Fatalne święta i mamy

Jestem zła... przyjechaliśmy na święta do mamym. Przed wyjazdem pytałam się czy coś przygotować. To powiedziała że nie że wszystko ma.... A takich świat to nie widziałam dawno... na wigilii były trzy potrawy mały kawałek karpia dla każdego po jednym. Barszcz z uszkami i pierogi... Poza tym jest nielepiej w lodówce jest sałatka gyros jarzynowa i "bigos". Wszystko jest bardzo niesmaczne.... Bigosem jest poszatkowana kapusta ze śladowymi ilościami kiełbasy . Wygląda jak jedzenie dla psa. Sałatka jarzynowa jest również bardzo niesmaczna. Od rana dziubnęlam trochr sałatki gyrosa. Mój narzeczony rano chciał jechać stąd do swojej mamy bo powiedzial że takich świat jeszcze nie widział. Ledwo go uprosilam żeby został bo nie chciałam mamy urazić. Nawet kawałka wędliny nie ma w lodówce żeby chociaż kanapkę zjeść. Strasznie się o to poklocilismy... nie wiem czy jutro tu jeszcze wysiedze bo chyba umrzemy z głodu A mój chłop nie da mi żyć... moja mama jest kiepska kucharka ale liczyłam że chociaż na święta będzie coś zjadliwe. A zrobiła wszystko na odp*****l i byle jak. Siedzę ze względu na siostrę piecioletnia bo mieszkamy w Niemczech i rzadko ja widuje .... co Wy o tym myślicie ? Zostalibyscie na naszym miejscu ? Wstyd mi przed narzeczonym strasznie....

Jesli znasz swoja matke trzeba bylo mimo wszystko sie przygotowac.

Wiem, teraz jestem mądra po szkodzie ; ( Przykro mi po prostu ze mieliśmy takie święta ... Narzeczony został ale się ledwo do mnie odzywa... A mi głupio bo sama jestem głodna i ledwo się powstrzymuje żeby dla mamy powiedzieć że czegoś takiego psy nie jedzą.