Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość zdezorientowana1988

Toksyczni rodzice jak sobie z tym poradzić

Polecane posty

Gość zdezorientowana1988

Cześć. Nie będę zdradzać swojego imienia, jedyne co musicie wiedzieć to to że mam 28 lat. Jestem jedynaczka. Od prawie 3 lat nie mieszkam w Polsce, wyprowadziłam się z domu bo...? No właśnie jak ktoś pyta to żartobliwie odpowiadam że to był kaprys, ale w głębi duszy wiem że chciałam uciec od rodziców. Tylko czy to oni są tacy czy to tylko w mojej głowie... To będzie dłuższa historia ale nie mam już gdzie i do kogo się zwrócić, nie wiem czy powinnam iść do psychologa czy jakoś sama sobie poradzić. Może tu ktoś będzie umial mi doradzić co powinnam zrobić. Jak daleko mogę sięgnąć pamięcią wstecz? Pojedyncze sceny z dzieciństwa, ale nic związanego z rodzicami. Najwcześniejsze rzeczy które pamiętam to jak miałam 12/13 lat. Jak wiadomo gimnazjum, ciężki okres dla wszystkich, dla mnie był w szczególności nieznośny. Trafiłam jako jedyna "obca" do klasy która znała się od 6 lat. Totalnie nie zaakceptowali "nowej" i na każdym kroku byłam szykanowana, ośmieszana i obrażana. Kilka razy coś chyba próbowałam przebąknąć rodzicom, ale jakoś się to chyba odbiło jak od ściany. Wcześniej 5 uczennica szkoły podstawowej i muzycznej, z powodu szykan i wyśmiewania odechciało mi się szkoły. Zbuntowłam się jak na nastolatkę przystało, zaczęłam się opuszczać w lekcjach i wagarować skoro w szkole czekały mnie tylko upokorzenia. Moi rodzice już nie pamiętam dokładnie, chyba próbowali raz czy dwa zaalarmować że coś jest nie tak ale póxniej stwierdzili że to moja wina bo jestem pyskata i kłótliwa. Mając 14 lat doprowadziłam do poważnych problemów w szkole, grozila mi odsiadka na następny rok, zaczęłam też podkradać rodzicom pieniądze i klamac bo próbawali mnie karać za złe stopnie i wagarowanie, nie chceli tłumaczyć co jest przyczyną, a nawet jeśli stwierdzili ze przesadzam. Po namyśle postanowili przeniesc mnie do drogiej prywatnej szkoly - zebym nie zawalila roku i zeby nie bylo im wstyd ze jestem takim nieudacznikiem. Po przeniesieniu do innej szkoly nie mialam wyboru. Musialam sie uczyc (w miare), chodzic na lekcje i przebywac z rowiesnikami. Nawiazalam nawet jakies przyjaznie i calkiem niezle wyprowadzilam swoje oceny. Jednak dalej bylam bardzo wyczulona na wszelka krytyke i bardzo latwo sie poddawalam z powodu brakow w nauce po zmianie szkol. Rodzice z tego co pamietm mnie nie wspierali, pozwalali mi na duzo, probowali mnie bez konsekwencji karac za przewinienia (np. jak mialam gorszy stopien zabraniali mi uczeszczac na zajecia pozaszkolne spiewu - ktory byl moim hobby). Swego czasu powiedzialam ich ze bardzo ich nienawidze za to co mi robia. Jak sie polepszylo pozwalali mi praktycznie na wszystko, imprezowanie itp. itd. Później liceum, to samo prywatne. Ale zanim zostałam chcialam zmienic szkole na nieprywatna (zeby juz nie musieli placic, chociaz to nie byl dla nich prolem) o innym kierunku. Mimo ze sie tam dostalam, nie zgodzili sie na to. Nie bezposrednio ale zasugerowali ze ta szkola mi nic nie da, zmarnuje 4 lata, ze mam zostac gdzie jestem. Generalnie nie wprost, ale posrednio zmusili mnie do zostania w prywatnej szkole - zeby nie musieli sie znowu wstydzic za mnie. W liceum bylo roznie, raz lepiej, raz gorzej, ale ogolnie caliem przyzwoicie. Nie wagarowalam, mialam w miare srednie/dobre stopnie - ale dla nich ciagle bylo malo. Aż do czasu incydentu z koleżanką która oskarżyła mnie o to że wpadła przeze mnie w depresje - otarłam sie o wyrzucenie ze szkoly przed sama