Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy ja mam borderline?

Polecane posty

Gość gość

-Rano potrafię mieć świetny nastrój, a za parę godzin ogromny spadek. Czasem z powodu teoretycznie błahostki. Ostatnio naprawdę mnie to dobija, nie umiem sobie poradzić z tymi zmianami -relacje z ludźmi to dla mnie próba sił. Mam niska samoocenę i bardzo chcę być akceptowana przez doslownie wszystkich. Obserwuję reakcje ludzi i jeśli dojdę do wniosku, że ktoś wydaje się lubić bardziej kogoś innego, to jestem zazdrosna i źle się z tym czuję, a samoocena szybuje w dół. -mimo wszystko jakoś się dostosowałam do ludzi i teraz w relacjach i tak jest najlepiej od lat. Jednak wymaga to ode mnie dużego wysiłku, trzymanie się w ryzach etc -potrafię jakieś małe rzeczy interpretować na swoją niekorzyść. I wszystko wiąże się z lękiem, że ktoś mnie odrzucił, olał etc. Jeżeli dojdę do takiego wniosku, rozpaczliwie pragnę, żeby to się nie stało, potrafię napisać smsa do tej osoby etc, zeby jak najszybciej sprawdzić, czy mam rację (oczywiscie smsy są neutralne, żeby wybadać grunt) -ogromna samotność mimo wszystko. Brak osób, z którymi nadaję na tych samych falach -duży krytycyzm, analityczny, a równocześnie bezkrytycyzm. Przykład: ogólnie akceptuję prawie wszystkie zachowania ludzi, jestem mega tolerancyjna, w wielu sytuacjach mam na to wyrąbane, a równocześnie często krytykuję i strofuję ludzi (chociaż teraz bardziej w myślach), z myślą, że to dla ich i wspólnego dobra. -jeśli jakis facet jest naprawdę realnie mną zainteresowany, to czuję się rozradowana, ale i tak koniec końców go odrzucam -myśli ala paranoiczne. Szczególnie dotyczące facetów. Np. interpretuję sobie ich znaki na swoją korzyść (myślę, że to wynika z tego poczucia samotności), nawet nie chcecie wierzyć, jakie historie kiedyś potrafiłam sobie układać. W gimnazjum wystarczyło, że zadzwonil do mnie kolega koleżanki i dziękował za coś tam, a ja już myślałam, że coś jest na rzeczy. Teraz jestem starsza i jest trochę lepiej, ale ostatnio się zorientowałam, że nadal myślę np. o pewnym koledze, że robi takie i takie rzeczy, bo mu się podobam, a nie mam prawa tak sądzić. Są to też oczywiście myśli dotyczące ogólnych relacji, np. ktoś tak zareagował bo tak o mnie myśli etc. Jednak zaburzenie psychiczne to nie jest, bo ja sobie zdaję sprawę z tej irracjonalności - myślę, że moja psychika automatycznie (tak, wręcz tak to następuje!) próbuje sobie radzić z lękiem przed odrzuceniem, bólem, takim nasuwaniem się interpretacji -relacje zawsze chciałam rozwijać hop siup. W sensie chciałam gamy pozytywnych emocji już, od razu, bez etapu poznawania się, przed którym czułam dziwny lęk. I czułam się źle, jeśli ktoś 'nie czytał mi w myślach' i nie odzywał się do mnie tak często, jak sobie umyśliłam. Prowadziło to też do takich sytuacji, jak proponowanie koleżance, którą znałam niecały miesiąc, wspólnego wyjazdu gdzieś tam, a nawet i koledze, też niedawno poznanemu to proponowałam, który oczywiście zinterpretował to po swojemu i sobie żartował seksualnie. Do dzisiaj jak sobie o tym pomyślę, to przecieram oczy ze zdumienia, jaka bylam naiwna i samotna równocześnie -nie mam celów w życiu, teoretycznie interesuję się MASĄ rzeczy, ale wszystkie znam powierzchownie; chciałabym zrealizować coś ważnego w życiu, ale nie potrafię..To też mnie dobija, czuję się bezwartościowa. Z wielu rzeczy w życiu też rezygnowałam, bo buntowałam się przeciwko nim -jak pisałam wcześniej, te relacje i tak się rozpadają po jakimś czasie, ogólnie słabo potrafię nawiązywać więzi, mimo inicjatywy -a że jestem osobą, która jeśli coś przeżyje, czuje SILNĄ potrzebę natychmiastowego podzielenia się tym z kimś.. mam na podorędziu jednego kumpla i matkę, ale nie chcę ich tak męczyć (chociaż mamuśka jest do mnie podobna i chętnie słucha) Piszę o tym, bo ostatnio emocjonalnie nie mam siły do samej siebie. Ale zdaję sobie też sprawę, że to, co napisałam, może być naciągane do objawów borderline. Sami oceńcie ze swojej perspektywy, czy mogę przesadzać, czy nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
za dlugie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jesteś jaka jesteś. Co ci da znaczek borderline?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Idź do psychologa. Poukładaj to sobie wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chcę cos z tym zrobić. A to jednak coś ułatwia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szukanynick
