Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Mam problem. Sama za sobą.

Polecane posty

Gość gość

W końcu coś we mnie pękło... W końcu muszą to z siebie wyrzucić, poradzić się, poprosić o radę... Wszystko zaczęło się 4 lata temu. Poznałam mojeg, wtedy przyszłego, męża. Absolutnie nie myślałam, że będzie to znajomość na dłużej. W sumie to nawet nie chciało mi się z nim gadać... Ja byłam po procentach, on też, wyszliśmy razem z imprezy, odprowadził mnie do domu... Byliśmi pijani, następnego dnia nawet nie pamiętałam jak wygląda. Ale on pamiętał, znalazł na fejsbuku moje koleżanki, z którymi byłam na imprezie, "wysępił" od nich mój nr, odezwał się... I się zaczęło. Okazało się, że jesteśmy bardzo podobni. On nie miał rodziny i ja też nie. On twardo stąpał po ziemi i ja też. On miał 22 lata, ja 20. Zostalismy parą. Szybko, jakoś tak raz dwa. Po 1,5 roku były zaręczyny. Cieszyłam się bardzo. Ale nie umiałam tego okazać. Do tej pory nie potrafię okazywać uczuć. I w tym jest mój probem... Mój przyszły mąż okazał się bardzo uczuciowym mężczyzną. Często powtarzał, że mnie kocha, chciał rozmawiać o przyszłości.. A ja? Mnie to wszystko bardzo peszyło. Chociaż naprawdę go kochałam. Równo 3 lata po naszym pierwszym spotkaniu wzięliśmy ślub. Zrobilismy ogromne wesele, wprost bajkowe. Każdy był zachwycony. Ja też. Ale... Ale jestem jakaś chora psychicznie i nie potrafiłam powiedzieć jak jestem bardzo szczęśliwa... W międzyczasie (między poznaniem a weselem) rozkręcliliśmy firmę, harowaliśmy 24 godz/dobę 7 dni w tyg. Ja w konczyłam jeszcze studaia- architekturę. Przez 1,5 roku nie było czasu na sen, nie było czasu na nic. Ciągle pracowlalismy. Mój mąż do tego stawiał nasz dom. Sam. Beż jakiejkolwiek ekipiy. Sam robił wszystko. Jedynie z pomocą przyjaciól, znajomych, ludzi, którzy akurat chcieli pomóc. Wiem, że wydaje się to niemozliwe, ale własnie tak było. I robił to z ogromną radością, bo robił to dla nas. Mój mąż jest wspaniały, największym marzeniem w jego życiu było miec rodzine, której nigdy nie miał. To dla tego marzenia robił wszystko... Jest uczuciowy, czuły, nigdy nie narzekał... A ja? Ja? no własnie... Ja nie potrafię okazywać tego, że jestem szczęśliwa. Ja nie potrafię mówić o miłościc, chociaż, przysięgam, tak bardzo bym chciała. Ja jestem jakas upośledzona i teraz to widzę. Nie potrafię nawet opisać wszystkiego jakbym chciała... Ja potrafię tylko dużo pracować, robić coś dla mojej rodziny, ale nie potrafię powiedzieć, że ją kocham. Tak, rodzinym ,bo od 3msc jest z nami synek. I jest wspaniały. Ale nawet jemu nie potrafię okazać uczuc... Trosszczę się o niego, dbam, jestem teraz ciagle z nim, ale nie potrafię powiedzieć, że go kocham... Chociaz to czuję. nie raz jestem w domu, czekam na męża, który wraca bardzo pozno, układam sobię w głowie, ze w koncu jak wróci przywitam go słowami: "cieszę się, że jesteś!!", że będziemy siedziec, rozmawiac, usmiechac się... A jak jest? Kolejny raz, gdy go widze, rzucam oschłe: "cześć". Mamy siebie, naszego synka, dom, firmę, wszystko osiągnelismy sami. Nie mamy tylko ciepla w domu- przeze mnie. W głowie mam obraz szczęśliwej, śmiejącej się rodziny- w rzeczywistości mam lód. Jak raz na jakis czas mamy np. mozliwosc spedzenia razem wieczoru, nawet ogladajac film, nie potrafie przytlulic sie do meza. On ciagle próbuje, mówi "chodz, usiadziemy razem, noo proszę..'' a ja? A ja rzucam tylko "ojj, siedz jak siedzisz". On próbuje znów, ja nie reaguje... I nagle ni z tego, ni z owego mówie, że idę spać. Zabieram się, wstaję i idę na górę. I płaczę w poduszkę, że znów tak samo się zachowałam. Ze to ostatni raz, taaak... Nawet na porodówce, kiedy cały czas był ze mną mój