matura, niechec ze strony wszystkich nauczycieli ktorzy uwierzyli w ta zmyslana historie (wszyscy uwierzyli, chociaz dziewczyna jakis czas pozniej sie przyznala ze klamala i to byly mlodziencze glupstwa wg niej). Odsuneli sie ode mnie rodzice, przyjaciele, wszyscy w szkole, nauczyciele. Zostałam całkiem sama. Niby rodzice zainterweniowali ale generalnie zmusili mnie do przeprosin chociaz wiedzieli ze nie bylam winna. Zmusili mnie posrednio nawet do pojscia na studniowke (bo co my powiemy ludziom, bo nie bedziesz miala wspomnien, bo nie wypada nie isc itd.). Zdałam mature - srednio przez caly ten stres, ale zdecydowalam ze chce isc na psychologie. Wtedy dopiero sie zaczelo. Czesto mowilam i wszyscy w okolo to samo, ze nadaje sie na prawnika. Generalnie nie taki zly pomysl, ale kilka mc przed matura zmienilam zdanie i chcialam zostac psychologiem. Rodzice sie nie zgodzili, zagrozili ze nie beda placic za studia i mnie utrzymywac, bo to nie zawod i nic z tego nie bede miec tylko zmarnuje czas. Po cichu i w placzu zdecydowalam ze spelnie ich zyczenie i sprobuje prawa. Kilka godzin przed skladaniem podan zmienilam wszystko w nerwach na zaoczne prawo (chcialam isc do pracy). Zaraz po maturze zaczelam pracowac i kontynuowalam to rowniez przez kilka pierwszych mcy studiow. W miedzy czasie matur pojawil sie moj pierwszy chlopak. Bylam tego czasu bardzo rozzalona na sytuacje z ta kolezanka i wszystko, ze rodzice mnie po cichu zmuszaja do ich "planu", ze nie moge nic zrobic tak jak ja chce. Kilka razy sprawdzili moj komputer i wlamali sie na mojego maila z czego pozniej mialam nieprzyjemnosci - bo jak ja moge pisac do kogos obcego takie rzeczy, skoro oni daja mi wszystko czego chce (materialnie), spelniaja kazda zachcianke, kupuja wszystko co chce a ja jestem taka niewdzieczna. Nie akceptowali mojego chlopaka w ogole, mialam ciagle awantury i ciagle wymowki ze spedzam u niego za duzo czasu, ale u mnie nie moglismy pobyc sami bo zaraz ktos bez pytania wchodzil do pokoju albo widzialam ze niby ktos schodzil po schodach ale jednak sluchal o czym z kims rozmawiam. Dlatego wolalam wychodzic do znajomych niz zapraszac ich do siebie. Zgodnie z wola rodzicow poszlam na prawo, w miedzy czasie pracowalam. Niestety juz po paru miesiacach wiedzialam ze nie dam rady, nie jest to cos co mnie interesuje, nie daje rady nauczyc sie tych rzeczy i sprawia mi trudnosc nawet czytanie czegos do czego jestem niechetna. Próbowalam z rodzicami rozmawiac ale zawsze konczylo sie na jedym - musisz skonczyc studia bo bedziesz zamiatac ulice. Jak nie bedziesz sie uczyc to bedziesz placic za meiszkanie i tego typu szantaz. Jedak zdecydowalam ze obleje egzaminy bezpowrotnie i doprowadze ze mnie z uczelni wyrzuca bez mozliwosci poprawki. Tak zrobilam i myslalam ze moze wtedy bede mogla isc na psychologie dzienna i robic to co chce a nie to co mi sie kaze (w sensie nauki i przyszlego zawodu). Niestety, skonczylo sie na tym ze kazano mi isc do pracy i na jakiekolwiek studia zeby tylko miec papier. Sama musialam za nie placic (przynajmniej tak mialo byc), i rodzice powiedzieli ze nie beda mi juz ich sponsorowac. Poniewaz psychologia byla tylko dzienna nie mialam szans tam isc, musialam wybrac kierunek zaoczny zeby moc pracowac i za to placic. Wybralam informatyke (cos dla mnie najlatwiejszego) zeby tylko miec to z glowy. Oczywiscie rodzice nie popierali mojeo wyboru i na kazdym kroku mowili mi ze bede po tych studiach nikim, ze nawet nie ma po nich tytulu, ze wstyd powiedziec komus. Wstyd to czeste slowo, rodzice nigdy nikomu nie mowili o moich porazkach, jak