Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Wasza reakcja na urodzone dziecko.

Polecane posty

Gość gość

Kilka miesięcy temu urodziłam dziecko i mimo że to moje pierwsze dziecko planowane i w ogóle, to nie urzekło mnie, jak położna mi go pokazała. Nawet na przytulenie go nie miałam wielkiej ochoty. Zdziwiła mnie taka reakcja, bo myślałam, że zakocham się w nim od pierwszego wejrzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może nie spodobało ci się z urody i stąd ta reakcja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak dziecko wyszlo i polozna mi je dala na brzuch to moja pierwsza mysl dzieki bogu ze krzyczy, pozniej o matko jakie ma wielkie oczka i jak sie na mnie patrzy a on tymi oczkami sie wpatrywal we mnie. Pozniej pomyslalam jak dalam rade go urodzic skoro byl taki duzy 4,4. I trzecia mysl co on ma na nosku bo mial takie biale kropeczki krosteczki ale to nic zlego nie bylo. A pozniej jak juz umyli i ubrali to lezelismy sobye i spiewalam mu kolysanki. Na drugi dzien jak sie obudzilosmy to pomyslalam ze synek bardzo podobny do meza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A zakochana bylam w nim on poczatku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu autorka. Po urodzeniu po prostu pomyślałam, dziecko jak dziecko i nic poza tym, a myślałam, że będę ćwierkała do niego, jak inne dziewczyny, które urodziły swoje dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja moze nie bylam obojetna,ale szalem nie wialo...;-) przy kolejnych dzieciach juz oczywiscie inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja też nie odczułam tej wielkiej miłości,o której tyle się mówi,że pojawia się zaraz po porodzie. Córkę urodziłam i byłam bardziej przerażona całą sytuacją,dzieckiem,jak się nim zajmować itp. A z synem...jak urodziłam, byłam szczęśliwa,że ten ból się skończył,cała obolała,zmęczona,głodna...i niespecjalnie odczułam jakąś miłość. Dopiero później. Dzisiaj kocham moje dzieci najbardziej na świecie. Ale to nieprawda,że każda kobieta zaraz po urodzeniu dziecka od razu je kocha. Mnie to zajęło trochę czasu zarówno z córką,jak i z synem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też tak miałam przy pierwszym. Przede wszystkim dziękowałam Bogu, że ten koszmar się skończył - w sensie porodu. Dopiero przy drugim porodzie autentycznie cieszyłam się i ćwierkałam jak piszesz.... Myślę, że niektóre z nas muszą się po prostu nauczyć tej miłości, bo jednak noworodek to nie jest piękny, uśmiechnięty i kontaktowy bobas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko miałam podobnie jak Ty, kiedy położna pokazała mi syna, miałam cc, więc na kontakt sds musiałam poczekać, ale jak go trzymała to patrzyłam i czekałam na ten zalew szczęścia, łzy radości, wszyscy dookoła też chyba na to czekali i jedyna myśl z sali operacyjnej dotyczyła tego, że mi głupio przed personelem że nie płaczę (a synek był wyczekany i wystarany bardzo). Dopiero jak przewieźli mnie na poporodową, ogarnęli wszystko i położyli mi go na piersi, patrzyłam tak i patrzyłam i się wzruszyłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja przy 1synu nie czulam ze jestem mama bo po jego urodzeniu zemdlalam i mialam podawana krew i spadek cisnienia a na widok 2rozplakalam sie taki sliczny byl i tak fajnie sie rozgladal kocham obu ale mlodszego od 1 sekundy a starszego trudniej bylo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja reakcja- ale śliczna! Malutka (51cm) i piękna- ciemne włoski, ciemna cera, malutkie rączki... Absolutnie nie widziałam tego, że była brudna, bo po ciężkiej podróży ;-) Dosłownie ósmy cud świata :-) Ps.Zachwyt był od razu, ale miłość przyszła później.