Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Liza M

Jak zapomnieć?

Polecane posty

Gość Liza M

Poznałam prawie rok temu faceta. Trochę ode mnie starszy, żonaty. Spędziliśmy kilka dni razem na wyjeździe firmowym. Widać było gołym okiem, że wpadłam mu w oko. Dużo rozmawialiśmy, opowiadał mi o sobie. Niby przypadkiem, ale ciągle szukał kontaktu fizycznego - dotykał mojej dłoni, ramienia, uda. Przystojny, dużo osiągnął. Spodobał mi się. Do niczego nie doszło, ja mam męża, ale wymieniliśmy się kontaktami. Od tego czasu nie mogę o nim zapomnieć. Kilka razy mieliśmy kontakt telefoniczny i mailowy z powodu wspólnej pracy - był miły, ale nie szukał ze mną bliższego kontaktu - próby nawiązania rozmowy z mojej strony szybko kończył. Wiem, że muszę o nim zapomnieć, ale jest to dla mnie bardzo trudne. Wyobrażam go sobie ciągle - to, jak mogłaby się potoczyć nasza relacja, gdybym inaczej się zachowała, co innego mówiła, może inaczej wyglądała? Z mężem nie układa nam się za dobrze - niby wszystko jest ok, ale to takie letnie "ok", nie ma namiętności, nie ma już "motyli w brzuchu". Zaliczyliśmy już potężny kryzys, była mowa o rozwodzie. Jesteśmy jednak razem już 8 lat. Ten "nowy" to emocje, jakich od dawna nie czułam. Wiem, że znam raczej swoje wyobrażenia na jego temat - w ciągu kilku dni nie mogłam go dobrze poznać. Pora o nim zapomnieć, ale jak to zrobić? Minęło już sporo czasu, a ciągle śni mi się w nocy, ciągle odpływam, wyobrażając go sobie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Liza M
Może ktoś mi pomoże? Cały czas mam nadzieję, że może jednak nawiążemy jakiś kontakt, może się chociaż zaprzyjaźnimy... Podobało mi się to, jak wtedy na mnie patrzył, jak szukał dotyku... Wariuję od tego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
najlepiej pomyśl, że jest jednak nielojalny i gdybyś z nim nawiązała bliższe relacje to flirtował by z inna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak mnie jakiś facet adoruje to po prostu bawię się tym, bo szczególnie wtedy gdy jest żonaty to już z góry wiem co to za typ. Nigdy nie idealizuję go i nie wyobrazam sobie jaki jest super i jakby było z nim fajnie w życiu (no chyba, że chodziłoby tylko o sex). Nie byłoby fajnie z nim w życiu, bo skoro ma żonę i jest podatny na kobiece wdzięki to wobec mnie zachowywałby się tak samo. Dlaczego miałabym twierdzić, że ja to wyjatek? skoro ma żonę to znaczy, że poznał już kobietę, która była dla niego wyjątkowa. Dlaczego ja miałabym być inna? po prostu podzieliłabym za jakiś czas los jego żony i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Liza M
Masz rację, też staram się tak myśleć. Wiem, że wcale nie chodzi o niego jako takiego. Podejrzewam, że brakuje mi namiętności, emocji, tej niepewności, jaka towarzyszy początkowi każdego związku. W dodatku taki facet jak on - przystojny, starszy, z pozycją - zaimponowało mi, że zwrócił uwagę akurat na mnie. Nie zmienia to faktu, że chociaż wiem, jakie są moje motywacje - nie umiem się uwolnić od myśli o nim. Problem też w tym, że z powodu pracy czasami się kontaktujemy, czasami też widzę, czym się akurat zajmuje (docierają do mnie wiadomości o nim) - to nie pomaga...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co on robi? Ile macie lat? Wyczywasz z jego strony zainteresowanie? Czy na tle służbowym go brak, ale jakby np pojawiło się spotkanie integracyjne byłby inny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Liza M
Ja mam 30, on jest trochę po 40. Kiedy byliśmy na tym wyjeździe, on był bardzo zainteresowany. Ciągle rozmawialiśmy, ciągle mnie dotykał. Wydaje mi się, że gdybym dała wyraźny sygnał, że chcę czegoś więcej - to by się to stało, chociaż z drugiej strony - jednego z kolegów obsztorcował za to, że podrywa koleżankę, chociaż ma żonę. Zaraz po tym wyjeździe zaproponował mi spotkanie towarzyskie (w większym gronie). Odmówiłam, bo akurat nie mogłam, chyba się zresztą przestraszyłam. Od tej pory nasz kontakt jest bardzo skromny. Teraz żałuję, że się nie spotkaliśmy. Może możliwa byłaby chociaż przyjaźń? On jest naprawdę świetnym facetem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no cóż, skoro nie układa Ci się w związku to marzysz o idealnej miłości i fajnych początkach, dlatego go idealizujesz. ja jestem szczęśliwą mężatką, ale był taki jeden który mnie adorował w dodatku w moim typie. Po prostu było to dla mnie miłe, ale nie chciałam iśc dalej. Było miło i skończyło się. Myślałam o nim, było mi inaczej, fajnie, ale nie tęskniłam za nim. Potraktuj to jako fajne przeżycie, ale nie angazuj się, baw sie tymi uczuciami, niech dają Ci radość, poprawę nastroju i siłę do zmian, ale nie trzymaj się kurczowo sytuacji patowej. Ja byłam zadowolona i choć u nas nie ma już dawno motylków to patrzyłam na męża z rozbawieniem, że ktoś mnie tak adoruje i komuś się podobam a on nic nie wie, ale tak lepiej, bo jakby się dowiedział to nieźle by się wkurzył. Jesteśmy dobrym małżeństwem, więc nie oczekuje już motylków a takie sytuacje dodają mi pewnosci, radości, chęci dbania o siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale po co Ci przyjaźń z facetem, który ma rodzinę i w dodatku bardzo Ci się podoba. To nie jest przyjaźń, tylko platoniczne uczucie i droga do męki, a nie korzystania z takiej znajomości. Ty po prostu chcesz mieć z nim romans i marzysz o nim. zamień to na coś pozytywnego a nie brniesz w trudną sytuację

