Czemu studiujecie ochronę środowiska, politilogię, zarządzanie i inne takie?

Pytam z ciekawości. Chodzi o możliwie łatwe zdobycie papierka nadającego tytuł mgr? Teraz jest tak, że w zasadzie każdy może sobie otworzyć działalność gospodarczą pt. "szkoła wyższa" i dlatego jak grzybów po deszczu namnożyło się różnych prywatnych uczelni kształcących obecnie więcej managerów niż firm, którymi mogliby ci managerowie zarządzać. Bez sensu. Równie bezsensowne wydają się umiejętności tychże managerów. Bo co taki przyszły manager nauczy się przez 5 lat swego studiowania? Jak odgrywać rolę dyrektora siedząc w krawacie za biurkiem i mówiąc do interkomu - "panno Basiu, kawkę poproszę...". Rozumiem jeszcze założycieli tych dziwnych uczelni, bo oni zakładali swoje szkoły z myślą o zarobkach. Im więcej zdobędą żaków tym większe będą mieli wpływy z czesnego. Dlatego ogłaszają nabory. Ale Wy? Po co tam idziecie? Czego chcecie się nauczyć? Ja jestem inżynierem. Rozumiem studiowanie konkretnych umiejętności. Studiując budowę maszyn można nauczyć się konstruować maszyny. Studiując budowlankę można nauczy się budować dom. Studiując pedagogikę zdobędzie się umiejętności przyszłego nauczania dzieci. Studiując muzykę i grę na konkretnym instrumencie może potem komponować, grać, itd. A co będzie robił taki np. politolog? Będzie politykował z piwkiem przed telewizorem? Może. Ale czy koniecznie musiał przez kilka lat opłacać czesne? Hm...