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedy mi położyli córkę na brzuchu pierwsze co sobie pomyślałam to było "O matko, jaka ona duża, jak ona się tam zmieściła??". I byłam zaskoczona, bo miała długie czarne włoski, a ja spodziewałam się łysolka, albo ewentualnie blondyneczki. W sumie mąż ciemny, ale w ogóle jej sobie tak nie wyobrażałam :) Potem mi ją zabrali bo musieli mnie uśpić do łyżeczkowania (nie urodziłam łożyska) i kiedy mi ją oddali od razu się przyssała. Nie oczekiwałam nic za bardzo, bo ja nie przepadam za dziećmi. W ciąży miałam wrażenie jakbym nosiła w sobie obcego :) Więc zdziwiło mnie, bo mnie roztkliwiała mniej więcej tak samo jak mały kotek albo szczeniaczek :D. A następnego dnia, po przebudzeniu, tak sobie leżałam, patrzyłam na nią jak śpi i dziwiłam się że tak wszystko ma, takie malutkie ale zupełnie jak człowiek :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pierwsze dziecko poród cc na zimno, pomyślałam że synek jest ładny , chyba tylko tyle. Potem jak mi go przyniesli ogladalam go i pamietam ze dziwnym uczuciem bylo dla mnie pierwsze karmienie.Córkę rodzilam sn i jak polozyli mi na brzuchu to najpierw, ze wreszcie koszmar sie skonczyl i ze corka jest duża. Zadnej euforii i wynagrodzenia bolu nie bylo. Później martwilam się ze ma bordowe plamy na twarzy i czy to zejdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też podeszłam do dziecka z dystansem. Rozczarowało mnie że córka jest podobna do męża a do mnie nie. Przez to jeszcze bardziej wydawała mi się obca, jakby to było cudze dziecko. Zajmowałam się nią z poczucia odpowiedzialności, popiskiwała tak słodko że reagowałam pewną czułością i poczuciem winy że za nią nie szaleję, od razu umiałam rozpoznać jej głos. Ale ja byłam jakby obok bez specjalnie silnych uczuć, zdystansowana. Gdy spała, odwracałam się tyłem i sama spałam. Nie przytulałam córki wcale (ani córka się nie domagała, ani ja nie miałam chęci i siły). Potem zmieniało się to stopniowo, prawie niezauważalnie ale nie są to tak silne uczucia, jakich się spodziewałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja nie zdecyduje sie na dziecko bo nie uwazam ze pokocham je jakos szalenie a nie brakuje mi zadnej milosci w zyciu. czlowiek jak czlowiek nic takiego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To widzę że jednak łzy szczęścia i wzruszenia w oczach nie zawsze bywają :) Lżej mi trochę jak to czytam, bo szczerze mówiąc, nie czułam się dobrze ze swoją pierwszą reakcją. Odczułam przede wszystkim ogromną ulgę że koszmarna ciąża dobiegła końca a ja mam swojego synka całego, zdrowego, żywego... W czasie ciąży nie wyobrażałam sobie dziecka, nie myślałam jak to będzie po porodzie, bałam się trochę robić plany. Musiało minąć trochę czasu. Po porodzie czułam jedynie że muszę o niego zadbać najlepiej jak potrafię. Ale w tej kwestii też jakoś nie bałam się, nie stresowałam, mały wydawał mi się prosty w obsłudze chociaż to pierwszy noworodek jakiego widziałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pierwszego syna sie bałam:P jak sie obudziłam dali mi go i zaczął otwierac oczka to jak allien::D a córa kochana bo urodziła sie 1900 taka drobniutka kruszyna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, nie rozpamiętuj tego co było. Ważne, że odnalazłaś się w macierzyństwie. Pisałam już wcześniej i u mnie na brak entuzjazmu wpłynęło