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do autorki: widać od razu, że jesteś typem kobiety, dla której każdy wyjazd będzie okazją do zauroczenia się jakimś przypadkowym facetem, który powie ci kilka wyświechtanych komplementów, dotknie w różne miejsca i już jesteś jego. "z mężem się nie układa", to łapiesz okazje. współczuję twojego toku myślenia, i łatwości, z jaką byle luj jest w stanie zaimponować ci byle czym. po co wysilać się w małżeństwie, przecież wszystko jest takie "letnie", a z tym nowym może być cieplejsze, tyle, że wszystko w życiu powszednieje. i, co zrobisz później, jak ten też będzie "letni" :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Liza M
To nie jest tak, że się nie wysilam, jesteśmy z mężem 8 lat razem, zaliczyliśmy poważne kryzysy, ale jakoś to przetrwaliśmy - to chyba wymaga wysiłku, prawda? Szlag mnie tylko trafia, jak pomyślę, że chociaż mam dopiero 30 lat, to wszystko co najlepsze - świetny seks, poczucie, że ktoś dla mnie traci głowę - już za mną. Z mężem jest raczej jak z dobrym kolegą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie autorka. Oczywiście wszystko jest letnie po jakimś czasie, ale może być udane letnie, bo motylki mijają a potem związek albo jest mniej lub bardziej udany albo nieudany. Ja po motylkach mam udany związek, dlatego brakuje mi tylko adroacji i poczucia, że mogę się komuś podobać i nie daję się zwariować. Ale autorka ma nieudany związek, więc brakuje jej uczuć, bliskości, może intymności, rozmowy i przyjaźni. Więc nie oceniaj w ten sposób, bo gdyby twierdziła, że jest szczęśliwa w związku i popadała w te zauroczenia, to wtedy miałabyś rację, a na razie jej nie masz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Liza M
Wolałabym mieć dobre małżeństwo, niż rozglądać się za obcymi facetami. Ale chociaż znajomi zazdroszczą nam związku - ja czuję, że się w nim duszę. Odpływam na jawie, wyobrażając sobie, co by było, gdyby... Staramy się oboje, żeby było dobrze - rozmawiamy, spędzamy czas. Nie kłócimy się nawet. Po prostu ja chcę czegoś więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do autorki, taki jest świat, albo ma się wiecznie motylki i niestabilny związek, albo brak motylków i stabilny związek. Nie można miec motylków z tą samą osobą cały czas, to jest uwarunkowane biologicznie i chemicznie. Ja nie mam motylków, ale mam udany związek, miło wspominam początki i tęsknię za nimi, ale trzeba zdać sobie sprawę, że to nie jest realne. Ja wolę tę moją udaną codzienność od tych motylków i ryzyka, ze albo się ułoży albo nie. Myślę, że chyba jednak nie jesteś szczęśliwa, skoro tak bardzo za tym tęsknisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Liza M
Codzienność to codzienność. Nudna, szara i do d**y. Chociaż wiem, że wielu marzy o takiej codzienności. Ale ja chyba wolę tę niepewność i poczucie, że coś zdobywam, że mam o co walczyć... Tylko co w takiej sytuacji? Mam wywrócić całe swoje (i nie tylko swoje, co gorsze) życie do góry nogami? Nie chcę nikogo krzywdzić. Teraz krzywdzę tylko siebie... Ale może trzeba ponosić konsekwencje swoich wyborów?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×