mąż, kiedy przeciął pępowinę, kiedy położne gratulowały nam i życzyły dużo miłości ja wstydziłam się tego słuchac i czułam się bardzo skrępowana... Nawet teraz jest mi wsty,że to piszę. Ja, poważna osoba. Do tej pory ciagle myslalam, ze najwazniejsza jest praca, praca, praca, ze praca i osiagniecia tworza człowieka. Teraz widzę, że jestem po prostu ograniczona. Chora. Do tej pory myślałam, że jedynym problemem może byc brak pieniędzy. Że nic gorszego człowieka w życiu spotkać nie może (wiem, bo spotkało mnie to w dzieciństwie bardzodotkliwie). Teraz, w końcu, zaczynam rozumiec, że pieniądze bardzo ważne, ale chłód w domu też potrafi dokuczyć... Dziękuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może psycholog?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
lecz sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ffiff
Nooo coś tu jest nie tak. Potrzebujesz jakiegoś impulsu (i zmusić się) żeby się przełamać. A synek ile ma lat? Niedługo zacznie pytać czy się kochacie, czy kochasz jego. Dzieci obserwują, dowiadują się od innych jak to wygląda, chcą wiedzieć. Pewnie odpowiesz że kochasz jego tatę, no bo co odpowiedzieć dziecku? To przytul wtedy dzieciaka, jego ojca a potem rób to częściej. :) Innymi słowy: zmieni się sytuacja wraz z dorastaniem dziecka i jego prostymi pytaniami o podstawowe sprawy, to i tobie łatwiej się będzie zmienić. A tego potrzebujecie - sama to wiesz - dla zdrowia psychicznego wszystkich. (Za dużo też od siebie nie wymagaj, wyraźnie twój mąż kocha cię taką jaka jesteś.)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
brakowało ci uczuć w domu rodzinnym? Może pochodzisz z ułomnej pod tym względem rodziny, stąd brak okazywania uczuć Cóż ci poradzić? chyba tylko to, żebyś zebrała się na odwagę i udała do psychologa. To jest kwestia do naprawdę głębokiej refleksji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, względem męża, pisz mu liściki. Podrzucaj mu te krótkie wiadomości przyklejając je do lustra w łazience, w samochodzie na kierownicy i w sumie wszędzie gdzie wiesz że je zajdzie. Miłość trzeba pielęgnować. Druga osoba nie może "robić" za dwoje. Nie potrafisz tego wprost powiedzieć więc mu napisz. Ozdabiaj liściki serduczkami, naklejkami czy czym tam chcesz ale...DAJ mu dowody że to co on robi jest dla Ciebie wżne i że TY TO DOCENIASZ! Względem dziecka...albo pójdź na terapię albo się przełam. Ono jest Twoje. "Twojsze" niż inne na świecie. Nosiłaś je w swoim łonie, urodziłaś je TY, nikt inny. MUSISZ mu mówić że jest Twoim słonkiem, radością, promykiem i szczęściem. Nie musisz używać zdrobnień, możesz mówić do dziecka jak do dorosłej osoby byleby DZIECKO czuło że TO CO mówisz było PRAWDZIWE a nie to, co niby powinnaś mówić. Chyba nie chcesz żeby kiedyś czuło się tak samo ja Ty? Każdy potrzebuje dobrego słowa. Każdy chce usłyszeć że jak dobrze robi, to ktoś to DOCEANIA! Nie rób z siebie emocjonalnej kaleki, a tym bardziej ze swojego dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziwne to jest. Cała ta historia. Poraża mnie to że jesteś jeszcze taka młodziutka... A co będzie po 30-tce. Masz pojęcie co sie wtedy zaczyna dziać z człowiekiem ? I z małżeństwem ? Jesteście jeszcze młodymi ludźmi, świeży staż macie. Właśnie teraz jest najgorętszy czas na miłość. Mnie mój mąż w ogóle nie dostrzega już od wielu lat, wszelkie fory uczuć są wymuszone ale to dlatego że życie nas zjadło, wypaliliśmy sie względem siebie. A tutaj świeża sprawa i takie coś... On w którymś momencie możliwe że kiedyś nie wytrzyma. Jest ryzyko że po latach odejdzie z wielkim żalem. Czy coś w twoim dzieciństwie w którymś momencie poszło nie tak ? Przyglądałaś się temu ? Takie coś nie może sie