ktos pytal zmieniali temat, udawali ze nie slysza itd. A jesli ja cos powiedzialam mieli pretensje ze nie moge mowic, bo wstyd itd itd z czego ja wcale sie nie wstydzilam ze zmienilam kierunek studiow. Wstyd dotyczyl zreszta wszystkiego - nie tylko studiow. W czasie studiow bylo roznie raz lepiej, raz gorzej ale generalnie staralam sie jak moglam chociaz dla nich niewystarczajaco. Zdarzaly mi sie potkniecia jak kazdemu studentowi. W ostatnim roku musialam powtorzyc jeden semestr, ale w mieczy czasie zaczelam darmowy kurs na dodatkowy zawod - co tez bylo zle. Rodzice stwierdzili ze po co tam ide skoro i tak zawale jak studia. Nie wierzyli ze studia skoncze, stwierdzili ze skoro mam poprawke to znaczy ze sie nie ucze, ze jestem leniem i do niczego w zyciu nie dojde. Zapomnialam dodac ze mimo wszystko nie pozwolili mi zaplacic samej za studia i zaplacili oni, ja oplacalam sama dojazdy itd. Przez cale studia porownywali mnie do dzieci znajonmych itd jacy to oni zdolni, same piatki maja, egzaminy na czas i tacy zaradni a ja oczywiscie nie i sie mnie wstydza. Studia skonczylam z polrocznym opoznieniem, zwiazane to bylo z wyjazdem, praca i kilkoma innymi rzeczami, ale 2 mc po wyjezdzie za granice wrocilam i zdalam egzamin koncowy zeby miec to z glowy. W moim odczuciu rodzice nigdy mnie nie wspierali, pomagali mi finansowo, ale psychicznie wiecznie bylam kims gorszym od innych, wszyscy byli lepsi i ich rodzice mogli sie czyms pochwalic - moi mna nie mogli. W miedzy czasie wpadlam tez w dlug bo chcialam za wszelka cene pokazac im ze cos potrafie i chcialam zrealizowac swoje marzenie, moze im zaimponowac - niestety doprowadzili do tego ze splacili dlug za mnie chociaz tego nie chcialam i nie bylo dyskusji. Postanowilam wyjechac za granice. Miedzy nami jakos sie ukladalo, rozne rzeczy sie w moim zyciu zdarzyly, poznalam pare osob ktore mnie skrzywdzily i wykorzystaly materialnie. Rodzice mi pomogli finansowo stanac na nogi. Wszystko mialam im zwrocic ale za kazdym razem jak chcialam im oddac czesc pieniedzy - "nie nie zostaw sobie na czarna godzine" albo "ok udowodnilas ze masz to nie musisz oddawac". Dostawalam drogie prezenty, bo wedlug nich nic sobie nie kupowalam i nie mialam zarobionych pieniedzy, wiec oni "musieli" mi to czy tamto kupic. Jak wyjechalam i kupilam sobie peirwsza mala rzecz za pierwsza zarobiona wyplate to bylo - "po co to kupilas, nic tylko trwonisz pieniadze na p*****ly, musisz oszczedzac a nie wydawac". Juz jakis czas jestem za granica, rodzice byli u mnie raz rok temu, skonczylo sie awantura, wypominaniem wszystkiego od gimnazjim jaka jestem niewdzieczna, ze mieszkam w ruderze, ze mam beznadziejna prace, ze lepiej zebym byla w domu z nimi, ze niczego sie w zyciu nie dorobie bo nie oszczedzam niby, bo jestem klotliwa itp itd czyli ciagle ta sama spiewka i wypominanie ile to oni pieniedzy we mnie nie zainwestowali i jak bardzo mnie wspomagali finansowo. Teraz ulozylam sobie jakos zycie. Stanelam na nogi, poznalam mezczyzne ktory jest dla mnie dobry. I w dalszym ciagu jest nie tak bo: miedzy nami jest 16 lat ronicy (miedzy moimi rodzicami 10), bo on ma 2 synow z poprzednich zwiazkow, bo jest taki i owaki (w moich oczach i oczach moich znajomych nie jest), bo jego byla chce nas zniszczyc, bo musi placic alimenty - jedym slowem wszystko bylo negatywne. Na wstepie zrobili z niego kryminaliste ktory chce mnie tylko wykorzystac i "sprzedac do burdelu" bo to nie normalne zeby taka roznica wieku. Bo ludzie sa rozni, od poczatku mieli pretensje ze poznalam go ze swoimi znajomymi i ze spedzam z nim czas, a