Związek: magia obrażania. Ze zdumieniem oświadczam: to czasami działa! Spójrzcie

Mój facet przegiął. Jesteśmy razem od 3 lat i od pewnego czasu zaczęłam czuć, że nasz związek powszednieje. Już mu nie przeszkadza, jak chodzę do niego w ciemnościach, już się mniej stara, już woli spędzić wieczór przed kompem z grami niż ze mną. Gdy w mikołajki stałam przed lustrem w seksownej bieliźnie i usłyszałam, że nie chce mu się po mnie przyjechać... Powiedziałam dosyć! Ja się staram, narzucam, dbam o to, by było romantycznie, jemu dobrze. A co dostaję w zamian? Powiedziałam stop. Skończyło się przychodzenie do niego po pracy, smski, jak tam skarbie itd. Przestałam być tą dobrą. Wygarnęłam mu i powiem Wam szczerze, widzę efekt: dzisiaj przyszedł po mnie do pracy, chciał zabrać na obiad (twardo odmówiłam), powiedziałam, że mam swoje plany i mogę znaleźć dla niego czas dopiero w czwartek. Był oburzony! Ale już mi oznajmił, że ma dla mnie niespodziankę i że znajdzie nam cudownego sylwestra w górach (ostatnimi czasy to właśnie ja szukałam całymi godzinami, a on miał to gdzieś...) Więc, moje drogie: z szokiem oznajmiam, że to działa. i dziwię się, bo jestem z tych, co dosyć częśto się obrażają i to o pierdoły. Nie wiem, co jest przyczyną, może czuje, że tym razem mam rację?

to instynkt stada, silniejszych puszczamy przodem, żeby nas nie zagryźli. zakładamy, ze kto głośniej szczeka ten jest groźniejszy, a ten co jest cichy i łagodny idzie na końcu. zwykła psychologia zwierzęcia.

niby jak to się ma do tej sytuacji? :O

Bo dla facetow nie mozna byc dobra, trzeba byc w porzadku ale nigdy dobra. Zapamietaj to