Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Zdarzyły się w waszym zyciu jakieś cuda? Albo komuś wam znanemu?

Polecane posty

Gość gość

Nie jest to pytanie tylko do ludzi religijnych, w zasadzie to nie chodzi mi o kontekst religijny. Chodzi o jakies wydarzenia, które były bardzo nieprawdopodobne i pozytywne. Nic na to nie wskazywało i nie liczyliście na to, ale przyszedł taki "dar losu" jak u Rynkowskiego :D Mam nadzieję, że poznany jakieś ciekawe historie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kilka lat temu moja siostra wyjechala na studia,na poczatku bylo wszystko ok. Co weekend przyjeżdżała do domu ,potem troche rzadziej, czesto dzwoniła. W pewnym momencie przestała odbierac tel,nie przyjeżdżała, jej znajoma też nie wiedziala co sie z nia dzieje,pokój w akademiku był pusty. Po jakimś czasie zaczęły do domu przychodzić listy z wezwaniem do zaplaty za mandaty z Berlina. Moi rodzice jeździli wiec do Berlina i szukali mojej siostry,na próżno. Ponieważ ja bylam w ciąży nikt nie chciał bym i ja pojechała. Ale w koncu z mężem pojechalismy ,wyladowalismy na przypadkowej stacji metra,coś mówiło mi żebym nie ruszala sie stamtąd, siedzialam tam ok 2 gdz. Nie znajac miasta,jezyka,znalazlam moja siostrę :) Proscie ,a bedzie wam dane...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko ludzie religijni mają intelekt muchy, mówić im a oni i tak wproszą się ze swoją religią adekwatnie do twojego zapytania. Dla nich np tajemnica budowy piramid egipksich czy rzeźb wielkanocnych to nie żaden cud tylko dzieło szatana, bo wszystko co nie pochodziło od katolików jest wynalazkiem szatana i pogan.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12:02 - czy twoją siostrę ktoś porwał??? czemu wyjechała io nie odzywała się?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
słyszałem swiadectwo kobiety ktura miała raka piersi i miała już przerzuty ale jezus ja uzdrowił muwiła tak by rozmawiac codzienie z jezusem odawac swoje troski cierpienie zeby je łonczyc z cierpieniem jezusa zaprosic jezusa do swego serca i kochac wszystkich ludzi meza dzieci i nawet jak mąz pluje w oczy to mówic ze deszcz pada i parasolke otwozyc to tyle co zapamientałem z tego swiadectwa i jeszcze muwiła niech sie dzieje wola Boza zanim wyzdrowiała to przyjela trzy sakramenty spowiedz komunie i namaszczenie chorych i powiedziała niech sie dzieje wola Boza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak to dobrze że nigdy nie wychodziłam za mąż :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie ,nikt jej nie porwal. Wpadla w zle towarzystwo,narkotyki :( wyjechala tam z jakims chlopakiem,kradli w sklepach ,spali na stacjach metra i brali w żyłę :o i nie wiem co w tym wszysrkim dla mnie jest wiekszym cudem,to że ją wtedy znalazlam czy to,że jeszcze żyła, bo już była w okropnym stanie,ale wszystko skonczylo sie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kontekst religijny każdy przypisuje (lub nie) sam do wydarzeń w swoim życiu :) Mi zdarzają się na codzień małe "cuda", wystarczy mieć otwarte oczy i umysł, np zgubiłam telefon -na telefon mamy zadzwoniono z komisariatu policji, że ktoś odniósł mój znaleziony telefon. Całkiem niedawno wsiadłam do złego autobusu, wysiadłam zdezorientowana, miła pani sama zapytał, czy mi pomóc i świetnie mnie pokierowała. Jest jednak jeden cud - klejnot, który nosze w sercu jak skarb: moja zdrowa, piękna, mądra i dobra córka. Powikłania przy porodzie były bardzo poważne, córka urodziła się poważnie niedotleniona, nie chcę pisać o szczegółach. Dziś jest zdrową wspaniałą dziewczyną. Z całego serca wierzę, że to dzięki wstawiennictwu Matki Bożej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12:37 moja matka jest teraz dla mnie bardzo dobra, nie wymadlaj mi jej śmierci bo popełnię samobójstwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gdy byłam młodą dziewczyną miałam małe dziecko i bardzo chciałam pracować ale nikt nie chciał mnie zatrudnić.Jeździłam na rozmowy kwalifikacyjne bo wiele firm było zainteresowanych moim cv ale jak dowiedzieli się że jestem młodą mamą każdy mi dziękował.Miałam kilkadziesiąt odmów tylko i wyłącznie z tego powodu.Odezwała się do mnie poważna firma ,która dobrze płaci pracownikom , dobre warunki pracy i robienie tego co jest moja pasją.Wtedy gdy szłam na rozmowę kwalifikacyjną naszło mnie coś takiego że pomimo że nie jestem praktykująca to weszłam do wielkiego pięknego kościoła, usiadłam sama w ławce, uklękłam i zaczęłam się modlić.Wtedy jakbym odpłynęła w jakimś transie, to nie było klepanie modlitwy tylko jakieś przeniesienie do innego świata.Poczułam coś niebywałego, prosiłam Boga o pomoc w moim życiu , kontem oka czułam że ktoś/coś stoi obok mnie, jakaś świetlista postać, nie wiem kto to był, może mój anioł stróż który poczuł moją wielką wolę albo sam Jezus, naprawdę nie wiem i nie chcę budować jakiegoś patosu bo jestem skromna.Czułam że ktoś mnie słucha i prosiłam o zlitowanie się nad moim życiem.Nie wiem ile to trwało, może 20 minut albo pół godz. Wyszłam z Kościoła i nie liczyłam na konkretny cel , tylko takie pokierowanie żebym nie zwątpiła w sens życia, żeby mnie nie karano za to że mam młodo dziecko. Po rozmowie kwalifikacyjnej w tej firmie zostałam zatrudniona na etat na bardzo dobrych warunkach socjalnych i finansowych.Gdy pracowałam szefostwo było bardzo ze mnie zadowolone, umowę miałam przedłużoną na czas nieokreślony.nabyłam doświadczenie, zdobyłam przyjaciół .Po 10 latach zmieniłam pracę bo zbudowałam dobre kontakty i zatrudniono mnie w jeszcze lepszej firmie. i tak dalej poszło mi dobrze w życiu , ale zawsze pamiętam że wtedy byłam załamana i błagałam Boga na kolanach.Przeniosło mnie w jakiś matrix, ktoś mi podał dłoń a ja już sama wszystko sobie zorganizowałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
napiszcie swoje historie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kilkanaście lat temu miałam może z 14lat byłam na wakacjach u babci, wzięłam rower i pojechałam się przejechać, jechałam droga dla rowerów i zjezdzalam z górki, byłam naprawdę mocno rozpedzona i nagle tuż przede mną z mojej lewej strony z jakiejś drogi wyjechał samochód i się zatrzymał! i sama nie wiem jak ale odbiłam kierownica w prawo i ominelam ten samochód! ciężko to wytłumaczyć, ale czułam jakbym ja tego nie zrobiła tylko jakby jakaś niewidzialna siła! naprawdę! bo tak jakbym uderzyła w ten samochód nie wiem jakby się to skończyło..druga sytuacja jak się urodziłam (urodziłam się za wcześnie) lekarze mówili, że mam małe szanse na przeżycie, wiec moja mama zaczęła się modlić i przeżyłam. .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jechałem samochodem i słysze w głowie zwolnij i zwolniłem do 40 km na samym zakrecie wyskoczyła mi sarna gdybym nie zwolnił to przejechałbym ta sarne Panie Jezu przyjdź bądź członkiem mojej rodziny Usiądź z nami do kolacji, bądź z nami obecny w naszych sprawach Panie Jezu rozgość się w naszym domu , proszę cie bądź przy nas cały czas zapraszam cie i chce żebyś był w domu codziennie modlitwa ta pochodzi z ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU + KONFERENCJA - KS. JACEK SKOWROŃSKI

