Chyba przestalam kochac męża

Ostatnio non stop sie kłocimy...mam juz,dośc jego ciąglych pretensji o wszystko, obwiniania za cale zlo tego swiata, chodzenia przy nim na paluszkach i schodzenia mu z drogi jego wiecznie naburmuszonej miny... Bardzo go kochalam ale on ciagle tylko wymaga, mamusia nauczyla go ze to kobieta powinna kolo niego skakac, w niczym.mi nie pomaga z łaską zajmuje sie dzieckiem , wydziela mi kazda zlotowke wiec nawet go nie prosze o nic nawet o pieniadze jal chce mi cos kupic to odmawiam bo wiem ze mi wypomni potem... Mam go dość... Mieszkamy razem a gdyby nie dziecko to nawet nie miala bym sie do kogo odezwac... Spimy juz osobno.bo.mam dosc jego klotni i spania z nim potem w jednym lozku... On moze byc zmeczony jego moze wszystko bolec ja jak tylko powiem ze kiepsko sie czuje to jest ze marudze narzekam wiec juz nawet sie nie odzywam kiedy naprawde cos.mi dolega tylko cierpie w milczeniu a mam.powazne problemy z kregoslupem po wypadku samochodowym prawie co noc placze i z bolu plecow i z jego powodu jedyne co nam sie udalo to coreczka ale caly czas mysle rozwodzie... Dluzej tak nie moge

Sram i zjadam swoje gooooowno

To dalej chodź na paluszkach i płacz kiedy nikt nie płacze. Weź że kobito postaw faceta do pionu. Wóz albo przewóz. Z kręgosłupem do specjalisty a dzieciakiem niech się zajmie mąż. Jak wiecznie będziesz taką cichą c/i/p/ą to każdy ci napluje w talerz.

baba ma siedzieć cicho i robić co do niej należy, a jak chce marudzić to zostanie wymieniona na inny model i do widzenia