Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

kwiniews

Zostałam wykorzystana i porzucona

Polecane posty

Przepraszam z góry za tak chaotyczny tekst ale targają mną emocje i nie potrafię się uspokoić, szukam pomocy, bo już nie wiem co mam robić. Mam 21 lat, dwa miesiące temu wyjechałam w ramach programu Erasmus na wymianę do Niemiec. Przez pierwsze trzy tygodnie nie miałam gdzie mieszkać, więc mieszkałam to tu to tam. Okazało się, że moja koleżanka ze studiów również wyjechała na wymianę, więc pojechałam do niej na weekend, 100 km od miasta, w którym byłam. Ona mieszka w akademiku wraz z dwoma współlokatorami, dziewczyną i facetem. Nigdy żaden facet nie rozpalił we mnie takich uczuć jak zrobił to on, jednak nie robiłam sobie żadnych nadziei, on ma 27 lat i jest po rozstaniu z kobietą, z którą był 4 lata. Wiem, że to przeżył bardzo mocno. W ten weekend do niczego między nami nie doszło. Kiedy w końcu udało mi się zdobyć mieszkanie, zaprosiłam dwie koleżanki, w tym współlokatorkę obiektu moich westchnień. Niespodziewanie on też przyjechał, zrobiliśmy małą imprezę i dało się wyczuć, że między nami może do czegoś dojść. Koleżanki położyłam do innego pokoju, a ja z nim poszłam do łóżka w moim... Nie wiem, jak to się stało. Niczego nie planowałam, ale znienacka zaczął mnie całować, ja powiedziałam, że nie chcę uprawiać z nim seksu, a on się zgodził. Następnego dnia ani słowa na ten temat, czułam się fatalnie, nie wiem dlaczego, czułam, że dla niego to nic nie znaczy, on był jakiś cichy, nieswój, nie mogłam go rozszyfrować i było mi jeszcze gorzej. Od tamtego momentu wpadłam po uszy, już wiedziałam, że będę cierpieć, ale nie dopuszczałam tego do siebie. W następny weekend koleżanka przyjechała do mnie i choć miałam nadzieję, że ona też przyjedzie tak się nie stało. W trzeci weekend zrobiłam parapetówkę u nas (mieszkam ze współlokatorką, która widziała jak się męczę). On nie chciał przyjechać,wykręcał się brakiem czasu i ja straciłam nadzieję, mogłam to przełknąć i ruszyć dalej, bo do czego między nami doszło, tylko do namiętnych pocałunków itp. Ale moja współlokatorka zadzwoniła do niego i powiedziała, że nie ma być takim dyplomatą i widzi go u nas. Przyjechał, widać było, że jest smutny, schudł, zrobiło mi się go żal, jak dowiedziałam się, że ma problemy ze swoją byłą, do tego problemy rodzinne... Próbowałam go jakoś rozweselić, ale przez pierwszą godzinę imprezy, był w ogóle niedostępny. Później jednak się rozkręciło, zaczął normalnie rozmawiać i skończyło się na tym, że zostaliśmy we dwójkę w kuchni, rozmawialiśmy, kiedy inni spali. Wszystkie pokoje były zajęte, więc rozłożyłam w kuchni materac i po prostu chciałam pójść spać, był już ranek, więc byliśmy naprawdę zmęczeni. Żeby do niczego nie doszło odwróciłam się do niego plecami i po prostu próbowałam zasnąć, jednak mu zebrało się na rozmowę, która trwała jeszcze z pół godziny, śmialiśmy się, on mnie przytulał, aż w końcu powiedział, że to bardzo niegrzeczne z mojej strony, że jestem do niego odwrócona plecami. Przekręciłam się na drugi bok i on wtedy zapytał się, czy może mnie pocałować. Powiedziałam, że nie wiem czego on ode mnie oczekuje, więc nie. Porozmawialiśmy trochę, on powiedział, że skoro kończę teraz licencjat, mogłabym na magisterkę przyjechać do Niemiec, on chciałby, żebym tutaj była, ja powiedziałam, że musiałabym zdać egzaminy itd, on zasugerował, że by mi pomógł.....i wtedy niebezpiecznie się przybliżył. Znowu nie wiem jak to się stało, ale wiem, że to była najlepsza noc w moim życiu. W sposób w jaki mnie dotykał, całował, wszystko było na swoim miejscu.... Zatraciłam się w tym i teraz nie potrafię sobie tego wybaczyć. Następnego