Katolicy i ich beznadziejne zachowanie

Od kilku lat mam styczność w katolikami, ze względu na specyfikę wykonywania pracy. W firmie, w której pracuję zajmujemy się szkoleniami w parafiach, na które uczęszcza bardzo dużo osób. Przez te kilka lat wyrobiłem sobie bardzo złe zdanie o katolikach. Wszędzie tylko chcą głosić to swoje miłosierdzie, miłość do bliźniego, a zachowują się zupełnie w odwrotną stronę. Dużo chamstwa, zawiści, prostactwa i karygodnego zachowania, to jest norma na porządku dziennym, u ludzie, którzy uważają się za świętych, bo chodzą do kościoła, nie mają z dobrym przykładem niczego wspólnego. Nie dawno po jednym spotkaniu, kiedy wyszliśmy z kościoła, jakiś gość na parkingu, który był z rodziną na tym spotkaniu, krzyknął do nas "ej k***a ruszcie się, bo chcemy wyjechać". Potem jeszcze obsypał nas epitetami w stylu: barany, p***busy itp. Katolik. Zastanawiam się nad istotą tego całego g****a ze strony chrześcijaństwa, bo nawalają o tym zbawieniu, miłości, zgodzie, a sami zachowują się jak ostatnia hołota. Obracając się w ich towarzystwie poznałem ich na wylot i widzę, że to są ludzie, którzy żyją na pokaz, a po pokazie wracają do swojego smutnego życia żeby siać frustrację. Sam jestem katolikiem, wierzę w Boga, ale potrafię zachować dystans. Szkoda, że większość ludzi, którzy chodzą do kościoła przy każdej okazji, robią to na pokaz, żeby tylko pokazać jacy to oni są super.