Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Miłość, przyzwyzwyczajenie, przywiązanie

Polecane posty

Gość gość

Witam, piszę tutaj, ponieważ od pewnego czasu nachodzą mnie wątpliwości. Od prawie roku jestem w pierwszym poważniejszym związku, jednak jakiś czas temu obudziłam się z ogromnymi wątpliwościami, czy kocham mojego partnera, czy nie oszukuję jego i samej siebie. Poznaliśmy się przypadkiem. W zasadzie nie spodziewałam się, że w tym czasie będę w stanie wejść w jakąkolwiek relację z mężczyzną - był to moment, kiedy tkwiłam w chorej, wyniszczającej relacji z kimś innym (kimś kto mną manipulował, oszukiwał, zniszczył psychicznie). A jednak - poznałam mojego obecnego mężczyznę, który w porównaniu do poprzedniego jest cudownym, dobrym człowiekiem, który wie czego chce, który by mnie nie skrzywdził, który pomógł mi poniekąd wyjść z poprzedniego "bagna". Jednak z nim nigdy nie było tego "wow", jakie było z poprzednim. Za nim nigdy nie musiałam płakać, tęsknić - on zawsze był i jest, mimo że teraz mieszka bardzo daleko. Z czasem było coraz lepiej, budowaliśmy naszą relację na przyjaźni, spędzaliśmy każdy możliwie wolny czas razem. Relację intymną budujemy w wolniejszym tempie - trochę dlatego, że ja nie chcę budować związku wyłącznie na fizyczności, trochę dlatego, że się boję i dlatego, że nie jestem pewna. Chciałabym móc w 100 % poświęcić się jemu, ale boję się, że zrobię coś wbrew sobie. Uwielbiam spędzać z nim czas, całować go, przytulać, wygłupiać się i poważnie rozmawiać i trudno mi sobie wyobrazić, że mógłby zniknąć. Jednak z drugiej strony boję się, że go skrzywdzę, że nie będę potrafiła być dla niego w 100%. Czasem myślę o tym poprzednim, mimo że nigdy nie byliśmy razem i nie chcę z nim być, bo wiem, że nie byłabym z nim szczęśliwa - jednak jest coś,co mnie do niego ciągnie. Jakiś czas temu postanowiłam zakończyć znajomość z tamtym definitywnie i wierzę, że w końcu zniknie z mojego życia. Nie wiem, co robić.. Są momenty, kiedy bardzo tęsknię za moim mężczyzną, który jest teraz daleko ode mnie, a są momenty kiedy nachodzą mnie chore myśli,czy dobrze robię będąc z nim. Wiem, że to nie jest normalne i nie wiem, co powinnam zrobić. Czy tak wygląda miłość? Czy to może przyzwyczajenie do drugiej osoby? Tak bardzo nie chcę go skrzywdzić, a wiem, że każda decyzja będzie krzywdząca dla niego i dla mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Osoby, które miały złe wzorce rodzinne i w późniejszym życiu problem z relacjami, kojarzą i utożsamiają miłość z huśtawką nastrojów. Wtedy odczuwają jak to określiłaś "wow" - zdarza się to w związkach z osobami, z którymi nie mają żadnych szans zbudować zdrowej relacji. Natomiast kiedy trafią na "właściwego partnera", normalnego, poukładanego emocjonalnie, nie krzywdzącego i nie zdradzającego, brakuje im wrażeń, do których przywykły - tych chorych odczuć. Czasem błędnie utożsamiają to z miłością. Innymi słowy - musisz udać się do terapeuty, ponieważ dopóki tego nie zrobisz, nie zbudujesz i nie docenisz zdrowego związku bez przemocy i będziesz do końca życia miała tendencje do wikłania się w relacje z psycholami, natomiast będziesz odrzucała wartościowych ludzi. Problem tkwi w Tobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poprzednia relacja nie była z przemocą fizyczną - nigdy nie byliśmy razem, ktoś manipulował mną psychicznie. W rezultacie nigdy nie byliśmy razem, bo ten ktoś miał kogoś. Był z kimś od 3 lat, a mimo wszystko kontaktował się ze mną. Długo nie miałam świadomości,że jestem "drugą". Był