dnia nie było o tym mowy, on musiał wracać do siebie bo kończy studia i pisze pracę... Za tydzień byłam u niego, pierwszej nocy traktował mnie jak znajomą znajomej, drugiej sugerował, że ona ma dwa łóżka w pokoju i może poszłabym spać do niego. Nie zgodziłam się, chciałam się na nim odegrać za to jak mnie traktuje. Dwa tygodnie później znowu pojechałam do nich z myślą, że jadę porozmawiać z nim o tej całej sytuacji. Tak nie może być, że przyjeżdża do mnie, robi mi nadzieje, szepcze mi do ucha, udaje nie wiadomo jak zakochanego, a jak ja wybieram się do nich jest zimny, oschły, daje sprzeczne sygnały i nie wiadomo o co mu chodzi.. czuć, że nie nie jestem u niego tylko u tej mojej koleżanki, chociaż tak naprawdę jeżdżę tam, aby pobyć z nim. Miałam zostać tylko na jedno popołudnie, iść na jarmark świąteczny i z nim porozmawiać. On wychodził do biblioteki i mówił, że wróci wieczorem, więc cały mój plan poległ. On powiedział, że ma nadzieję, że ja zostanę na noc i może jak on przyjdzie to porozmawiamy... Więc zostałam, jak przyszedł, zjadł tylko kolację, porozmawiał chwilkę i poszedł do siebie, nic a nic. Z koleżanką zrobiłyśmy małą imprezę, a on nawet nie wyszedł tej nocy z pokoju, trochę się upiłam i czekałam na niego w kuchni, kiedy koleżanka poszła odprowadzić znajomych. On nie wyszedł, więc czułam, że coś jest nie tak, ale wciąż miałam nadzieję z nim porozmawiać, tylko następnego dnia. Następnego dnia on miał blok zajęć, więc prawie się nie widzieliśmy, miałam zostać do niedzieli, więc czekałam...kręciłam się, żeby z nim porozmawiać, kiedy już on wrócił. Miał cały czas otwate drzwi, koleżanka stwierdziła, że on nigdy tego nie robi, że może też chce ze mną porozmawiać. W pewnym momencie zobaczyłam jaki oschły on jest, jak się zachowuję i serce mi się rozpadło, stwierdziłam, że to nie ma sensu, zaczęłam się pakować z płaczem i chciałam jak najszybciej stamtąd uciekać, on nawet nie kiwnął palcem, ale chodził jak struty. Spakowana, doprowadzona mało wiele do porządku, wyszłam do kuchni i on się zdziwił, że wychodzę bo przecież "miałam zostać do niedzieli". Powiedziałam, że taki był plan, ale się zmienił. On się na mnie popatrzył i powiedział "W takim razie tschuss" i mnie przytulił, czuć było dystans, przynajmniej z mojej strony, z jego to nie wyczułam nic, jak zawsze, pożegnałam się on się uśmiechnął lekko, pokiwałam mu i wyszłam. Wróciłam do siebie zmarnowana, całą drogę przepłakałam, nie wiedziałam, czy dobrze zrobiłam. Czułam, że to było nasze ostatnie spotkanie i do tego tak oschłe. Serce mi pękło, ale cały czas miałam nadzieję, że może jednak... Jednak następnego dnia rozmawiałam z jego współlokatorką na skypie. Powiedziała mi, że nie mogła tego tak zostawić i z nim porozmawiała. Dla niego to jasna, klarowna sytuacja, że między nami nic nie ma, bynajmniej z jego strony. Pękło mi serce po raz drugi. Powiedział, że on chce tylko przyjaźni.... Nie wiem, jak mogłam być taka głupia, zakochałam się bez pamięci w jakimś facecie, który najpierw uwodzi a później chce tylko "przyjaźni". Dlaczego on mi to zrobił? Nie potrafię się pozbierać, mam egzaminy, ale nie wiem jak się za to zabrać, bo myślę tylko o nim i o sobie. O tym, że jestem beznadziejna, co jest ze mną nie tak, dlaczego dałam się nabrać. Czuję, jakbym zostawiła serce przy nim i teraz była pusta, bez szans na jakąkolwiek miłość. Próbuję przestać o nim myśleć, robię coś dla siebie. Zmusiłam się, żeby pójść na siłownię, jednak nie sprawiło mi to przyjemności. Boję się, że on o mnie szybko zapomni, a nie chcę być dla niego tylko którąś z kolei, to tak boli.... Wszyscy mi mówią, że wiedzieli, że tak będzie. Współlokatorka powiedziała, że