takze ze ze soba zamieszkalismy. Moj partner przez jakis czas mnie utrzymywal bo mialam wypadek samochodowy po ktorym nie moglam wrocic do pracy. Pozniej pomagalam mu w jego biznesie, ktory zaczelismy prowadzic razem (mieszkalismy i zylismy ze soba wtedy pol roku). Zaczelismy robic plany i poniewaz mielismy wspolne marzenia zdecydowalismy otworzyc sie wspolnie biznes. Zaoszczedzilismy troche pieniedzy i reszte mielismy dolozyc z jego obecnego biznesu na biezaco. Zycie pokierowalo inaczej i musial biznes zamknac a ze bylismy juz w polowie otwierania swojego to poprosilam rodzicow o pozyczke. Oczywiscie pozyczyli, ale dlugo dlugo jeszcze mi wypominali ze jak zwykle ich prosze o cos, ze klamie, ze nie mielismy oszczednosci ze specjalnie sie do nich odezwalam bo wiedzialam ze mi dadza. Wiedzialam ze moga mi dac i liczylam na to, ale do kogo innego jak nie do rodzicow mialam sie zwrocic, do obcych? Tak sie czasami zdarza ze plany nie ida po naszej mysli, ale mialam stracic juz zainwestowane pieniadze? Wszystko bylo w miare ok do czasu az zdecydowali sie nas odwiedzic. Przyjechali na miesiac czasu. Podczas tego caly czas byly jakies dasy, nieporozumienia, nic im sie nie podobalo ani kraj ani ludzie, ani pogoda a juz w szczegolnosci nie my i nasz biznes. Zalowali ze dali pieniadze i wypominali mi caly czas jaka jestem niewdzieczna, ze oni pomagaja a ja nic od siebie. Staralam sie ich ugoscic, ale po kilku dniach ciaglego marudzenia i docinania mialam dosyc wiec sie odsunelam. Bylam przemeczona praca i ich zachowaiem i niezadowoleniem ze wszystkiego. Przez caly miesiac nic im sie nie spodobalo zaczynajac od najmniejszych rzeczy. Myslalam ze pojada i wszystko wroci do normy jednak kilka dni przed wyjazdem poklocilismy sie bardzo. Powiedzialam im ze mam dosyc ze probuja doprowadzic do mojego rozstania z partnerem i ze ciagne mnie i jego oczerniaja. Moj partner tez powiedzial ze maja przestac mnie ciagle krytykowac bo nic zlego nie robie i powinni byc ze mnie dumni. Niestety ostatnia rozmowa to byly ich krzyki na mnie ze jestem zaklamana, ze nic mi nie wychodzi, ze jestem nieudacznikiem, ze do niczego w zyciu nie dojde, ze obcy ludzie (moj partner) sa dla mnie wazniejsi niz oni, ze ich wykozystuje, ze sie puszczam na prawo i lewo, ze jestem najwiekszym rozczarowaniem ich zycia i pozbawilam ich wszelkich przyjemnosci z bycia rodzicami bo np. nie maja ze mna zdjecia jak koncze szkole a wszyscy rodzice maja z dziecmi w togach itd. Jednym slowem calkowita porazka. Po 2 mc wrocili z urlopu i chca ze mna rozmawiac jakby nic sie nie stalo a ja nie wiem co mam zrobic. Mam do nich ogromny zal ze od tylu lat probuja mnie ciagnac w dol a wszystko w imie "mojego dobra" i ich milosci. Bo oni chca dla mnie dobrze, i nie wierza ze jest mi dobrze jak tak mowie (wg nich klamie). Nie jestem idealem, popelnilam kilka bledow, powinela mi sie pare razy noga ale od tego mam rodzicow zeby moc na nich liczyc. Skoro nie wspieraja mnie inaczej to chociaz finansowo skoro tego potrzebuje. Juz nie wiem czy to ja jestem ta zla czy z nimi jest cos nie tak? Nie wiem co mam zrobic. Nie chce z nimi rozmawiac ani na nich patrzec po tym co zrobili i powiedzieli mi ostatnim razem. Nie wiem czy powinnam sie postawic - boje sie to zrobic. Nie wiem na prawde co zrobic i gdyby nie moj partner to plakalabym calymi dniami z bezsilnosci ze ludzie ktorzy powinni mnie wspierac i kochac sprawili mi taka przykrosc i rozczarowanie. Wiem ze cala historia jest przedstawiona po krotce ale calosc zajelaby pewnie z 5x wiecej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×