domu rodzinnym rzadko byli goście, bo to trzeba się przygotować, bo bałagan, kiedyś mnie to irytował, teraz sama niby nie uważam tego za kłopot, ale nie che mi się raczej nikogo zapraszać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trochę tak, ale nie do końca. Jestem jeszcze bardziej roztrzepana niż mama i dużo mniej punktualna. Mama jest c*****a pani domu, u nas w domu nigdy nie było idealnego porządku (ale nie było brudno czy niehigieniczne! ), nie lubiła i nie lubi gotować . Ale zawsze miała i ma dla mnie i siostry dużo czasu i miłości. Ja jestem taka jak ona, dużo rzeczy robię na ostatnią chwilę, nie znoszę sprzątać, więc u nas robi to mąż, wolę bawić się z dzieckiem niż myć podłogę 8 razy dziennie. Ale bardzo lubię gotować i wkładam w to dużo serca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja dopiero 2 rok na takim swoim-swoim jestem (stancji itp nie liczę) więc bunt jeszcze trwa :D U mnie partner wyjeżdża do pracy na dłuższy czas więc chyba łatwiej mi się buntować i olewac wiele rzeczy. Jak wraca to on ogarnia większość. Nie wiem co będzie za parę lat, może trochę okrzepnę. Ale co do gości mam podobnie - w domu rodzinnym ich nie było. Bo hałas, bo bałagan, bo trzeba skakać wokół nich a do tego przychodzą oglądać jak mieszkamy i obgadywać. Moja mama sama w ten sposób oceniała ludzi więc sądziła, że każdy będzie się zastanawiał i wyceniał po kolei każdy mebel, robił testy białej rękawiczki itd. A biedni nie byliśmy. I sama przyjmować gości nie lubię, nie jestem nauczona tego gwaru w domu. x Ja nawet nie wiem do końca kiedy jakie porządki się zaczynały bo to się zlewało wszystko. Ale właśnie pamiętam jak mimo chorób robiła do późna( często nawet nie mówiła, że coś jej jest, ewentualnie potem zmyślała) i potem tygodniami to wyrzucała, jej poświęcenie itd. Bo prócz pedantyzmu miałą jeszcze kilka ciekawych cech. x A co interesujące, mój partner miał odwrotnie. Jego matka jest bardziej podobna do mnie: też lubi gromadzić przedmioty, rozkładać je wszędzie. Ale no mniej bałagani niż ja ;) A on z kolei lubi klasyczny minimalizm, wszystko pochowane, żadnych ozdób czy innych zbędnych rzeczy. Każde z nas jest jakby cześciową odwrotnością własnych matek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja mama była i nadal jest totalna pedantka. Byłam u niej wczoraj w odwiedzinach i wyszlam po 40 minutach, bo zamiast usiąść, porozmawiać to biegała ze ścierka i w panice planowala gdzie położy taka serwetkę, a gdzie inna. Zawsze tak bylo. Ja lubię porządek ale nie wpadam w szał. Lubię ładne dodatki w mieszkaniu, zgrane kolorystycznie i stylistycznie, a w domu rodzinnym nic ze soba nie wspolgralo. Co do wychowywania dzieci mamy diametralnie inne podejście. Moja mama zawsze wychodziła z założenia, ze dzieci maja być cicho, zająć się soba, nie przeszkadzać jej, nigdy się z nami nie bawiła, nie czytała itd. Ja mam inne podejście, bo pozwalam dzieciom na swobodę, brudzenie się, są partnerami w podejmowaniu decyzji rodzinnych. Oczywiscie wszystko w granicach rozsądku. Kiedy wyprowadziłam się, w wieku 19 lat, to przysieglam sobie,ze nigdy nie bede tak zimna jak moja mama. Co najdziwniejsze nigdy nie pracowała zawodowo a nigdy nie miała czasu, bo zawsze była zajęta, a to wycieraniem wyimaginowanego kurzu kilka razy dziennie, a to przecieraniem lustra które bylo wycierane pol godziny wczesniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×