to chłopak, który nie radził sobie z emocjami, wypisywał do mnie, wydzwaniał, przyjeżdżał. Lubiłam spędzać z nim czas, ale z czasem zaczęłam czuć się jako terapeutka tej osoby. Nigdy nie liczyłam się ja i to co ja czuję, tylko on. Wiedział,że jest z kimś, a zawracał głowę mi. Wiele razy,gdy próbowałam zerwać z nim kontakt, on wracał. Był moment, że wypisywał do mnie, że ma nadzieję, że zniknie z tego życia i przestanie krzywdzić innych. Było to dla mnie ogromnie trudne. Zawsze go usprawiedliwiałam, że to nie jego wina,że taki jest. Nie potrafiłam go nienawidzić i nadal nie potrafię, mimo że wyrządził mi wiele cierpienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nawet nie wiesz jak wiele masz wspólnego ze mną :) z tym, że ja tylko mogę pomarzyć o takim facecie jakiego masz. Od wielu lat jestem sama i nie wiem dlaczego tak jest. Już nawet utowrzyłam profile na portalach randkowych. Mój były też cholernie mnie skrzywdził... a to on ciągle jest górą. Ja jestem sama. Szanuj go i pozwól się kochać. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
odpowiedź już dostałaś - masz zły wzór miłości i dla ciebie miłością jest tylko patologiczna relacja. Zanim stworzysz związek musisz iść na terapię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo dobra podpowiedź. Szanuj go i pozwól się kochać. A przede wszystkim uwierz w siebie. Uwierz w uczucie, nie dziel włosa na czworo. Niech on wie o twojej tęsknocie, o tym , jak bardzo brak ci jego bliskości.Myślę, że w tobie budzi się miłość, więc dbaj by jej żar nie przygasał przez twoje złe wspomnienia i wątpliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koszka1
Zgadzam się z moimi przedmówcami. Być może chodzi o złe wzorce, może o coś innego, ale ciągnie Cię do jakiejś patologicznej relacji. Nawet mimo tego, że na wyciągnięcie ręki masz normalnę, stabilną relację z facetem, który Cię szanuje i któremu na Tobie zależy. A Ty zamiast to doceniać (chociaż w pewnym stopniu chyba jednak doceniasz) zastanawiasz się czy to ma sens, myślisz o byłym, który Cię unieszczęśliwiał. To określenie "wow" może występować, ale nie musi. To jest po prostu zauroczenie, które może pojawić się na początku relacji, ale które albo przemija (może trwać do dwóch lat) albo przeradza się w coś więcej, z reguły miłość. Ale w niektórych związkach ten etap zauroczenia inaczej przebiega, znajomość może zacząć się już od czegoś innego, co może doprowadzić do zrodzenia się miłości, prawdziwego uczucia. Dlatego nie zawracaj sobie głowy tym efektem "wow", moim zdaniem masz teraz coś cenniejszego, czego nie powinnaś stracić przez Twoje wątpliwości. Ja Ci mogę powiedzieć, że w moim związku ten etap "wow" trwał może przez pierwsze 2 - 3 spotkania, może jeszcze podczas rozmów na mydwoje, jak się poznawaliśmy. Ale bardzo szybko ta relacja zaczęła się rozwijać, była między nami chemia, cały czas jest, cały czas jak gdzieś razem wychodzimy, to czujemy się, jakbyśmy byli na pierwszej randce :) Ale to chyba nie jest coś, o czym Ty piszesz, jakieś takie nagłe i chwilowe uczucie, moim zdaniem ważniejsze są te bardziej trwałe i poważne relacje. Nie szukaj wymówek, jeśli boisz się zaangażować lub rozpocząć coś nowego, może rzeczywście wizyta u psychologa okazałaby się pomocna? Zastanów się nad tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kochasz ich obu każdego za coś innego ,jak w ogniem i mieczem,ten dobry i ten zły,kogokolwiek nie wybierzesz będziesz tęsknić za drugim więc idz do klasztoru :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×