dziać bez powodu. Co ci wpajali twoi rodzice ? Może właśnie nadmierne zamiłowanie do nauki i pracy ? Czy okazywali jakieś uczucie ? Może jakaś sesja terapeutyczna ? Nie odbierz tego źle. Ja sama chodziłam kiedyś na psychoterapie i to grupową, ale można chodzić na indywidualną, najlepiej z polecenia kogoś kto może się pochwalić że dana osoba jest w tym dobra i mu pomogła. Jakbyś może zaczęła o tym mówić to coś by tam się w tobie stało, ta hermetyczna osłona pękła ? Może nauczyłabyś się bardziej otwierać ? Wg mnie to ty powinnaś wydrukować napisany przez siebie post. Zakleić w koperte i dać męzowi... Potrafiłabyś to zrobić ? Potrafisz zrobić coś wbrew własnym odruchom ? To się da technicznie wykonać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przytulić się nie jesteś w stanie, a seks uprawiać już tak ? Przecież to jest o wiele bardziej hardcorowa forma bliskości.. :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
uważaj żeby dziecko nie zachorowało na chorobe sierocą. To wbrew pozorom nie dotyczy tylko dzieci z domu dziecka ale również dzieci których rodzice sprawują nad nimi czysto techniczną opieke

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja cie rozumiem. Mam podobny problem jezeli chodzi o okazywanie uczuc ale przy kims, szczegolnie przy mamie. Bylo kiedys kilka incydentów,ze teraz w momencie jak mnie np. Dotyka moj maz w moim rodzinnym domu to az mnie paraliżuje i zastygam a do tego oblewaja mnie poty. Jakby to cos zlego bylo. Ja wiem gdzie jest tego przyczyna, na szczęście w domu na co dzien problemow nie mam. Ale byl etap ze musielismy pomieszkac z moimi rodzicami to az myslalam ze sie po tym czasie rozwiedziemy. Wiec lepiej staraj sie przelamac, moze idz na jakas terapie? Ja w domu staram sie tworzyc atmosferę taka jak mam w glowie. Nie unikam slowa kocham cie,nawet moze byc i 1000 razy dziennie,jak mam potrzebe to mowie i pokazuje ze tak mozna. Ze uczucia trzeba ubierac w slowa a nie tylko w czyny,chociaz to najwazniejsze. Jest przytualanie i calowanie. 10000000 razy dziennie jak trzeba. Moje dziecko nie bedize wychowywane w lęku , jakby pocalunek dwoch doroslych kochajach sie osob to cos zlego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ewidentnie problem z okazywaniem uczuć, wyniesiony z braku miłości w domu rodzinnym...wbrew pozorom sporo ludzi tak ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
chętnie zamieniłabym się z tobą... zazdroszczę Ci takiego obrotnego pracowitego męża. Też mamy niemowlę jak wy. Ale mój odbębnia 8 godz w robocie a potem tylko leży przed tv. No i oczywiście gada co to nie on i jaką to on by firmę założył gdyby miał warunki lokalowe, ale nie założy, bo mieszkamy w bloku. Podcina mi skrzydła. Siedzę z nim tylko i wyłącznie ze wzgl. na dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak ja wiem że nie o tym temat topiku, mam nadzieję że nie spowoduję podocznej dyskusji na inny temat, ale zgadzam sie z powyższym. Czytając autorko twój post to oczy mi sie szeroko otworzyły ze zdziwenia. W 3-4 lata rozpocząć znajomość z facetem i mieć czas poznać go dobrze, zakochać sie w nim, a w między czasie kończyć studia, założyć firmę która by zaprzątała głowę od rana do nocy, zorganizować ogromne wesele i wybudować dom ???? Tak to faktycznie niemożliwe technicznie. A jeśli możliwe to powinniście zgłosić to chyba do księgi rekordów Guinessa, bo ja sie nie spotkałam nigdy z niczym podobnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka ściemnia, niby pisze, ze poznała męża mając 20 lat, przez 1,5 roku pracowali dzień i noc równocześnie kończyła architekture, a ślub 3 lata od poznania. A przecież architektura trwa 5 lat i kończy się ją mając 24-25 lat a nie 21-22.Ponadto nie da się studiowac architektury i jednoczesnie harowac całą dobę, poniewaz są to studia dzienne 9zaoczne nie istnieją). Ewidentna ściema.