to, że dziecko nie było planowane i nie bardzo przeze mnie chciane. Ale zajmowałam się jak potrafiłam najlepiej, bo wiedziałam, że muszę bycia odpowiedzialna. Po kilku miesiącach to się zmieniło, pokochałam syna, związałam się z nim i już do tych pierwszych chwil nie wracam, bo i po co. Chłopak jest już w szkole, jak to się ma do tych początków. Sama tego za dobrze nie pamiętam, teraz to mój najukochańszy synek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pierwsze dziecko zabrali mi po porodzie ze wzgledu na moje komplikacje .Przyniesli na drugi dzien i wydawalo mi sie, ze to bardzo dziwne,Jakies dziecko, mowia ze to moje a ja tego nie czuje. Maluch patrzyl sie na mnie a ja nie wiedzialam co z nim robic. Drugie dziecko , powiedzialam "czesc maly" .Ale tez nie bylo milosci, fajerwerkow.Musialam sie do dzieci orzyzwyczaic , pokochalam z czasem mocniej i mocniej. Obce sa mi lzy przy porodzie, chyba ze z radosci ze to koniec boli:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nigdy się na tym nie zastanawiałam. Ale jak sobie tak pomyśle to przy pierwszym i drugim czułam przede wszystkim ulgę, że to już koniec, strach bo oboje mieli owinięte pepco winę wokół szyi, co akurat niczym złym nie skutkowało, ale chwila stresu była, no i myśl, że noworodki to jednak za piękne nie są. Na najmłodsza córeczkę byłam zawiedziona, że okazała się być córeczka, bo miałam urodzić syna....Zawiedziona byłam dobre kilka godzin. Później się pogodzilysmy, ale nie byłam nią zachwycona, bo była okrutnie podobna do męża mego. Teraz jest podobna do brata i jest zdecydowanie ładna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja pierwsza myśl, po tym jak położyli mi córkę na brzuchu "To już???" i "Matko, jaka ona cieplutka!" :D Jak już się ogarnęłam nieco po porodzie (rodziłam sn bez znieczulenia), wzięłam prysznic i zjadłam obiad to do końca dnia leżałam z córcią w łóżku i wpatrywałam się w nią, podziwiałam ją ale też ogólnie naturę, że tak genialnie to wymyśliła :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie byłam świadoma, że tyle kobiet z dystansem podchodzi do dziecka. Dla mnie to dziwna realcja, ale może tak to natura stworzyła, żeby kobieta nie siedziała i sie nie zachwycała przez tydzień tylko do roboty wzięła hehe. We mnie obudził się instynkt matki-zabójcy. Pierwsza moja myśl: jak ją ktoś skrzywdzi to nie ręcze za siebie i się popłakałam z radości. Moja reakcja pewnie Wam się wyda dziwna ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
EJJ TAM CWIERKAJA NAWIEDZONE mi tam tez pokazali a ja o matko jka paskudaaaaaaaaaaaaa (maz nie polak, ciemnej karnacji)spodziewalam sie czegos ladniejszego a nie chinczyka.zmeczona zla spiaca /popatrzylam i chilo mi sie spaca ten wyl jesc chail -i dramat sie zaczal noce kolki itp dzis kocham nad swiat /ale nie bulo cwierania nic to fajnego/1 i ostatnie/brak sil cierpliwosci ito nie moja bajka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My dziecko planowaliśmy, czekaliśmy, baliśmy się całą ciążę... może dlatego po porodzie czułam jednak dystans do dziecka- mimo całej czułości, opiekuńczości, nie czułam się z nim blisko związana, nie rozczulał mnie (wiem, paskudnie to brzmi). Bałam się myśleć że będę mamą i że tak mocno pokocham (bo już jedno dziecko z wysokiej ciąży straciłam), może stąd taka rezerwa... Miłość przyszła nagle, niespodziewanie, jak mały miał ok. 3 mcy, jak go karmiłam a on zaczął się do mnie uśmiechać, tak jak łobuz, pogłaskał mnie- pewnie nieświadomie, ale to był taki moment kiedy wzruszyłam