Znajdź sobie więcej koleżanek. Albo napisz do mnie. Jestem facetem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Byłam na prawie rocznej terapii, jednak bardziej z problemem lęku przed ludźmi. To mi powiedział, że on nie widzi fobii (no jasne, jasne.. on mi od początku nie wierzył, bo w gabinecie byłam pewna siebie i stanowcza - a ja tak mam w sprzyjających warunkach, taka jestem w domu no i w miejscu, gdzie ktoś wie o moich lękach i mogę o tym swobodnie opowiedzieć - a że psychodynamiczna zakłada, ze relacja z terapeutą odzwierciedla relacje z ludźmi..), tylko problemy z seksualnością (tu też nie zgrzyta, nie czuję pociągu, zablokowana w połowie jestem seksualnie - bo dbanie o wygląd, określenie, kto mi się podoba, to działa - ja ogólnie miałam w dzieciństwie jednorazową sytuację wykorzystania seksualnego - ale nie gwałtu). Zrezygnowałam z tej terapii miesiąc temu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kaltek@gazeta.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Koleżanki mi nic nie dają. Coraz bardziej się do nich zniechęcam, dość mam tego pieprzenia. I jeszcze fałsz. Ostatnio jedna obgadywała taka inną, dalszą znajomą z kierunku, że jej powiedziała, że się boi ludzi i była na terapii i to nic nie dalo.. i druga laska też zaczęła krytykować, że nie rozumie takich ludzi (bo ta dziewczyna ogólnie nie wygląda na taką co się boi, tylko jest niemiła dla ludzi, ze skwaszoną miną). Już wolę mieć kolegów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak można wywlekać takie prywatne sprawy, jeszcze przy innych ludziach z kierunku w dodatku? Właśnie koledzy tylko się na nia dziwnie spojrzeli. A ja powiedziałam, że ludzie są różni, i co z tego? I sobie pomyślałam, ze gdybym ja jej pisnęła o swoich problemach, mogłabym być w podobnej sytuacji. Dlatego ludziom sie, nie mówi o słabościach, dobrze robię, że im się nie zwierzam i niewiele o sobie gadam (bo i tak nie ma o czym w sumie :P)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do faceta wyżej - masz podobne problemy i szukasz kompana w nieszczęściu, czy tak ogólnie chcesz pogadać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiedzcie, czy jestem bardzo pierdolnięta, czy tylko trochę. Bo ja już nawet nie wiem, czy umiem siebie porządnie ocenić. Miałam rojenia ostatnio, że sama sobie z tym dam radę, bo sobie zdaję sprawę z wielu rzeczy, ale sama już nie jestem niczego pewna. Jeszcze mam psychosomatyczne objawy, tj biegunki przed wyjściami rano, i to też jest zmienne na równi z nastrojami, 3 dni temu był horror i myślałam, że nie dojadę na uczelnię - no wysiadłam z autobusu, poszłam do kibelka, potem usiadłam na przystanku i mówię - nie dam rady. Ale jakoś przeżyłam i pojechałam dalej, chociaż bardzo musiałam się uspokoić (finalnie - cała zlana potem, cale mokre plecy, wymęczona fizycznie i psychicznie). Za to nazajutrz i dziś to była bajka, jakoś sobie tak uporządkowałam, że wczoraj była posiadówka przed wyjściem, ale bez sensacji, a dzisiaj BEZ i w dodatku nie miałam objawów i schiz myślowych w autobusie. Nie wiem jak to zrobiłam, ale miła odmiana!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Życie czasami jest ciężkie. W trudnych momentach trzeba tak jak piszesz 'trzymać się w ryzach' Tutaj nie ma drogi na skróty. Znajdź innego psychologa. Zastanów się czy czegoś przed nim nie ukrywałaś. On ci nie powie więcej, niż chcesz usłyszeć. Uważaj na wszystkie używki. Jak dla mnie jesteś na nie podatna. Trzymaj się. Musisz się trzymać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odpowiadam: Moja psychika też jest specyficzna. Dobrze mi się gada z takimi kobietami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Terapeucie mówiłam bardzo dużo rzeczy. Próbowałam mu wyjaśnić, że w różnych sytuacjach różnie się zachowuję i to nie jest jednolite, ale ten lęk przed ludźmi bywa koszmarny i zamknął mnie w domu na ponad rok (nie wychodziłam po 2-3 tygodnie). Że bardzo dziwnie się przy niektórych zachowuję i nie umiem z tego wyjść, nie jestem sobą etc. Ja to mam od dziecka, kiedys byłam nieśmiała i wiecznie zalękniona, smutna. Może znajdę innego terapeutę. Akurat jeśli chodzi o używki, to nie jestem podatna. Piję, ale potrafię równie dobrze nie pić wcale i z uporem odmawiać, nie wstydząc się tego (kiedyś nie piłam ponad rok, ani kropli). Palę okazyjnie, ale jak nie mam ochoty, to odmawiam i już. Czasem nie palę 2-3 miesiące, czasem zapalę parę razy w miesiącu. OD przypadku do przypadku. Jedynie chipsy mi było ciężko rzucic, chociaż znalazłam zamienniki z mąką z ciecierzycy i takie kupuję ;). Ale odchudzać się nie muszę, bo waga w normie, tylko chodzi o zdrowie i jelita. Muszę się trzymać, a co więcej - zmieniać się, weryfikować złe myśli i je wypleniać, radzić sobie z emocjami. I zacząć realizować to, co chcę, konsekwentnie, nie impulsywnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja Se to lecze marihuana