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam bardzo podobnie Maz wspanialy, zaradny, super wyksztalcony, dobzre zarabiaacy, oszczedzajacy na dom, zajmujacy sie na 200% dziecmi, uczuciowy .Prawie bez wad. Ja wiecznie foc***aca ksiezniczka, bez wyksztalcenia i pracy. Jeden dzien sie staran, tydzien wszytsko niszcze. Nie wiem czy go kocham czy umiem.CO gorsze, nie wiem czy kocham dzieic :( U mnie na 100 % przezycia z dziecinstwa ( ojciec pil i bil mame, ucieczkiz domu , mama sie rozchorowala psychicznie ). Bylam dzieckiem niewidzialnym, zadnych problemow nie sprawialam, dzwigalam na sobie wiele a wyroslam na emocjonalnego debeila. Przykre

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
już abstrahując mnie dziwi jak jest możliwe stworzyć poważny związek z kimś mając aż taki opór przed bliskością. Nie no. To też niemożliwe. Świat jest naprawde dziwny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a co ma piernik do wiatraka/ ja potrafie w jeden dzien przytulac sie od rana, szetac czuje slowa, wyznac milosc kilka razy, zafundowac namietny seks wieczorem. A potem 2 tygodnie gora lodowa, typu "nie odzywaj sie do mnie, nie intersusje mnie co miwisz i czujesz, chyba Cie wcale nie kocham"O seksie nie wspominam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"W 3-4 lata rozpocząć znajomość z facetem i mieć czas poznać go dobrze, zakochać sie w nim, a w między czasie kończyć studia, założyć firmę która by zaprzątała głowę od rana do nocy, zorganizować ogromne wesele i wybudować dom ????" przepraszam bardzo zapomniałam że to jeszcze nie wszystko drodzy kochani. W tych szabelkach czasowych zmieściła się jeszcze tematyka ciąża, poród i opieka nad noworodkiem O_O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a co ma piernik do wiatraka/ no ma dużo. Czytaj ze zrozumieniem. Autorka napisała że nie potrafi sie przytulać ani szeptać czułych słów ani wyznawać miłości. Woli iść na górę i płakać w poduszkę. Ty jak napisałaś potrafisz to robić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
odpowiedź jest prosta wy jesteście cyborgami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja może nie na temat. Poznałam męża jako 19latka. On 24. Po roku ślub. Ja 20 on 25, po 2latach urodzilam córeczkę. Na 4 roku studiów. On skończył budownictwo ja tez. Jak bylam w ciąży harowalismy oboje, on byl w delegacji na weekendy wracal. To trwalo dokąd mala miała ponad rok. Budowę domu zaczęliśmy jak bylam w ciąży. Teraz córka ma 2l i 2msc maz 29 ja 24 i od miesiąca mieszkamy w nowym domu. Prace bronilam a mąż siedział z mala w pokoju dla karmiących. Czyli w 4lata ślub dziecko studia i budowa i mąż w delegacji. Często za rękę z mala a to do hydraulików a to do elektryków itp. Do tej pory pamiętam jak mala w wózku spala a ja na drabinie znaczylam gdzie swiatla maja byc i kontakty. Bo mąż na drugim końcu polski. Miał odpowiedzialna prace, najpierw kier bud na metrze potem lotnisko. Teraz zmienił prace jest na miejscu. Czasem weekendami lapie nadzory. Bylo ciężko ale dalo sie zrobić. I stać nas bylo żebym posiedzIala z mala do teraz w do mu. Na wiosnę wracam do pracy a mala do przedszkola. Autorko polecam dobrego psychologa i dluga terapie. Pomoże ci na pewno. Tylko wiesz nie raz i nie dwa ale miesiące. Życzę szczęścia i powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Radzę Ci oprzytomnieć, zanim będzie za późno. Zachowywałam się bardzo podobnie do Ciebie, tyle że w okresie poporodowym. Po pół roku mąż nawiązał kontakt z jakąś młodą siksą, która mu przyklaskiwala na kazdym kroku. Nie doszło do niczego poza rozmowami na głupie tematy (jak twierdził, ze mną się nie dało o niczym porozmawiać), bo w porę otrzeźwiałam. Ale pewnie było blisko tragedii. Więc doceń co masz. Powiedz mu, że masz problem. To w końcu Twój mąż.