się maksymalnie. Przedtem był czysty instynkt- ma być nakarmiony i bezpieczny. Nie było takiej miłości, radości i beztroski, co sobie mocno wyrzucałam, i o czym z nikim nie rozmawiałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Corka wydala mi sie przepiekna, zdumialo mnie,za ma dlugie wlosy, rzęssy i nie jest czerwona jak noworodek. taka mala lalka Synek tez wydal mi sie piekny (choc on akurat byl szkaradny) i doszukalam sie loczkow na jego lysej glowie, co rozsmieszylo polozną, bo trzeba bylo chyba wziac lupe ,zeby to zobaczyc - ale jednak dobre oka ma matka - synek ma faktycznie loki :),

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie było tak. Nigdy nie lubiłam dzieci. Nie umiałam sie nigdy zachować przy nich. Niemowlęta najczęściej płakały na mój widok. Długo nie byłam w stanie sobie wyobrazić że miałabym być w ciąży i być matką, jednocześnie czułam w środku że gdzieś tam kiedyś bym chciała doświadczyć jak to jest. W końcu nadszedł ten czas, ciąża była najbardziej kosmicznym okresem w moim życiu, najpierw nie czułam nic, potem na usg zaskoczyła mnie moja radość na widok dziecka. Byłam mocno zdziwiona swoją radosną reakcją która okazała się czymś niczym uśpiony odruch bezwarunkowy u mnie. Potem przez resztę ciąży żywiłam pozytywne odczucia wobec dziecka i ciekawość jak też ono będzie wyglądać. Nie byłam w stanie sobie wyobrazić mieszanki mnie i mojego męża. Potem przyszedł czas porodu. Rozmiar i potworność bólu wywołał u mnie szok i depersonalizację. Przestało liczyć się dziecko. Przestało się liczyć cokolwiek. Byłam tylko ja i moja koszmarna sytuacja, która zdawała sie nie mieć końca. Kiedy w końcu dziecko się urodziło to pierwsze co czułam to mega ulgę, mega radość że po tylu godzinach męki wreszcie przestałam cierpieć. W tej samej sekundzie położyli mi je na brzuchu i jedyne co powiedziałam to to że jest śliczny, bo naprawdę taki był wyjątkowo dobrze wyglądał jak na noworodka zaraz po porodzie, nie miał szparek tylko duże szeroko otwarte oczy, patrzył przed siebie zdziwiony, ale nie płakał tylko oddychał tak że klatka piersiowa mu sie tylko poruszała. Nie było wzruszenia ani łez szczęścia, jedyne co to był pozytywny odbiór i tyle. Pierwsze karmienie mega dziwne odczucie, bo nigdy wcześniej nie byłam w takiej sytuacji. Potem zabrali mi go na całą noc żebym mogła sie wyspać po męczącym porodzie. Rano jak mi go przynieśli cały czas był generalnie pozytywny odbiór ale kiedy zostałam sama z dzieckiem to wzięłam go na ręce i patrzyłam sobie na niego i w spokoju zaczęłam oddawać sie tej intymnej chwili sam na sam. Próbował patrzeć przed siebie, patrzeć na mnie, ale oczki mu uciekały, nie panował jeszcze nad nimi, wyglądało to wtedy tak jakby miał zeza i pamiętam że zaniepokoiłam sie przez chwile choć niepotrzebnie gdyż u noworodków to początkowe, przejściowe zjawisko . Wpatrywałam się wtedy w niego i pierwszy raz powiedziałam do niego czule "synuś". Brzmiało to tak dziwnie w moich ustach a jednocześnie chyba właśnie wtedy się zaczęła moja miłość, która trwa do dziś. Dziś synek ma 3 lata i woła do mnie: "mamusiu, mamusiu", patrzy na mnie tymi swoimi dużymi oczyskami i się uśmiecha, często się wygłupia, czasem jest nieznośny, a za chwile mówi "kocham ciebie". Dzisiaj próbowaliśmy grać w chińczyka pierwszy raz, na tyle na ile można grać z 3-latkiem. Wyrzucił na kostkach tyle oczek że mu pozwoliłam by zbił mi dwa pionki. Mówię mu "zbiłeś mi dwa pionki", a on podszedł i mnie przytulił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×