w lutym wracam do Polski i to umrze śmiercią naturalną, bo nie będzie pielęgnowane. Wiem to, ale to tak boli, że już go nigdy nie zobaczę, że on już nigdy mnie nie obejmie, nie pocałuje.... Nie wiem, czy jestem w stanie wrócić do normalności...... Jak sobie z tym poradzić? Wiem, że czas leczy rany, ale czy przestanę go kiedyś kochać? To śmiesznie zabrzmi, ale on był naprawdę moją pierwszą wielką miłością. Nikt w życiu nie zburzył we mnie góry lodowej, którą budowałam przez wiele lat. A on to zrobił bez problemu. Byłam odporna na miłość, na zakochanie się, dążyłam do wyznaczonych celów, typ karierowiczki, a nie romantycznej duszy. Teraz czuję, jakby nic nie miało sensu. Zniszczył mnie od środka i nie jestem w stanie na nowo się odbudować. Nie ma we mnie już ani serca, ani tej góry lodowej, czuję się taka pusta..... Najgorsze są jego słowa, które zapamiętam chyba do końca życia. Nadzieje, które we mnie rozpalił, czułe słowa, pisał mi po każdej nocy, że u mnie było cudownie. Po drugiej nocy powiedział, że czuł się fatalnie i chyba ja to zauważyłam, ale dzięki mnie czuje się dobrze i umiem poprawić mu humor... po co to wszystko, nie potrafię tego zrozumieć, po co mówił to tak czułym głosem.... Chciałabym, żeby zrozumiał co stracił, byłam gotowa poświęcić dla niego wiele, byłabym gotowa wyjechać dla niego z Polski, rzucić wszystko i rozpocząć życie w innym kraju, z dala od przyjaciół, rodziny, pracy. Teraz już nie wiem, co jest prawdziwe.... ale wiem, że chciałabym, żeby zobaczył, że jestem szczęśliwa i żeby żałował...tylko nie wiem czy potrafię być szczęśliwa bez niego.... bo prawdziwe szczęście doświadczyłam wtedy, kiedy byłam z nim..... To jest w tym najgorsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jezu dziecko... Dorośnij! A po drugie, dopóki nie dorosniesz to naucz sie spać na siedzaco, zeby znowu za chwile nie było :"nie wiem jak to sie stało..." Dramat!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale popisałas, błąd, nie przeczytam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to tylko Twoje wrażenie, Twoje kobiece wrażenie. Z Twojej opowieści wynika, że do poczuwania się "wykorzystanym i porzuconym" ma on takie samo prawo, jak i Ty. CZy on Ci coś obiecywał ? Miłość, zaręczyny, ślub, konia białego, chodzenie przez tydzień, cokolwiek ? A baraszkowałaś chyba nie wbrew swojej woli i taką samą mieliście z tego przyjemność, czy tak ? To tylko Twoje postrzeganie :) FAceci nie przywiązują wagi do dotyków i macanek - mogą to robić z co drugą fajniejszą koleżanką i nie oznacza to, że zaraz chcą z nią spędzać resztę życia. Rozumiem jak się czujesz, ale musisz być uczciwa wobec siebie i nie pisać "wykorzystana i porzucona" bo nikt Cię nie wykorzystał i nikt Cię nie porzucił. Zakochałaś się- cóż, zdarza się, mi także się zdarzyło. Nie możesz wymagać od drugiej osoby, żeby czuła tak samo jak Ty. Uczciwie Ci powiedział "PRZYJAŹŃ". (czy kiedykolwiek powiedział "MIŁOŚĆ""? CZy on Ci coś obiecał ? Napisał, powiedział, że Cię kocha i chce z Tobą iść przez życie ? Byliście parą ? Pewnie nie ...po prostu spędziliście miłe chwile - Ty i On.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie czytałam tego do końca, ale stwierdzam ze to jakas dziecinada:O ile Ty masz lat 15?!!!!:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mimo że jestem dużo starsza od ciebie to z własnego doświadczenia mogę ci powiedzieć, że niestety faceci tacy juz są. Im wcześniej to pojmiesz, tym lepiej dla ciebie. Faceci rzadko wchodzą w związki z miłości, ale najczęściej z powodu zauroczenia - czytaj dobrego seksu, wygodnictwa lub nie planowanej ciąży. ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×