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie widze problemu takiego jak wy. Studia zaczyna sie majac lat 18. Przynajmniej ja mialam. Kończyłam majac 23. Synek ich ma 3 msc. Wiec jest od niedawna. Nie napisala co maz robil czy studiowal. Firme mogl prowadzic glownie on. Po zajeciach i po nocach mogla pracowac ile dala rade. Znam niejedna osobe ktora sama wybudowala dom. Nawet noj saisad. Pracowal i budowal i jeszcze biegal po 10 km. Mial normalnie rodzine. Mojej kolexanki tata tez wlasnorecznie wybudowal dom. Pogonil ekipe bo sie obijala. Mojego brata chrzestny sam buduje domy zarobkowo wiec to nie filozofia. Czasami ma kogos do pomocy. Nie kazdy po 8h pracy uwala sie na kanape. Zeby cos miec to trzeba robic. Same pieniadze sie nie wyczaruja. A nie sukces je miec i tylko wydawac dyspozycje komus. Sukces osiagnac cos swoja ciezka praca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jeśli to trwa dopiero od porodu, to możliwe że przejściowe, może jeszcze hormony buzują...mija...ale jak od x lat, to jest poważny problem i u nie pomoże oprzytomnij...trzeba do psychologa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeszcze tym co nie wierza. Moja szefowa urodzila male dziecko po studiach,robila specjalizacje siedzac z maluchem w domu,niemowlakiem. Pracowala po 3 msc od porodu. Maz jej stawial dom. Nie widywali sie prawie w ogole. Ale ktos kto chce cos osiagnac jest zdolny do harowki poswiecen. Praca na etacie 8 h i narzekaniem ze nie ma sie na nic czasu nie osiagnie sie prawie nic. Ale co sie dziwic ze wiekszosci z was nie miesci sie to w glowie jak w 60 procentach jestescie zdolne tylko do pracy w biedronce. Sa ludzie sukcesu i sa robole. Ale tacy typowi. Nie ci co ciezka praca w pocie potrafia wypracowac wiele.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
człowiek może dużo, część nawet bardzo dużo...ale myślisz że taka harowka przez x lat ma sens, jak ludzie się praktycznie nie znają, bo i kiedy, jak się w domu mijają, nie ma więzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam koleżankę, 2 letnie dziecko, tuż przed zajściem w ciążę kupno domu, remont w nowym mieście, a więc przeprowadzka, ona multum nowych wyzwań zawodowych, czepianie się różnych fuch...jeszcze jakiś duży kurs kończyła...w tej chwili małżeństwo w rozpadzie, no brawo, sukces jak nic..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12:31 ja nie pisałam o tym w kategorii problemu tylko raczej zdziwienia. Oczywiście jest to godne podziwu. Jedyne co mnie nurtuje to może tylko pytanie po co taki pośpiech jakby ktoś gonił ? Gdzie w tym wszystkim czas na młodość i cieszenie się nią. Człowiek sie oharuje wystarczająco jeszcze przez reszte życia aż do śmierci aż do zajechania. No ale to jedynie moje osobiste przemyślenie. Oczywiście każdy człowiek jest inny. Jeden będzie zakładał rodzine w wieku 18 lat świadomie i bez żalu za utraconą beztroską inny będzie namyślał się długo w tym temacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie pisze ze tak trzeba za wszelka cene. Tylko ze tak mozna. Przypadki ktore ja znam dobrze sie maja. To bylo do niedowiarkow ze to jest niewykonalne. A autorka ma problem i musi albo porozmawiac z mezem albo psychologiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pewnie że można dużo, bez dwóch zdań...kwestia silnej woli i organizacji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×