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sporo tego masz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tylko nie wiem, czy dobrze to określam. W sensie, czy niektóre te cechy nie są normalne, nawet natężone. Nie do końca wiem, co to normalność, dlatego pytam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jedno słowo: MEDYTACJA Długo tak nie pociągniesz. Daj sobie trochę ulgi. Spokój ducha da ci najwięcej. Napisz do mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiem ci jedno pieprz psychologow. Skoro pytacz czy jestes normalna to jestes. Moze bardziej wrazliwa. Nie diagnozuj sie. Zyj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To wszystko jest normalne. Bardziej ważne jest czy ci to odpowiada i jak się z tym czujesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nie jest BPD. Chociaż w necie poczytaj zrób chociaż test. To niszczy życie do cna. Najlepiej to widać kiedy jesteś w związku. Ale da się z tego wyjść. Raczej z tym żyć. Ale trzeba mieć dużą wiedzę na temat własnych zachowań i jak w porę potrafić się opanować. To nie jest walka z ludźmi z ukochanym tylko walka z własnymi emocjami. Ból jest taki że mało co potrafi to uśmierzyć bo tracisz najbliższych a wcale tego nie chcesz. Alkohol dragi wszystko co najgorsze żeby tylko nie czuć. Ale to nie jest problem. Wszystko czujesz kilka razy mocniej. Kochasz na maksa tracisz i tak w kółko. Dopóki nie zajarzysz o co kaman. I może być normalnie. Jak nie dajesz rady to na terapię. Dobrze mieć kogoś kto cię kocha i szanuj to. Ale pewnie już nie masz jeśli to to. Ludzie tego nie rozumieją bo myślą, że zachowanie takie jest przeciwko nim że Ci nie zależy itd. Dobranoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Normalna w innym sensie niż choroba psychiczna ;). Trudno jest tak żyć, gdyby bylo łatwo, nie pisałabym o tym. Medytować próbowałam. Nie potrafię. Może czasami wprowadzam się w lekki trans, kiedy słucham np. muzyki klasycznej. Ale ogólnie trudno mi się ostatnio skupić nawet na książce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja straciłam wszystkich, ale ze swojej inicjatywy. Przyjaciółki, faceta też. Po prostu nic nie czułam, ale oni też nie byli do końca fair wobec mnie. Więc wolałam zerwać toksyczne relacje. Chociaż normalne też pozrywałam. To jest dla mnie charakterystyczne. Na dzień dzisiejszy jedyne osoby, jakie znam, to te ze studiów i 3 osoby z innych miast. Z którymi i tak sie nie spotykam. Masa znajomości netowych także się urwała. Jestem sama jak pies, nawet faceci zaczęli mnie omijać szerokim łukiem, mimo że wiem, że się fizycznie podobam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Parę osób ze mna też zerwało relacje, do teraz nie wiem w większości, czemu przestali sie odzywać. Jeden kolega zerwal, bo jego laska była o mnie zazdrosna. Tyle wiem. Teraz tak się czuję, że i ja bym się naćpała, byleby nie czuć. Schizuję na punkcie kolegi z uczelni, że mnie znielubił. Nigdy nie było tak źle jak teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Spoko też tak mam, dasz rade. Na pocieszenie że z wiekiem przechodzi. Lepiej mieć jednego kogoś zaufanego niż bandę, nieważne. Musze lecieć powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hmm, ja mam 23 lata i w pewnych rzeczach zaczyna robić się gorzej. dobranoc, ja tu pewnie jeszcze posmędzę, w ogóle nie chce mi się spać ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jesteś fajna dziewczyna :) Powtarzaj to sobie. Kiedyś też to wszystko próbowałem rozgryźć ale to się nie da. Lepiej na spokojnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeszcze tylko dodam takie nic..zluzuj i się śmiej. staraj się dostrzegać mimo wszystko to co piękne. To tak ogólnie, hej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×