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moze i taki śmieszny przypadek - mialam wtedy ok 3 miesięcznego kociaka z ciężka choroba plus anemia. Jego stan z dnia na dzień sie pogarszał, miejscowi weterynarze rozkładali ręce. W końcu zaczal sie dusić, pojechałam z nim do czwy, miał 1/6 krwi która ma zdrowy kot, jego szanse były skreślone. Jedynym ewentualnym ratunkiem było podjęcie sie ryzyka, odłączenie kota od tlenu i przejazd do Wrocławia. Chociaż weterynarze mówili ze to i tak nie ma sensu, ze zdechnie w drodze. Jechałam 230/h, po mieście tylko trochę wolniej. Nawigacja w wiekowym iphonie cudem nie zawiesiła sie, jak to zawsze miało miejsce. Udało sie. Na miejscu poinformowano nas, ze to jakiś cud ze on w ogóle żyje, ze nie ma prawa żyć, ze juz dawno powinien odejść, ze to niezgodne z wszystkim czego oni dowiedzieli sie z książek. Ale nie - jeszcze lekko podnosil główkę, siusiał pod siebie, ale jednak wciąż patrzył sie na mnie, delikatnie sie łasił. Otrzymał krew, został na noc w klinice, żyje do tej pory ale jest dużo mniejszy niż powinien byc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Widziałam cud na własne oczy.Mały samochód miedzy dwoma ciężarówkami.Dosłownie zgnieciony jak żyletka.Po sekundzie wychodzi młody chłopak.Oglada się za siebie i krzyczy; Boże,Boże kochany Jak przyjechali z drogówki to szukali zwłok.Chłopak mowił kilka razy że to on prowadził to małe autko.Oni jakby nie rozumieli.Dopiero za któryms razem dotarło do nich że to mówią " zwłoki".Jednen z nich powiedział: panie ja jestem niewierzacy ale nigdy w życiu z czymś takim się nie spotkałem,to naprawdę cud! Ten chlopak nawet nie miał jednego zadrapania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×